Kraków nie chce się pozbywać dzwonów do segregacji śmieci

Prawie 700 - tyle obecnie mamy w Krakowie kompletów kolorowych pojemników na papier, szkło, plastik i metal (to tzw. gniazda segregacji). Korzysta z nich wprawdzie mniej mieszkańców niż jeszcze trzy lata temu, ale system dzwonowy nie będzie na razie likwidowany. - Wciąż jest potrzebny - podkreślają pracownicy Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania.

Ten system w Krakowie funkcjonuje już ponad 20 lat. Od początku spełniał m.in. funkcję edukacyjną. Mieszkańcy uczyli się segregacji i stopniowo do kolorowych pojemników trafiało coraz więcej surowców wtórnych. To się jednak zaczęło zmieniać, gdy w lipcu 2013 r. została wprowadzona tzw. reforma śmieciowa, czyli nowy system gospodarki odpadami, a wraz z nim powszechny obowiązek segregacji u źródła - w domach.

W 2012 roku - czyli jeszcze przed wprowadzeniem nowych zasad gospodarowania odpadami - zebrano z krakowskich dzwonów blisko 7 tys. ton surowców wtórnych. W 2013 r. było ich nieco ponad 6 tys. ton, a w 2014 - już tylko niecałe 4 tys. ton.

Kolejne lata pokazały jednak, że ta tendencja spadkowa się zatrzymała: w 2015 r. MPO zebrało z dzwonów ok. 4 tys. ton posegregowanych odpadów, a w pierwszym półroczu tego roku - już ponad 2060 ton. - Widać, że te ilości odpadów utrzymują się na podobnym poziomie - mówi rzecznik MPO Piotr Odorczuk.

Skoro większość mieszkańców segreguje w domach, to kto nosi surowce wtórne do dzwonów? Są to głównie ludzie bardziej świadomi ekologicznie, którzy chcą jeszcze dokładniej segregować śmieci.

Owszem, w MPO przyznają, że wciąż nie brakuje problemów z dzwonami - najczęstszym są ich dewastacje i podpalenia (zwłaszcza w miejscach oddalonych od zabudowań), a także zaśmiecanie. Są tam podrzucane nie tylko zwykłe śmieci, ale także np. gruz czy odpady wielkogabarytowe. Osoby mieszkające w pobliżu gniazd segregacji skarżą się, że przypominają one wysypiska. I to głównie ci mieszkańcy domagają się usunięcia dzwonów z ich okolicy.

Nie brak też jednak krakowian, którzy nie tylko nie mają nic przeciwko dzwonom, ale wręcz proszą MPO o nowe gniazda. - Zdarza się nawet, że mieszkańcy chcą, by im ustawić dwa komplety dzwonów na jednym osiedlu - zauważa Odorczuk.

W ostatnim czasie najwięcej nowych kompletów dzwonów (około 40) MPO dostawiło w prawobrzeżnej części Krakowa, m.in. w Płaszowie, Prokocimiu, Borku Fałęckim, Swoszowicach, a także na Kurdwanowie i Ruczaju. Dodatkowe gniazda segregacji zyskali również mieszkańcy innych rejonów Krakowa, np. Mogiły, Czyżyn, Olszy oraz Woli Justowskiej.

MPO zamierza nadal utrzymywać system dzwonowy na poziomie ok. 700 gniazd w całym mieście. - Wciąż dostarcza on dużej ilości odpadów segregowanych, które w znacznej mierze nadają się do recyklingu - podkreśla Piotr Odorczuk. Zwraca przy tym uwagę, że utrzymanie systemu wciąż się opłaca: roczny koszt obsługi dzwonów do segregacji wynosi ok. 6 mln zł - nie stanowi to odczuwalnego obciążenia dla miasta, gdyż jest to zaledwie 3 proc. kosztów całego systemu gospodarki odpadami, który wynosi 180 mln zł.

Także eksperci z dziedziny gospodarki odpadami przyznają, że na razie nie powinno się w Krakowie likwidować systemu dzwonowego, ponieważ nadal spełnia on swoją funkcję, zwłaszcza w zabudowie wielorodzinnej. O ile bowiem w domach jednorodzinnych jakość segregacji stoi na dobrym poziomie, o tyle w blokach jest już z tym kiepsko.