Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krakowski sposób na lichwę

Zbigniew Bartuś
Archiwum
Prawo. Spryciarz z Mazowsza żąda od nieszczęsnego Ireneusza K. 3 mln zł odsetek od… 45 tys. zł pożyczki. Sąd staje po stronie lichwiarza. Wtedy, niczym Superman, do akcji wkracza Władysław Żądłowski, uratowany z lichwiarskiej pułapki przez sędziów w Krakowie

Takiego wyroku w Polsce jeszcze nie było. Sąd w Radomiu ustalił, że mężczyzna, który zapożyczył się u lichwiarza, spłacił mu już o 300 tys. zł więcej niż powinien. To może być kolejny przełom w trwającej od wielu lat wojnie z udzielającymi "szybkich pożyczek" pseudoprzedsiębiorcami.

PRZECZYTAJ NASZ KOMENTARZ: Sprawiedliwość i cztery litery (prawa)

Sprawcą precedensu był Władysław Żądłowski, producent soków marchwiowych z podkrakowskich Bibic. Kilka lat temu o mały włos nie stracił dorobku życia. Wszystko z powodu niewielkiego długu zaciągniętego u przedsiębiorcy ze Śląska, parającego się udzielaniem "szybkich pożyczek".

Sprytnie sformułowana umowa notarialna okazała się pułapką zastawioną po to, by dłużnik nigdy nie spłacił zobowiązania. Zapisane w niej karne odsetki wynosiły 100 proc. rocznie.

Niebawem lichwiarz, przy wsparciu sądów i komorników, zaczął egzekwować dług wielokrotnie przekraczający kwotę pożyczki i zajął cały rodzinny majątek Żądłowskich. Wydawało się, że mieszkaniec Bibic - którego dramat opisaliśmy w "Dzienniku Polskim" - nie ma żadnych szans: dotychczas w dramatycznych sporach dłużników z lichwiarzami sądy, powołując się na literę prawa oraz swobodę zawierania umów, stawały po stronie lichwiarzy.

Żądłowski jednak ocalał za sprawą odważnego wyroku Sądu Okręgowego w Krakowie, który - w oparciu o konstytucyjne "zasady współżycia społecznego" - odprawił lichwiarza z kwitkiem.

Krakowski Sąd Apelacyjny podtrzymał to bezprecedensowe orzeczenie. A wdzięczny bibiczanin nie ograniczył się do świętowania, lecz zaczął pomagać innym ofiarom lichwy w Polsce.

Zaangażował się m.in. w ratowanie pana Ireneusza, drobnego przedsiębiorcy z Grójca. Cztery lata temu komornik zajął cały majątek nieszczęśnika. Powód? Pan T., u którego Ireneusz pożyczył przed laty 45 tys. zł, żąda ponad… 3 mln zł odsetek. Mało tego: do obecnej kwoty "długu" dolicza 1 proc. dziennie, czyli 365 proc. rocznie.

- Ireneusz oddał już lichwiarzowi kilkanaście razy więcej niż pożyczył, a nadal nie ma spokoju. Wszystko odbywa się pod osłoną prawa i tych, którzy mają bronić jego przestrzegania - mówi Władysław Żądłowski. Nie mogąc się pogodzić z niespra- wiedliwością, długo zabiegał o to, by radomski Sąd Okręgowy dopuścił go do sprawy. Skutecznie.

Kiedy ostatnio pojawił się na sali, doszło do przełomu: pod wpływem perswazji Żądłowskiego, który powołuje się na wyroki z Krakowa, sąd ustalił, że pan Ireneusz spłacił pożyczkodawcy o… ponad 300 tys. zł za dużo. - Logiczne, że zaraz wystąpiliśmy o zwrot całej nadpłaconej kwoty - wyjaśnia pan Władysław. W efekcie ofiara lichwiarza ma szansę nie tylko uwolnić się od rzekomego długu, ale i odzyskać większość pieniędzy zapłaconych przez lata.

Gdyby sąd faktycznie nakazał lichwiarzowi, by zwrócił ofierze nadpłaconą kwotę, byłby to kolejny przełom w trwającej od wielu lat w Polsce wojnie z udzielającymi "szybkich pożyczek". Mimo uchwalenia tzw. ustawy antylichwiarskiej, nadal pseudoprzedsiębiorcy brutalnie wykorzystują ludzką naiwność i niedoskonałości prawa.

Zasady współżycia przeciwko lichwie
W dramatycznych sporach dłużników z lichwiarzami nasze sądy - powołując się na literę prawa oraz swobodę zawierania umów - stawały dotąd po stronie lichwiarzy.

Rewolucja rozpoczęła się pod Wawelem za sprawą Władysława Żądłowskiego, producenta soków marchwiowych z podkrakowskich Bibic, który na początku minionej dekady, w wyniku splotu fatalnych okoliczności, popadł chwilowo w finansowe tarapaty.
Z powodu wysokich cen surowca i awarii samochodu dostawczego potrzebował z dnia na dzień kilkunastu tysięcy złotych. Chcąc uniknąć długotrwałych i żmudnych bankowych formalności, skusił się na ofertę - poleconego przez znajomego - pana B. ze Śląska.

Żyjący z "błyskawicznych pożyczek" przedsiębiorca przekazał Żądłowskiemu 30 tys. zł - na 6 proc. miesięcznie. Pożyczkobiorca miał przetrzymać pieniądze przez minimum pół roku. By ukryć lichwiarskie warunki, w notarialnej umowie napisano, że Władysław wziął 45 tys. zł, a odsetki od tej sumy będą wynosić 0,5 proc. miesięcznie. Po przekroczeniu terminu spłaty miały urosnąć do 100 proc. rocznie. Spłata została notarialnie zabezpieczona na majątku i kontach państwa Żądłowskich.

Producent soków był pewien, że po sprzedaży jednej z licznych działek bez problemu ureguluje całą należność. Nie domyślał się, że wpadł w pułapkę: lichwiarz momentalnie zajął mu cały majątek, uniemożliwiając spłatę długu. Odsetki rosły w zastraszającym tempie, przekraczając w końcu wielokrotnie wartość pożyczki. Dramat rodziny opisaliśmy na łamach "Dziennika Polskiego".

- Tekst zwrócił uwagę Temidy na tragiczną sytuację niewinnych ofiar lichwy w Polsce. Po publikacji w mojej sprawie nastąpił cudowny zwrot - wspomina pan Władysław.

Przed utratą dorobku życia - firmy, mieszkań, licznych gruntów - uratował go cztery lata temu krakowski Sąd Okręgowy. Sędziowie I Wydziału Cywilnego, Krystyna Gajda i Grzegorz Mazur, ustalili, że notarialna umowa pożyczki miała charakter pozorny: tak naprawdę B. przekazał producentowi soków jedynie 30 tys. zł; wskazywały na to choćby zapisane w umowie odsetki, wynoszące 0,5 proc. miesięcznie, czyli dużo mniej niż w banku.

"Nie da się logicznie wytłumaczyć, dlaczego pozwany (przedsiębiorca zarabiający na udzielaniu pożyczek) miałby udzielić całkiem obcej osobie 45 tys. zł na 0,5 proc. w skali miesiąca, czyli na poziomie inflacji i to na pół roku" - podkreślał sędzia Mazur.

Co najważniejsze - powołując się na konstytucyjne "zasady współżycia społecznego", sąd uznał, że odsetki w wysokości 100 proc. są "niegodziwym zyskiem" i znacznie je obniżył. Mimo tego, że umowa pożyczki została zawarta przed wejściem w życie ustawy antylichwiarskiej. W efekcie lichwiarz nie dostał żądanych 200 tys. zł, tylko kilka razy mniej.

Kiedy kilka miesięcy później Sąd Apelacyjny (składowi przewodniczył sam prezes Andrzej Struzik) podtrzymał precedensowy wyrok, wzruszony i szczęśliwy Żądłowski mówił: - Krakowscy sędziowie zdemaskowali sztuczki stosowane przez "firmy
pożyczkowe". Ten wyrok jest światełkiem w tunelu dla innych ofiar lichwy, a jest ich przecież cała masa.

W tym samym czasie pan Ireneusz z Grójca dostał od komornika wezwanie do zapłacenia niejakiemu panu T. "69 tys. złotych tytułem zwrotu kwoty głównej oraz ponad 3 mln złotych tytułem odsetek". Lichwiarz zajął cały majątek. Z internetowego wydania ,,Dziennika Polskiego" dłużnik dowiedział się o krakowskiej sprawie. Zadzwonił. Nie on jeden.

Pan Władysław ruszył w Polskę. Pomagać innym ofiarom lichwiarzy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski