Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Prokuratura wraca do Cocomo

Marcin Banasik
Marcin Banasik
W klubie Cocomo można było wydać sporo pieniędzy, nie zdając sobie z tego sprawy
W klubie Cocomo można było wydać sporo pieniędzy, nie zdając sobie z tego sprawy fot. Andrzej Banaś
Śledztwo. Właściciel klubów ze striptizem został skazany za niezapłacenie w terminie 3,6 mln zł podatku, a nie za oszukiwanie klientów.

Zapadł pierwszy skazujący wyrok w sprawie byłych klubów Cocomo. Prokuratury w całym kraju przez 2,5 roku wszczynały dziesiątki śledztw w sprawie oszustw, jakich mieli dopuszczać się pracownicy lokali ze striptizem. Chodziło m.in. o to, że od pijanych i odurzonych narkotykami klientów wyłudzano gigantyczne pieniądze, np. za drinki. Za jeden trunek można było zapłacić nawet 100 tys. złotych. Prawie wszystkie postępowania zostały jednak umorzone.

Jak Al Capone

Krakowskim śledczym udało się jednak postawić byłego szefa Cocomo Jana Sz. przed sądem. Oskarżenie nie dotyczy wyłudzania pieniędzy od klientów lokali, ale… niezapłaconych w terminie podatków. Chodzi o ponad 3,6 mln zł. Jan Sz. dobrowolnie poddał się karze. Prokurator i sąd zgodzili się na zapłacenie przez oskarżonego 55 tys. zł grzywny.

Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości, tłumaczy, że takie przypadki się zdarzają. - Prokuratury, nie mogąc postawić poważnych zarzutów, stawiają inne. Legendarnemu gangsterowi Al Capone nie udało się udowodnić zabójstw, więc skazano go na 11 lat za podatki - przypomina Zbigniew Ćwiąkalski.

Druga prowadzona sprawa dotyczy klubu w Kielcach. Chodzi o usiłowanie oszustwa na ponad 22 tys. zł przez trzech pracowników klubu. Akt oskarżenia wkrótce trafi do sądu.

Twórca sieci Cocomo oskarżony jest za swoją wcześniejszą działalność. Przed krakowskim sądem trwa już proces w sprawie kierowania grupą przestępczą, która miała wyłudzać pieniądze za tłumaczenia dokumentów do rejestracji samochodów z zagranicy.

Co ciekawe, ogolony na łyso, wysoki, dobrze zbudowany biznesmen w każdym wywiadzie przekonuje, że jest bardzo religijną osobą. Twierdzi, że często można go zastać modlącego się na mszy w... Łagiewnikach.

Kosztowne drinki

Przypomnijmy, afera z Cocomo wybuchła w 2014 roku. W Krakowie działały dwa lokale tej sieci: przy ul. Floriańskiej i Grodzkiej. Do prokuratur w całym kraju zaczęli się zgłaszać klienci podejrzanych klubów. Miłośnicy pokazów tanecznych na rurze twierdzili, że zostali oszukani przez pracowników Cocomo.

Jednym z nich był Szwed, który wybrał się do klubu ze striptizem we wrześniu 2013 roku. W pewnym momencie stracił przytomność, a gdy się ocknął i sprawdził stan konta w banku, brakowało na nim prawie 100 tys. zł. Po badaniach okazało się, że mężczyzna miał we krwi niewielkie ilości GHB - substancji wchodzącej w skład tzw. pigułki gwałtu, która wywołuje senność, a potem kilkugodzinną amnezję.

Podobną przygodę przeżył w Cocomo pewien Francuz. Stracił świadomość po dwóch butelkach szampana, a zabawa kosztowało go 5 tys. euro.

Krakowska prokuratura początkowo umorzyła jednak obie te sprawy. Kiedy poszkodowanych zgłosiło się więcej, śledztwo zostało wznowione. Kolejne postępowanie i tak zakończyło się umorzeniem. Prokuratura nie dopatrzyła się przestęp- stwa ze strony obsługi klubów. Śledczy uznali, że klienci Cocomo sami są sobie winni.

Jak wyjść z porażki

W walce przeciwko uciążliwym klubom nocnym w centrum Krakowa wytoczono już wiele dział. W sprawie Cocomo protestowali mieszkańcy miasta, radni, kościelni hierarchowie i klienci, którzy czują się oszukani przez obsługę lokali.

Jak na kilkuletnią walkę efekt jest mizerny. Klub zmienił jedynie nazwę. Jaskrawe światła wciąż świecą w oknach, a dziewczyny z parasolkami nadal zaczepiają mężczyzn na ulicy. A Jan Sz. (jak podaje nieoficjalnie „Gazeta Wyborcza”) w ubiegłym roku opuścił Polskę i osiadł na stałe w Barcelonie. Podobno planuje otworzyć tam sieć klubów go-go podobną do tych, którymi zarządzał w Polsce.

Umorzone dziesiątki śledztw w sprawie byłych klubów ze striptizem Cocomo to jedna z większych porażek prokuratury w ostatnich latach. Próbuje to naprawić Prokuratura Krajowa, która nakazała jednostkom regionalnym jeszcze raz przyjrzeć się podejrzanej działalności klubów ze striptizem.

Zbadała już 19 umorzonych śledztw, w 13 przypadkach postanowiono wszcząć je na nowo lub uzupełnić dowody. - Chodzi, między innymi o ponowne sprawdzenie monitoringu z klubów, przesłuchanie dodatkowych świadków lub ponowną ocenę decyzji o umorzeniu postępowań - wyjaśnia prok. Zbigniew Gabryś z Prokuratury Regionalnej w Krakowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski