Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Rok po eksmisji gniotą się w klitce na Baryczy, a poprzednie mieszkanie na Rydygiera stoi puste

Piotr Ogórek
Piotr Ogórek
Pani Magda i dawny monar na Krzemienieckiej
Pani Magda i dawny monar na Krzemienieckiej Andrzej Banaś
Rodzina z dzieckiem została wyrzucona z komunalnego lokum. Mimo że dziś stoi puste, urzędnicy nie pozwalają na powrót. Bo takie są przepisy. Choć rodzina padła ofiarą oszustwa, a w mieszkanie zainwestowali sporo środków.

Pani Magdalena, jej mąż i 3,5-letnia dzisiaj córeczka rok temu zostali eksmitowani z mieszkania komunalnego przy ulicy Ludwika Rydygiera. Sprawę opisaliśmy dwukrotnie. Teraz rodzina mieszka w małym pokoju z niewielką kuchnią i łazienką. Rodzina chce wrócić do poprzedniego mieszkania, na zasadzie najmu czy wykupu, ale urzędnicy się nie zgadzają. Pani Magda z mężem włożyli wiele pieniędzy w remont mieszkania przy Rydygiera. Do tego padli ofiarą oszustwa. Była pracodawczyni kobiety obiecywała pomoc w wykupie lokalu, ale pomimo przekazania jej 340 tys. zł tak się nie stało. Teraz sprawa jest w sądzie, po tym, jak prokuratura zajęła się nią po naszym tekście i postawiła oszustce zarzuty. Tymczasem urzędnicy rozkładają ręce i mówią, że pani Magda nie może wrócić do mieszkania. A lokal przy Rydygiera stoi pusty od roku. Dopiero niedawno znalazł się w zasobach Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.

Oszustwo i eksmisja

Pani Magdalena (nazwisko do wiadomości redakcji) mieszkanie przy ulicy Ludwika Rydygiera 5 wraz mężem zajmowała od 2010 roku. Później urodziła im się córka. Trafili tam poprzez jej ówczesną pracodawczynię, która miała prawo najmu lokalu oraz jego wykupu. Obiecała pani Magdzie, że wykupi je dla niej. Kobieta wpłaciła w sumie 340 tys. zł, ale do wykupu nigdy nie doszło. Okazało się także, że mieszkanie zostało zadłużone przez pracodawczynię, bo ta nie płaciła rachunków. Pani Magdalena zaczęła je regulować, ale dla urzędników nie miało to znaczenia, bo nie miała tzw. tytułu prawnego do mieszkania. Nie była spokrewniona z pracodawczynią, więc nie miała żadnych praw do lokalu. Gdy urzędnicy się o tym dowiedzieli, rozpoczęli starania o eksmisję. Pierwsza była wyznaczona na lipiec 2015 roku. - Żeby ją wstrzymać, wpłaciliśmy z mężem 19 tysięcy złotych - wspomina pani Magda. Do kolejnej miało dojść pod koniec października 2016. Wtedy wysłała pismo z prośbą o wyłączenie komornika z postępowania. Zostało ono uwzględnione i eksmisję wstrzymano z powodów proceduralnych. W czerwcu 2017 roku nie było już jednak szans na jej wstrzymanie.

- Okazało się, że byłam wtedy na początku drugiej ciąży. Straciłam dziecko. Weszła policja, ślusarz, komornik. Córka do dzisiaj pamięta, jak wynoszono jej zabawki... - opowiada pani Magdalena łamiącym się głosem. Ostatecznie zgodziła się na przeprowadzkę do nowego lokalu. Za korzystanie z tego, w którym mieszkała, w pewnym momencie przestała płacić. - Zainwestowaliśmy w to mieszkanie tak dużo pieniędzy - 100 tys. zł - że nie mam zamiaru wykładać jeszcze więcej - mówiła w zeszłym roku. Wtedy lokal był zadłużony na ponad 50 tys. zł. Z uwagi na wielomiesięczne niepłacenie czynszu, właściwemu najemcy została wypowiedziana umowa najmu (chodzi o kobietę, która miała prawo pierwokupu - przyp. red.). Pani Magda z rodziną zajmowała więc mieszkanie nielegalnie. Konsekwencją był wyrok Sądu Rejonowego, który nakazał eksmisję osób przebywających w lokalu. Co ważne, sąd nie przyznał żadnej osobie objętej wyrokiem uprawnienia do lokalu socjalnego.

Droga na Barycz

- W tym przypadku wskazaliśmy pomieszczenie tymczasowe w drodze wyjątku, ze względu na dobro dziecka. W przeciwnym razie, w oparciu o obowiązujące przepisy, komornik wskazałby miejsce w noclegowni bądź w domu samotnej matki - wyjaśnia Maciej Grzyb, dyrektor magistrackiego biura prasowego. Rodzina trafiła do małego mieszkania na Baryczy, przy ulicy Krzemienieckiej. To obrzeża Krakowa (szczegóły w ramce). Wcześniej zaoferowano jej 15-metrowy lokal bez łazienki i kuchni. Urzędnicy mówili wtedy, że nic innego nie ma.

Pani Magda z rodziną mieszka teraz w lokalu socjalnym przy ulicy Krzemienieckiej. Najpierw dostała go jako lokal tymczasowy, ale po pół roku został przydzielony jako socjalny. Budynek to dawne schronisko Monaru przekształcony na mieszkania komunalne. Wokół nie ma nic - najbliższy przystanek znajduje się w odległości 600 metrów lub kilometra. Na drodze nie ma chodnika, ani pobocza, a ulicą pędzą ciężarówki wiozące śmieci na wysypisko. Jest niebezpiecznie, zwłaszcza zimą, gdy idzie się z małym dzieckiem. Droga ma być rozbudowana, urzędnicy zapewniają, że środki na ten cel zostaną wpisane do przyszłorocznego budżetu. Ale to nie daje gwarancji, że prace szybko się zaczną. Nie ma też szans na bliższy przystanek autobusowy. Skierowanie tam linii autobusowej byłoby możliwe przy współpracy z Wieliczką, inaczej autobusy nie mają jak zawrócić. Ale Wieliczka nie jest zainteresowana.

Urzędnicy mówią nie i nie

Kilka dni przed eksmisją pani Magdalena spotkała się z Katarzyną I., dyrektorką wydziału mieszkalnictwa Urzędu Miasta Krakowa, która niedawno została zatrzymana przez CBA w sprawie nieprawidłowości przy wynajmie oraz sprzedaży gminnych lokali i decyzją sądu trafiła do aresztu. Urzędniczka przekonywała kobietę, że nie ma szans na jej powrót do mieszkania przy Rydygiera - ani na zasadzie najmu, ani poprzez wykup. Bo takie są przepisy, decyzją Rady Miasta zrezygnowano także z wykupów mieszkań z bonifikatą. Pani Magdalena odpowiadała, że to wszystko jest niesprawiedliwe, ona zainwestowała w mieszkanie, a teraz lokal „pójdzie dla kogoś”.

- No pójdzie - odpowiedziała jej wtedy Katarzyna I. - Podjęła pani ryzyko remontu w nie swoim mieszkaniu. Odpowiedzialność ponoszą poprzedni najemcy, od nich trzeba dochodzić odszkodowania, nie od miasta.

Pani Magda ma największy żal o to, że mieszkanie na Rydygiera cały czas stoi puste. Kobieta chciałaby je wynająć lub kupić od gminy. Zwłaszcza że sprawa przeciw byłej pracodawczyni jest w sądzie - prokuratura postawiła jej zarzuty oszustwa i wyłudzenia, a na jednej z rozpraw kobieta w końcu przyznała się do winy. Sprawa zapewne skończy się zasądzeniem odszkodowania dla pani Magdy. Tylko nie wiadomo, kiedy kobieta dostanie pieniądze. Urzędnicy konsekwentnie odmawiają rodzinie powrotu na Rydgiera. Bo takie są przepisy i nie ma indywidualnego podejścia, niezależnie od okoliczności. - Nie rozumiem tego. Mieszkanie cały czas stoi puste. Wiem to, bo codziennie jeżdżę tam z dzieckiem do przedszkola i przechodzę koło niego - mówi.

Lokal przy Rydygiera, decyzją prezydenta, zostało w kwietniu tego roku przekazany MOPS. Od 1 września zacznie tam funkcjonować mieszkanie chronione dla osób starszych. Ale przez blisko rok lokal stał pusty, a miasto płaciło za niego miesięczny czynsz w wysokości ponad 800 zł.

ZOBACZ KONIECZNIE:

Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!

Gazeta Krakowska

WIDEO: Barometr Bartusia. Piękna twarz polskiego kapitalizmu

Źródło: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Kraków. Rok po eksmisji gniotą się w klitce na Baryczy, a poprzednie mieszkanie na Rydygiera stoi puste - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski