MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Króliki pod berlińskim murem

Redakcja
Fot. Anna Kaczmarz
Fot. Anna Kaczmarz
Jesteś miłośnikiem zwierząt? Wcześniej nakręciłeś "Balladę o kozie", teraz za "Królika po berlińsku" otrzymałeś Złotego Lajkonika.

Fot. Anna Kaczmarz

ROZMOWA. Z reżyserem BARTKIEM KONOPKĄ, laureatem Złotego Lajkonika na 49. Krakowskim Festiwalu Filmowym

- Nie jestem (śmiech). Tu nie chodzi o temat, a raczej o wyzwanie twórcze. Lubię filmy - to szkoła Marcela Łozińskiego - które mają wyrazisty pomysł i dają perspektywę zobaczenia wszystkiego z góry.
A skąd pomysł, by w formie dokumentu opowiedzieć o królikach żyjących przez lata przy murze berlińskim?
- Mogliśmy to opowiedzieć jak bajkę, mogliśmy wykorzystać animację, budując opowieść na poły fabularną. Po półtora roku prac montażowych wróciliśmy jednak do źródeł. Skoro ta historia wydarzyła się naprawdę, należało po prostu nakręcić dokument. Zachowania królików pod wieloma względami przypominają bowiem relacje między ludźmi.
No właśnie - Twój film to metafora społeczeństwa zamkniętego za żelazną kurtyną?
- Najpierw był ciekawy temat. Potem zrodziła się opowieść o zwierzętach, które żyją stadnie - gdy królik zostanie wykluczony ze stada, umiera w ciągu kilku dni - i potrzebują bezpieczeństwa. Okazało się, że jeśli postawić mur, dzielący naturalne środowisko, króliki zaczynają się buntować i poszukiwać wolności. Tak było w tej historii z Berlina. I tak jest też z nami. Być może dwie najważniejsze potrzeby człowieka to bezpieczeństwo i wolność. Z drugiej strony - im więcej bezpieczeństwa, tym mniej wolności. O tym również mówi mój film.
Historia jest mało znana, co oznacza, że realizacja nie była pewnie łatwa.
- Dzisiaj, gdyby ktoś zaproponował mi nakręcenie filmu ponownie, pewnie bym się tego nie podjął. O królikach wiadomo dosłownie kilka faktów, żyje paru świadków, zachowało się niewiele ujęć filmowych. Na początku nie wiedzieliśmy, jak ugryźć tę historię. Dopiero pomysł, by zrealizować film przyrodniczy, będący odbiciem komunistycznego zamknięcia, dał nam impuls do działania.
Wykorzystałeś archiwa aż siedmiu telewizji. To pewnie zabrało mnóstwo czasu.
- Realizacja trwała cztery lata. Pomysłem szybko zainteresowały się telewizje zza Odry, potem dołączyli do nich Finowie, Belgowie, Holendrzy i wreszcie TVP. W 2005 roku projekt został przyjęty przez niemieckich producentów.
Nagrodę na Krakowskim Festiwalu Filmowym odebrałeś 4 czerwca, w święto triumfu nad komunizmem w Polsce. Nie mogło być lepszej daty.
- To niesamowity zbieg okoliczności. Powinniśmy skończyć ten film półtora roku temu, a to byłoby zbyt wcześnie. Gdy 4 czerwca na Krakowskim Festiwalu Filmowym dostaliśmy dwie nagrody - za reżyserię i produkcję - pomyślałem sobie, że to króliki pierwsze zaczęły obalać komunizm i podkopywać się pod murem. Ludzie tylko dokończyli dzieła.
Pochodzisz z Myślenic, studiowałeś filmoznawstwo na UJ, byłeś częstym widzem festiwalu. Co czułeś, stojąc na scenie i odbierając jedną z najważniejszych nagród?
- Nie myślę o nagrodach, rzucam się na żywioł. Nigdy nie marzyłem, że będę odbierał Złotego Lajkonika. Moją drogę filmową traktuję ciągle jak sen.
Rozmawiał Rafał Stanowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski