Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Zanieczyszczenie powietrza. Prof. Slawomir Lomnicki: "Nie da się nie oddychać, ale unikajmy ozonu"

Piotr Subik
Piotr Subik
Fot. Gabriel Wojcieszek/Uniwersytet Rolniczy
Rozmowa z prof. Slawomirem Lomnickim, chemikiem, specjalistą ds. zanieczyszczenia powietrza z Wydziału Nauk o Środowisku Uniwersytetu Stanowego w Luizjanie (USA)

– Nie boi się Pan Profesor przyjeżdżać do Krakowa, według rankingów jednego z najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie?

– O, bywałem w znacznie gorszych pod tym względem miejscach, np. w Chinach i w Korei. W Krakowie jeszcze nie jest tak źle. Chociaż rzeczywiście to czarna plama na mapie Europy. Jednak nie zawsze zanieczyszczenie powietrza jest u was duże. Powiązane jest z porami roku, w Krakowie widać to szczególnie. Zimą ludzie używają dużo węgla czy drewna, to powoduje znacznie wyższą emisję, a do tego nie pomaga położenie geograficzne, co sprawia, że nad miastem często wisi czapa zanieczyszczeń. W lecie mechanizm zanieczyszczenia jest całkiem inny, bo to bardziej zanieczyszczenie fotochemiczne. Na skutek reakcji chemicznych z udziałem węglowodorów ze spalin zaczyna się tworzyć więcej ozonu.

– No właśnie, my krakowianie jesteśmy przyzwyczajeni zwracać uwagę na zawartość w powietrzu pyłów PM2,5 czy PM10. Wydaje się, że nie do końca właściwie reagujemy na zagrożenie spowodowane podwyższonym poziomem ozonu.

– Musimy pamiętać, że ozon „dobry” dla człowieka jest tylko w stratosferze, gdzie pomaga w filtrowaniu promieniowania UV, odcina najbardziej energetyczne pasmo promieniowania słonecznego. Dlatego tam wysoko jest potrzebny. Natomiast tu, przy ziemi, nie chcemy go, bo jest niebezpieczny, zwłaszcza dla niemowląt, ludzi chorych, starszych, ale również dla osób zupełnie zdrowych i w sile wieku.

– O ile zanieczyszczenie pyłami jesteśmy w stanie dostrzec, to zanieczyszczenia ozonem nie widzimy. Co może być dla nas sygnałem, że przekroczone zostały normy jego stężenia?

– Przede wszystkim ból głowy, kaszel, zadyszka, lekka niewydolność płuc. To będą pierwsze objawy ekspozycji na ozon, bardzo niecharakterystyczne objawy, które może powodować wiele innych rzeczy. Jednak jak już się zauważy skutki „zatrucia” ozonem, jest za późno na uniknięcie zagrożenia. Dlatego najważniejsze jest monitoro­wanie jego zawartości w powietrzu. W Stanach Zjednoczonych jest ustawowy obowiązek wydawania komunikatów o stanie jakości powietrza, a dochodzi do tego jeszcze alarmowanie w mediach nawet o przekroczeniu stanów ostrzegawczych – a nie tylko alarmowych – stężenia ozonu w powietrzu.

– Jak Amerykanie reagują na takie komunikaty? No i jak powinni reagować krakowianie, wiedząc, że ozonu przybywa?
– To wszystko zależy od indywidualnej świadomości, jakie zagrożenia dla nas niesie ozon. Część Amerykanów nie reaguje w ogóle, tak jak Polacy. Ale są tacy, którzy podchodzą do tego bardzo poważnie. A zalecenia są takie, żeby przy podwyższonym poziomie ozonu nie wychodzić z domu, próbować zostać jak najdłużej w pomieszczeniach zamkniętych. Nic innego się nie da zrobić, prócz zminimalizowania naszej ekspozycji na powietrze zewnętrzne. Przecież musimy oddychać.

– A jaka jest w ogóle geneza zanieczyszczenia ozonem?

– Ozon nie jest emitowany przez żadne źródła zanieczyszczeń, on jest po prostu produktem transformacji atmosferycznych innych zanieczyszczeń, w szczególności tlenków azotu i węglowodorów. Oczywiście, największym źródłem zanieczyszczeń w terenie zurbanizowanym są samochody. Ale nawet jeśli jeździmy nowoczesnymi, ekologicznymi autami, to do wzrostu stężenia ozonu przyczyniają się korki. Samochód, który ma niską emisję, a zamiast jechać stoi na włączonym silniku, jego emisja spalin na 1 km ma wartość nieskończoną. To można poprawić też poprzez planowanie urbanistyczne. Np. tworzenie „zielonych fal” na skrzyżowaniach, nie tylko ze względu na wygodę kierowców.

– Wspominał Pan Profesor o świadomości zagrożeń, jakie niesie ozon. W Polsce mówi się o tym bardzo mało.

– Myślę, że to się będzie zmieniało na plus, bo to sprawa świadomości generacyjnej. Jeśli uczy się tego dzieci, to stając się dorosłymi wdrażają tę wiedzę w życie. Do tego instytucje państwowe powinny obniżyć normy emisji węglowodorów, pyłów itd. Za tym muszą iść zachęty, które pokażą, że jeśli ktoś się szybko dostosuje do nowych norm, to ma z tego korzyści. Tak zrobiono w USA już w latach 70. Powoli przynosi to skutek

– Jak my sami możemy walczyć z zanieczyszczeniem powietrza ozonem?

– Podstawowa sprawa to, jak mówiłem, świadomość, w jaki sposób emitować jak najmniej różnych związków do powietrza. Bo węglowodory w powietrzu to nie tylko spaliny, ale też np. opary z rozlanej benzyny. Także palenie śmieci, plastików, liści nie przyczynia się do poprawy jakości powietrza w mieście. Używanie bardzo starych samochodów, zwłaszcza diesli, też nie wpływa dobrze na powietrze. Wiem, że nie każdego stać na nowy samochód, ale przecież można przesiąść się na komunikację miejską – elektryczne autobusy czy tramwaje. Rowerem można do pracy podjechać, elektryczne skutery są fantastyczne. Dlaczego Kraków nie mógłby być jak New Delhi, gdzie niemal wszyscy jeżdżą do pracy skuterami? Może to byłoby dobre rozwiązanie?

W dniach od 10 do 14 czerwca br. w Centrum Kongresowym Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie (al. 29 Listopada 46) odbyła się międzynarodowa konferencja - CEECHE - „Central and Eastern European Conference on Health and the Environment - Environmental and health issues in fast changing economies”, organizowana przez Uniwersytet Rolniczy im. Hugona Kołłątaja, we współpracy z Louisiana State University i Związkiem Uczelni InnoTechKrak (AGH, PK, UR) poświęcona zanieczyszczeniom powietrza i środowiska oraz wpływu tych czynników na stan zdrowia ludzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski