Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krakowski Teatr im. Juliusza Słowackiego świętuje 120. urodziny

JOLANTA CIOSEK
Widok Teatru im. J. Słowackiego z początku XX wieku, czyli, jak pisał Stanisław Koźmian, "wielbłąd, który ukląkł"... FOT. ARCHIWUM
Widok Teatru im. J. Słowackiego z początku XX wieku, czyli, jak pisał Stanisław Koźmian, "wielbłąd, który ukląkł"... FOT. ARCHIWUM
Co tu dużo kryć: gdyby nie fatalny stan techniczny budynku teatru przy placu Szczepańskim i tragiczny pożar wiedeńskiego Ringtheatru, który pochłonął ponad 500 ofiar, być może scena przy placu św. Ducha by nie powstała. W każdym razie nie lat temu 120. Ale obawa przed koniecznością zamknięcia jedynej zawodowej sceny w Cesarsko-Królewskim Mieście Krakowie wymusiła przyspieszenie budowy nowego gmachu.

Widok Teatru im. J. Słowackiego z początku XX wieku, czyli, jak pisał Stanisław Koźmian, "wielbłąd, który ukląkł"... FOT. ARCHIWUM

21 PAŹDZIERNIKA 1893 * Decyzja o budowie - Teatr wygrywa z wodociągami * Batalia o lokalizację - Plac św. Ducha czy... Sukiennice * Gmach w dwa lata, czyli inwestycja w rekordowym tempie

Zacznijmy jednak od początku. W 1872 roku na posiedzeniu Rady Miasta po raz pierwszy radny Walery Rzewuski, właściciel zakładu fotograficznego, wnioskował o budowę nowego teatru. Cztery lata później Rada Miasta podjęła w tej sprawie uchwałę. Teatr zwyciężył z miejskimi wodociągami. Ale zaczęły się spory o lokalizację, konkurs na projekt, żmudne zbieranie funduszy, które wzbogacił rząd, gmina i darowizny prywatne: prezydent Krakowa przekazał 300 zł reńskich, a Helena Modrzejewska dochód z dwóch występów.

Lokalizacja przy placu św. Ducha też budziła emocje, gdyż wiązała się z wyburzeniem zabytkowych, choć zniszczonych zabudowań poklasztornych i poszpitalnych św. Ducha. Rze-wuski tłumaczył, że lepiej wyburzyć zniszczone budynki niż Sukiennice, gdyż niektórzy domagali się budowy teatru w Rynku Głównym. Wreszcie zdecydowano.

Jan Zawiejski, architekt, nawiązał w projekcie do architektury opery Garniera w Paryżu i opery wiedeńskiej. Na budynku umieścił krakowskie maszkarony, napis "Kraków narodowej sztuce" i 21 października 1893 roku, po zaledwie dwóch latach budowy, otworzono Teatr Miejski przy placu św. Ducha.

Teatr mój widzę ogromny...

Kiedy prezydentowi Krakowa Józefowi Dietlowi zamarzył się nowoczesny teatr, a budowniczowie chcieli go zlokalizować kosztem zabudowań św. Ducha, wrzawa powstała ogromna. Jan Matejko w proteście i obronie urokliwego zakątka zrzekł się honorowego obywatelstwa miasta i zakazał wystawiania w Krakowie swoich obrazów. Na nic zdały się protesty - budowę rozpoczęto w 1891 roku, a podczas wmurowania kamienia węgielnego prezydent Feliks Szlachtowski powiedział: - Niech ten budynek służy mieszkańcom miasta na pożytek, sztuce dramatycznej na chwałę.

Działo się jeszcze wiele, zanim 21 października 1893 roku otwarto Teatr Miejski, gdzie kilka lat później Stanisław Wyspiański dał prapremierę "Wesela". Kiedy budynek stanął, rozszalały się kolejne wojny: jedni chwalili, inni ganili, a Stanisław Koźmian pisał, iż ten gmach "przypomina wielbłąda, który ukląkł". Scenę tego eklektycznego teatru ozdobiła kurtyna Henryka Siemiradzkiego - projekty Wyspiańskiego i Mehoffera nie przeszły w konkursie.

Przed otwarciem teatru zazdrośnik z teatru przy placu Szczepańskim, Ludwik Solski, przyszły dyrektor nowej sceny, śpiewał w jednej ze sztuk: Nowy teatr jest gotowy/ według zagranicznych wzorów/ ale jeszcze brak mu głowy:/ dyrektora i aktorów.

Dyrektora - dzierżawcę wybrano: został nim Tadeusz Pawlikowski, a wśród zespołu aktorskiego znalazły się największe gwiazdy, m.in. Konstancja Bed-narzewska, Antonina Hoffman-nowa, Tekla Trapszo, Ludwik Solski, Kazimierz Kamiński i Kazimierz Knake-Zawadzki.

Na otwarciu teatru - pierwszego w mieście budynku z elektrycznym oświetleniem - była obecna cała śmietanka towarzyska z Matejką, Żeleńskim i Koźmianem na czele, choć ten pierwszy, na znak dalszego protestu nie założył smokinga lecz tylko surdut. Pokazano m.in., fragmenty "Zemsty", "Balladyny" i "Konfederatów barskich", a na zakończenie odbył się wielki raut na koszt gminy w hotelu Saskim.
Dyrekcja Pawlikowskiego zaczęła się burzliwie, bo od sporów z komisją zatwierdzającą repertuar. Ale cóż tam spory z urzędnikami. Teatromani żyli faktem, że dyrektor, żonaty, zakochał się w zamężnej, pięknej aktorce Konstancji Bednarzewskiej. Ten romans był nawet powodem "zakulisowego mordobicia".

W okresie do wojny światowej największe zasługi dla teatru ponieśli pierwsi dyrektorzy: Tadeusz Pawlikowski, Józef Kotarbiński oraz Ludwik Solski. Wprowadzili nowoczesny styl gry aktorskiej, wystawiali klasykę, ale ich główną zasługą było wprowadzenie na scenę nowoczesnego repertuaru dramaturgii światowej. Ibsen, Hauptmann, Czechow, Strindberg - te nazwiska pojawiały się na afiszu. To był też czas rozkwitu repertuaru młodopolskiego, bo przecież na tej scenie odbyły się prapremiery utworów Stanisława Wyspiańskiego, m.in. "Warszawianki" z Ludwikiem Solskim w legendarnej roli Starego Wiarusa, "Wyzwolenia", "Nocy listopadowej", a przede wszystkim "Wesela" z Wandą Siemaszkową w roli Panny Młodej. Ile ta legendarna premiera narobiła fermentu i wywołała skandali towarzyskich - o tym wszyscy wiemy. Ale zapewne nie wszyscy wiedzą, że do kolejnego skandalu przyczyniła się Gabriela Zapolska, która w tym teatrze, na premierze "Tamtego", położyła na widowni kagańce na miejscach nieżyczliwych krytyków.

To na scenie przy placu św. Ducha miały miejsce prapremiery polskiego romantyzmu, m.in.: "Kordiana", "Dziadów", "Nie-Boskiej komedii", co zawdzięczamy dyrektorowi Józefowi Kotarbińskiemu.

***

Jednym ze starających się o dyrekcję w 1905 roku był Wyspiański. Powstał konflikt, który zakończył się przegraną autora "Wesela". Wygrał z nim Ludwik Solski i od razu zaprosił pisarza do współpracy. I Wyspiańskiego inscenizacje stanowiły o wielkości tej sceny. Był wizjonerem, łączył w sobie zainteresowanie sztuką modernistyczną z dramatem romantycznym. W czasach Solskiego pojawiła się nowoczesna scenografia i to za sprawą Karola Frycza.

Solski też dopuścił do skandalu: za jego dyrekcji pojawiła się pierwsza naga kobieta w polskim teatrze - jego żona Irena Solska, jako Lady Godiva. "Słowak" do dziś chlubi się garderobą Solskiego, w której na wielkim płótnie wpisywali wierszyki wielcy artyści, m.in. Modrzejewska, Bałucki, Reymont. Wraz z zakończeniem dyrekcji Solski płótno zabrał, ale tradycja składania autografów na ścianie przetrwała do dziś. Za dyrekcji Mistrza Ludwika 21 października 1909 roku Teatrowi Miejskiemu nadano imię Juliusza Słowackiego.

W czasie pierwszej wojny teatr został zarekwirowany na kilka tygodni i kwaterowali w nim austriaccy żołnierze, urządzając na scenie stajnie dla koni.

Po wydaniu w 1916 roku aktu zapowiadającego powstanie niepodległej Polski podczas wieczoru w teatrze wystawiono "Kościuszkę pod Racławicami", a w loży zasiadł sam Józef Piłsudski.

***

W dwudziestoleciu międzywojennym Teatr Miejski nadal był ważnym miejscem artystycznych wydarzeń, choć kryzys kazał oszczędzać też na kulturze. Pierwszym dyrektorem w "Niepodległej" był Teofil Trzciński, który odkrył dla polskiej sceny m.in. Claudela i Pirandella. Wtedy też zadebiutował w teatrze Stanisław Ignacy Witkiewicz premierą "Tumora Mózgowicza". W obawie, że w mieszczańskim Krakowie może to wywołać duży szok, premiera odbyła się "przy drzwiach zamkniętych, za specjalnymi zaproszeniami". Atakom nie było końca. Mimo wrzawy Trzciński nadal szukał nowości, oprawiając je nowoczesnymi scenografiami kubistycznymi i konstruktywistycznymi. Współczesna literatura i scenografia były mocną stroną tej dyrekcji, z teatrem współpracowali m.in. Frycz - awangardowa oprawa plastyczna "Nie-Boskiej" i bracia Pronaszkowie. W sposób nowoczesny wystawiano klasykę, np. w scenerii wawelskiego dziedzińca odbyło się pierwsze wielkie eksperymentalne widowisko plenerowe "Odprawa posłów greckich".
Ważnym krokiem w rozwoju sceny była trzyletnia dyrekcja Juliusza Osterwy, charyzmatycznego artysty, która zaowocowała ambitnymi sztukami i jego wybitnymi kreacjami aktorskimi, m.in. tytułowymi rolami Kordiana i Mazepy.

Ostatnim przedwojennym dyrektorem był Karol Frycz, który miał w zespole największe ówczesne gwiazdy z Zofią Jaroszewską (słynna Balladyna) i Władysławem Woźnikiem na czele, a pozyskani znakomici reżyserzy, Radulski i Orłowicz "cenili groteskę, intelektualną grę, zabawę konwencjami. Ich przedstawienia olśniewały świeżością, feerią pomysłów".

Jesienią 1939 roku Niemcy zawłaszczyli teatr i przez lata okupacyjne miejsce wyrzuconego zespołu polskiego zajął zespół niemiecki. Na spektaklach "nur fur Deutsche" chętnie bywał gubernator Hans Frank goszczący hitlerowskich dygnitarzy, m.in. Himmlera, Hessa i Goebbelsa. Grano głównie farsy i komedie. "Pozostała jedynie grupa polskich pracowników technicznych, którzy z narażeniem życia uratowali przed zniszczeniem m.in. freski w garderobie Solskiego i teatralną bibliotekę".

***

19 lutego 1945 roku teatr ponownie otwarto dla Polaków, wrócił Frycz, a wraz z nim tylko część zespołu, bo wielu aktorów zginęło podczas okupacji. Sceny przy placu Szczepańskim i św. Ducha połączono, dyrektorem obu został na krótko Juliusz Osterwa. Zarówno przy Teatrze Starym jak i Słowackiego utworzono Studio aktorskie będące kuźnią talentów dla tej sceny, dla jednego z najlepszych zespołów w Polsce.

Jednak komunistyczna rzeczywistość wymagała zmian, dyrektora Frycza odwołano za konserwatywny repertuar, a na stanowisko nowego szefa powołano w 1947 roku Bronisława Dąbrowskiego. Pełnił tę funkcję z 5-letnią przerwą do roku 1972, odnosząc wiele sukcesów i szczęśliwie unikając realizacji wytycznych socrealizmu. Zespół aktorski stanowili m.in.: Halina Mikołajska, Marta Stebnicka, Aleksandra Śląska, Gustaw Holoubek, Jan Kurnakowicz i Tadeusz Łomnicki. Wśród reżyserów były takie tuzy, jak: Krystyna Skuszanka, Kazimierz Dejmek, Bohdan Korzeniewski czy Wilam Horzyca, a z aktorów m.in. Leszek Herdegen i Marian Cebulski. W repertuarze widzowie mogli wybierać między "Wizytą starszej pani" a "Królem Edypem" - królowały zarówno klasyka i dramat współczesny, m.in. Pinter i Miller.

Lata 70. to z kolei królestwo dyrektor Krystyny Skuszanki, która wraz z mężem, Jerzym Krasowskim, otworzyła Scenę Miniatura, na Dużej Scenie dała bardzo ważne premiery "Ślubu" Gombrowicza, "Akropolis" Wyspiańskiego" czy "Lilii Wenedy" Słowackiego. Po wyborze Karola Wojtyły na papieża zrealizowała jego dramat "Brat naszego Boga" - na spektakl zjeżdżały pielgrzymki z całej Polski, a premierę uświetnili najznakomitsi goście.

Lata 80. były trudnym czasem dla teatru: stan wojenny, internowanie dyrektora Andrzeja Kijowskiego, odwołanie z dyrekcji Mikołaja Grabowskiego, który w swoich spektaklach poszukiwał źródeł narodowych kompleksów, wystawiając m.in. "Listopad" Rzewuskiego i "Transatlantyk" Gombrowicza... Słowem, konflikty były głośne, nie wróżyły nic dobrego. A jednak scalenie zespołu, remont części budynku, artystyczne sukcesy - to udało się osiąg- nąć kolejnemu dyrektorowi, Jerzemu Golińskiemu, wybitnemu reżyserowi.
Wraz z Bogdanem Hussakow-skim, kolejnym dyrektorem, przybyła do teatru spora grupa młodych aktorów i Wiktor Herzig - zastępca dyrektora. Hussakowski budował repertuar oparty na mniej znanej klasyce oraz na sztukach współczesnych. Jego dyrekcję charakteryzowały: znakomita kondycja zespołu aktorskiego i równie świetne spektakle, m.in. "Za i przeciw", "Wariacje Goldbergowskie" czy "Tańce w Ballybeg".

***

W 1999 roku dyrekcję teatru objął Krzysztof Orzechowski, rządzący tam do dziś. Czy wypada opisywać sukcesy i wytykać błędy obecnemu szefowi "Słowaka"? Nie uchodzi, nie uchodzi - jak mawiał hrabia Fredro. To Państwo oceńcie sami, a my jedynie dodajmy, że: obecna uroda wyremontowanego gmachu, Letnia Scena przy Pompie, Krakowski Salon Poezji, znakomite premiery, m.in. "Idioty", "Czarodziejskiej góry", "Bułhakowa", "Rozmów intymnych", współpraca z uznanymi reżyserami - to jedne z wielu zasług obecnego dyrektora.

I tak oto dobrnęliśmy do chwili jubileuszu 120-lecia Teatru im. Juliusza Słowackiego, który obeszliśmy wczoraj premierą ostatniej sztuki Sławomira Mrożka "Karnawał".

Śledząc dzieje "Słowaka", trzeba przyznać, że słusznie aktorzy tej sceny za nic mają opowieść o Nimfie Suchońskiej, zakonnicy, której szczątki podobno znaleziono podczas kopania fundamentów. Znaleziono i pozostawiono je tam, ona zaś ponoć rzuciła klątwę na tę scenę. Teatr, choć przechodził różne koleje losu, trwa, a my życzymy wszystkim: pracownikom i widzom wspaniałych premier, by za Wyspiańskim zobaczyli na tej scenie swój teatr ogromny.

Przy pisaniu tekstu korzystałam m.in. z prac dr Diany Poskuty- - Włodek i prof. Jana Michalika oraz pomocy Archiwum Teatru im. J. Słowackiego.

JOLANTA CIOSEK, dziennikarka

WAŻNE KSIĄŻKI

Diana Poskuta-Włodek, Dzieje teatru w Krakowie w latach 1918 -1939, Kraków 2012

Ta książka poświęcona jest teatrom i artystom zapomnianym. W pierwszej części omawia sposób ich funkcjonowania - porusza kwestie organizacyjne i finansowe, sprawy subwencji, pisze o gażach, strajkach aktorów, cenzurze. Część druga i trzecia poświęcone są sprawom artystycznym, głównym scenom, w tym Teatrowi im. J. Słowackiego.

Diana Poskta-Włodek, Co dzień powtarza się gra, Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie 1893-1993, Kraków 1993

Na stulecie teatru autorka sprawiła teatromanom prezent, bo z benedyktyńską dokładnością opisała zjawiska artystyczne, towarzyskie w okresie stu lat. Na jubileusz 120-lecia teatru autorka przygotowuje folder z ilustracjami obejmujący działalność sceny od początku po rok 2013.

Jan Michalik, Dzieje teatru w Krakowie w latach 1893 -1915. W cieniu Teatru Miejskiego, Kraków 1987

Autor jest znanym profesorem teatrologii, który jak mało kto, potrafi śledzić i opisywać w najdrobniejszym szczególe artystyczne losy krakowskich teatrów. Jeśli ktoś chce poznać ocenę poszczególnych dyrekcji, styl gry aktorów, kłopoty finansowe, porażki i sukcesy sceny przy placu św. Ducha i nie tylko - niechaj sięga po tę pozycję.

Elżbieta Kietlińska, Wrażenia i wspomnienia młodej teatromanki, Kraków 2012

Elżbiety Kietlińskiej "nie zna nikt, nikt o niej nic nie wie" - pisze we wstępie prof. Jan Michalik. Jej losów bowiem dotyczą wspomnienia krakowianki - teatromanki, która dzieli się z nami swoimi wrażeniami z premier, szczególnie ukochanej literatury romantycznej, szkicuje portrety aktorów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski