Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krupówki niczym plac zabaw. Jak realizowano w Zakopanem polską komedię kostiumową "Niebezpieczni dżentelmeni"

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
"Niebezpieczni dżentelmeni" zagoszczą w polskich kinach już 20 stycznia
"Niebezpieczni dżentelmeni" zagoszczą w polskich kinach już 20 stycznia Kino Świat
„Niebezpieczni dżentelmeni” to pomysłowa komedia o fikcyjnym spotkaniu tuż przed I wojną światową w Zakopanym czterech wielkich indywidualności: Tadeusza Boya-Żeleńskiego, Witkacego, Bronisława Malinowskiego i Josepha Conrada. Krakowska premiera filmu odbędzie się 16 stycznia w kinie Kijów. Wezmą w niej udział reżyser Maciej Kawalski oraz aktorzy Tomasz Kot i Wojciech Mecwaldowski.

Polska pierwsza w rankingu CNN

od 16 lat

Tadeusz Boy-Żeleński, Witkacy, Bronisław Malinowski i Joseph Conrad budzą się po całonocnej imprezie, podczas której próbowali peyotlu. Głowy pękają im od kaca, nikt nic nie pamięta, a na podłodze znajdują zwłoki nieznanego mężczyzny. Kiedy do drzwi domu dobijają się stróże prawa, postanawiają wyruszyć w miasto i wyjaśnić zagadkę tajemniczej śmierci. Rozpoczyna się wyścig z czasem, w który wpleciony zostają takie postacie, jak... Józef Piłsudski i Włodzimierz Lenin.

Na pomysł takiej niezwykłej opowieści wpadł reżyser Maciej Kawalski. Bohema artystyczna przełomu XIX i XX wieku zafascynowała go już kiedy jeszcze uczył się w liceum. To wtedy trafił w jego ręce zbiór esejów Tadeusza Boya-Żeleńskiego „Reflektorem w mrok”. Potem sięgnął po biografię Witkacego i dzięki temu dowiedział się o toksycznej przyjaźni łączącej obu artystów. Z czasem Kawalski wyczytał, że w podobnych relacjach z Witkacym był słynny antropolog Bronisław Malinowski. Cała trójka mocno inspirowała się natomiast cenionym polskim pisarzem mieszkającym w Anglii – Josephem Conradem.

- Pomyślałem, że chciałbym zobaczyć co by było, gdyby wszyscy czterej spotkali się w Zakopanem. Niemal w tym samym czasie przebywał w mieście również Włodzimierz Lenin, a także Józef Piłsudski, który zakładał wówczas zbrojne ramię PPS. Te zbiegi okoliczności wydawały mi się tak niesamowite, że chciałem stworzyć z nich jedną fikcyjną opowieść. Od początku chciałem, żeby była to rozrywka i zabawa gatunkami. Chciałem pobawić się konwencją, a nie tworzyć poczwórną biografię – tłumaczy Kawalski.

Scenariusz był gotowy już w połowie minionej dekady. Wtedy reżyser przesłał go aktorom, których wybrał do głównych ról. Boya-Żeleńskiego miał zagrać Tomasz Kot, Witkacego – Marcin Dorociński, Malinowskiego – Wojciech Mecwaldowski, a Conrada – Andrzej Seweryn. Choć autorem filmu był debiutant, aktorom spodobała się stworzona przez niego opowieść i zgodzili się wystąpić w „Niebezpiecznych dżentelmenach”.

- Jeżeli czuję, że projekt ma sens, że scenariusz i postać, którą mam odegrać, są interesujące, a ekipa filmowa pozostaje na wysokim poziomie, nie waham się. Znałem też część dzieł samego Josepha Conrada, a zainspirowany rozmową z reżyserem sięgnąłem jeszcze po kilka jego tekstów. Poszukałem również informacji o nim samym. Zbliżyłem się do postaci wspaniałego pisarza, którym bez wątpienia był. Później zaczęliśmy wspólną pracę nad moimi dialogami, poszczególnymi sytuacjami i kostiumami – opowiada Andrzej Seweryn.

Niezwykle ważną rolę w powstawaniu filmu mieli również twórcy kostiumów i scenografii – Emilia Czartoryska oraz Marcel Sławiński i Katarzyna Sobańska. Zadbali oni o to, aby bohaterowie produkcji oraz miejsce, w którym rozgrywa się akcja, wyglądały tak, jak w 1914 roku. Los sprawił, że filmowcy zjechali kręcić swój film w Zakopanem akurat wtedy, kiedy wybuchła pandemia. Okazało się, że to bardzo sprzyjająca okoliczność.

- Kiedy przyjechaliśmy do Zakopanego, Krupówki były puste, nagrywaliśmy sceny w bezludnych Tatrach. Z falą turystów w tle na pewno byłoby dużo trudniej. A my byliśmy w centrum miasta i mogliśmy pozwolić sobie na zamknięcie kilku ulic i zwieść tony błota, gdy była taka potrzeba. Pandemia opóźniła nam plany, ale potem przyniosła błogosławieństwo w postaci filmowego placu zabaw. Nasze założenie było takie, żeby film był przyjemnością nie tylko dla widzów, ale także dla wszystkich współtwórców – podkreśla Maciej Kawalski.

Największy kłopot sprawiły filmowcom sceny w górach. Jedna z nich rozgrywa się w tatrzańskiej jaskini i realizatorzy musieli spędzić sporo czasu w trudnych warunkach. Wszyscy mocno marzli i nie pomogło nawet nakładanie kilku kurtek, bo w wilgotnej atmosferze wszystko z czasem przemakało.

- Pracownicy TOPR-u, którzy nas ubezpieczali, powiedzieli nam, że jeszcze nigdy tak nie zmarzli w górach. Ich akcje polegają na szybkim zniesieniu osoby, która potrzebuje pomocy, więc cały czas są wtedy w ruchu i mają jasno określone zadanie. Nie spędzają w plenerze dwunastu godzin, w dodatku moknąc i marznąc. Było to zadanie bardzo wymagające fizycznie, ale, co za tym idzie, również satysfakcjonujące. Sceny wyszły bardzo atrakcyjnie – twierdzi Kawalski.

„Niebezpieczni dżentelmeni” otworzyli ubiegłoroczny Warszawski Festiwal Filmowy i zdobyli Nagrodę Publiczności. Produkcja trafi do kin w piątek 20 stycznia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Krupówki niczym plac zabaw. Jak realizowano w Zakopanem polską komedię kostiumową "Niebezpieczni dżentelmeni" - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski