Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krok po kroku - rodzeństwa Korzeniowskich - do Aten

Redakcja
Sylwia:

Sylwia:

Czas na minimum

   Rodzeństwo Korzeniowskich spędza czas we Francji. To dla mistrza olimpijskiego w chodzie sportowym zwykła kolej rzeczy, zimą buduje formę we francuskim mieście Tourcoing. Od ponad ośmiu lat należy - niezależnie od reprezentowania barw WKS Wawel Kraków - do miejscowego klubu. Od niedawna klub US Tourcoing zasiliła także jego siostra Sylwia, w kraju zawodniczka AZS AWF Katowice.
   - Jak teraz długo trwać będzie francuski pobyt?
   - Jestem w tym kraju od 20 stycznia i będę jeszcze kilka tygodni, do drugiej połowy marca - mówi Sylwia Korzeniowska. - W Tourcoing przygotowuję się do sezonu olimpijskiego. Chciałabym po raz pierwszy w swej karierze wystąpić na igrzyskach. Moim celem są więc Ateny, a tam start w chodzie kobiet na 20 km. We Francji mamy w czasie, kiedy w Polsce panuje zima, bardzo dogodne warunki treningowe. W tej chwili jest 10 stopni ciepła.
   - Przebywa Pani w Tourcoing z bratem, który zarazem jest trenerem swej siostry...
   - Tak, od kilku lat. Korzystam z jego doświadczeń. Nie zawsze w całym roku mogę z bratem być razem i trenować pod jego kierunkiem, bo nieraz Robertowi rozmaite plany sportowe nakazują wyjeżdżać w różne rejony świata. Wtedy konsultuję się z nim telefonicznie, wysyłamy SMS-y. Niemniej, gdy tylko można, spotykamy się i przebywamy na zgrupowaniach. Tak jest tej zimy we francuskim mieście. Zajmujemy tu mieszkanie trzypokojowe, zwykle sami gotujemy, przeważa u nas kuchnia francuska.
   - Trenujecie obecnie w terenie?
   - Tak, bo wykorzystujemy cieplejszą niż w Polsce pogodę, mamy wokół doskonałe trasy. Są dróżki asfaltowe, prowadzące do okolicznych miasteczek. Mieszkańcy już przyzwyczaili się do widoku trenujących chodziarzy. Nie tylko do dwójki Polaków, a zwłaszcza do znanego tu mego brata, bo trenuje tu grupa francuskich zawodników. Jest też z nami masażysta.
   - Oprócz formy sportowej podczas tak długiego pobytu, szlifuje Pani zapewne język francuski...
   - Jeszcze nie znam go tak dobrze jak Robert, ale radzę sobie coraz lepiej. Porozumiem się też po angielsku i trochę znam hiszpański, z wyjazdów do Ameryki Południowej.
   - Niedługo halowe mistrzostwa Polski w Spale...
   - Nie będę towarzyszyła Robertowi w tych zawodach. Kiedyś razem w Spale zdobywaliśmy medale w chodzie, ale teraz mamy rozmaite plany szkoleniowe. Pozostanę we Francji i poświęcę się treningowi na otwartej przestrzeni. Przede mną bowiem bardzo ważny cel. 27 marca w czeskich Podebradach odbędzie się chód na 20 km z udziałem czołowych zawodniczek europejskich. Będzie to dla mnie pierwsza z dwóch możliwości wywalczenia minimum olimpijskiego, jaki wyznaczył PZLA.
   - Jaki zatem czas musi Pani uzyskać w Czechach, aby pojechać w sierpniu do Grecji?
   - 1.33,30 godz. Mój rekord życiowy jest nieco lepszy, bo 1.32,40. Szanse więc na minimum są. Wszystko teraz zależy od odpowiedniego przygotowania, no i zdrowia. Na razie - jest w porządku. Wywalczenie olimpijskiej przepustki to wielki cel, dlatego to zgrupowanie we Francji jest tak ważne. Marzec już niedługo... Gdyby się mi nie powiodło w Podebradach, to druga szansa na wymagany wynik nastąpi podczas Pucharu Świata w Naumburgu. Ale lepiej nie czekać, tylko uzyskać minimum w pierwszym starcie.
   - We Francji będą jakieś oficjalne występy?
   - Tylko 22 lutego w Clermont-Ferrand, w halowych mistrzostwach tego kraju na 3 km, W ubiegłym roku byłam trzecia, obecnie chcę powalczyć o zwycięstwo. Rozmawiał: (JOT)

Robert:

Pamiątki kupi sama

   - Czy wierzy Pan w olimpijski występ Sylwii?
   - Całkowicie - odpowiada Robert Korzeniowski. - Startem w Podebradach powinna potwierdzić swą gotowość do olimpijskiej walki. Teraz więc bardzo ważne są przygotowania, aby nic nie zakłóciło toku treningów. Stąd m.in. zrezygnowaliśmy z podróży Sylwii do Spały. Niech spokojnie realizuje plany treningowe w Tourcoing, tu ma wszystko, co trzeba do treningu. Byłem ostatnio krótko w Grecji. Tam nabyłem kilka pamiątek olimpijskich, bo już gospodarze najbliższych igrzysk je rozprowadzają. Nabyłem dla rodziny, dla córki Andżeliki, tylko niczego nie kupiłem Sylwii. Celowo, z prostego powodu. Ona ma szansę przyjechać na igrzyska do Aten, a jak przyjedzie - w co wierzę - sama sobie zakupi pamiątkę. Powiedziałem Sylwii, że nie będę jej wyręczał w sklepie, sama sobie w sierpniu w Atenach coś wybierze.
   - W Tourcoing nie trenuje Pan tylko siostry...
   - Doradzam trenerowi klubowemu, zawodnikom, a ściślej zajmuję się od wielu sezonów szkoleniem chodziarza Vianneya Lefebvre’a. Ma 20 lat, szansę na medal w młodzieżowych mistrzostwach Francji. Z wdzięczności dla trenera z Polski, często używa pseudonimu Vianowski. Kiedy przyjechałem przed laty do Tourcoing, trenowałem tu sam, obecnie jest w klubie bardzo liczna grupa chodziarzy.
   - Krótki pobyt w kraju igrzysk łączył się z poszukiwaniem odpowiedniej kwatery przed olimpijskimi zawodami...
   - Znalazłem dogodne miejsce, 200 km od Aten, gdzie będę przebywał od 12 do 25 sierpnia. Przed igrzyskami wolę ciszę, być gdzieś w oddali od wioski olimpijskiej. Zarezerwowałem kwaterę dla trzech osób. Start w Atenach mam 27 sierpnia.
   - Prasę krajową obiegły zdjęcia, jak w Atenach maszeruje Pan obok greckiej kompanii honorowej!
   - To było w ateńskim parku, obok stadionu, gdzie odbyły się pierwsze nowożytne igrzyska. Wyszedłem tam na trening i spotkałem ćwiczących krok defiladowy żołnierzy. Nie mieli nic przeciwko, abym obok nich trenował. Pewnie nie wiedzieli, że maszerują obok mistrza olimpijskiego. Park ten teraz często odwiedzają sportowcy z całego świata.
   - Podobno każdy chłopak w młodości myśli jak zostać wojskowym. Pan też?
   - Już w najmłodszych latach, gdy mieszkałem w Jarosławiu, przez okno obserwowałem żołnierzy z mieszczącego się obok garnizonu. Wtedy rzeczywiście marzyłem o pójściu do wojska.
   - Marzenia się nie ziściły...
   - O tyle tylko, że jako sportowiec trafiłem do wojskowego (wtedy) klubu - WKS Wawel Kraków. Wcześniej moje spotkania z wojskiem były nieudane. Kiedy zostałem przyjęty na AWF w Katowicach, odwołano zajęcia wojskowe dla studentów. Po zakończeniu studiów okazało się, że nadal nas nie chcą na przeszkolenie. Potem, gdy już zamieszkałem w Krakowie, zgłosiłem się do szkoły podchorążych. Wysłano mnie do Poznania, gdzie w szkole spędziłem jedną dobę. Dowódca kompanii uznał, że przed mistrzostwami świata (Goeteborg 1995 r.) moja forma sportowa ucierpi podczas szkolenia. Nazajutrz więc wyjechałem. Dowódca miał rację, poświeciłem się tylko treningowi i na MŚ wywalczyłem swój pierwszy medal - brąz na 50 km. W zakresie szeroko rozumianej wojskowości mogę tylko chwalić się amatorskim strzelaniem. Było to podczas zawodów szkolnych, a do strzelectwa wróciłem w ostatni Nowy Rok, w Bolesławcu po sylwestrze na miejscowej strzelnicy urządziliśmy sobie z rodzinami, grupą przyjaciół małe strzelanie. Tu lepsze ode mnie oko wykazała córka.
   - Jednym słowem - pozostał Pan szeregowcem.
   - Kariery w wojsku, jak widać, nie zrobiłem. Po igrzyskach w Atlancie, skąd przywiozłem do Krakowa złoty medal, gdy witano mnie w wojskowym klubie, słyszałem ciche uwagi, że przed grupą wysokich oficerów stoi zaledwie szeregowiec.
   - Za nieświętej pamięci komuny, sportowców z wojskowych klubów, choć nie poczuli potu na poligonach, po zdobyciu medali olimpijskich awansowano, choćby Jerzego Pawłowskiego i Kazimierza Deynę z Legii, Zdzisław Krzyszkowiaka z Zawiszy i wielu innych...
   - Na szczęście komuna odeszła. Jednak - coś zostało, choćby w Rosji. Mój przyjaciel i rywal z chodziarskich tras Ilja Markow należy do wojskowego klub i po każdym sukcesie otrzymuje awans. Obecnie jest majorem!
   - Jaka kolejna podróż przed Panem?
   - Teraz pojadę do Irlandii, na mistrzostwa halowe w chodzie tej wyspy, bo wystartują zarówno reprezentanci Irlandii, jak i Irlandii Północnej. Za tydzień Spała, a potem pakowanie się na długie zgrupowanie do Meksyku.
   - Ateńskie igrzyska śnią się rodzeństwu?
   - Bardziej wyobrażamy sobie ten start na jawie, to całkiem realna perspektywa.
    Rozmawiał: JAN OTAŁĘGA

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski