Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krakowianin Kamil Stawiarz przeszedł osiem nieudanych operacji, ale wierzy, że wyzdrowieje. Jedno z jego marzeń spełnił Mariusz Wach

Jerzy Filipiuk
Jerzy Filipiuk
Kamil Stawiarz z Mariuszem Wachem i jego rękawicami bokserskimi
Kamil Stawiarz z Mariuszem Wachem i jego rękawicami bokserskimi Archiwym Kamila Stawiarz
26-letni Kamil Stawiarz, pasjonat sportu, który trenował piłkę nożną w Clepardii Kraków, urodził się z nieukształtowaną małżowiną uszną i brakiem przewodu słuchowego, przeszedł osiem nieudanych operacji, a do kolejnej – mimo zebranych 171 tys. zł - nie doszło. Mimo to nie załamał się, znalazł lekarza, który zgodził się podjąć operacji. Pomagają mu m.in. znani bokserzy Mariusz Wach i Rafał Jackiewicz.

Ocenia się, że częstość występowania mikrocji (zaburzenia budowy lub brak małżowiny usznej) i atrezji (schorzenie niewykształcenia i braku przewodu słuchowego) wynosi jeden na 7-10 tys. urodzeń (dla porównania: pod koniec lat 50. ubiegłego wieku wynosiła jeden na 20-30 tys. urodzin). Mikrocja pojawia się w 6-7 tygodniu ciąży, może być dziedziczona, częściej dotyka chłopców i występuje jako prawostronna (jednostronna); obustronna zdarza się u ok. 10 procent przypadków.

11 miesięcy w szpitalu

Kamil Stawiarz przyszedł na świat w 1997 roku w jednym z krakowskich szpitali – jako wcześniak. Jego mama będąc w ciąży miała guza na przysadce mózgowej, musiała być więc szybko zoperowana. W szpitalu leżała kilka dni, dopiero potem mogła dołączyć do syna i jego taty. Kamil jako wcześniak nie mógł samodzielnie oddychać, bo jego płuca były nieukształtowane. Został przetransportowany karetką na sygnale do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego na oddział pulmonologii (dział medycyny zajmujący się diagnostyką, leczeniem i profilaktyką chorób układu oddechowego).

Pierwsze 11 miesięcy życia spędziłem w szpitalu. Tylko w tym czasie lekarze trzykrotnie przywracali mnie do życia, a oddychała za mnie rurka tracheostomijna - mówi Kamil Stawiarz

- Żeby zabrać mnie do domu, rodzice musieli przejść specjalny kurs medyczny. To był warunek konieczny, żebym mógł zobaczyć w swoim życiu coś więcej niż tylko białe ściany sal chorych – mówił nam przed trzema laty Kamil, który nosił rurkę do drugiego roku życia.

Lekarze nie dawali mu szans na normalne życie, twierdzili, że nie będzie samodzielnie chodził, siedział, jadł i wykonywał wiele innych „normalnych” czynności. Na szczęście – jak sam przyznaje – dzięki ciężkiej pracy swych rodziców może chodzić i „funkcjonować jak należy”. Mimo wielu przejść udało mu się skończyć zawodową i liceum zaoczne w Krakowie.

8 nieudnych operacji

Problemy Kamila jednak trwają, a są związane z poważnymi uszczerbkami na zdrowiu – mikrocją i atrezją. W 2011 roku przeszedł on pierwszą operację w Szpitalu Rydgiera, potem kolejne dwie w tej samej placówce w powstałym w 2012 roku Małopolskim Centrum Oparzeniowo-Plastycznym. Wszystkie okazały się nieudane.

Po ostatniej operacji zostałem na dodatek zarażony gronkowcem złocistym. Rana na uchu wciąż się nie goiła. Niestety, nie pomogło kolejnych pięć zabiegów operacyjnych. Łącznie było ich więc aż osiem. Wszystko na marne - opowiada Kamil Stawiarz

- Mam zniszczone doszczętnie prawe ucho, które po prostu gnije. Stres po nieudanych operacjach doprowadził do kolejnych problemów. Przez nie nie jest w stanie pracować czy przystąpić do egzaminu na prawo jazdy. Żyję z renty i pomocy rodziców – podkreślał Kamil we wrześniu 2020 roku.

Przez kilka lat bez powodzenia szukał specjalisty, który mógłby mu pomóc po wcześniejszych nieudanych operacjach (ostatnia odbyła się w 2015 roku). Lekarze, także zagraniczni, nie chcieli podjąć zbyt dużego ryzyka. - Mówili, że jest zbyt dużo uszkodzeń i boją się, że jeśli to wszystko wytną, to zostanę z dziurą w głowie... - wyznał.

Wpłacili 171 tys. zł

W końcu na przeprowadzenie operacji zgodził się prof. Adam Maciejewski z Narodowego Instytutu Onkologii w Gliwicach, który aż trzykrotnie otrzymał nagrody Amerykańskiego Towarzystwa Chirurgii Rekonstrukcyjnej i Mikronaczyniowej za najlepszą operację rekonstrukcyjną na świecie i nagrodę im. Marko Godiny, słoweńskiego ojca chirurgii rekonstrukcyjnej, za całokształt dorobku. - Gdy się o tym dowiedziałem, popłakałem się ze szczęścia – nie krył Kamil.

Operacja miała się odbyć w Katowicach, jednak nie mogła być refundowana, a jej koszt wynosił aż 160 tys. zł. Kamil zaczął więc szukać pomocy finansowej. W lutym 2020 roku zorganizowana została dla niego zbiórka na siepomaga.pl.

W ciągu 54 tygodni 5863 osoby wpłaciły na pomoc dla poszkodowanego przez los 171 120 zł. Przy licytacjach temu ostatniemu pomagało wiele osób o dobrych sercach, w tym pięściarze Mariusz Wach i Rafał Jackiewicz, aktorka Sylwia Oksiuta-Warmus i reprezentacyjna piłkarka nożna Jolanta Siwińska i kierowca rajdowy Anna Gańczarek.

Kamil chwalił wszystkich darczyńców. - To wspaniałe i miłe. Każda pomoc to dla mnie nadzieja na lepsze życie. Wierzę w dobrych ludzi, którzy to czytają. Wierzę, że pomogą mi spełnić marzenie i naprawić słuch. Wtedy będę mógł żyć bez codziennego strachu – cieszył się.

Kolejne rozczarowanie

Ale i wyznał: - Niestety, szukanie pomocy i organizowanie zbiórek nie zawsze spotykało się z empatią, także wśród bliskich. Ludzie opowiadali głupoty, że chcemy się po prostu wzbogacić, pojawiła się zazdrość. Nawet dalsza rodzina i znajomi zrobili się oschli. Doświadczyłem tego, że bardziej pomogą mi obcy ludzie niż własna rodzina. Mogłem i mogę liczyć tylko na rodziców. Sam się o tym przekonałem, że ludzie potrafią być okrutni.

Niestety, w kwietniu 2022 roku prof. Maciejewski stwierdził, że jednak nie podejmie się operacji. „Przy możliwości oraz wysokim ryzyku leczenie rekonstrukcyjnego u Pana Kamila Stawiarza rekomendowane jest protezowanie. Brak możliwości do leczenia operacyjnego” – tej treści zaświadczenie było dla niedoszłego pacjenta potężnym ciosem. Ale nie ma żalu do znakomitego specjalisty.

W czerwcu 2022 roku znalazł innego lekarza, który obiecał podjęcia się jego leczenia, ale tym razem nie chce zdradzać szczegółów, bo – jak podkreśla „sytuacja jest dynamiczna”. Czeka na wyznaczenie terminu operacji.

Spotkanie z mistrzem boksu

W kwietniu 2023 roku udało mu się spełnić jedno ze swych marzeń – w jednej z krakowskich kawiarni spotkał się z Mariuszem Wachem, pięściarzem wagi ciężkiej, który w latach 2005-2002 stoczył 45 walk zawodowych (36 zwycięstw, 9 porażek), w tym w 2012 roku w Hamburgu przegraną z Władimirem Kliczko o tytuł mistrz świata organizacji WBA, WBO, IBF i IBA.

Kilka lat wcześniej na Instagramie napisał do pochodzącego spod krakowskiej Wolicy „Wikinga”, choć nie bardzo wierzył, że doczeka się odpowiedzi. Wach podarował mu swoje rękawice bokserskie, które trafiły na licytację. A ostatnio spotkali się, wypili kawę

- Napisał do mnie, czy możemy się spotkać. Pogadaliśmy o moich niektórych walkach, o treningach. Kamil to bardzo pozytywna postać, sympatyczny chłopak. Można powiedzieć, że dostał młotkiem w głowę, ale się nie poddał. Mimo że miał mnóstwo przejść, jest pozytywnie nastawiony do życia, ludzi. Powiedział mi, że chciałby trenować boks, dałem mu więc numer telefonu do kolegi z Nowohuckiego Klubu Bokserskiego – mówi Wach, który mimo 43 lat nie zamierza kończyć kariery; ostatnio przez kilka tygodni był na obozie w New Jersey (USA), a w Europie (ze względów bezpieczeństwa nie chciał zdradzić, gdzie dokładnie) trenował wspólnie z aktualnym mistrzem świata wagi ciężkiej organizacji WBA, WBO, IBF i IBO, Ukraińcem Ołeksandrem Usykiem. 3 czerwca w Kątach Wrocławskich Wach zmierzy się z 33-letnim Jakubem Sosińskim z Sosnowca (bilans zawodowych walk: 8 zwycięstw, remis, 2 porażki).

Największe marzenie

Kamil chciałby się też spotkać z Rafałem Jackiewiczem, nie tylko bokserem (byłym zawodowym mistrzem Europy EBU i pretendentem do tytułu mistrza świata IBF w wadze półśredniej), ale i zawodnikiem MMA, all style karate oraz kickboxingu. On również pomagał Kamilowi, przekazał do licytacji koszulkę z autografem.

Kamil uważa siebie za pasjonata sportu, oprócz boksu lubi zwłaszcza piłkę nożną

- W Clepardii trenowałem w latach 2013-2014, występowałem przeważnie w pomocy, rozegrałem może trzy lub cztery mecze, bo zaliczałem częste pobyty w szpitalu, miałem operację wycięcia przetoki, dopadł mnie gronkowiec. Po kolejnej operacji musiałem zrezygnować z treningów – wspomina Kamil.

Największym marzeniem 26-latka jest tak oczekiwana przez niego udana operacja. Na razie nie chce o niej dużo mówić, żeby nie zapeszyć, bo zbyt wiele razy doznał zawodu. Cierpliwie czeka na swą kolejną szansę na powrót do zdrowia, ma nadzieję, że tym razem operacja dojdzie do skutku i przyniesie pozytywne efekty. I już jest dumny z siebie, z tego, że pokazał, iż warto walczyć o swoje.

      

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski