Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków nie wykorzystał swojej szansy

Redakcja
Maciej Łataś Fot. Anna Kaczmarz
Maciej Łataś Fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa z MACIEJEM ŁATASIEM, specjalistą od marketingu sportowego.

Maciej Łataś Fot. Anna Kaczmarz

- Czuł Pan tzw. piłkoszał w Krakowie podczas Euro 2012?

- Odwiedziłem podczas tego turnieju m.in. Warszawę i Wrocław i muszę powiedzieć, że tam Euro wyzierało z każdego niemal kąta miasta, z każdej bramy. Po prostu czuło się tę atmosferę. Miasta były cudownie udekorowane i tętniły pozytywnymi emocjami. W Krakowie niestety tego nie było. Trzeba tu pogratulować strategii, którą wymyślił magistrat, źeby Kraków był wolny od Euro, bo tak to niestety wyglądało. Strefa kibica na Błoniach żyła tylko wtedy, gdy grali Polacy, a w pozostałe dni świeciła pustkami. Ale to przecież urzędników nie interesuje, bo strefa była inicjatywą prywatną.

- Nie dopisali chyba również zagraniczni kibice.

- Kibiców z innych państw przyjechało do Krakowa bardzo mało. Praktycznie nie byli widoczni. Wyszła bowiem ponura prawda, że kibice jadą tam, gdzie są rozgrywane mecze. Nie sprawdziły się więc pobożne życzenia urzędników miejskich, że Kraków jest tak silny i atrakcyjny, że ściągnie tłumy obcokrajowców. Trzeba jednak podkreślić, że sytuację bardzo ratowali właściciele barów czy pubów, którzy, w przeciwieństwie do władz miasta, wkładali wiele wysiłku, aby stworzyć jak najlepszą atmosferę podczas tego piłkarskiego święta, zachęcić mieszkańców i tych, którzy jednak przyjechali pod Wawel do wspólnej zabawy i chwała im za to. Władze miasta w tym kierunku niemal niczego nie zrobiły.

- Gdzie Pana zdaniem tkwił błąd krakowskich urzędników?

- Brakowało przede wszystkim dużej, profesjonalnej strategii marketingowej. Przeczytałem wczoraj, że dziennikarze włoscy mieszkający w Casa Azzurri koło Błoń nie otrzymywali od władz miasta ciekawych informacji o Krakowie oprócz jakiś sztampowych książeczek z oczywistymi oczywistościami o zabytkach.

Gdy tener włoskich piłkarzy wpadł na pomysł, aby zabrać podopiecznych do klasztoru Kamedułów na Bielany, włoscy dziennikarze nie dostali od urzędników żadnych informacji, co to za miejsce. Musieli dowiadywać się od znajomych.

Co więcej, wiceprezydent Magdalena Sroka miała powiedzieć, że dzięki trenerowi Kraków zyskał darmową reklamę turystyki pielgrzymkowej. To jest kwintesencja podejścia władz miasta do szansy, którą dawało Euro. Chełpią się tylko, gdy ktoś za nich wykona jakąś robotę, a sami nie mieli w ogóle pomysłu, jak wypromować miasto.

Rozmawiał

Arkadiusz Maciejowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski