Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kronika zapowiedzianego sukcesu

Maciej Hołuj
Rafał z rodzicami podczas jednego z nielicznych pobytów w domu
Rafał z rodzicami podczas jednego z nielicznych pobytów w domu FOT. ANNA KACZMARZ
Zegartowice. – I co tato, udowodniłem ci, że jak noga „poda”, to będzie dobrze? – usłyszał Piotr Majka od swojego syna Rafała po jego historycznym zwycięstwie etapowym w Tour de France. A mama przyznaje, że nie widziała tego na żywo i w pierwszej chwili się przeraziła.

Zegartowice leżą kilka kilometrów od Raciechowic, stolicy gminy. Trochę więcej jak pół godziny jazdy samochodem od Krakowa. Dom rodzinny najbardziej znanego dzisiaj polskiego kolarza nie wyróżnia się niczym szczególnym. Piętrowy, taki jak większość w niewielkiej wiosce. W progu wita nas tato kolarza Piotr Majka i jego żona Kamila.

Ojciec, razem z pozostałymi członkami rodziny, bratem Rafała Pawłem oraz siostrami – Agnieszką i Magdą – oglądał historyczną wspinaczkę syna w telewizorze. Mama nie miała tyle szczęścia, akurat w tym czasie jechała do pracy.

– Zadzwonił telefon, w słuchawce usłyszałam głos Magdy, dziewczyny Rafała. Płakała – mówi mama. – W pierwszej chwili przeraziłam się. Pomyślałam, że Rafał miał kraksę i że stało się coś złego. Szybko jednak okazało się, że płakała ze szczęścia. Sukces syna mogłam obejrzeć dopiero na powtórce.

O tym, że syn może wygrać etap na najtrudniejszym wyścigu kolarskim na świecie, Piotr Majka był przekonany już w momencie, kiedy zaczęło uciekać siedemnastu kolarzy. W tym Polak. – Długo rozmawiamy przed każdym etapem. Rafał mówi o taktyce na kolejny dzień. Przed jazdą z Grenoble do Risoul powiedział mi, że czuje się świetnie i że jeśli pójdzie jakaś ucieczka, on się z nią zabierze, a potem „pociągnie” i będzie szukał szansy na zwycięstwo. Wiedziałem, że będzie dążył do tego, aby wygrać etap – powiedział nam wczoraj Piotr Majka.

W wywiadzie dla jednej z lokalnych gazet w grudniu ubiegłego roku na pytanie czego można mu życzyć w nowym sezonie, Rafał odpowiedział, że „pierwszej wygranej w ważnym wyścigu”. Nikt nie myślał wówczas, że życzenie to spełni się zaledwie pół roku później. W tym samym wywiadzie kolarz mówił: „Jeżeli pojadę w 2014 roku Giro d’Italia będę do niego jeszcze lepiej przygotowany, niż w sezonie 2013, kiedy borykałem się z kontuzją kolana”. Przypomnijmy, Majka zajął w tegorocznej edycji włoskiego wyścigu szóste miejsce i nie planował startu w Tour de France. Wystartował jednak we Francji, miał bowiem pomagać liderowi swojej ekipy Tinkoff-Saxo Alberto Contado­rowi. Kiedy Hiszpan doznał kontuzji i wycofał się z walki, Majka dostał swoją szansę. Wykorzystał ją najlepiej jak mógł.

Przygoda Majki z rowerem zaczęła się w... dzień pierwszej komunii kolarza. – Jako prezent Rafał otrzymał rower, zaraz wsiadł na siodełko i wyłożył się na podwórku przed domem – wspo­mina pani Kamila. – Potem, gdy pokiereszowany powrócił z treningu, a kość łokciowa wystawała spod mięśni, powiedziałam „dość”. Na Rafale jednak wszystkie rany szybko się goją. Zagoiła się i ta. Dzisiaj wspominam tamto wydarzenie, ale już nie jestem prze­ciwna uprawianiu kolarstwa przez niego. Choć nadal drżę i trzymam kciuki, aby nic mu się nie stało.

Pierwsze słowa, które usłyszał Piotr Majka od swojego syna w rozmowie telefonicznej tuż po sukcesie na mecie w Risoul były takie: – I co tato, udowodniłem ci, że jak noga poda, to będzie dobrze? Ojciec zapytał syna, dlaczego przed wjazdem na metę nie zapiął koszulki, mama zaś o to, dlaczego nie podniósł rąk w geście triumfu, skoro zawsze powtarzał, że marzy o takiej chwili, aby w wielkim wyścigu wygrać etap. – Rafał powiedział nam, że nie chciał już podejmować żadnego ryzyka – mówi pan Piotr. I dodaje: – Coś chodzi mi po głowie, że Rafał ma w zanadrzu niespodziankę i że okazja do triumfalnego uniesienia rąk będzie jeszcze w tym wyścigu?

Pytamy o to, jak na sukces Rafała Majki zareagowali mieszkańcy Zegartowic. – Wielkiej euforii nie było, ale najbliżsi sąsiedzi gratulowali nam zwycięstwa. Gratulował także ksiądz – mówi Majka senior. – Ludzie żyją swoimi codziennymi sprawami, bardziej od nich sukcesem Rafała interesują się media. Mieliśmy wiele telefonów od dziennikarzy.Zadją sporo pytań. To miłe, choć trochę meczące.

Wójt Raciechowic Marek Gabzdyl nie ukrywa dumy, że taki kolarz wychował się w jego gminie. – To dla nas ogromna promocja. Mamy w Raciecho­wicach grupkę dzieci w wieku od 7. do 9. roku życia, która uprawia kolarstwo pod okiem pierwszego trenera Rafała Majki Zbigniewa Klęka. Nie jest wykluczone, że za kilka lat ktoś z tej grupki pójdzie w jego ślady.

Rodzina Rafała ma jeszcze nadzieję, że kolarz sprawi niespodziankę w Tour de France. – Będziemy zasiadać przed telewizorem i trzymać mocno kciuki – mówi pani Kamila. – W domu zobaczymy go dopiero pod koniec sierpnia. Wprost z Francji Rafał wraca wprawdzie do kraju, ale zaraz czeka go kolejny wyścig, Tour de Pologne. Potem krótki, trzydniowy pobyt w domu i wylot do Stanów Zjednoczonych na wyścig w Colorado.

Koniec lata i wczesną jesień kolarz zamierza przeznaczyć na uporządkowanie spraw rodzinnych. To dokończenie budowy domu w Zegartowicach i poślubienie Magdy.

Ojciec wierzy w to, że jego syn będzie kolarzem największego formatu i że stać go na to, aby wygrać któryś z dużych wyścigów. – Znam Rafała i jego wielkie serce do walki. Będzie chciał zrealizować najbardziej ambitne cele. To daje mi jeszcze większą wiarę w niego – kończy z dumą w głosie pan Piotr.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski