Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krakowianin 750-lecia

Redakcja
To już trzeci Włoch wśród kandydatów do tytułu krakowianina 750-lecia. O ile jednak Mikołaj Berrecci i Tomasz Dolabella spędzili pod Wawelem znaczną część życia, spolonizowali się, wżenili się w krakowskie rodziny, wreszcie tu zmarli i tu zostali pochowani, to Baltazara Fontanę łączą z Krakowem nie związki rodzinne i "stały meldunek", lecz dzieło.

Krakowianina 750-lecia wybiorą Czytelnicy "Dziennika Polskiego" wiosną tego roku w głosowaniu. Sylwetki kandydatów prezentujemy w kolejności alfabetycznej.

Baltazar Fontana (1661-1733) rzeźbiarz i sztukator

Krakowskie dzieło życia

Urodził się w miejscowości Chiasso nad jeziorem Como. Do Polski przybył z Moraw, gdzie pracował dla biskupa ołomunieckiego. W 1693 r. podpisał umowę na wykonanie dekoracji kaplicy grobowej Morsztynów w kościele w Wieliczce. Później zdobił świątynie w Krakowie: kaplicę w kościele Franciszkanów, kościół pod wezwaniem św. Andrzeja, w kaplicy św. Jacka w kościele Dominikanów zbudował nowy nagrobek świętego. Kierowani przez włoskiego mistrza rzemieślnicy wykonali trzy ołtarze w kościele Klarysek w Starym Sączu.
Baltazar Fontana znajdował również czas na realizację zamówień składanych przez osoby prywatne. Przyozdobił stiukami salony pałacu Pod Krzysztofory, należącego do Jana Wawrzyńca Wodzickiego. Stolnik krakowski Andrzej Żydowski zlecił mu ozdobienie sklepienia w salach kamienicy Pod Gruszką, na rogu Rynku i ul. Sławkowskiej. Fontana dekorował ponadto pałac Pod Baranami i kamienicę Hippolitów przy placu Mariackim 3.
Dziełem jego życia była jednak dekoracja nowo wznoszonego kościoła pod wezwaniem św. Anny w Krakowie. Wraz z bratem Franciszkiem i innymi współpracownikami wykonał tu ołtarze, główny i w nawach bocznych, ambonę, mauzoleum św. Jana Kantego, ozdoby sklepień i kolumn.
Z Krakowa Fontana, najwybitniejszy sztukator w ówczesnej środkowej Europie, który właśnie w Polsce osiągnął szczyt swoich twórczych możliwości, wywierając ogromny wpływ na rodzimą sztukę, przeniósł się ponownie na Morawy. Był artystą wolnym, pracującym od kontraktu do kontraktu. Krążąc po świecie wciąż wracał jednak do Chiasso. Tam się ożenił, założył rodzinę, tam kupował domy i grunty. W Chiasso znajduje się miejsce jego wiecznego spoczynku. Na szczęście w Krakowie do dziś możemy podziwiać owoce kunsztu mistrza Baltazara.
Czytamy w szkicu autorstwa Juliana Magaczewskiego: "Gdyby Fontana po studiach pozostał w Rzymie, byłby niezawodnie na tamtejszym terenie jednym _z___wybitniejszych kontynuatorów sztuki Berniniego, ale bądź co bądź jednym z wielu. W Polsce (...) zabłysnął jako gwiazda pierwszej wielkości. Nad formą panuje niemal zawsze bez zarzutu, pracuje szybko, bez wysiłku, modeluje śmiało i szeroko, z dużą rutyną i błyskotliwą, można powiedzieć wirtuozowską techniką. Nie jest artystą przełomowym, wytyczającym nowe drogi (...) jednak ani własnych utworów nie powtarza, ani rzymskich pierwowzorów niewolniczo nie kopiuje, lecz korzysta z nich zręcznie i inteligentnie, przystosowując je do swoich celów."
Fragment dekoracji
KoŚcioŁa Św. Anny w Krakowie. Fot. paweŁ stachnik

Walery Goetel (1889-1972) geolog i ekolog

Pionier sozologii

Niewielu uczonych przechodzi do historii jako ci, którzy wytyczyli zupełnie nowe obszary wiedzy. Do tych nielicznych należy prof. Walery Goetel, twórca sozologii - nauki, kompleksowo badającej związki między zachowaniami człowieka a stanem środowiska przyrodniczego, racjonalnym użytkowaniem jego zasobów.
Przyszedł na świat w Suchej Beskidzkiej, w kolejarskiej rodzinie. Od najmłodszych lat przejawiał nieprzeciętne zdolności - podobno już jako 13-latek udzielał korepetycji. Później było Gimnazjum im. Nowodworskiego w Krakowie i studia geologiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, kontynuowane w Wiedniu. Po uzyskaniu doktoratu (w wieku 23 lat!) Walery Goetel został asystentem na UJ, a po zrobieniu habilitacji (w 1918 r., czyli przed trzydziestką) otrzymał tytuł tzw. docenta prywatnego. W 1920 r., już w niepodległej Polsce, zostaje profesorem nadzwyczajnym, a w 1923 r. - zwyczajnym. Ma wówczas 34 lata. Tempo kariery zaiste zawrotne...
Wraz z uzyskiwaniem kolejnych stopni i tytułów naukowych Walery Goetel awansował również w hierarchii uczelni, z którą się związał - Akademii Górniczej w Krakowie (dziś: Akademii Górniczo-Hutniczej). W 1930 r. objął stanowisko dziekana Wydziału Górniczego, następnie był prorektorem, a od 1939 r. rektorem AG. W czasie wojny został dyrektorem powstałej z jego inicjatywy Technicznej Szkoły Górniczo-Hutniczo-Mierniczej, która zatrudniała pracowników naukowych AG i wbrew zamysłom okupanta, w konspiracji, prowadziła nauczanie na poziomie akademickim.
16 kwietnia 1945 r. Walery Goetel zainaugurował pierwszy rok akademicki w odrodzonej AG. Pozostał rektorem tej uczelni do 1950 r. Potem kierował Katedrą Geologii. Na emeryturę przeszedł w 1960 r. Zmarł 6 listopada 1972 r. w Krakowie. Spoczął w alei zasłużonych na cmentarzu Rakowickim.
Pracowity, pogodny, życzliwy, wyrozumiały - tak pamiętają go ci, którzy zetknęli się z nim osobiście. "Pod znakiem optymizmu" - tak zatytułował swoje opublikowane w Wydawnictwie Literackim wspomnienia.
Walery Goetel jest autorem kilkuset prac naukowych, w znacznej części poświęconych Tatrom. W dużej mierze dzięki niemu ziściła się idea zakładania parków narodowych w Polsce. Od 1944 r. działał w Stronnictwie Demokratycznym. W 1945 r. występował jako ekspert podczas międzynarodowej konferencji poczdamskiej. Uprawiał różne dyscypliny sportu. Współorganizował AZS. Bardzo wiele podróżował, uczestnicząc w wyprawach naukowych. W 1929 r. wyjechał do Pretorii na kongres geologiczny. Po jego zakończeniu wraz z prof. Jerzym Lothem ruszył na północ Czarnego Lądu. Była to pierwsza polska wyprawa, która przemierzyła wzdłuż całą Afrykę. Jak przyznawał Walery Goetel, podjął ten trud zafascynowany opowieściami o ekspedycjach Livingstone'a i Stanleya.
fot. archiwum

Łukasz Górnicki (1527-1603) pisarz, humanista

Polski dworzanin

Prawdopodobnie doskonale odnalazłby się w dzisiejszych realiach politycznych. Lojalny, skuteczny, zawsze gotowy do objęcia wskazanych stanowisk państwowych, bez zbędnych zahamowań w postępowaniu z bliźnimi. Możliwe, że w karierze trochę przeszkadzałyby mu zbyt szerokie horyzonty myślowe. Pomagałyby za to jasno określone poglądy. Łukasz Górnicki wielką wagę przywiązywał do moralności obywateli. Cenił rządy prawa, wzywał do umiarkowania w korzystaniu z wolności. Był wielkim obrońcą polszczyzny i narodowych obyczajów.
Urodził się w Oświęcimiu w ubogiej rodzinie mieszczańskiej. Nie ma co ukrywać, że do wielkiego świata dostał się po protekcji. Za sprawą wuja, Stanisława Gąsiorka vel Stanisława Kleryki vel Anserinusa, poety i dyrygenta kapeli Zygmunta Starego, przyjechał do Krakowa, z jego polecenia został sekretarzem podkanclerzego i biskupa krakowskiego Samuela Maciejowskiego. Po śmierci tegoż wpływowego dygnitarza pracował dla jego następcy, bp. Andrzeja Zebrzydowskiego.
W 1552 r. był już w kancelarii Zygmunta Augusta. Towarzyszył monarsze w podróżach do Gdańska, Królewca, Wiednia, na Litwę. Po dwuletnich studiach w Padwie (to był już drugi pobyt ambitnego młodziana we Włoszech) został sekretarzem i bibliotekarzem królewskim, wchodząc do kręgu najbliższych zauszników Zygmunta Augusta.
W 1561 r. otrzymał nobilitację i zaczął pieczętować się herbem Ogończyk. Po następnych kilku latach wraz z biblioteką przeniósł się do Tykocina, gdzie obok dotychczasowych obowiązków objął urząd starosty. Przyjął też niższe święcenia duchowne, co pozwoliło mu czerpać dochody z odstąpionego mu (ach ten wuj...) probostwa wielickiego, później także probostwa w Kętach i kanonii kruszwickiej. W Tykocinie urzędował, uprawiał rolę, powiększał swój majątek, kłócił się i procesował z miejscową szlachtą, ale przede wszystkim oddawał się literaturze.
W 1566 r. opublikował, dedykowane królowi, swoje najważniejsze dzieło - "Dworzanina polskiego"; cztery księgi, będące częściowo przekładem, a częściowo adaptacją włoskiego pierwowzoru, "Il Cortegiano" Baltazara Castiglionego. W dorobku Łukasza Górnickiego są także tłumaczenia dzieł Seneki. Już po śmierci autora ukazały się jego pisma publicystyczne: "Rozmowa Polaka z Włochem o wolnościach i prawach polskich" oraz "Droga do zupełnej wolności", a także "Dzieje w Koronie polskiej", w których przedstawił życie na dworze Zygmunta Augusta.
U schyłku XVI wieku na pisarza spadły ciężkie ciosy: zmarli najbliżsi mu ludzie, w tym najserdeczniejszy przyjaciel Jan Kochanowski, i ukochana, młodsza o blisko 30 lat żona (zostawiła ośmioro dzieci).
On sam zrezygnował ze wszelkich urzędów. Odszedł na zawsze 22 lipca 1603 r. Został pochowany w kościele Bernardynów w Tykocinie. Niestety, i kościół, i grób autora "Dworzanina polskiego" nie przetrwały do naszych czasów.
Łukasz Górnicki - pŁaskorzeŹba w drewnie autorstwa Ireny Samulskiej, artystki z OŚwiĘcimia

Ambroży Grabowski (1782-1868) historyk i księgarz

Genialny samouk

Owszem, historyk i księgarz, ale także kolekcjoner, antykwariusz, literat, badacz obyczajów, miłośnik dykteryjek, gawędziarz, zapalony turysta tatrzański. No i genialny samouk, który bardzo lubił podkreślać swoje "włościańskie" korzenie. "Ja pochodzenia mego nie mam za ohydę, Nie patrzę skąd wychodzę, ale dokąd idę" - pisał.
Prawdę mówiąc, z owym powoływaniem się na niskie urodzenie troszkę przesadzał. Jego ojciec, Jan Chrzciciel Grabowski, rzeczywiście wywodził się ze wsi, ale bynajmniej nie żył z uprawy roli. Był kościelnym organistą, parał się drobnym handlem i rzemiosłem, z czasem dochrapał się nawet godności burmistrza Kęt. Matka, Teresa z Florkiewiczów, wychodziła za mąż jako panna z mieszczańskiego domu.
Ambroży Grabowski urodził się w Kętach. Od szóstego roku życia wychowywała go babka. Dzięki niej w 1797 r. trafił do krakowskiej księgarni Antoniego Groebla, w której pozostał 20 lat. Stojąc za ladą, na co dzień stykał się z luminarzami życia umysłowego ówczesnego Krakowa. Pod ich wpływem zaczął się uczyć. Tak skutecznie, że wkrótce biegle posługiwał się językami obcymi, w tym łaciną. Zdobył obszerną wiedzę w różnych dziedzinach nauki. Poznał literaturę i muzykę, ale szczególnie umiłował historię.
Gdy opuścił księgarnię Groebla, otworzył własną, w kamienicy przy Rynku Głównym 13. Dorobił się sporego majątku, który pozwolił mu zwinąć w 1837 r. księgarski interes i całkowicie poświęcić się ulubionym zajęciom: zbieraniu archiwaliów, badaniu dziejów, a także pisaniu.
Publikował od wczesnej młodości. Artykuły, drobne formy literackie. W 1822 r. zabrał się do "Opisu historycznego Krakowa i jego okolicy", które w XIX wieku doczekały się pięciu wydań. Owocem ponad 60 lat pisarskiego trudu Grabowskiego były także m.in.: "Encyklopedia komiczna" (1807), "Groby królów polskich w Krakowie" (1835), "Ojczyste wspominki" (1845), "Słowniczek numizmatyczny" (1849), "Starożytnicze wiadomości o Krakowie" (1852), "Skarbniczka naszej archeologii" (1854).
Ambroży Grabowski w ciągu swego długiego życia zgromadził imponującą kolekcję rycin, rękopisów, książek, medali, najróżniejszych osobliwości (niestety, zbiór ten po śmierci właściciela w dużej mierze uległ rozproszeniu). Nie każdy też wie, że to właśnie on ustalił, iż twórcą ołtarza Mariackiego jest Wit Stwosz, to on zaproponował taką pisownię nazwiska rzeźbiarza. Przekonywał zresztą, że Wit Stwosz był rdzennym... Polakiem.
Ambroży Grabowski był dwukrotnie żonaty i miał siedmioro dzieci. Córka z drugiego małżeństwa, Stefania, wyszła za mąż za Karola Józefa Estreichera, bibliografa, dyrektora Biblioteki Jagiellońskiej. Jak wspominał Karol Estreicher, prawnuk Ambrożego Grabowskiego, w dowód szczególnego szacunku rozmówcy zwracali się do pradziadka per "jegomościu", zamiast banalnego "pan"...
AmbroŻy Grabowski na fotografii z 1861 r. Fot. Walery Rzewuski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski