Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krakowscy konfederaci

Redakcja
Pierwsza niepodległościowa manifestacja w Krakowie tuż po powstaniu "Solidarności", 11 listopada 1980 roku FOT. arch. FCDCN
Pierwsza niepodległościowa manifestacja w Krakowie tuż po powstaniu "Solidarności", 11 listopada 1980 roku FOT. arch. FCDCN
Po Krzysztofa Bzdyla, jednego z założycieli Konfederacji Polski Niepodległej, pierwszej w Polsce niezależnej partii politycznej od czasu rozbicia w 1947 r. mikołajczykowskiego PSL, przyszli w dniu św. Mikołaja 1980 r. Po latach pokazuje protokół z przesłuchania, podpisany przez młodego wtedy esbeka Jerzego Stachowicza. - Straszył mnie, że żywy nie wyjdę z więzienia. Mam jeszcze szansę ocalenia życia swojego oraz żony i dzieci - bo ich też wykończą - gdy zacznę współpracować. Odpowiedziałem, że jak przyjdzie wolna Polska to będzie wisiał za to, co robi. To, że w niepodległej Polsce człowiek, który dziesięć lat niszczył i łamał ludzi, zostanie pułkownikiem Urzędu Ochrony Państwa, doradcą komisji sejmowej, w obronie którego stanie zasłużony niepodległościowy działacz Andrzej Czuma, poseł PO, przerasta moją wyobraźnię, ale jakże wiele mówi o państwie, w jakim żyjemy. KPN, zawiązana 1 września 1979 r., wzywała do walki o niepodległość, której sens w przekonujący sposób ukazywała książka "Rewolucja bez rewolucji" Leszka Moczulskiego. "WŚród nieciekawych ludzi"

Pierwsza niepodległościowa manifestacja w Krakowie tuż po powstaniu "Solidarności", 11 listopada 1980 roku FOT. arch. FCDCN

Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają

Po Krzysztofa Bzdyla, jednego z założycieli Konfederacji Polski Niepodległej, pierwszej w Polsce niezależnej partii politycznej od czasu rozbicia w 1947 r. mikołajczykowskiego PSL, przyszli w dniu św. Mikołaja 1980 r. Po latach pokazuje protokół z przesłuchania, podpisany przez młodego wtedy esbeka Jerzego Stachowicza. - Straszył mnie, że żywy nie wyjdę z więzienia. Mam jeszcze szansę ocalenia życia swojego oraz żony i dzieci - bo ich też wykończą - gdy zacznę współpracować. Odpowiedziałem, że jak przyjdzie wolna Polska to będzie wisiał za to, co robi. To, że w niepodległej Polsce człowiek, który dziesięć lat niszczył i łamał ludzi, zostanie pułkownikiem Urzędu Ochrony Państwa, doradcą komisji sejmowej, w obronie którego stanie zasłużony niepodległościowy działacz Andrzej Czuma, poseł PO, przerasta moją wyobraźnię, ale jakże wiele mówi o państwie, w jakim żyjemy. KPN, zawiązana 1 września 1979 r., wzywała do walki o niepodległość, której sens w przekonujący sposób ukazywała książka "Rewolucja bez rewolucji" Leszka Moczulskiego.

"WŚród nieciekawych ludzi"

KPN współtworzyła również grupa z Krakowa. Dzisiaj spośród tych ludzi żyją cztery osoby: Romana Kahl-Stachniewicz, Krzysztof Bzdyl, Stanisław Janik-Palczewski i Adam Macedoński.
Najmłodsi byli Krzysztof Bzdyl i Romana Kahl-Stachniewicz - jak podkreśla - wychowana na Wolnej Europie. Drażniło ją, że jej rodzice, którzy nie akceptowali komunizmu, ciągle powtarzali, aby siedzieć cicho, co oczywiście wywoływało młodzieńczy bunt. Po studiach pracowała wraz z prawnikiem Michałem Muzyczką (również założyciel KPN), synem płk. Ludwika "Benedykta" Muzyczki, legionisty, członka Komendy Głównej Armii Krajowej i Zrzeszenia WiN, więzionego do 1954 r. Momentem przełomowym było dla niej zabójstwo Stanisława Pyjasa. Poprzez juniora Muzyczkę wiosną 1977 r. nawiązała kontakty z ROPCiO, poznając Krzysztofa Gąsiorowskiego, konfidenta SB w tej grupie. - Gdybym była wtedy jeszcze studentką, może znalazłabym się w Studenckim Komitecie Solidarności, co tylko dowodzi, że ideowe podziały nie były jeszcze wówczas tak widoczne. W mieszkaniu Michała zostałam wprowadzona do ROPCiO, był jeszcze Palczewski, Gąsiorowski, Stanisław Mierzwa. I tak to się zaczęło - wspomina Kahl- Stachniewicz.
Z kolei Bzdyl, studiujący zaocznie i pracujący jako urzędnik poznał Różę Woźniakowską ze Studenckiego Komitetu Solidarności. Miał 29 lat, a eskaesowcy 23-25. Był na kilku zebraniach, pamięta niekończące się dyskusje pomiędzy Wildsteinem a Maleszką. Kilkakrotnie przywiózł dla SKS-u "bibułę" z Warszawy. Zapytał kiedyś Woźniakowską, czy ktoś jeszcze działa poza nimi. - Odpowiedziała, że jest ROPCiO, ale to są nieciekawi ludzie. Jednak dała mi adres ich punktu informacyjnego na Meiselsa.
Na Meiselsa, w mieszkaniu Stefana Dropiowskiego (także założyciela KPN) Bzdyl zetknął się po raz pierwszy z ludźmi, którzy mówili nie tylko o pomocy represjonowanym, o prawach człowieka, ale także o konieczności walki o niepodległość.
Poznał Gąsiorowskiego, Palczewskiego i Tora, a wkrótce też Moczulskiego. - Do spotkania doszło w "Żaczku", ale, obawiając się podsłuchu, spacerowaliśmy dookoła Błoń.Moczulskiprzekonał mnie wtedy, że wolna Polska jest w naszym zasięgu, a jej odzyskanie może się dokonać w sposób bezkrwawy poprzez budowanie struktur państwa podziemnego. Moczulski z Gąsiorowskim zaproponowali, abym został jednym z sygnatariuszy powstającego KPN-u. Zająłem się poligrafią. Po paru miesiącach udało mi się zdobyć ramkę, matryce. Drukowałem ulotki i "Opinię Krakowską" - przypomina Bzdyl.

Socjalizm z ludzkĄ twarzĄ?

Stanisław Janik-Palczewski miał za sobą czteroletni wyrok w latach pięćdziesiątych jako członek Związku Walczącej Młodzieży Polskiej. Przeszedł przez obóz w Jaworznie. Znał Gąsiorowskiego, z którym pracował z 41. drużyną harcerską nawiązując do przedwojennych tradycji. Wtedy też spotkał Adama Macedońskiego oraz Ludwika Muzyczkę. Dla Palczewskiego byli oni trzonem nurtu niepodległościowego, odpornego na komunistyczną indoktrynację. - Po powstaniu KOR-u Kuroń nie dawał nam żadnych gwarancji na drogę do niepodległości i dlatego znaleźliśmy się w ROPCiO - tłumaczy Palczewski.
- Dla mnie szokiem było ujawnienie, że Gąsiorowski jest agentem. Pamiętam jeszcze taką sytuację z Bieszczad, gdzie spotkaliśmy jego wuja, czyli płk. Ludwika "Benedykta" Muzyczkę, a teraz czytam w dokumentach bezpieki, że Gąsiorowski poszedł do wopistów, powiedział, iż jest agentem i spotkał swojego wuja, członka Komendy Głównej AK płk. Muzyczkę. Należy zatem sprawdzić, co on tam robi. To mnie przerasta, z własnej inicjatywy denuncjować siebie i donosić na wuja to już jakaś wyższa szkoła amoralności. Przecież chodziłem codziennie z Gąsiorowskim razem do szkoły, jego ojciec umarł w więzieniu. W głowie mi się nie mieści, jak on tak mógł żyć - dodaje Palczewski.
W grupie krakowskich założycieli KPN był jeszcze jeden agent SB Ryszard Zieliński - podpisujący się pseudonimem Ryszard Jan Żywiecki.
Adam Macedoński znał to środowisko od bieszczadzkich spotkań. Prawie dwadzieścia lat później, gdzieś na polanie w Beskidzie Sądeckim, po długiej eskapadzie, aby zmylić bezpiekę spotkali się z Moczulskim. - Nalegał, abym wstąpił do KPN jako przedstawiciel Instytutu Katyńskiego w Polsce, jednak moi koledzy stwierdzili, że instytut nie powinien się wiązać z żadną partią. Mogłem przystąpić do KPN jako prywatna osoba lub reprezentant Chrześcijańskiej Wspólnoty Ludzi Pracy - mówi Macedoński. Jednocześnie podkreśla, iż tak wtedy, jak i dzisiaj, drażnił go tromtadracki język KPN. - Dlatego na spotkaniu, chyba w lutym 1980 roku w Częstochowie, powiedziałem, że popieram nadal KPN, ale się wyłączam z działalności - dodaje.
W koncepcji Moczulskiego KPN miał być politycznie wielonurtowy. Środowisku krakowskiemu bliskie były ideały niepodległościowej PPS. Macedoński reprezentował chadecję, stąd ustalono, że pozostali wejdą do KPN-u jako Ruch Porozumiewawczy Polskich Socjalistów (RPPS), pod którego deklaracją podpisali się Krzysztof Bzdyl, Stanisław Janik-Palczewski, Krzysztof Gąsiorowski, Romana Kahl-Stachniewicz, Stanisław Tor, Mieczysław Majdzik (syn zamordowanego w Katyniu Zygmunta).
Mieczysław przez całe życie walczył z komunizmem, siedział w stalinowskim więzieniu, już w 1966 r. organizował strajk w elektrowni w Skawinie. Słynne było okno u Majdzików, gdzie zawsze w zakazane przez komunistów rocznice wywieszano patriotyczne materiały. - Misją ojca było przekazanie społeczeństwu, że komunizm jest najbardziej zbrodniczym systemem, który wymordował patriotyczną elitę narodu. I w takim klimacie wyrosłem - podkreśla Ryszard Majdzik. Ojciec działał w ROPCiO, a później KPN, w struktury którego wstąpił następnie także syn Ryszard.
Krakowscy kapeenowcy przed sierpniem organizowali niepodległościowe manifestacje, próbowali wystawić swych kandydatów w "wyborach" 21 marca 1980 r., co miało obnażyć ich fikcję. Oczywiście nie umieszczono ich nawet na listach. Wszyscy trafili do aresztów.

Kwiat krakowskiej SB

Już wcześniej Romana Kahl-Stachniewicz została wyrzucona z pracy na UJ, a w dniu, w którym przegrała sprawę przed sądem pracy - poroniła. Następna ciąża spowodowała, iż na przełomie lat 1979/1980 praktycznie nie mogła wychodzić z domu. W kwietniu 1980 r. przypadała kolejna rocznica katyńska. Romana dowiedziała się, że wszyscy organizatorzy jej obchodów zostali zatrzymani przez bezpiekę. W takiej sytuacji, choć była na zwolnieniu i w ósmym miesiącu ciąży, postanowiła sama coś powiedzieć ludziom. - Po mszy św. wezwałam do przejścia pod studzienkę, gdzie dokonał samospalenia Walenty Badylak. Zapaliliśmy znicze, a potem śpiewaliśmy pieśni patriotyczne. Ja przeważnie pamiętałam tylko pierwszą zwrotkę. Pozostałe zaczynał mój syn - dziesięciolatek. Miał doskonałą pamięć, więc znał je w całości. To było niezwykle wzruszające. Niedaleko stała grupa SB. Powiedziałam wtedy na głos: "Proszę państwa, oto kwiat krakowskiej bezpieki" i oni natychmiast się rozpierzchli - wspomina Kahl-Stachniewicz.
- Rzucenie hasła niepodległości było bardzo ważne. KPN organizował manifestacje. Wolna Polska, niepodległość, a nie socjalizm z ludzką twarzą. Organizacyjnie KPN był mniej sprawny niż KOR, nie miał takich powiązań rodzinnych, kontaktów na Zachodzie. Ale dawał nadzieje, jeszcze przed "Solidarnością", na niepodległość - zauważa Macedoński. Palczewski przypomina sobie, iż korowcy pisali, że trzeba nas zamknąć do Tworek, a Bzdyl dostał od Róży Woźniakowskiej "Robotnika" z artykułem brutalnie atakującym KPN. I wtedy przestał odbierać od niej bibułę.
- Zawsze mówiono, że my Majdziki to jesteśmy takie radykały, ale jak zamknęli Mirosława Chojeckiego, twórcę niezależnej poligrafii, członka KOR-u, to mój tata pojechał do Podkowy Leśnej i uczestniczył wspólnie z korowcami w głodówce protestacyjnej; mimo zakazu kontaktów z KOR-em, wydanego przez kierownictwo KPN. Uważaliśmy, że mamy wspólnego wroga, możemy się różnić poglądami, i gdy odzyskamy niepodległość nasze drogi się rozejdą, ale w walce z komuną musimy być razem. Do dzisiaj publikowana jest fotografia głodujących, ale na żadnej mój ojciec nie został podpisany - mówi Ryszard Majdzik, który skupił młodą grupę w Skawinie. Aktywnie działało rodzeństwo Bożeny i Radosława Hugetów, Zbigniew Łenyk, a po nich następne pokolenie, zainspirowane ideą niepodległości. Większość karnawału "Solidarności" przywódcy KPN spędzili w więzieniach, podobnie było w stanie wojennym, ale jako jedyna przedsierpniowa opozycja przetrwali poza rok 1989, wprowadzając nawet w latach 90. swą reprezentację do parlamentu.
Autor jest pracownikiem Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie
Jarosław Szarek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski