Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków wchłonie sąsiadów? Miastu się to opłaci, ale ci, którzy uciekli na wieś, nie widzą plusów łączenia

Czy Kraków powinien się rozszerzyć o sąsiednie gminy? Eksperci zwracają uwagę, że najlepsze do życia są miasta zwarte, ale jak już rozlanie zabudowy stało się faktem, to coś z tym trzeba zrobić.
Czy Kraków powinien się rozszerzyć o sąsiednie gminy? Eksperci zwracają uwagę, że najlepsze do życia są miasta zwarte, ale jak już rozlanie zabudowy stało się faktem, to coś z tym trzeba zrobić. Anna Kaczmarz
Gminy tuż za "płotem" Krakowa są praktycznie jak jego peryferia. Stanowią sypialnię dla mieszkańców, którzy i tak codziennie rano jadą do pracy i szkoły w wielkim mieście. Po co utrzymywać fikcję, że jesteśmy odrębnymi społecznościami i żyjemy gdzie indziej, należy włączyć ościenne gminy do Krakowa. Na te pojawiające się (i powracające) głosy mieszkańcy sąsiednich miejscowości reagują pytaniem: "A po co?". Zyskałaby stolica Małopolski, natomiast nasi sąsiedzi kwitują, że im żyje się dobrze tak jak teraz.

- Fakty są takie, że metropolie w Polsce rozwijają się przez rozlewanie. Wynika to z tego, że polityka planistyczna była bardzo bierna i łatwiej było się wybudować w gminach podmiejskich. Tak było też w przypadku Krakowa. Najlepsze do życia są miasta gęste. Jak mamy małe odległości, to są mniejsze koszty usług publicznych, np. połączeń komunikacyjnych. Gęste miasta cechują się wyższą jakością życia, bo bliżej mamy też do różnych aktywności, np. parków, kawiarni etc. i nie musimy tyle spędzać czasu na poruszaniu się. Przy wysokiej gęstości, sektorowi prywatnemu też opłaca się oferować dobra i usługi, bo np. restauracja, czy sklep wymaga określonej liczby klientów, żeby się opłacało - komentuje Karol Wałachowski, ekspert z Klubu Jagiellońskiego ds. polityki miejskiej.

Zwraca jednak uwagę na drugą stronę medalu. Jego zdaniem argumentem za przyłączanie nowych terenów jest to, że skoro już doszło do tego, iż się miasto rozlało, to mamy około 250 tysięcy aut, które każdego dnia wjeżdżają do Krakowa. - Już nic z tym nie zrobimy. Mamy jednak taką sytuację, że np. Zielonki nie mogą funkcjonować bez Krakowa. Mieszkańcy stamtąd dojeżdżają do pracy, młodzież do szkół. Płacą tam podatki, a korzystają z usług w Krakowie, korzystają z jego infrastruktury - zaznacza Karol Wałachowski. - Niekoniecznie trzeba jednak od razu myśleć o przyłączaniu sąsiednich gmin do Krakowa. Jest projekt Ustawy Metropolitalnej, która mogłaby pozwolić Krakowowi korzystać z części podatków, jakie wpływają do sąsiednich gmin. Do równowagi doprowadzić może też korzystanie z rozwiązań, które zniechęcają do wjeżdżania samochodem do miasta. Jeżeli zostałaby wprowadzona opłata wjazdowa do Krakowa, np. w kwocie 2 zł, w strefie parkowania krakowianie płaciliby 5 zł, a przyjezdni 15 zł za godzinę, to mieszkańcy np. Zielonek mogliby już się zastanawiać, czy jednak nie chcą zostać krakowianami - dodaje.

Przyłączenie ościennych gmin do Krakowa samorządowcy spoza miasta komentują jako dyżurny temat, który świadczy o zbliżających się wyborach. - Wraca zawsze i obowiązkowo - komentują wójtowie podkrakowskich gmin.

- Włączenie do Krakowa może przynieść naszym mieszkańcom tylko dodatkowe koszty, większy podatek - mówi Bogusław Król, wójt Zielonek. Na pytanie, czy połączenie gminy z miastem może mieć jakieś pozytywne strony, wójt odpowiada, że zysk może być tylko po stronie Krakowa. Zauważa, że do ościennych gmin wyprowadzają się ludzie, którzy nie chcą mieszkać w mieście, świadomie dokonują wyboru, sprowadzają się na wieś, tu budują domy.

- Komunikację w gminie mamy dobrą, dbamy o połączenia z Krakowem, płacimy sporo za kursy autobusów aglomeracyjnych. Tu nie mamy problemu. Infrastrukturę w dużej mierze mamy lepszą niż w mieście. Bazę sportową i oświatową rozbudowaną i nowoczesną, a poziom nauczania wysoki. Podczas gdy Kraków z infrastrukturą na obrzeżach nie bardzo sobie radzi. Na przykład na ul. Dziekanowickiej dopiero niedawno powstała kanalizacja, jeszcze nie wszystkie gospodarstwa są do niej włączone - wytyka wójt Zielonek.

Wójt wskazuje też na sprawę planów zagospodarowania, które gminy uchwalają cyklicznie, a których Kraków nie miał przez długie lata. Brak planów sprawiał, że miasto zabudowywano bez wyobraźni. Teraz nie ma korytarzy przewietrzania i szuka ich w ościennych gminach. - Widać, że ktoś, kto wymyśla takie historie, nie zna Krakowa, nie ma pojęcia, jak wygląda zabudowa. Polecam wycieczkę krajoznawczą po obrzeżach, najlepiej na rowerze z dobrą mapą. Będzie można popatrzeć co się dzieje np. w Nowej Hucie na osiedlu Piastów czy Bohaterów Września. Na wzniesieniach powstały wysokie budynki, które mają cztery lub pięciu kondygnacji, podczas gdy u nas jest zabudowa dwupiętrowa. O jakim przewietrzaniu Krakowa tutaj można rozmawiać? - zastanawia się Bogusław Król.

Pytana o pomysł wchłaniania przez Kraków sąsiadów wójt Zabierzowa Elżbieta Burtan podsumowuje, że generalnie chodzi o pieniądze. - Sięgnięcie do takich gmin, jak nasza, albo Wielka Wieś czy Zielonki, które mają olbrzymi PIT, wpływy z podatku dochodowego, byłoby na pewno z wielką korzyścią dla samego Krakowa. Więc na pewno dla Krakowa jest to gra warta świeczki, opłacałoby mu się walczyć o tego typu gminy. A czy byłoby to z korzyścią dla naszych mieszkańców? Wątpliwe - mówi Elżbieta Burtan.

Jak tłumaczy wójt, od prawie 25 lat mieszkająca w Zabierzowie, ludzie przenoszący się tu raczej chcą uciec od Krakowa. Chcą mieć więcej spokoju, wrażenie, że mieszkają na wsi.

- Od wielu osób słyszę, że są bardzo zadowolone z mieszkania tutaj, bo wszystko można szybciej załatwić w urzędzie, gmina jest blisko, można spotkać się na zebraniu wiejskim i wyartykułować potrzebę np. remontu drogi, nakładki asfaltowej, postawienia lampy. Mówi się, że krócej niż w Krakowie czeka się na nie. Zresztą gołym okiem widać, gdy pojedzie się na peryferia Krakowa (którymi też po przyłączeniu stałyby się ościenne gminy), że nie są tak zadbane jak centrum miasta - wymienia wójt Zabierzowa.

Protestuje wobec argumentu, że wchłonięcie sąsiadów przez Kraków wreszcie pozwoliłoby na skuteczną walkę ze smogiem, za który winione są gminy z "obwarzanka" wokół miasta. - Obwarzanek cały czas wymienia piece, mamy własne programy, zmniejszyliśmy liczbę pieców bardzo znacząco - z ponad 4 tysięcy zostało ich jeszcze około tysiąc - wylicza wójt.

Elżbieta Burtan wymienia, że Zabierzów jest dobrze skomunikowany, a i tak Kraków by nie przedłużył tam linii tramwajowej. Nie ma liceum, ale są w Krzeszowicach i Piekarach, a gdyby mieszkańcy chcieli (a nie chcą), mogłoby powstać także w Zabierzowie. Mieszkańcy przy przygotowywaniu Studium zagospodarowania dla gminy wypowiedzieli się, że nie chcą zabudowy szeregowej, tylko domy rodzinne i bliźniaki. - I byłyby u nas olbrzymie protesty, gdyby weszła tutaj, jak w całym Krakowie, zabudowa wielorodzinna. Nie chcemy bloków, dużych osiedli, to byłaby tragedia dla tych, którzy się tu sprowadzili, bo chcą mieć więcej zieleni - kwituje.

Wójt przyznaje, że plusem - ale chyba jedynym - przyłączenia do stolicy Małopolski mogłoby być podłączenie do sieci ciepłowniczej krakowskiego MPEC.

Elżbieta Burtan dodaje, że nikt z władz Krakowa nigdy nie nawiązywał rozmów o potencjalnym włączeniu Zabierzowa w granice miasta.

Po drugiej stronie Krakowa władzom gmin także trudno dostrzec pozytywne aspekty połączenia z miastem. Burmistrz Skawiny mówi, że może takie połączenie w roku 2050 byłoby możliwe, ale teraz nie czas na to.

- Pytanie o przyłączenie do Krakowa odbieram jako przedwczesny prima aprilis. Raczej przydałoby się zaproponować przyłączenie Sidziny i Tyńca do Skawiny, bo mieszkańcy woleliby należeć do naszej gminy - uważa Norbert Rzepisko, burmistrz Skawiny.
Temat tworzenia Wielkiego Krakowa uznał za "koloryt" przed wyborami. Podkreśla, że są przy tym osoby, które forsują powstanie nowej metropolii, śladem Śląska, gdzie to się nie sprawdziło.

- Tymczasem stowarzyszenie metropolitalne, które mamy - dobrze działa, dogadujemy się w gronie kilkunastu gmin. Tworzenie nowej metropolitalnej jednostki administracyjnej, która wyprowadzi z gmin ważne funkcje i usługi, może tylko pogorszyć sytuację mieszkańców. A na pewno byłoby to bez uzasadnienia ekonomicznego. Brakuje, żeby jeszcze w tym nowym tworze powstała funkcja "metropolity", a z nim 100, 200 czy 300 urzędników takiej metropolii - ironizuje burmistrz Skawiny.

A jakie jest zdanie urbanisty? Kierownik Katedry Planowania Przestrzennego, Projektowania Urbanistycznego i Ruralistycznego Politechniki Krakowskiej dr hab. Rafał Blazy, prof. PK, odpowiada, że historia pokazała, iż najlepsze do życia i funkcjonowania są zwarte, zintensyfikowane i kompaktowe układy przestrzenne. - Zweryfikowała to nie tak dawno przeżywana przez nas pandemia, która w jakimś sensie ograniczyła nasz sposób funkcjonowania do dużo mniejszych terytorialnie obszarów. Powszechna współcześnie w teorii Idea Miasta 15-minutowego powinna mieć swoje odbicie w formie poszczególnych dzielnic, jak i gmin ościennych, dotyczy to zarówno współcześnie autonomicznych gmin takich jak Kocmyrzów-Luborzyca, Wielka Wieś, Zabierzów, Zielonki, jak i samego miasta Krakowa. Ich jednostki strukturalne winny stanowić, na podstawowym poziomie usług, organizmy niezależne. Kluczowe jest tu zapewnienie mieszkańcom dobrze zaprojektowanych i wyposażonych przestrzeni publicznych, jak i zieleni ogólnodostępnej - mówi naukowiec.

Dr Rafał Blazy wskazuje też, że administracyjnie wydajniejsze i bardziej efektywne pozostają układy niezależne. Konieczne jest jednak dość ścisłe powiązanie polityki przestrzennej poszczególnych gmin i miast w skali metropolitalnej. - Niestety tylko konsekwentne respektowanie ustalonych wcześniej priorytetów i zasad np. co do pozostawiania niektórych terenów jako wolnych i otwartych, nie przeznaczonych pod zabudowę może zapobiec niepożądanym zjawiskom niekontrolowanego i chaotycznego rozlewania się Krakowa. Modelowe miasto z jednej strony musi być jeszcze bardziej intensywnie zagospodarowane, ale jednocześnie powinno zachowywać pewien "oddech", rytm i proporcję pomiędzy przestrzenią wypełnioną kubaturami, a zielenią i przestrzeniami publicznymi - to nic innego jak podstawowe, sformułowane na Kongresie CIAM w 1933 roku postulaty karty Ateńskiej (jest to zestaw wytycznych do projektowania nowoczesnych miast - red.). Na pewno w makro skali musi być rozwiązywana komunikacja, gdyż autonomia administracyjna nie jest w stanie rozwiązać problemów transportowych tak dużej funkcjonalnie jednostki - wymienia. Urbanista jako "drogę środka" widziałby utrzymywanie autonomii administracyjnej - przy harmonizowaniu polityki przestrzennej w skali regionalnej.

Rozpoczęto prace wykończeniowe hotelu na terenie kompleksu Unity Centre przy rondzie Mogilskim, którego głównym obiektem jest wieżowiec Unity Tower (zmienił się w niego dawny szkieletor).

Przy Unity Tower w Krakowie otworzą hotel i powstaną apartam...

Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski zdaje sobie sprawę, że ościenne gminy chcą być samodzielne i nie są zainteresowane przyłączeniem do Krakowa. Pytaliśmy, czy sam - gdyby mógł - przyłączyłby je do Krakowa, idąc tym samym w ślady swojego poprzednika sprzed wieku Juliusza Leo, który zawalczył o rozszerzenie granic miasta. Prezydent Majchrowski odpowiedział: "Niespecjalnie. Nie ma co Krakowa rozwlekać. Miasto ma być kompaktowe. Ale zobaczymy jak to wyjdzie. Obserwuje się, że część naszych mieszkańców wyprowadza się do ościennych gmin, ale nadal ma zameldowanie w Krakowie. Teraz z powrotem można byłoby ich do Krakowa wcielić".

- Mam ambiwalentny stosunek do pomysłu przyłączania podkrakowskich gmin. Ogólnie, w dłuższej perspektywie, każde połączenie byłoby raczej z korzyścią dla miasta. Miasto nie jest z gumy, a często obszary pozamiejskie nie są zubranizowane, więc teoretycznie pojawiałaby się nowa przestrzeń, żeby np. tworzyć bloki. Zawsze to by byli też nowi mieszkańcy, miasto by się mogło rozwijać. Ale nic na siłę, można o tym myśleć tylko, jeżeli sąsiednie gminy będą chciały. Do tanga trzeba dwojga. Jeśli ktoś proponowałby połączenie, to pierwszym krokiem powinny być konsultacje, w których wypowiedzą się mieszkańcy tych gmin - uważa krakowski radny Michał Drewnicki (PiS).

Na kwestię przestrzeni dla nowych mieszkań zwraca uwagę także Piotr Krochmal, analityk i doradca z Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości: - Pod Wawelem zaczyna już brakować terenów pod nowe budynki. Obecnie już 60 procent z nich powstaje w miejscu innej zabudowy - wskazuje.

Zdaniem analityka problem mogłoby rozwiązać właśnie rozszerzenie granic Krakowa. - Nieraz jest tak, że mamy dom w Krakowie i w niewielkiej odległości, ale już w innej gminie podobną, a nawet niemal identyczną nieruchomość, która kosztuje o 15 procent taniej ze względu na adres. Po rozszerzeniu Krakowa np. o Zielonki ceny mieszkań by się wyrównały, ale pozyskanie powierzchni do zabudowy powstrzymałoby ich wzrost - przekonuje Piotr Krochmal.

Analityk przypomina też o problemie smogu. - Obecnie plany zagospodarowania Krakowa nie są spójne z takimi dokumentami dla sąsiednich gmin. Co więc z tego, że Kraków wprowadził zakaz palenia węglem i chroni powietrze, jak w gminach ościennych zabudowywane są budynkami korytarze przewietrzania – dodaje Piotr Krochmal.

Sytuacja pracownika na rynku pracy

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Kraków wchłonie sąsiadów? Miastu się to opłaci, ale ci, którzy uciekli na wieś, nie widzą plusów łączenia - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski