Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Pożar archiwum. Uda się uratować zaledwie jeden procent cennych zbiorów?

Bartosz Dybała
Bartosz Dybała
Spalone archiwum miejskie
Spalone archiwum miejskie Joanna Urbaniec / Polska Press
Wiele wskazuje na to, że z pożaru miejskiego archiwum uda się uratować ponad 200 metrów bieżących dokumentów, czyli nieco ponad jeden procent wszystkich, jakie były tam przechowywane. Wskazują na to informacje, przekazywane przez urzędników po zakończonej już częściowej rozbiórce jednej ze spalonych hal przy ulicy Na Załęczu. Tymczasem prokuratura wciąż prowadzi śledztwo, które ma wyjaśnić przyczyny pożaru. - Trzeba sobie zadać pytanie nie tylko, dlaczego doszło do pożaru, ale również z jakiego powodu w tak znacznym stopniu się on rozprzestrzenił, skoro mieliśmy do czynienia z nowoczesnym budynkiem, stricte projektowanym i przeznaczonym do przechowywania archiwalnych dokumentów - podkreśla w rozmowie z nami st. bryg. Paweł Frątczak, który w straży pożarnej pełnił służbę przez prawie 40 lat, m.in. na stanowisku rzecznika prasowego Komendanta Głównego PSP.

FLESZ - Przełomowy test na koronawirusa z Wrocławia

Pożar miejskiego archiwum: ile dokumentów ocalało?

Zakończyła się częściowa rozbiórka spalonej hali miejskiego archiwum przy ulicy Na Załęczu w Krakowie. Udało się wydobyć wszystkie ocalałe dokumenty, trwa jeszcze ich segregacja. Są w różnym stanie, niektóre zostały nadpalone, inne zalane wodą podczas akcji gaśniczej. 170 metrów bieżących akt, jak piszą urzędnicy, zostało zakwalifikowane "do dalszych procesów zabezpieczających".

- Po zakończeniu segregacji już wydobytych dokumentów szacujemy, że ilość ta będzie wynosić nieco ponad 200 metrów bieżących akt. Znakomita większość dokumentów, zakwalifikowanych do dalszego procesu ich ratowania jest czytelna, zachowana w całości lub w znacznej części - mówi Monika Chylaszek, rzecznik prezydenta Krakowa.

Spalone budynki miejskiego archiwum

Pożar miejskiego archiwum. Skala zniszczeń jest ogromna. "Wy...

Przypomnijmy, że jeszcze podczas pożaru udało się wydobyć część akt, z czego 20 metrów trafiło do Archiwum Państwowego w Katowicach, gdzie eksperci próbują je uratować przy użyciu specjalistycznego sprzętu, w tym liofilizatora. Służy do osuszania dokumentów. Ostatnio informowaliśmy, że osuszono około czterech metrów akt. Natomiast w budynkach przy ulicy Na Załęczu było zgromadzone około 20 kilometrów dokumentów. Na ten moment wiele wskazuje wobec tego na to, że uratować uda się nieco ponad jeden procent całego zgromadzonego w archiwum zasobu.

W magistracie twierdzą, że jeśli chodzi o obróbkę dokumentów, to możliwości Archiwum Państwowego w Katowicach są ograniczone. Dlatego magistrat szuka prywatnej firmy, może nawet międzynarodowej, która specjalizuje się w osuszaniu akt - właśnie metodą liofilizacji. Na czym polega, tłumaczy nam Katarzyna Kwaśniewicz, kierownik oddziału konserwacji katowickiego archiwum. - Do liofilizatora wkładamy głęboko zamrożone akta, mówiąc obrazowo, papier w bryle lodu. W urządzeniu jest nieco obniżone ciśnienie, a temperatura sięga 30 stopni Celsjusza. Lód przechodzi od razu w stan gazowy, z pominięciem fazy ciekłej, dzięki czemu dokumenty po wyciągnięciu nie są zniszczone - tłumaczy.

Proces ratowania dokumentów może potrwać nawet wiele lat. Tymczasem pojawiają się pytania, co z odbudową archiwum oraz budową kolejnych, zaplanowanych hal. W magistracie przekonują, że na razie priorytetem jest bezpieczne wyburzenie dwóch, które spłonęły, uratowanie jak najwięcej dokumentów, a także uruchomienie trzeciej hali. Ocalała z pożaru. - Termin i koszt odbudowy hal będzie uzależniony między innymi od stanu zachowania ław fundamentowych, zatem na rozstrzygnięcia w tym zakresie jeszcze musimy poczekać - podkreśla Monika Chylaszek.

Jak wiadomo, łącznie miało powstać sześć hal miejskiego archiwum. Przez pożar inwestycja została odłożona jednak w czasie. Urzędnicy przekonują, że odbudowanie dwóch hal oraz uruchomienie trzeciej pozwoli na zabezpieczenie potrzeb archiwalnych UMK na najbliższe kilka lat. - Dalsze inwestycje będą podejmowane adekwatnie do potrzeb archiwizacyjnych magistratu - podkreśla Chylaszek.

Trzecia hala - podobnie jak pozostałe, zniszczone w wyniku pożaru - była infrastrukturalnie powiązana i obsługiwana przez instalacje, znajdujące się w budynku administracyjnym. Trzecia hala faktycznie ocalała, nie oznacza to jednak, że natychmiast może zostać uruchomiona. Okazuje się bowiem, że została częściowo zalana podczas akcji gaśniczej. - Zachodzi konieczność przeprowadzenia szeregu sprawdzeń i ponownych odbiorów. Zarząd Inwestycji Miejskich podejmuje wszelkie niezbędne kroki, aby udało się uruchomić tą halę przed końcem bieżącego roku - mówi rzeczniczka prezydenta. Do budynku zostaną przekazane wszystkie dokumenty, dotyczące działalności UMK, które podlegają obowiązkowi archiwizacyjnemu.

Przypomnijmy, że archiwum miejskie paliło się dwanaście dni. Strażacy nie mogli dostać się do środka, system przeciwpożarowy nie poradził sobie z ogniem, ściany postawione za miliony złotych trzeba było ciąć ciężkim sprzętem. Czy system w ogóle zadziałał prawidłowo? Prezydent Jacek Majchrowski, pytany o pożar archiwum w wywiadzie dla urzędowej telewizji, stwierdził, że brana jest pod uwagę koncepcja, że system zawiódł i dlatego doszło do pożaru.

Co się stało z dokumentacją rewaloryzacji parku Jordana? Znó...

W odpowiedziach na nasze pytania magistrat podkreśla, że w halach nr 1 i 2 zastosowano system gaszenia aerozolowego, na co projektant uzyskał zgodę Małopolskiego Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej. - Budynki wyposażone właśnie w taki system zostały odebrane przez Straż Pożarną w marcu 2018 r. Zastosowany system gaszenia odpowiadał obowiązującym regulacjom prawnym w zakresie ochrony ppoż. - podkreśla Chylaszek. Jeśli chodzi o regały, to rzeczniczka zaznacza, że w spalonych budynkach zamontowano zarówno stacjonarne, jak i przesuwne z napędem elektrycznym. Miały od 5 do 7 półek.

W ocalałej hali nr 3 zostały zastosowane identyczne rozwiązania. Wciąż nie wiadomo, czy system przeciwpożarowy w spalonych budynkach zadziałał poprawnie, ale czy nie należałoby mimo wszystko rozważyć zastosowania innego w budynku, który wkrótce ma zostać uruchomiony? - Na tym etapie nie jest rozważana zmiana systemu - odpowiedziała krótko Monika Chylaszek.

Termin oraz koszty odbudowy spalonych hal nie są jeszcze znane.

Co było przyczyną pożaru, wyjaśnia prokuratura, która nadal prowadzi śledztwo pod kątem "umyślnego sprowadzenia zdarzenia, które zagraża mieniu wielkich rozmiarów". Zdaniem st. bryg. Pawła Frątczaka, który w straży pożarnej pełnił służbę przez prawie 40 lat, m.in. na stanowisku rzecznika prasowego Komendanta Głównego PSP, śledczy muszą wziąć pod uwagę m.in. fakt, że pożar pojawił się najprawdopodobniej w dwóch sąsiadujących ze sobą halach. - Samoistnie nie mógł się przenieść z jednego budynku do drugiego. Trzeba rozpatrzeć możliwość, że było więcej niż jedno źródło ognia. Oczywiście to nie oznacza od razu działania osób trzecich, ale należy rozważyć wszystkie scenariusze - mówi.

Wysoko ocenia umiejętności krakowskich strażaków w gaszeniu pożarów, choć jak twierdzi, ten konkretny jest nietypowy i bardzo trudny z uwagi na wyjątkową jego specyfikę. Przypomina, że owszem, zdarzały się pożary archiwów, należących głównie do urzędów miejskich, ale ogień obejmował pojedyncze pomieszczenia, gdzie magazynowane były archiwalia, a nie całe budynki. - Trzeba sobie zadać pytanie nie tylko, dlaczego doszło do pożaru, ale również z jakiego powodu w tak znacznym stopniu się on rozprzestrzenił, skoro mieliśmy do czynienia z nowoczesnym budynkiem, stricte projektowanym i przeznaczonym do przechowywania archiwalnych dokumentów - podkreśla strażak.

Dodaje, że akcje gaśnicze w takich budynkach jak miejskie archiwum w Krakowie są bardzo trudne. - Z racji na konstrukcje budynku, brak okien itp. - mówi Frątczak. Jego zdaniem urzędnicy będą musieli wyciągnąć wnioski na przyszłość, aby nie doszło do kolejnego pożaru.

Jak dowiadujemy się w Prokuraturze Okręgowej w Krakowie, prokurator kontynuuje oględziny na miejscu pożaru - wraz z biegłym. Jak wiadomo, przez długi czas do spalonej hali, która niedawno została częściowo rozebrana, nie można było wejść. Tym samym śledczy nie mogli przeprowadzić wszystkich koniecznych czynności. Wraz z kolejnymi pracami rozbiórkowymi możliwe staje się dotarcie do następnych części uszkodzonego budynku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Kraków. Pożar archiwum. Uda się uratować zaledwie jeden procent cennych zbiorów? - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski