Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krótka historia o fali

Redakcja
Aksam Unia Oświęcim, beniaminek hokejowej ekstraklasy, zakończył rywalizację na 6. miejscu. Wynik jest do do przyjęcia, choć pewien niedosyt pozostał, bo zawodnicy deklarowali zainteresowanie walką o 5. lokatę.

Felieton, czyli widziane z boku

Podczas spotkania ludzi biznesu z działaczami hokejowymi i zawodnikami, do którego doszło dzień przed pierwszym meczem o 5 miejsce, prezydent Oświęcimia, Janusz Marszałek, podkreślił, że jak ktoś raz zobaczył meksykańską falę, przetaczającą się w trakcie meczu po trybunach lodowiska, to jest skazany na zaangażowanie się w hokej. Tymi słowami chciał zachęcić przedsiębiorców do zainwestowania w tak piękną dyscyplinę sportu. W ostatnich rozważaniach hokejowych tego sezonu pozwolę sobie skupić się właśnie na wątku fali.

Fala ma to do siebie, że z czasem się rozmywa, czy rozbija o falochron. Najszybciej rozbiła się fala entuzjazmu oświęcimskich hokeistów, którzy po wyeliminowaniu jastrzębian deklarowali walkę o 5 miejsce, a tymczasem pozwolili się ograć gdańszczanom jak uczniowie, a przecież w rywalizacji grupy słabszej Stoczniowiec uplasował się za Unią. Nie będę się jednak czepiał. Szóste miejsce dla beniaminka jest sukcesem, jakby na to nie patrzeć. Myślę, że teraz można przywołać słowa trenera GKS Jastrzębie, Wojciecha Matczaka, zgodnie z którymi, po (nie)zrealizowaniu pewnego celu, w zespół wkrada się rozprężenie. Dla jastrzębian potyczki z Unią nie miały sensu, skoro nie udało im się wejść do strefy medalowej, a oświęcimianie spoczęli na laurach po zakwalifikowaniu się do "szóstki". Tylko, że mnie nie trzeba tego tłumaczyć, czy ludziom siedzącym w hokeju po uszy. Jak jednak przekonać do hokeja kogoś z zewnątrz, kto po spotkaniu biznesowym przyszedł pierwszy raz na mecz i zamiast wielkich emocji zobaczył indywidualne i - to wątpliwej jakości - popisy oświęcimskich hokeistów? To już jednak zmartwienie działaczy.

Ciągle jednak w natarciu są jeszcze dwie fale. Trzeba uważnie śledzić, jak długo na fali będą samorządowcy, którzy teraz mocno angażują się w sport.

Ciągle na fali entuzjazmu są działacze, deklarujący chęć zrobienia postępu w przyszłym sezonie. Zapału muszą mieć wiele, bo w przyszłym sezonie wejście do "szóstki" gwarantuje utrzymanie po pierwszej części sezonu, a w grupie słabszej walka będzie się toczyć o dwa miejsca w "tylko" już ośmiozespołowej za dwa lata ekstraklasie. Pozostali z grupy słabszej spadną do I ligi.

Żeby zająć spokojne miejsce w środku tabeli, trzeba gruntownej przebudowy drużyny. Dobrym wzorem do naśladowania jest nowotarskie Podhale. Wielu nowotarskich zawodników, którzy po morderczej walce Podhala z Tychami zakwalifikowało się do finału mistrzostw Polski, a zagrają w nim z Cracovią, w poprzednim roku grało z Unią w I lidze, a latem długo wydawało się, że Podhale, ze względów organizacyjno-finansowych, nie przystąpi do rozgrywek. Jaka jest tajemnica sukcesu? Przede wszystkim dobry bramkarz, któremu może się zdarzyć wpadka w dobrym okresie gry, a nie taki, u którego kilka dobrych występów jest wyłomem w przeciętności. Poza tym, trzeba mieć obcokrajowców, potrafiących ciągnąć grę, że oprócz Podhala warto wspomnieć Tychy i Jastrzębie. Wszystko jednak weźmie w łeb, jeśli nie będzie poparte charakterem. W tym elemencie trzeba być cały czas na fali. Na razie w lidze mówi się tylko o góralskim charakterze i coś w tym jest. Pewnie dlatego Stoczniowiec, w walce o 5 miejsce, pokonał Unię, bo prowadzi go Andrzej Słowakiewicz, facet rodem z Nowego Targu...

JERZY ZABORSKI

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski