Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krakowski charakter

Krzysztof Kawa
Kawa na ławę. Piętnasty turniej wygrany przez Agnieszkę Radwańską w Tokio został okupiony problemami zdrowotnymi i szybkim odpadnięciem z następnej tenisowej imprezy. Azjaci zaplanowali cykl zawodów WTA zupełnie bez wyobraźni.

Po tygodniowych występach i niedzielnym, wyczerpującym finale krakowianka musiała wsiąść do samolotu, by przelecieć 2420 kilometrów z Japonii do Chin i już następnego dnia rozegrać mecz z Venus Williams. Nie jakąś tam kwalifikantką z setnego miejsca w rankingu, ale zawodniczką mającą na koncie 46 wygranych turniejów i siedem Wielkich Szlemów. Zgadzam się z Joanną Sakowicz-Kostecką, byłą tenisistką, a obecnie komentatorką Eurosportu, która stwierdziła, że występ przeciw Amerykance był większym wyzwaniem niż cały tydzień w Japonii.

Nie ma drugiej tak wyczerpującej dla zawodników dyscypliny jak tenis, zarówno jeśli chodzi o wymagania fizyczne, jak i mentalne. Rozgrywanie turniejów w skrajnych warunkach meteorologicznych, na ciągle zmieniających się nawierzchniach, z koniecznością aklimatyzowania się z dnia na dzień w różnych strefach czasowych, a nade wszystko pod presją utrzymywania koncentracji przez kilkadziesiąt, a nierzadko kilkaset minut gry, będąc zdanym wyłącznie na własne siły - wszystko to sprawia, że obrona pozycji w światowej czołówce przez lata jest zadaniem wykonalnym jedynie dla najwytrwalszych. Dzisiaj, gdy Radwańska wróciła do dziesiątki światowego rankingu, śmiało można powiedzieć, że przeszła wielką próbę charakteru.

Po dziewięciu miesiącach występów jednym z towarów pierwszej potrzeby stał się dla niej bandaż. W Japonii opatrunek każdego dnia wędrował z jednego mięśnia prawej nogi na inny, by w Wuhan przemieścić się na lewe udo. A w trakcie spotkania z Williams odezwał się jeszcze ból w plecach. Ktoś powie, że po triumfie w Pan Pacific Open Polka mogła powiedzieć „pas”, zapłacić regulaminową karę i nie lecieć na złamanie karku, tylko odpocząć przed kolejną imprezą w Pekinie. Mogła, ale odpuszczanie nie leży w jej naturze.

Radwańska ma dopiero 26 lat, a w liczbie wygranych turniejów już dogoniła Wojciecha Fibaka, co zresztą on sam skromnie zapowiadał. Teraz, nie mam wątpliwości, zabierze się za śrubowanie rekordu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski