Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków to dobry wybór

Rozmawiał Artur Bogacki
Bartłomiej Mordyl do AGH jest wypożyczony z Asseco Resovii
Bartłomiej Mordyl do AGH jest wypożyczony z Asseco Resovii Fot. Artur Bogacki
Rozmowa z siatkarzem BARTŁOMIEJEM MORDYLEM, 21-letnim środkowym AGH

- W spotkaniu z KPS Siedlce, wygranym przez AGH 3:1, zdobył Pan 20 punktów i był najskuteczniejszym zawodnikiem. To Pana najlepszy mecz w tym sezonie?

- Ciężko powiedzieć, ale na pewno jeden z najlepszych. Zagrałem dobrze w ataku i bloku. Ogólnie czuję, że złapałem dobrą dyspozycję i od kilku meczów prezentuję dosyć wysoki poziom.

- No właśnie, ostatnie spotkania w Pana wykonaniu też były bardzo dobre. Po świąteczno-noworocznej przerwie widać, że gra Pan lepiej niż wcześniej.

- Potrzebowałem trochę odpoczynku, bo praktycznie całe wakacje byłem na zgrupowaniu kadry juniorów. Po mistrzostwach świata w Meksyku (zakończyły się kilka dni przed startem rozgrywek I ligi - przyp.) od razu grałem w Krakowie, non stop aż do świąt. Ta przerwa dobrze mi zrobiła, spędziłem kilka dni z rodziną, odpocząłem fizycznie i psychicznie. Później popracowaliśmy dosyć ostro na siłowni, znów złapałem formę fizyczną i na razie jest ok.

- Czuje Pan, że to już maksimum, czy dyspozycja może być jeszcze lepsza?

- Jestem młodym zawodnikiem, cały czas muszę robić postępy. Na pewno mam rezerwy, jeśli chodzi o blok, tak samo na zagrywce. W ataku też zawsze może być lepiej. Oczywiście cieszę się z tego, co udało się zaprezentować w ostatnim meczu, ale wiadomo, że teraz na treningach trzeba pracować jeszcze ciężej.

- W lecie przeniósł się Pan z plusligowej AZS Politechniki Warszawskiej do I-ligowej drużyny AGH. To niższy poziom rozgrywkowy, ale wygląda na to, że był to dobry ruch. Jest Pan wyróżniającym się zawodnikiem całej ligi.

- Jestem bardzo zadowolony z przejścia do Krakowa. W PlusLidze nie dostawałem wielu szans, mało grałem. Wiadomo, że dla młodego zawodnika granie to podstawa rozwoju, nabiera się pewności siebie. Pod względem sportowym ta zmiana na pewno była bardzo dobrym ruchem. Dodatkowo mogę tutaj studiować, jestem na pierwszym roku zarządzania na AGH, a na tym też mi zależało. Mam także znacznie bliżej do domu, do rodziny. Czuję się tu naprawdę fajnie, atmosfera jest super. Mamy świetny zespół, bardzo dobrego fachowca, trenera Andrzeja Kubackiego. Dużo czasu na treningach poświęcamy na doskonalenie elementów technicznych, a w PlusLidze, niestety, nie było takiej możliwości, bo najważniejsze było zgrywanie zespołu.

- Politechnikę i reprezentację juniorów prowadzi Jakub Bednaruk. Jak to jest, że u tego samego trenera w kadrze Pan sporo grał, a w klubie już dużo mniej. Taki jest przeskok między juniorską i seniorską siatkówką?

- Decyduje przede wszystkim doświadczenie. Rywalizację o miejsce w składzie Politechniki przegrałem między innymi z Bartkiem Lemańskim, który, nie oszukujmy się, jest nadzieją polskiej siatkówki. Życzę mu, żeby za kilka lat grał w kadrze, bo ma ogromny potencjał. Z pozostałymi środkowymi przegrałem mniejszym doświadczeniem i umiejętnościami technicznymi. To, że grałem w reprezentacji Polski juniorów, to zasługa tego, że z trenerem Bednarukiem przepracowałem rok, znaliśmy się dobrze. Do tego w kadrze byli środkowi, którzy kończyli wiek juniora, a nie mieli okazji grać w PlusLidze. Trochę więcej od nich miałem doświadczenia.

- Ostatnio w lidze drużyna AGH wygrała dwa mecze z rzędu, łącznie trzy z czterech ostatnich spotkań. Kryzys chyba macie już za sobą.

- Dla całej naszej drużyny byłoby dużym rozczarowaniem, gdybyśmy nie weszli do play-off. Najwyższy czas, żeby wygrywać, skoro chcemy być w ósemce. Wcześniej trochę nam uciekła, ale teraz jesteśmy bliżej celu. Mam nadzieję, że tę dobrą formę podtrzymamy. Od meczu z Krispolem (wyjazdowa wygrana 16 stycznia we Wrześni - przyp.) zmieniło się nasze nastawienie. Zaczęliśmy się bardziej cieszyć siatkówką, bo końcówkę poprzedniego roku i początek nowego mieliśmy bardzo słaby. Myślę, że to zaprocentuje.

- Podczas wcześniejszego meczu w Krakowie, z Camperem Wyszków, na trybunach miał Pan specjalnych kibiców - w koszulkach z nazwiskiem Mordyl na plecach.

- Tak, to mój tata, brat i jego dziewczyna. Chyba pierwszy raz byli na moim meczu, bo wcześniej do Warszawy nie mieli okazji przyjechać. Nawet w Rzeszowie, jak byłem w liceum, to nie pamiętam, by oglądali mój mecz. Wiedziałem, że się zjawią, ale nie podejrzewałem, że sprawią mi niespodziankę i założą moje koszulki kadrowe. To bardzo miłe z ich strony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski