Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krakowianin 750-lecia

Redakcja
To zdarzyło się gdzieś w połowie lat 80. Konferencja w siedzibie Polskiej Akademii Nauk przy ul. Sławkowskiej w Krakowie. Przemawia prof. Julian Aleksandrowicz. Nagle traci wątek. Po krótkiej chwili milczenia oznajmia spokojnie: "Przepraszam, ale mam blok myślowy". Siada na krześle. Sala jest lekko skonsternowana. Mija kilka minut. Profesor wraca na mównicę i kontynuuje wystąpienie. Zupełnie niespeszony, jak przystało na wielkiego humanistę, świadomego wszelkich ograniczeń, z którymi musi borykać się człowiek, także tych związanych ze starością i chorobą...

Krakowianina 750-lecia wybiorą Czytelnicy "Dziennika Polskiego" wiosną tego roku w głosowaniu. Sylwetki kandydatów prezentujemy w kolejności alfabetycznej.

Julian Aleksandrowicz **(1908-1988) **profesor medycyny, humanista

Przyjaciel ludzi

Mistrz, tytan pracy, nieprzeciętny talent naukowy, myśliciel o niezwykle szerokich horyzontach intelektualnych, człowiek renesansu, przerastający czasy, w których przyszło mu żyć - tak o prof. Aleksandrowiczu mówili i pisali ci, którzy go znali, z nim współpracowali. Przede wszystkim jednak podkreślali niezwykłą wrażliwość, skromność i dobroć profesora. Prawdziwego przyjaciela ludzi, kierującego się maksymą: "Cóż warte jest życie, jeśli nie można dać nadziei innym".
Urodził się w Krakowie. Absolwent VI Gimnazjum im. T. Kościuszki. Studiował na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1933 r. otrzymał dyplom lekarza. Rok później ukończył także Studium Wychowania Fizycznego UJ i obronił pracę doktorską poświęconą badaniom szpiku. Do 1939 r. pracował w Szpitalu św. Łazarza w Krakowie. W randze podporucznika uczestniczył w kampanii wrześniowej. W 1940 r. uciekł z obozu jenieckiego. W 1941 r. trafił do krakowskiego getta, gdzie organizował jeden z trzech istniejących tam szpitali. W czasie krwawej likwidacji dzielnicy żydowskiej wraz z żoną i kilkuletnim synkiem zdołał przedostać się kanałami na stronę aryjską. Żołnierz AK (ps. "Doktor Twardy"), dowódca plutonu. Za swe wojenne dokonania odznaczony m.in. Krzyżem Virtuti Militari.
Po wojnie wrócił do cywilnej praktyki lekarskiej w Krakowie. Jego napisana jeszcze podczas okupacji praca na temat schorzeń narządów krwiotwórczych stała się podstawą habilitacji i była pierwszym polskim powojennym podręcznikiem hematologii. W 1950 r. Julianowi Aleksandrowiczowi powierzono organizację III Kliniki Chorób Wewnętrznych, która została później przekształcona w Klinikę Hematologii. Kierował tymi placówkami blisko 30 lat.
Prof. Aleksandrowicz jest uznawany za jednego z twórców tzw. holistycznej koncepcji człowieka, która nakazuje widzieć nasz organizm jako całość, a nie zlepek oddzielnych narządów. Jako jeden z pierwszych dostrzegł związek chorób cywilizacyjnych z postępującym zanieczyszczeniem środowiska. Był gorącym zwolennikiem medycyny naturalnej. Zwracał uwagę na znaczenie biopierwiastków, np. magnezu, dla ludzkiego zdrowia. Autor licznych książek (m.in. "Sumienie ekologiczne", "Nie ma nieuleczalnie chorych").
Wielką pozazawodową pasją profesora było fotografowanie. Grał też na skrzypcach. Zmarł 18 października 1988 r. w Krakowie. Pochowany na cmentarzu Rakowickim. Zgodnie z jego wolą uczestnicy ceremonii pogrzebowej zamiast kupować kwiaty, przekazywali datki na Towarzystwo Chorych na Stwardnienie Rozsiane.

Władysław Ludwik Anczyc **(1823-1883) **literat, przedsiębiorca

Nie tylko drukarnia

Uliczkami Zwierzyńca kroczy charakterystyczna postać... To Władysław Ludwik Anczyc jak co dzień zmierza do kościoła św. Salwatora...
Współczesnym krakowianom jego nazwisko kojarzy się przede wszystkim ze znaną drukarnią. Niektórzy pamiętają, że był on autorem słów i muzyki pieśni patriotycznej "Hej strzelcy wraz". Zbieracze ciekawostek historyczno-literackich odnotowali być może, że dokonał pierwszego tłumaczenia na język polski sławnej powieści "Robinson Cruzoe". Jednak lwia część bogatej spuścizny Władysława Ludwika Anczyca pozostaje dzisiaj bliska jedynie specjalistom.
Urodził się w Wilnie w rodzinie aktorów. Ojciec Władysława Ludwika, Zygmunt, posługiwał się nazwiskiem Anczyc, lecz nie ukrywał, że jego ród wywodzi się z saskiej rodziny szlacheckiej von Anschütz, osiadłej w Polsce w XVIII wieku.
Wkrótce po narodzinach syna Anczycowie opuścili Wilno i przez Warszawę trafili do Krakowa, gdzie zamieszkali na stałe. Wydawało się, że młody Władysław Ludwik zostanie farmaceutą. Praktykował w aptece, studiował i ukończył ze stopniem magistra farmację na Uniwersytecie Jagiellońskim. Podjął pracę w Katedrze Chemii i Farmacji UJ, gdzie otrzymał posadę adiunkta. Gdyby podążał tą drogą, prawdopodobnie zapisałby się w pamięci potomnych wyłącznie jako szacowny profesor szacownej uczelni. Zamiast pewnej acz nudnej kariery naukowej wybrał jednak literaturę. W podjęciu tej decyzji pomógł mu niewątpliwie zapał patriotyczny, podsycony udziałem w wypadkach krakowskich roku 1846. Zaangażowanie w owe wydarzenia przypłacił Władysław Ludwik Anczyc 14 miesiącami pobytu w więzieniu.
Działalność literacka "najlepszego pisarza wśród farmaceutów i najlepszego farmaceuty wśród pisarzy" była bardzo różnorodna. Anczyc (również pod pseudonimem Kazimierz Góralczyk) pisał dramaty, pieśni, poematy, drobniejsze utwory poetyckie, libretta operetek, artykuły publicystyczne itp. Współpracował z licznymi wydawnictwami i czasopismami. Zajmował się tłumaczeniami. Jego sztuki wystawiano w teatrach. "Kościuszko pod Racławicami" w okresie międzywojennym doczekał się nawet ekranizacji. Tworzył dużo z myślą o młodzieży. Szczególnie bliska była mu tematyka patriotyczna i ludowa. Włościan przestrzegał m.in. przed... nadużywaniem alkoholu: Już to wtej gorzałce moc szatańska taka, Zporządnego człeka zrobi nawet pijaka; Przestańmyż pić wódkę, Polacy, włościanie, A____naszym zamysłom pobłogosław, Panie!
Po założeniu rodziny (ożenił się w 1851 r. z Teklą Bryniarską, córką uczestnika powstania listopadowego) Władysław Ludwik musiał bardziej niż wcześniej zatroszczyć się o stałe dochody. Dlatego zaczął imać się różnych zajęć, niewiele mających wspólnego z działalnością artystyczną. Otworzył m.in. wytwórnię octu, a w 1875 r. założył drukarnię. Po ojcu przejął ją syn, Wacław Zygmunt, a następnie wnuk, Władysław (zamordowany później w Katyniu). W 1950 r. drukarnię Anczyca upaństwowiono. Jej historyczny budynek został zburzony. Przez wiele lat na opustoszałym placu w centrum Krakowa funkcjonował parking. Obecnie stoi tam hotel Radisson SAS.

Adam Asnyk **(1838-1897) **poeta

Chmurny żywot

Między nami nic nie było:/Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych;/Nic nas z____sobą nie łączyło,/Prócz wiosennych marzeń zdradnych _albo: _Gdybym był młodszy, dziewczyno,/Gdybym był młodszy! Piłbym, ach, wtenczas nie wino,/Lecz spojrzeń twoich najsłodszy/Nektar, dziewczyno!
Znamy? Chyba wszyscy znają. To strofy pióra Adama Asnyka, najsłynniejszego poety czasów wyjątkowo poezji niesprzyjających - okresu pozytywizmu.
Gdyby ogłosić plebiscyt na najznamienitszego kaliszanina wszech czasów, właśnie Asnyk miałby ogromne szanse na zwycięstwo, bowiem to w mieście nad Prosną przyszedł na świat, tam spędził pierwszych 18 lat życia, pobierał nauki. Tam też - w wieku 11 lat (!) - debiutował poetycko. Później wiele podróżował. Studiował m.in. w Warszawie, Wrocławiu, Paryżu i Heidelbergu, gdzie uzyskał stopień doktora filozofii. Udział w powstaniu styczniowym zamknął mu drogę do Królestwa Polskiego, zatem w 1870 r., podążając za rodzicami, osiadł na stałe w Krakowie. W domu przy ul. Łobzowskiej 7 mieszkał - z przerwami na liczne eskapady po Europie, Azji i północnej Afryce oraz na ambitne wyprawy wysokogórskie w Tatry - aż do śmierci. Dlatego śmiało mógł zostać uwzględniony wśród 100 najwybitniejszych krakowian 750-lecia.
Adam Asnyk czynnie uczestniczył w życiu społeczno-politycznym Krakowa. Z początkiem 1882 r. został wydawcą dziennika "Reforma", przemianowanego wkrótce na "Nową Reformę". Przez ponad 5 lat (1889-1895) był redaktorem naczelnym tego periodyku. Współorganizował Towarzystwo Szkoły Ludowej, bezpłatne czytelnie dla młodzieży. Włączył się w akcję sprowadzenia z Paryża prochów Adama Mickiewicza. Od 1884 r. zasiadał w radzie miejskiej Krakowa. "(...) był tym, który wiernie służył polskiej myśli demokratycznej. Nie ufał lewicowym menerom i ich demagogii, ale umiał wyróżnić szlachetność pobudek i zdrowe ziarna postępu, gdzie one istotnie były" - wspomina przyjaciel poety, wybitny lekarz bakteriolog Odo Bujwid.
W życiu osobistym Adamowi Asnykowi wiodło się dużo gorzej niż w publicznym. Była tu wielka, nieodwzajemniona miłość do poznanej w Krynicy Anieli Grudzińskiej. Było krótkie, zakończone przedwczesną śmiercią żony małżeństwo z Zofią Kaczorowską (zmarła w połogu, niespełna rok po ślubie). Były niesnaski z teściami i konflikty z synem Włodzimierzem, hulaką i utracjuszem. "Nie widziałem Go nigdy serdecznie roześmianym. Zawsze poważny i zamyślony..." - pisze o Adamie Asnyku profesor Bujwid.
Z egzotycznej podróży na Cejlon poeta wrócił chory na dur brzuszny. Potem przyplątała się gruźlica. Troskliwa opieka krakowskich lekarzy, m.in. dr. Pareńskiego, niewiele mogła już pomóc. 2 sierpnia 1897 r. o godzinie 8 rano Adam Asnyk, by znów posłużyć się słowami Odona Bujwida: "dokonał swego chmurnego żywota". Co zdarzyło się później? "Włodzio pochował ojca. Co można było sprzedać sprzedał, resztę spalił. Gotówkę zabrał i wyjechał do Paryża. Grał, a kiedy przegrał wszystko, strzelił sobie w łeb" - czytamy w poświęconym rodzinie Asnyków szkicu Anety Kolańczyk.
Poeta spoczął w panteonie zasłużonych Polaków na Skałce. Pozostała po nim pamięć i przede wszystkim wiersze. _Daremne żale, próżny trud,/Bezsilne złorzeczenia!/Przeżytych kształtów żaden cud/Nie wróci do____istnienia... _Znamy?

Teodor Axentowicz** (1859-1938) **artysta malarz

Portrecista kobiet

Był jednym z licznych wybitnych krakowian, którzy do tego miasta przybyli z daleka i z którym na długie lata związali swe życie.
Urodził się w Braszowie (Siedmiogród), w rodzinie polskich Ormian. Później była Suczawa, również położona na terenie Rumunii, oraz Lwów, skąd 19-letni Teodor Axentowicz wyruszył na studia w Królewskiej Bawarskiej Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. Po jej ukończeniu trafił do Paryża, gdzie początkowo, jak wielu mu podobnych, przymierał głodem, lecz dzięki niepospolitemu talentowi w portretowaniu kobiet szybko wydobył się z biedy. Jako biegły ilustrator współpracował z prasą, wykonywał też kopie dzieł dawnych mistrzów, malował sceny rodzajowe. Stał się artystą modnym, chętnie przyjmowanym na salonach.
Nad Sekwaną spędził Axentowicz ponad 12 lat, z przerwami na wyjazdy do Londynu, Wenecji, Rzymu, jak również odwiedziny u rodziców.
W 1894 r. pomagał Wojciechowi Kossakowi i Janowi Styce przy "Panoramie Racławickiej". W następnym roku przybył do Krakowa, gdzie - z inicjatywy Juliana Fałata - objął stanowisko profesora w Szkole Sztuk Pięknych, przekształconej później w Akademię. Dwukrotnie, w 1910 i 1927 r., został rektorem tej uczelni. Był podziwiany i lubiany przez studentów. Założył szkołę malarstwa dla kobiet (1897 r.). Współtworzył Towarzystwo Artystów Polskich "Sztuka" i Towarzystwo Miłośników Historii i Zabytków. Był pierwszym prezesem Związku Polskich Artystów Plastyków, członkiem wielu innych gremiów, w kraju i za granicą.
Teodor Axentowicz na pewno nie należał do tych nieszczęśników, których dorobek artystyczny zostaje doceniony dopiero po śmierci. Przeciwnie. Ten energiczny, zawsze elegancki światowiec, prawdziwy esteta, niestroniący od życia towarzyskiego, obracający się w najwyższych sferach, doceniający znaczenie pieniądza, chętnie grzał się w blasku sławy i chwały. "Tu, w Krakowie święcił triumfy. Jego pracownie były chętnie odwiedzane, jako biegłego portrecisty, co, jak mało jaki artysta, umiał odnaleźć czar i eteryczność w każdej kobiecie, a zwłaszcza krakowiance" - pisze Tadeusz Z. Bednarski w swojej książce "Krakowskim szlakiem Teodora Axentowicza".
Liczne wystawy w kraju i za granicą, zachwyty publiczności chętnie kupującej obrazy mistrza, podkreślane orderami uznanie władz.
Przyszłą żonę, urodzoną i wychowaną w Anglii Izę Henrykę Giełgud, poznał w kawiarni Noworolskiego w Rynku Głównym. Poślubił - w Londynie. Doczekali się ośmiorga dzieci, z których, jak pisze Tadeusz Z. Bednarski, żadne nie odziedziczyło po ojcu nadzwyczajnych talentów artystycznych.
Krakowskie adresy Teodora Axentowicza to, kolejno: Kurniki 3, Warszawska 4, Karmelicka 31, Kanonicza 16. I wreszcie Lecznica Związkowa przy ul. Garncarskiej, gdzie przykuty do szpitalnego łóżka namalował swój ostatni obraz, przedstawiający bukiet żółtych róż w niebieskim wazonie, i gdzie 26 sierpnia 1938 r. zmarł.
Grób Teodora Axentowicza znajduje się na cmentarzu Rakowickim.
Dziękujemy red. Tadeuszowi Z. Bednarskiemu za pomoc w przygotowaniu powyższego szkicu
Teksty: Adam Rymont

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski