18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków wolał Pragę

WŁODZIMIERZ KNAP
Wojciech Gerson, "Łokietek pod Ojcowem", 1890 r. Fot. archiwum
Wojciech Gerson, "Łokietek pod Ojcowem", 1890 r. Fot. archiwum
Maj 1311 - MAJ 1312. W wielu miastach Małopolski mieszczanie wystąpili przeciwko Władysławowi Łokietkowi. Woleli czeskie zwierzchnictwo. Najbardziej dramatyczny przebieg miały wydarzenia w Krakowie, znane jako bunt wójta Alberta

Wojciech Gerson, "Łokietek pod Ojcowem", 1890 r. Fot. archiwum

Dziennik Polski

Bunt przeciwko księciu kujawskiemu Władysławowi Łokietkowi miał niemal ogólnopolski zasięg.

Najbardziej dramatyczny przebieg przybrał w Krakowie, gdzie znany jest jako bunt wójta Alberta. Niektórzy historycy uważają, że w 1312 r. w Małopolsce mieliśmy do czynienia praktycznie z wojną domową. Dla wsparcia maista pod murami stanął Bolesław I opolski, ale po dwóch miesiącach wrócił do siebie.

Pozycja Polski w Europie

Zanim zajmiemy się samym buntem, spróbujmy ustalić, jakie miejsce zajmowała Polska w Europie ok. 600 lat temu. Zacząć należy od stwierdzenia, podzielanego przez najlepszych historyków, że Polska nie istniała jako jednolity podmiot polityki międzynarodowej. Czym zatem byliśmy? W sensie politycznym można mówić jedynie o roli księstw krakowskiego, wrocławskiego czy poznańskiego.

Prof. Henryk Samsonowicz, znawca wieków średnich, uważa, że wątpliwości nie możemy mieć co do tego, że ziemie leżące między Odrą a Bugiem łączyły wówczas trzy czynniki. Po pierwsze, Kościół, którego "polska" archidiecezja odgrywała istotną rolę w kształtowaniu wspólnego obyczaju, języka i świadomości jej mieszkańców. - To właśnie głównie w Kościele działali nieliczni ludzie zainteresowani zjednoczeniem kraju - twierdzi autor "Miejsca Polski w Europie". Jako drugi czynnik łączący wymienia dynastię Piastów. Ta jednak była wewnętrznie podzielona, przez co nie zawsze przyczyniała się do utrzymywania wspólnej więzi i tradycji państwowej. Pamiętajmy też, na co zwracał uwagę prof. Aleksander Giey-sztor, że na Śląsku Piastowie ulegali wpływom znacznie potężniejszych sąsiadów. Ponadto, co zwykle uchodzi naszej pamięci, w czasach piastowskich na tronie polskim, choć krótko, ale zasiadali władcy z dynastii czeskich Przemyślidów: Wacławowie - II i III. Mało tego, cieszyli się oni znacznie większym poparciem niż rodzimi Piastowie, z Łokietkiem na czele. Przecież koronacji Wacława II na króla Polski w 1300 r. w katedrze gnie-źnieńskiej dokonał arcybiskup Jakub Świnka, który kierował się dobrem Polski. Trzecim zwornikiem ziem polskich był obyczaj prawny, który regulował normy życia ówczesnym mieszkańców Polski.

- Od Polski w czasach rozdrobnienia dzielnicowego, a nawet na początku dynastii Jagiellońskiej, pod względem gospodarczym i politycznym znacznie silniejsze były nie tylko Czechy, lecz także Węgry - mówi prof. Krzysztof Ożóg, historyk z UJ. W czasach Przemyślidów (ostatnim był Wacław III, zamordowany w 1306 r. w Ołomuńcu, gdy szedł rozprawić się z Łokietkiem) silniejsze politycznie niż poszczególne księstwa polskie, na przełomie XIII i XIV stulecia, było także państwo krzyżackie. Od Krakowa, Poznania, Wrocławia, Głogowa nieco mocniejsza była Brandenburgia, księstwa saskie czy rosnące w siłę Serbia i Bułgaria.

Sześć wieków temu największe nasze miasta na tle dużych europejskich metropolii prezentowały się skromnie. Największy Wrocław na przełomie XIII i XIV w. liczył około 10 tys. mieszkańców, a Kraków, Gdańsk i Poznań miały od 4 do 7 tys.
W okresie rządów Wacławów czeskich umocniło się jednak mieszczaństwo, zwłaszcza krakowskie. Kiedy w 1306 r. do Krakowa wkroczył Łokietek, mieszczan próbował zjednać, wydając przywileje. Zwolnił m.in. miasto na 12 lat od wszelkich świadczeń na rzecz władzy publicznej.

Bunt ekonomiczny

Mimo to jednak w 1311 r. mieszczanie wystąpili przeciw Łokietkowi. Zasadniczą przyczyną buntu były względy ekonomiczne i polityczne, co podkreślał już Jan Długosz. Mieszczanie lękali się nałożenia wysokich podatków i utraty przywilejów. Byli przekonani, że przy bogatych Czechach mogą zyskać znacznie więcej niż przy dość ubogim księciu kujawskim. Ufali też, że władcy czescy zapewnią im skuteczniejszą ochronę przed rozbojami na drogach. - Mieszczanie małopolscy chcieli znaleźć się w jednym królestwie z Pragą, pod panowaniem władców doceniających znaczenie mieszczaństwa - twierdzi prof. Marek Kazimierz Barański.

Mieszczaństwo małopolskie nie było jednak solidarne. Do Krakowa, Sandomierza, Wieliczki oraz popierających ich opactw w Miechowie, Jędrzejowie i być może Mogile, nie dołączyło mieszczaństwo Sącza, które opowiedziało się po stronie Łokietka. Dlaczego? Najpewniej zasadniczym powodem było to, że konkurowało o wpływy w handlu z Węgrami z Krakowem. W 1311 r. Łokietkowi udało się zdławić niepokoje dzięki pomocy uzyskanej z Węgier.

Jednak w roku następnym konflikt został nie tylko wznowiony, ale wybuchł ze zdwojoną siłą. Tamte wydarzenia znane są jako bunt wójta Alberta. Można wręcz mówić o wojnie domowej. Z pomocą mieszczaństwu przybył książę Bolesław I opolski. Najpewniej był kimś w rodzaju wysłannika niedawno koronowanego króla czeskiego Jana Luksemburskiego. Ten sam nie mógł pociągnąć z wojskiem przeciwko Łokietkowi, ponieważ miał sporo innych kłopotów, np. bunt Morawian.

Dlaczego Bolko opolski po dwóch miesiącach wycofał się, uprowadzając przy tym wójta Alberta i innych przywódców buntu, którzy stali po stronie korony czeskiej? Powodów może być kilka, np. to, że Łokietek zapłacił mu za powrót do swojego księstwa. To zaś, że Bolesław zakuł w kajdany Alberta, a potem przez kilka lat go więził, mogło być skutkiem tego, że wójt próbował w pewnym momencie za jego plecami porozumieć się z Łokietkiem. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że niewola uratowała głowę wójtowi Albertowi, bo z tymi przywódcami buntu, których książę Bolesław nie wywiózł, Łokietek rozprawił się brutalnie. W Roczniku kapitulnym krakowskim czytamy, że książę Władysław niektórych mieszczan "w sposób okrutny po całym mieście końmi włóczył i włóczonych za miastem na szubienicę w sposób budzący litość powiesił i nakazał, aby ciała wisiały tam tak długo, dopóki zgniłe ścięgna nie puszczą wiązań kości".

Niemcy atakują?

Ale też w tym samym tekście napisano, że "mieszczanie krakowscy, rozpaleni szałem germańskiej zajadłości, przyjaciele przestępstwa, a także jawni i skryci wrogowie pokoju, poniechawszy bojaźni bożej, sprzeciwili się panu Władysławowi księciu Krakowa i Sandomierza i władcy całego królestwa polskiego". Zdaniem większości historyków rozpatrywanie buntu wójta Alberta jako wystąpienia niemieckiego mieszczaństwa Krakowa przeciw władzy polskiego księcia byłoby uproszczeniem. W ocenie np. Romana Grodeckiego, Henryka Sam-sonowicza, Stanisława Szczura czy Marka Barańskiego, w wystąpieniach miast małopolskich widzieć należy przede wszystkim obronę interesów ekonomicznych i chęć odgrywania większej roli politycznej w odradzającym się Królestwie Polskim. Mieszczaństwo chciało uzyskać w państwie taką pozycję i taki stopień niezależności, jakim cieszyły się miasta Rzeszy.
Nie można jednak lekceważyć problemów narodowościowych w Królestwie Polskim. Wiele tekstów z przełomu XIII i XIV w. ma wyraźnie charakter antyniemiecki. Przybysze z zachodu niewątpliwie budzili obawę. Lecz jednocześnie zapraszano ich do osiedlania się, stwarzając korzystne warunki gospodarowania. Do Polski napły-wali przede wszystkim Niemcy. Przynosili własne obyczaje i mowę. Z czasem niemiecki stał się językiem kupców i mieszczan. Prowadzono w nim księgi miejskie, dzięki czemu stawał się językiem urzędowym niektórych miast. Po stłumieniu buntu wójta Alberta Łokietek zakazał prowadzenia w Krakowie ksiąg miejskich po niemiecku, wprowadzając zamiast niego łacinę. Późniejsza tradycja przekazała informację, że jego urzędnicy przeprowadzali nawet sprawdziany na znajomość języka polskiego. W kompilacji powstałej ponad 200 lat po buncie wójta Alberta czytamy, że po zdławieniu buntu "ci, którzy nie umieli wymówić soczewica, koło, miele, młyn, dali gardło".

Z ustaleń historyków wynika, że w pierwszym 20-leciu XIV w. we władzach Krakowa było aż 53 proc. przybyszów, przy czym 60 proc. z nich pochodziło z miast śląskich: Brzegu, Nysy, Świdnicy czy Cieszyna. Polaków we władzach Krakowa było mniej niż 10 proc.

Badania pokazują również, że między XIII a drugą połową XIV w. przybyło do Polski co najmniej 50 tys. obcokrajowców, najwięcej z Niemiec. Osiedlali się głównie w Krakowie, Poznaniu i Gdańsku. Korona w połowie XIV w. liczyła ok. 2,5 mln mieszkańców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski