Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków symbolem wyuzdania. Czy kardynał Dziwisz ma racje? [ZDJĘCIA]

Maciej Pietrzyk, Maciej Makowski
Droga Krzyżowa w Wielki Piątek tuż obok okien klubu nocnego
Droga Krzyżowa w Wielki Piątek tuż obok okien klubu nocnego Adam Wojnar
Kontrowersje. W samym centrum stolicy Małopolski działa obecnie aż jedenaście klubów erotycznych. Dotąd nikt nie przedstawił pomysłu, jak je zlikwidować albo uczynić cokolwiek, by nie prowadziły tak agresywnej reklamy. Za to problem pojawił się w kampanii wyborczej.

Kilkaset osób wspólnie z metropolitą krakowskim kard. Stanisławem Dziwiszem modliło się wczoraj w Kościele św. Wojciecha o odnowę moralną miasta, a konkretnie o usunięcie z centrum Krakowa klubów erotycznych. Takie spotkania odbywać będą się codziennie do 18 grudnia.

PRZECZYTAJ NASZ KOMENTARZ: Kluby erotyczne w sam raz na wybory

To właśnie kard. Dziwisz zaapelował do mieszkańców o wspólną modlitwę. W odczytywanym w ostatnią niedzielę w kościołach liście pisał: "Kraków, stolica Miłosierdzia Bożego i miasto tylu świętych coraz bardziej staje się symbolem wyuzdania". Wskazywał też, że w samym ścisłym centrum roi się od nocnych klubów, a do skorzystania z ich oferty ludzie są natarczywie nakłaniani.

- Mieszkańcy coraz częściej skarżą się, że nie można wieczorem przejść przez rynek, żeby nie być nagabywanym przez roznegliżowane panienki - potwierdza Barbara Zarzycka-Rzeźnik, mieszkanka centrum Krakowa i radna Dzielnicy Stare Miasto. - To samo się tyczy wielu turystów, którzy nie mogą spokojnie spacerować po centrum, bo muszą się odganiać od natarczywych dziewczyn. Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia - dodaje.

Jeszcze w latach 90-tych w okolicach Rynku Głównego nie było bowiem żadnego klubu ze striptizem. Najbliżej centrum położony był Prestige Nitht Club, znajdujący się na ostatnim piętrze centrum handlowego Jubilat. - To był najbardziej ekskluzywny klub w mieście. Chodzili tam wszyscy: gangsterzy, biznesmeni, politycy - wspomina były krakowski policjant.

Z czasem kluby go-go pojawiły się jednak także w okolicach Rynku. - W niedługim czasie powstało ich kilka, ale nie kuły po oczach. Właściwie to trudno było odróżnić je od zwykłych klubów muzycznych. Nikt nikogo tam na siłę nie wciągał, więc nie było problemów - mówi Jan Dziuba, przewodnik turystyczny po Krakowie.

Sytuacja zaczęła zmieniać się kilka lat temu, kiedy przy ul. Floriańskiej otwarto słynny w całym kraju klub "Cocomo", a atrakcyjne, kuso ubrane dziewczęta z różowymi parasolkami wyszły na ulicę, żeby zapraszać do niego klientów.
Dopiero jednak, gdy otworzono kolejny klub "Cocomo", a okna kamienicy przy ul. Grodzkiej 1 rozbłysły czerwonym światłem, zaczęto głośno mówić o "tajlandyzacji" Krakowa.

Obecnie tylko przy Rynku Głównym i w przylegających do niego ulicach istnieje już 11 klubów ze striptizem. To więcej niż w centrach miast, do których Kraków często jest porównywany, jak choćby Wrocław czy Poznań.

- Między innymi przez takie miejsca Kraków zaczął być postrzegany przez turystów jako miasto tanich i prostych rozrywek. Pielęgnowana przez dziesiątki lat marka miasta wysokiej kultury, muzeów i uniwersytetów została sponiewierana - ubolewa prof. Andrzej Chwalba, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, badacz dziejów Krakowa. Według niego miasto powinno w końcu spróbować rozwiązać ten problem.

Szanse na to na razie są jednak znikome. Prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski na razie ograniczył się do wysłania pisma do ministra gospodarki, by zainicjował on zmiany w zapisach ustawy o wychowaniu w trzeźwości. Chodzi o to, żeby miasto mogło decydować, w jakich godzinach przedsiębiorcy mogą handlować alkoholem. - Z jednej strony to mogłoby się stać narzędziem kontroli miasta nad klubami, którego w tej chwili nie ma, a jednocześnie pomogłoby rozwiązać rzeczywisty problem wielu mieszkańców, jakim są całodobowe sklepy z alkoholem na osiedlach - uważa prof. Majchrowski.

Kraków nie zamierza za to występować na drogę prawną tak jak to zrobiły np. Sopot i Wrocław. Prezydent Sopotu zarzucił dwóm klubom działanie na szkodę wizerunku kurortu. - Przeanalizowałem razem z prawnikami pozew Sopotu i wydaje się, że nie przyniesie on takich skutków, jak oczekuje prezydent Jacek Karnowski. Jeżeli przyniesie efekt, skorzystamy z tych doświadczeń - mówi prof. Jacek Majchrowski.
Konkretnych pomysłów na rozwiązanie problemów klubów erotycznych w centrum Krakowa nie mają inni politycy. Marek Lasota kandydat PiS na prezydenta miasta wprawdzie walce z "tajlandyzacją" Krakowa poświęcił część swojego programu wyborczego, to jednak do tej pory nie wyszedł poza ogólniki, jak "odpowiednia polityka podatkowa" wobec klubów erotycznych.

Bogusław Kośmider, radny PO, uważa natomiast, że najlepszym rozwiązaniem byłoby wyznaczenie jednego miejsca w mieście, w którym mogłyby działać takie kluby. - Tak jak w Austrii, Niemczech i Francji - tłumaczy radny PO.

Trudno sobie jednak wyobrazić, by krakowianie z radością przyjęli takie rozwiązanie. - Ja osobiście nigdy nie zaproponuję mieszkańcom jakiegokolwiek rejonu Krakowa stworzenia w pobliżu ich domów całej "dzielnicy uciech" - mówi prof. Majchrowski.

Zdaniem Ryszarda Sikory, prezesa małopolskiego oddziału Polskiej Izby Turystyki, problem klubów go-go w Krakowie jest wyolbrzymiany. - W wielu równie znaczących kulturowo miastach również w centrum pojawiają się kluby nocne, a nie obniża to ich ogólnej wartości. W Krakowie jest podobnie - uważa prezes Sikora.

Dobrze znający miasto przewodnicy turystyczni, twierdzą natomiast, że jeżeli w Krakowie już mowa o wyuzdaniu, to wcale nie w okolicach Rynku. - Oczywiście jaskrawoczerwona witryna razi w takim miejscu jak Rynek, ale to w końcu tylko striptiz. Jeżeli ktoś przyjeżdża się zabawić intensywniej to wybiera zupełnie inne miejsca - mówi nam jedna z przewodniczek.

Rynek "uciech" kwitnie na obrzeżach. Nie jest tajemnicą, że taksówkarze wożą zagranicznych gości do agencji towarzyskich, które oferują coś więcej niż jedynie erotyczny taniec, które można zobaczyć w centrum. - Najpierw popiją na rynku, a później wiozę ich prosto do burdelu. Szczególnie dotyczy to turystów z Wysp - mówi wprost jeden z krakowskich taksówkarzy.

Z naszych informacji wynika też, że niektórzy przewodnicy poza oprowadzaniem turystów po najważniejszych miejscach w Krakowie mają do zaoferowania też szeroki pakiet rozrywkowy. - Z ofertą dziewczyn przysyłanych prosto do hotelu na noc - mówi przewodnik turystyczny.

Kraków miastem uciech
* Kluby go-go w centrum Krakowa nie są niczym nowym. Już w XVI w. przybytki "uciech" stanowiły nieodłączny element Rynku i jego okolic. U schyłku XVI wieku w Krakowie słynny miejski burdel mieścił się w Baszcie Krakowskiej w pobliży kościoła Reformatów, później u wylotu ul. św. Marka, a na początku XVII w. u wylotu ul. Siennej, w okolicach Nowej Bramy.
Kolejny, prowadzony przez burmistrza Czeczotka, mieścił się na rogu Wiślnej i Św. Anny. Inne słynne przybytki to: "U Warkowskiego" przy ul. Św. Jana oraz "Piwnica Świdnicka" znajdująca się zaraz przy Ratuszu. W tym czasie w Polsce miasta czerpały korzyści z prostytucji, a większość przybytków była "koncesjonowana". Wpływy z tego procederu znacznie zasilały miejski skarbiec.

Miejscem słynące z nierządu znajdowało się również na przeciwko Katedry Mariackiej. Był, to najprawdopodobniej jedyny przypadek, Kiedy Kościół i władze Krakowa chciały to miejsce zlikwidować.

Modlitwa o odnowę moralną Krakowa
łodzi ludzie m.in. z Duszpasterstwa Akademickiego zorganizowali akcję "Szpital domowy", w ramach której codziennie będą modlić się w kościele św. Wojciecha na Rynku Głównym w intencji moralnej odnowy miasta. Pierwsze spotkanie odbyło się wczoraj. Przyszło kilkaset osób. To reakcja na działalność klubów go-go w centrum. Mszę odprawił kardynał Stanisław Dziwisz.

- Cieszę się, że podejmujemy konkretne działania. Bronimy prawd. Pokazujemy, że w przestrzenie publicznej nie ma miejsca dla tego, co wywołuje zgorszenie wśród ludzi. Jesteśmy tu, żeby prosić Boga, by pomógł nam w walce ze złem - mówi ks. Wojciech Grygiel z Krakowa.

- Inicjatywa spotkania wyszła od Duszpasterstwa Akademickiego. To dla nas ważne, że poparł nasze działania sam kardynał Stanisław Dziwisz. Od roku słaliśmy pisma do magistratu. Bezskutecznie - twierdzi Tomasz Murowański z Duszpasterstwa Akademickiego św. Anny. - Nie chcemy, aby w szczególności przed światowymi dniami młodzieży w centrum Krakowa, działały kluby nocne - epatujące erotyką. Jeśli urzędnicy nie są w stanie uporać się z problemem, to spotykamy i modlimy się - dodaje.

Pierwsza liturgia nie była przypadkowa, gdyż odbyła, w setną rocznicę jej śmierci bł. Karoliny Kóźkówny, która - zginęła broniąc się przed gwałtem przed rosyjskimi żołnierzami na początku I w światowej. Jest patronka Ruchu Czystych Serc oraz Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży.

Spotkaniom modlitewnym uczestniczy zbiórka pieniędzy na pomoc dla ludzi "wykorzystanych i poranionych".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski