Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków u stóp księcia Pepi

Paweł Stachnik
Michał Stachowicz, Bal na cześć ks. Poniatowskiego w Sukiennicach
Michał Stachowicz, Bal na cześć ks. Poniatowskiego w Sukiennicach Fot. Archiwum
15 lipca 1809 * Kraków zajmują oddziały Księstwa Warszawskiego * Do miasta wjeżdża wódz naczelny książę Józef Poniatowski * Krakowianie z entuzjazmem witają polskich żołnierzy

W kwietniu 1809 r. wybuchła kolejna wojna aus-triacko- -francuska. Główne jej działania toczyły się nad Dunajem, w Bawarii i Austrii, ale też na terenie Księstwa Warszawskiego. Granice niewielkiego państwa polskiego przekroczył 32-tys. austriacki korpus dowodzony przez arcyksięcia Ferdynanda Habsburga d’Este. Przeciwko niemu stanęła znacznie mniejsza, bo 14-tys. armia Księstwa dowodzona przez ks. Józefa Poniatowskiego. Książę wyszedł Austriakom naprzeciw i zastąpił im drogę pod Raszynem, gdzie doszło do zaciętej bitwy. Mimo znacznej przewagi atakujący nie zdołali rozbić Polaków, ale ci drudzy musieli oddać stolicę.

Poniatowski wyruszył następnie z Warszawy na południe, do Galicji. W ciągu czterech tygodni zajął znaczną część zaboru austriackiego, w tym Lublin, Sandomierz, Zamość i Lwów. W międzyczasie do Galicji wszedł rosyjski korpus gen. Golicyna, który na mocy porozumienia z Francją miał wspomagać armię Księstwa Warszawskiego, faktycznie zaś starał się nie dopuścić do rozbicia Austriaków. W pierwszej połowie lipca 1809 r. Poniatowski wyruszył z Puław przez Radom i Kielce do Krakowa. Zajęcie tego miasta byłoby bez wątpienia ważnym sukcesem militarnym i politycznym. Liczył się czas, bo w kierunku Krakowa podążał też wspomniany rosyjski korpus Golicyna.

Rosjanie na furmankach
14 lipca 1809 r. czołówki wojsk polskich znalazły się w Prądniku pod Krakowem. Około godz. 9 rano kawaleria gen. Aleksandra Rożnieckiego ukazała się na wzgórzach pod miastem. Broniący Krakowa austriacki generał Mohr zaproponował 48-godzinne zawieszenie broni, co Rożniecki przekazał Poniatowskiemu, sam zaś przystąpił do ataku.

Walki trwały od rana do trzeciej po południu i jak wynika z relacji Franciszka Gawrońskiego, wówczas ochotnika w 2. Pułku Piechoty, przebiegały dość niemrawo: „Po kilkunastu wymienionych wystrzałach działowych między Krakowem a Prądnikiem, które czyniono ze strony Austriaków, aby dać czas przybyć Rosjanom, rozpoczęto układy o poddaniu miasta”.

Jak pisze Piotr Hapanowicz z Muzeum Historycznego Miasta Krakowa w swojej książce „Krakowskie spotkania księcia Józefa Poniatowskiego”, w południe tego dnia dotarła odpowiedź naczelnego wodza zawierająca zgodę na 12-godzinny rozejm. Rozpoczęły się pertraktacje, które zakończono podpisaniem w Prąd-niku ośmiopunktowego porozumienia o rozejmie. Na jego mocy Austriacy z bronią i taborem mieli wyjść z Krakowa i Podgórza, nie niszcząc mostu na Wiśle. Nie dotrzymali jednak warunków, bo około godz. 16 oddali miasto w ręce kilkusetosobowego oddziału rosyjskich żołnierzy, którzy zostali szybko sprowadzeni na furmankach z Tarnowa i Radomyśla.

Wieczorem do Prądnika przyjechał ks. Poniatowski, który dowiedziawszy się o przebiegu wydarzeń, stracił cierpliwość wobec Rosjan. Dotychczas bowiem starał się usilnie unikać zatargów z formalnym sojusznikiem, mimo licznych incydentów, do jakich dochodziło podczas działań w Galicji. Teraz postanowił zaryzykować nawet wojnę z Rosją, by zająć Kraków. Gdy wygasł rozejm, rano 15 lipca, Poniatowski rozkazał wejść do miasta. Jako pierwszy wjechał do niego przez Bramę Floriańską na czele straży przedniej Włodzimierz Potocki. Za nim przez tę samą bramę wjechał, prowadząc kolumnę wojska, gen. Rożniecki. Z kolei przez Bramę Sławkowską wmaszerowała kolumna mjr. Zygmunta Kurnatowskiego.

Tak opisywał to naoczny świadek, znawca dziejów Krakowa Ambroży Grabowski: „Pospieszam ku Kleparzowi, dokąd także dążył, kto w Boga wierzył. Wychodzę za rogatki św. Floriana, a tam już stała piechota polska, która w ten moment przy odgłosie bębnów ruszyła do miasta. Gdym przybył ku Bramie Floriańskiej, ujrzałem oddział jazdy polskiej spieszno idącej z ulicy Długiej do bramy Sławkowskiej i razem spostrzegłem szwadron huzarów moskiewskich, stojących w szyku na Kleparzu. Nie bawiąc, biegniemy na Rynek krakowski, a za chwilę zaczęła się wysypywać z ulic piechota, jazda i artyleria polska, które stają w Rynku, jak równie kłusem z ulicy Grodzkiej do Rynku toczy się jazda i artyleria konna rosyjska”.
Piotr Hapanowicz podaje w swojej książce, że pod Bramą Floriańską miało dojść do znamiennego incydentu z udziałem ks. Poniatowskiego. Otóż wejście do miasta zagradzał tam szwadron huzarów rosyjskich, który nie chciał przepuścić oddziałów polskich. Widząc to, ks. Poniatowski wspiął konia i z impetem wjechał w szereg huzarów, obalając kilku jeźdźców, reszta zaś rozstąpiła się z szacunkiem. Wojsko polskie wjechało do Krakowa za swoim wodzem.

Orły francuskie
Rosjanie obecni byli jeszcze w odwachu na Rynku Głównym. Poniatowski polecił usunięcie ich stamtąd siłą żołnierzom 2. Pułku Piechoty. Następnie polskie oddziały stanęły w szyku, a naczelny wódz w krótkiej przemowie powiedział m.in.: „Jest chlubą dla nas wstępować w ślady przodków naszych w odzyskaniu stolicy, którą zdobią groby naszych królów”.

Mieszkańcy Krakowa przyjęli wejście armii Księstwa Warszawskiego z entuzjazmem. Wspominał Stanisław Wodzicki: „Wszystko, co żyło, gromadziło się na ogromnym Runku krakowskim, całowano w rozczuleniu strzemiona naszych rycerzy, w egzaltacji najwyższej rzucano się koniom pod nogi, słowem, nie było miary ni końca dla uniesień i entuzjazmu poczciwych krakowian. Patriotyczni krakowianie zwozili furami żywność i napitek dla żołnierzy lub z płaczem błagali o przyjęcie kwatery”.

Przy kościółku św. Wojciecha ks. Poniatowskiego, gen. Jana Henryka Dąbrowskiego i gen. Józefa Zajączka witali magistrat i najważniejsi obywatele miasta. Rajca Tomasz Krzyżanowski wygłosił przemówienie, w którym powiedział m.in.: „Składamy za oswobodzenie miasta tego z niewoli najokropniejszej dzięki i dalszej wspaniałej opiece polecamy”.

Naczelny wódz otrzymał klucze do Krakowa, a członkowie magistratu złożyli przysięgę Napoleonowi. Wznoszono okrzyki: „Niech żyje Napoleon Wielki!”, „Niech żyją Polacy!”. Wychodząca wówczas „Gazeta Krakowska” podkreślała, że ks. Poniatowski wolał opóźnić o pół dnia swój wjazd do miasta i pozwolić Austriakom na swobodne odejście, niż narazić Kraków na niebezpieczeństwo pożaru związanego z walkami. W mieście zrzucano zaborcze orły, a wieszano orły francuskie.

Bale, rauty, przeglądy
Poniatowski krótko zabawił przy delegacji magistratu, bowiem zajął się wydawaniem dalszych rozkazów dla wojska. Chodziło o zajęcie mostów przez Wisłę oraz Kazimierza i Podgórza. Podczas tej operacji znów doszło do scysji z oddziałami rosyjskimi, które usiłowały nie dopuścić Polaków na południowy brzeg. Polscy żołnierze musieli torować sobie drogę siłą. Po przejściu Wisły brygada jazdy polskiej rozdzieliła się: jeden pułk zajął Wieliczkę i Bochnię, a drugi Gdów. W wyniku rozmów z gen. Golicynem zawarto porozumienie, zgodnie z którym Rosjanie cofnęli się za Wisłę, a Polacy musieli opuścić zajęte wcześniej tereny. Pomiędzy armiami wytyczono pas demarkacyjny.

Obecność Rosjan skłoniła Poniatowskiego do ściągnięcia do miasta jeszcze jednej brygady wojska i rozlokowania dwóch dywizji pod miastem. Garnizon krakowski stanowił 8. Pułk Piechoty, a 1. Pułk objął warty. Naczelny wódz mianował wojskowym gubernatorem Krakowa gen. Michała Sokolnickiego, a gen. Rożnieckie-mu zlecił ustanowienie administracji cyrkułu krakowskiego, którego prezesem został Henryk Lubomirski. Wojsko obsadziło budynki zajmowane przez oddziały austriackie: Wawel, koszary grenadierów ,i budynki poklasztorne. Cały Rynek Główny zajęty był przez obozujących żołnierzy. Wkroczenie do Krakowa zakończyło większe działania wojenne w Galicji.

Pobyt ks. Józefa pod Wawelem, wypełniony balami (w tym uwiecznionym przez Michała Stachiewi-cza w Sukiennicach w 40. rocznicę urodzin Napoleona 15 sierpnia 1809 r.), rautami, przyjęciami i przeglądami wojsk, trwał do grudnia 1809 r. Drugi raz wódz naczelny pojawi się w Krakowie w maju 1810 r. wraz z księciem warszawskim Fryderykiem Augustem Wetty-nem, a trzeci i ostatni – już w o wiele mniej sprzyjających okolicznościach – w 1813 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski