Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków to piwo, hostele i rozrywki seksualne

Rozmawiał Marcin Warszawski
Marcin Warszawski
Rozmowa kroniki. Agnieszka Karbowska ze Stowarzyszenia Kraków-Prawo-Bezpieczeństwo

- Co sprawia, że krakowianie czują się coraz mniej bezpiecznie?

- Głównym źródłem odczuwanego niepokoju jest atmosfera panująca na ulicach, szczególnie w centrum. Wieczorem spacerując po Starym Mieście, wiele osób ogląda się za siebie. Na pewno nie bez znaczenia są ubiegłoroczne zabójstwa. Jednak musimy sobie jasno zdać sprawę, że Kraków nie jest miastem bezwzględnych bandytów, którzy terroryzują mieszkańców. Chodzi przede wszystkim o strach powodowany przez pijanych chuliganów.

- Czyli winien jest alkohol?

- Jest on bez wątpienia czynnikiem kryminogennym. W naszym mieście źródłem problemów jest jego dostępność oraz notoryczne sprzedawanie go osobom już nietrzeźwym. W efekcie wieczorne przejście np. przez ulicę Szewską może być przeżyciem niemal traumatycznym. Bez problemu można dostać w głowę butelką, ktoś może na nas zwymiotować. Nikt nie pilnuje tego, co dzieje się ani w lokalach, ani przed nimi.

- Ma Pani zastrzeżenia do służb mundurowych?

- Szybkość i stanowczość reakcji służb mundurowych jest stanowczo niewystarczająca. Właśnie dlatego zainicjowaliśmy powstanie naszego stowarzyszenia. Walka pojedynczych mieszkańców centrum o normalne warunki życia nie była skuteczna. Wydawało się nam, że jako organizacja pozarządowa będziemy mieli większą siłę przebicia i możliwość oddziaływania.

- Tak jak walczyliście z "imprezowym kombinatem" przy ulicy Wielopole?

- Nie jesteśmy grupą ludzi, która chce, by centrum stało się pustynią. Alkohol i rozrywka są dla ludzi. Jednak jeśli w XIX-wiecznej kamienicy przez wiele lat działało nielegalnie pięć knajp i nikt z tym nic nie robił to jest przerażające, w jakim mieście żyjemy. Jednak "imprezowy kombinat" to zaledwie jeden nagłośniony przypadek, bo zakończył się tragedią. Jednak segregatory zawierające pisma, skargi i naszą korespondencję z krakowskimi urzędnikami oraz służbami mundurowymi zajmują łącznie na półce 1,5 metra długości. To smutne, że niejednokrotnie na strażnikach miejskich czy policjantach musieliśmy wymóc podejmowanie interwencji.

- Czego najczęściej dotyczą?

- Właśnie efektów niczym nieograniczonego pijaństwa. Problemem jest nie tylko ogólna liczba punktów sprzedaży alkoholu, ale i ich lokalizacja - 1/3 znajduje się na Starym Mieście. Kluby, puby i inne przybytki sąsiadują z punktami sprzedaży czynnymi 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Dla władz Krakowa najważniejszym argumentem w dyskusji o zezwoleniach na sprzedaż alkoholu są jednak pieniądze z "korkowego" płynące do kasy miasta.

- Jednak pojawił się pomysł, by zmniejszyć liczbę zezwoleń.

- Plany dotyczące obniżenia limitu zezwoleń z 2500 na 2350 to przedwyborcza akcja "pod publikę". Jeśli chciałoby się walczyć z pijaństwem w Krakowie to tak naprawdę radni przyjęliby plan, że w ciągu 5 lat obniżą liczbę zezwoleń na przykład o 30 procent. Na to się jednak nie zanosi. Powód - podawany z dumą tegoroczny rekord wpływów z korkowego, który wyniósł 18 mln zł. Nikt nie wspomina, że w tym roku padł również inny, smutny rekord, dotyczący liczby osób, które trafiły do izby wytrzeźwień.

- Czyli miasto stało się pijackim zagłębiem?

- Niestety tak. Jednak dyskusja na ten temat rozgorzała na dobre, po wielkanocnym kazaniu kardynała Stanisława Dziwisza, który przyznał, że Kraków jako miasto się stacza. Co ciekawe, na nasze pytania do władz miasta, dlaczego od lat podwyższany był limit zezwoleń na sprzedaż trunków wyskokowych usłyszeliśmy, że im więcej będzie koncesji tym więcej w budżecie miasta środków na leczenie alkoholizmu. Przecież to paranoja.

- Co, Pani zdaniem, można więc w tej sprawie zrobić?

- Wzorować się na przykład na Stanach Zjednoczonych. Tam alkohol można kupić dopiero, od 21 lat, ale to wymaga zmian ustawowych. Jednak limit koncesji oraz koszt ich nabycia ustala już rada miasta. W Ameryce zezwolenie na alkohol to koszt nawet kilkudziesięciu tysięcy dolarów. Co ciekawe w przypadku ujawnionego przypadku sprzedaży trunków nieletnim czy nietrzeźwym koncesję się traci, a kaucja przepada. Naloty i kontrole są na porządku dziennym. U nas na koncesji praktycznie nie można stracić.

- Zmorą Krakowa są też chuligańskie wybryki Brytyjczyków.

- Trudno się dziwić skoro w internecie, na rozdawanych na mieście ulotkach czy w hostelach promuje się picie do nieprzytomności w ramach imprez o nazwie "pub crawling". Kraków jest wśród obcokrajowców uważany za miejsce, gdzie przyjeżdża się, ze względu na tanie hostele, piwo i rozrywki seksualne. Jednak ten problem jest szalenie łatwy do rozwiązania. Wystarczy, że za swoje pijackie wybryki turyści będą naprawdę słono płacić w izbach wytrzeźwień i płacić wysokie mandaty.

Jeśli nie chcemy, by ludzie w ścisłym centrum nie przemykali przerażeni wieczorami do swoich domów, najbardziej agresywnych czy szukających zaczepki trzeba pacyfikować natychmiast. Również dla przykładu. Do wybryków rodem z Rynku Głównego nie dochodzi w centrum Londynu. Być może trzeba sprawą zainteresować międzynarodowe media. Gdyby na przykład w Guardianie ukazał się artykuł, mówiący o tym, że w Krakowie nie toleruje się pijackich wybryków w świat poszłaby fama i obecna alkoholowa turystyka, by się zmniejszyła. Jednak władzom miasta zależy niestety na ilości, a nie jakości gości.

- Czy rozbudowa monitoringu zwiększy bezpieczeństwo ?

- Monitoring jest potrzebny. Jednak zanim zacznie się cokolwiek robić musimy dobrze przeanalizować wszelkie aspekty prawne, techniczne i finansowe tego przedsięwzięcia. Obawiam się, że będzie to kolejna inwestycja, która zostanie zrealizowana po krakowsku, czyli najpierw wydamy dużo pieniędzy, a później jeszcze więcej na poprawki, by to wszystko działało efektywnie i zgodnie z prawem. Przy tak dużym zadłużeniu miasta nie możemy pozwolić na taką rozrzutność.

- Ten pomysł należy poddać debacie publicznej?

- Wszelkie spotkania w sprawie bezpieczeństwa w naszym mieście to bicie piany. Tak jak było po zabójstwie na ulicy Grodzkiej. Zbierały się sztaby kryzysowe, politycy mówili o konieczności walki z przestępczością, a służby mundurowe żaliły się na ograniczone budżety jednostek. To błędne koło. Ponadto problemem władz miasta jest to, że o bezpieczeństwie myślą, tak jak o wielu kwestiach, czyli w perspektywie dnia dzisiejszego, najdalej jutrzejszego. Nie ma planowania, co będzie za 10 lat. Brakuje całościowej wizji, jakim miastem ma być Kraków w przyszłości. Miasto zaczęło żyć dla turystów, a nie z turystów. Nazbyt często zapomina się w tym wszystkim o mieszkańcach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski