Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kreml nie przestanie prowokować na wschodniej Ukrainie

Rozmawiał Remigiusz Półtorak
Adam Balcer
Adam Balcer Fot. Archiwum
Rozmowa. ADAM BALCER ze Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego – o planach Rosji

– Można wierzyć ministrowi Ławrowowi, jeśli mówi, że Rosjanie nie będą chcieli wkraczać na wschodnią Ukrainę?

– Ja bym im nigdy do końca nie wierzył. Natomiast niewątpliwie na wschodzie Ukrainy sytuacja – z rosyjskiego punktu widzenia – jest o wiele trudniejsza. Pamiętajmy, że na Krymie Rosjanie już byli i mieli silne umocowanie militarne. Opór Ukraińców, którzy są na miejscu, też byłby bez porównania większy. Rosja najpewniej zdaje sobie z tego sprawę i wie, że interwencja militarna na większą skalę musiałaby pociągnąć za sobą ostrzejsze sankcje ze strony Zachodu.

Dlatego władze na Kremlu będą starały się raczej wywoływać incydenty – jak ostatnio w Charkowie czy Doniecku – aby eskalować konflikt i pokazać, że Ukraina nie kontroluje południa i wschodu kraju. Takie napięcia będą co najmniej do wyborów prezydenckich pod koniec maja.

– Na razie w miastach, o których Pan wspomina wychodzi na ulice promil mieszkańców. Wśród nich jest wielu prowokatorów przysyłanych przez Moskwę.

– W milionowym Doniecku udało się zmobilizować trzytysięczną demonstrację. To rzeczywiście mało, biorąc pod uwagę, że część demonstrantów stanowią tzw. turyści, najpewniej z Rosji, zwykle dobrze zbudowani. Generalnie frakcja prorosyjska jest tam relatywnie słaba, skoro nie była w stanie zorganizować masowych demonstracji. A Moskwa na to liczyła, chcąc doprowadzić do upadku władz lokalnych i przejęcia nad nimi kontroli.

Dobrze, że Ukraina wprowadziła bardziej skrupulatną kontrolę na granicach. Napływ prowokatorów jest przez to mniejszy.

– Nie irytuje Pana nie tyle bezsilność unijnych polityków, ile bojaźń przed podejmowaniem odważnych decyzji?

– Irytuje mnie, gdy szef największego niemieckiego koncernu energetycznego EON mówi wprost, żeby nie wprowadzać sankcji, bo przecież przez wiele lat budowaliśmy z Rosjanami wzajemne zaufanie.

– Może dlatego, że ma w tym własny interes i nie obchodzi go, że Ostpolitik – polityka zbliżania z Rosją – nie przynosi żadnych efektów. Pytanie jest jednak inne. Jak postawić się Putinowi i czy uderzanie nie tylko w urzędników, ale też np. w rosyjskich oligarchów ma sens?

– Według mnie – ma, nawet jeśli nie są oni tak wpływowi jak na Ukrainie. Dlatego, że są powiązani ekonomicznie z elitą władzy. Sankcje powinny jednak mieć szerszy zasięg i dotyczyć większej liczby osób. Powinny obejmować zakaz wjazdu na teren UE, ale też np. rozpoczęcie śledztw dotyczących przestępstw gospodarczych. Ostatnio aresztowano w Austrii w taki sposób Dmytra Firtasza (Ukraińca związanego niedawno z Wiktorem Janukowyczem – red.). To byłby sygnał do rosyjskich oligarchów, że także im może się przytrafić coś podobnego.

– Rosjanie powtarzają jednak, że sankcje są obosieczne.

– To prawda, ale pamiętajmy, że ich gospodarka jest niezwykle uzależniona od eksportu surowców, szczególnie ropy. Na tym polega absurd dzisiejszej Rosji – budżet jest ustalany pod cenę ropy. Gdyby ona spadła na rynkach światowych, byłoby to jeszcze dotkliwsze niż sankcje, o których mówimy. Tym bardziej, że perspektywy dla rosyjskiej gospodarki nie są najlepsze.

Nie mam wątpliwości, że nawet jeśli sankcje ekonomiczne zostałyby wprowadzone, Putin będzie starał się zrobić z nich temat zastępczy. Najpierw zwiększył uzależnienie Rosji od surowców, teraz będzie tłumaczył ludziom, że trudności ekonomiczne są spowodowane problemami sprawianymi przez Zachód.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski