Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Król fortepian

Redakcja
Fascynuje wytwornością i elegancją. Mało kto wie jednak, że jego wielkie pudło kryje w sobie 88 klawiszy, od 240 do 260 strun, oraz ponad trzy tysiące innych części. Nienaganna mechanika to nie wszystko. Prawdziwe piękno fortepianu możemy poznać dopiero wtedy, gdy do instrumentu zasiądzie dobry pianista.

Agnieszka MalatyŃska-Stankiewicz

   Brązowy forster, z lat 20. ubiegłego wieku, o prostych nogach i ażurowym pulpicie, jest własnością Zbigniewa Wodeckiego. Po remoncie zmienił kolor z czarnego na brązowy. Wyczyszczony i nastrojony, prezentuje się wspaniale. Inne fortepiany, zakurzone i brudne, ze zdemontowanymi klawiaturami i rozbebeszonymi mechanizmami, czekają na swój lepszy czas.
   - O, ten przygotowujemy dla Agnieszki Chrzanowskiej - pokazuje leżący na boku instrument Ryszard Gazdowicz, który wraz z synami prowadzi w Krakowie "Pianocentrum", firmę zajmującą się naprawą fortepianów i pianin, a od 26 lat, jako stroiciel, związany jest z Filharmonią Krakowską. - Będzie biały albo różowy. To rzadkość. Na ogół z czarnego robimy brązowy. Raz przygotowywaliśmy srebrny fortepian do supernowoczesnego wnętrza. Zdarzyło nam się także pokryć instrument, na żądanie klienta, lakierem zmieniającym kolor w zależności od kąta padania promieni słonecznych. Rano był różowy, w południe niebieskawy, a wieczorem czarny.
   Zaglądając do wnętrza fortepianu można wyczytać jego historię, domyślić się, ile przeżył, kto na nim grał, jak często oraz w jakich warunkach stał i co mu się przydarzyło. A przydarzają się różne rzeczy.
   - Syn wyciągnął kiedyś z obudowy fortepianu pistoletową kulę - wspomina Ryszard Gazdowicz. - Na ogół jednak trafiają do nas fortepiany o odkształconych lub spękanych rezonansach z powodu zbyt małej ilości wilgoci w pomieszczeniu. To już jest poważna sprawa, bo rezonans stanowi duszę instrumentu. Od jego jakości zależy dźwięk - dodaje.

Ulepszanie

   Za wynalazcę fortepianu uważany jest Bartolomeo Cristofori, którego instrument został po raz pierwszy zaprezentowany w 1711 r. na dworze Medyceuszów. Niemal w tym samym czasie zaczęły powstawać fortepiany także we Francji i Niemczech. Ciągłe ulepszanie konstrukcji dało początek dwóm odrębnym systemom, nazywanym dziś mechaniką: gorszą - wiedeńską i doskonałą - angielską.
   Duże znaczenie w historii fortepianu miał wynalazek Sebastiana Erarda z 1822 r., umożliwiający szybką repetycję dźwięku. Jednak największy rozwój w dziejach tego instrumentu przypadł na połowę XIX wieku, dokładnie na lata 80., kiedy mechanika fortepianu uzyskała doskonałość i praktycznie od tego momentu się nie zmieniła. Prostego mechanizmu - naciśnięcie klawisza powoduje, że wykończony filcem młoteczek uderza w strunę, której drgania przenoszone są do rezonansu - nie da się już ulepszyć.
   Ogromny wpływ na rozwój fortepianu mieli kompozytorzy i najwięksi wirtuozi, na przykład Chopin i Liszt. Chopin, który doskonale wiedział, jak powinien brzmieć dźwięk i swoje spostrzeżenia przekazywał rzemieślnikom, słynął z tego, że do rodzaju instrumentu, na jakim grał, przywiązywał wielkie znaczenie. W jego korespondencji można znaleźć kilkanaście wzmianek na ten temat. W Warszawie używał prywatnie dwóch instrumentów: gabinetowego pantalionu oraz warszawskiego fortepianu skrzydłowego. Podczas pobytu w Wiedniu wybrał 5-pedałowy fortepian Graffa, ale dopiero w Paryżu znalazł to, czego szukał: pleyela. "Ma mój dźwięk" - pisał kompozytor. Niekiedy używał jednak także erarda - silniejszego, bardziej ruchliwego, lecz nieco twardego. W Londynie grał na broadwoodzie, na Majorce zasiadał do "Cottage piano", innym instrumencie firmy Broadwood.
   Wiele lat później wskazówki Ignacego Jana Paderewskiego znacznie przyczyniły się do rozwoju fortepianu koncertowego marki Steinway. Fabryka zaangażowała polskiego pianistę na koncerty po Ameryce nie z powodu jego wirtuozerskich umiejętności, ale dla potrzeb marketingowych. Potężny, rudowłosy artysta, grający w wielkich salach koncertowych, był znakomitą reklamą. Jednak Paderewski podczas gry wprost roznosił koncertowe steinwaye, które były dla niego zbyt miękkie, delikatne. Zaczął domagać się instrumentu mocniejszego, wreszcie po jednej z awantur Steinway zerwał z nim kontrakt. Dopiero po kilku latach fabryka dostrzegła geniusz Polaka i specjalnie dla niego wykonała instrument, który wytrzymywał silniejsze uderzenie. A nowe rozwiązania techniczne, przygotowane dla Paderewskiego, zostały wykorzystane przy produkcji innych fortepianów.

Przede wszystkim

   Pianiści i stroiciele są zgodni: najlepszym fortepianem jest instrument marki Steinway, twardy, o mocnym dźwięku. Dopiero daleko za nim znajdują się w hierarchii następne: Bechstein, Bosendorfer, Bluthner, Forster, Petrof, Yamaha, Kawai...
   - Steinway to jaguar wśród mercedesów od 150 lat - przekonuje Ryszard Gazdowicz.
   Współczesne fabryki fortepianów przypominają montownie samochodów. Specjalistyczne, pracujące na zlecenie firmy, dostarczają poszczególne części i podzespoły: odlane z żeliwa ramy, struny, młotki, filce, klawisze, kołki itp., które następnie kilkunastu fachowców składa ręcznie w całość.
   Największym sekretem, bacznie chronionym przed konkurencją, jest sposób budowy rezonansu. Tę lekko wypukłą płytę, która znajduje się pod strunami i od której jakości zależy dźwięk instrumentu, wykonuje się ze świerku - przede wszystkim rumuńskiego - o bardzo małych przyrostach, rosnącego na północnych stokach. Dawniej takie świerkowe drewno musiało schnąć pół wieku. Teraz, ze względów finansowych, suszenie, dzięki nowym technologiom, skrócono do pięciu lat.
   - Zaglądając pod struny, można zauważyć, że w markowych fortepianach słoje na rezonansie są oddalone co milimetr. W gorszych instrumentach odstęp między nimi sięga często czterech milimetrów - wyjaśnia Ryszard Gazdowicz.
   Firma Steinway produkuje fortepiany o różnych rozmiarach: od koncertowych, długich na 2,7 m, aż po małe instrumenty gabinetowe o długości 1,2 m. Ich ceny wahają się od 50 tys. do 500 tys. euro, w zależności od modelu. Kształt instrumentu nie różni się zbytnio od tego opracowanego w latach 30. ubiegłego wieku. Jednak w ofercie Steinwaya znajdują się także egzemplarze kolekcjonerskie, o nowoczesnym wyglądzie. W 1989 r. fabryka przedstawiła na przykład fortepian stojący na... jednej nodze.
   - Nawet najlepsi eksperymentują. Głównie z kształtem instrumentu, bo mechanika się nie zmienia. Jednak widziałem kiedyś fortepian o mechanizmie wykonanym nie z drewna, lecz z tworzywa sztucznego. Niestety, nie zdał on egzaminu... - opowiada Ryszard Gazdowicz.
   Wizytówką każdego producenta jest fortepian koncertowy. W dawnych czasach sale koncertowe otrzymywały takie instrumenty od wytwórców w darze. Dziś się je kupuje, wybierając spośród kilku przygotowanych przez sprzedawcę propozycji.
   Wyjątkowo udane fortepiany są wystawiane na aukcje. Licytuje się je w ciemno, bez oglądania, jedynie podając numery z katalogów. Nabywca otrzymuje zapakowany instrument i dopiero po odbiorze może sprawdzić, co kupił.
   Jednak nawet renomowanym firmom zdarza się wypuścić buble. Tak było ze steinwayami, przysłanymi do Polski w latach 50. Przez 15 lat Tadeusz Bazylewicz, nieżyjący już stroiciel i korektor fortepianów, opiekun instrumentów w Filharmonii Krakowskiej, toczył o to wojnę z fabryką. Gdy w 1958 r. Artur Rubinstein miał grać po raz pierwszy w Polsce, stroiciel uprzedził firmę Steinway, że krakowski instrument ma wady z zakresu kinetyki gry. Nikt nie chciał w to wierzyć. Rubinstein zagrał, struny popękały, Bazylewicz musiał je w przerwie wymienić...

Co pięć lat

   - Skrzypce i obrazy z biegiem czasu zyskują na wartości. Z fortepianem jest odwrotnie. Im nowszy, tym lepszy. Mechanizm się zużywa. Można instrument remontować, naprawiać, ale nigdy nie zabrzmi już jak nowy. Dobry pianista wyczuje to w dźwięku - mówi Ryszard Gazdowicz.
   Zalecenia fabryki Steinwaya są jasne: po pięciu latach fortepian koncertowy powinien zejść z estrady. Niestety, w polskich warunkach nie jest to możliwe. Poprzedni koncertowy steinway służył w Filharmonii Krakowskiej lat 15. Jak długo będzie pracował nowy fortepian, na którym po raz pierwszy zagrał w sobotę, 4 czerwca, Stanisław Bunin?
   - Gdyby udało się nam zachować choćby piętnastoletnie odstępy czasu między zakupem nowych instrumentów, byłbym bardzo zadowolony - przyznaje Ryszard Gazdowicz.
   Po pięciu latach fortepian musi przejść remont generalny. Wymienia się młotki, kołki, struny, filce pod klawiaturą, a często i klawisze. Po takim zabiegu instrument będzie mógł żyć (zdaniem fabryki - już tylko poza estradą) jeszcze nawet kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. Wszystko zależy od tego, ile osób na nim gra i czy stoi w pomieszczeniu o stałej wilgotności powietrza.
   Fabryka Steinwaya dostarcza instrumenty przygotowane do użytku niczym marynarka z dekatyzowanego lnu. Struny są już "odprężone" (zabieg ten jest niezbędny, bowiem nowa struna, napięta z siłą 150 kg, rozciąga się, przez co traci wysokość dźwięku). Fortepian potrzebuje jedynie tzw. rozegrania.
   - Z fortepianem, jak z samochodem, w którym przez pierwsze trzy tysiące kilometrów dociera się silnik. Instrument rozgrywa się przez około 200 godzin. Trzeba grać na nim spokojnie, bez forsowania mechanizmów. Im lepszy fortepian, tym okres rozgrywania krótszy. W przypadku steinwaya wystarczy ok. 50 godzin - mówi Ryszard Gazdowicz. - Dopiero po rozegraniu możemy poznać wszystkie właściwości instrumentu. Fortepian nabiera blasku, gdy się na nim gra - dodaje.
   W tej chwili nie ma już sal koncertowych bez przyzwoitego steinwaya, dlatego na własnych instrumentach koncertują jedynie artyści związani z firmą fortepianową kontraktem - tak było w przypadku duetu Marek i Wacek, który jeździł po świecie z własnymi yamahami. Krystian Zimerman podróżuje z osobistym steinwayem oraz prywatnym stroicielem.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski