Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Krwawa niedziela"

Redakcja
WŁADYSŁAW CYBULSKI: Zapiski kinomana

Najpierw - choćby z dziennikarskiego nawyku - ustalmy stan faktyczny. W niedzielne przedpołudnie 30 stycznia 1972 r. przemaszerować chciała przez miasto na wiec wielotysięczna manifestacja - formalnie nielegalna, ale w założeniu pokojowa - w ulsterskiej miejscowości Derry (Londonderry) w północnej Irlandii, zamieszkanej głównie przez katolików. Demonstrację zorganizował ruch społeczny Civil Rights w proteście przeciwko projektowanemu dekretowi o internowaniu podejrzanych bez nakazu sądowego. Co prawda, ze strony tłumu posypały się kamienie, ale brytyjscy spadochroniarze odpowiedzieli ostrą amunicją.
   Zginęło 14 cywilów, wielu było rannych. Na styku dzielnic protestanckiej i katolickiej stoi dziś w Derry pomnik na cześć ofiar masakry nazwanej krwawą niedzielą (upamiętniła ją także piosenka "Bloody Sunday" zespołu U2). Dwaj kolejni premierzy Wielkiej Brytanii wszczęli dochodzenie publiczne, oficjalny raport sądowy zmierzał do wybielenia żołnierzy, królowa odznaczyła ich za tę akcję, lansowano też wersję o prowokacji ze strony ekstremistów IRA. Do dziś toczy się nadal przed komisją specjalną dochodzenie w sprawie przebiegu tamtych wydarzeń, próbujące znaleźć odpowiedź na klasyczne pytanie: kto zaczął strzelać?
   Mocny film na ten temat zrobił Paul Greengrass - angielski dziennikarz i dokumentalista, autor politycznych programów telewizyjnych. Dokonał fabularnego (w bardzo niewielkim zakresie) zapisu wypadków sprzed 30 lat, ekranowej rekonstrukcji na podstawie książkowego opracowania Dona Mullana "Naoczny świadek krwawej niedzieli" z udziałem licznych uczestników tragedii w charakterze statystów. Greengrassowi powiodło się szczęśliwie zjednoczyć mieszkańców Derry dla idei filmu i zrealizować wspólną, brytyjsko-irlandzką produkcję, która na niedawnym festiwalu w Berlinie otrzymała Złotego Niedźwiedzia.
   - Uważaliśmy - powiedział reżyser - że potrzebne jest uczciwe, szczere spojrzenie na najciemniejszy rozdział w anglo-irlandzkiej historii współczesnej. - Największą wartością jest tu właśnie beznamiętny dystans - nie wobec dramatycznej, burzliwej akcji, ale w stosunku do obu stron konfliktu, które przedstawione zostały obiektywnie, a zarazem sprawiedliwie ("Wiele osób tu zawiniło, ale oczywiście za śmierć ofiar odpowiedzialna była armia brytyjska"). BBC informuje, że reakcją na krwawą niedzielę było zasilenie szeregów IRA przez setki katolików, którzy do tego momentu opowiadali się za pokojową walką o prawa wyborcze i obywatelskie w Irlandii Północnej.
   W reżyserii Paula Greengrassa powstał jakby "reportaż wstecz" o tym, co działo się w wojskowych punktach dowodzenia, w komisariatach policji i w prywatnych mieszkaniach, a przede wszystkim na przedmiejskich ulicach Derry. Przejmujące to sceny przemocy, ukazane w trakcie narastania, wewnętrznego nabrzmiewania siłą fatalną - przy czym, co ciekawe, narracja nie biegnie płynnie, ale staccato. Ciąg opowieści, filmowanej krótkimi ujęciami kamerą z ręki, jest przerywany zaciemnieniami obrazów, które montowane są nerwowo, w napięciu, w sposób poszarpany, nagle urywany, celowo chaotyczny - jak na polu bitwy.
   Styl "Krwawej niedzieli" to opracowanie surowe, półdokumentalne, nawet barwy na kolorowej taśmie zblakły i zszarzały. Z tego tła, z rozgorączkowanych mas ludzkich wyłaniają się bodaj tylko trzy wyraźne postaci: 17-letni uczestnik marszu Declan Duddy (jak się później okazało, spokrewniony z pierwszą ofiarą masakry), twardy i służbisty dowódca brygady brytyjskiej stacjonującej w Derry i w głównej roli James Nesbitt jako jeden z liderów Civil Rights, polityk-idealista Ivan Cooper, pragnący doprowadzić do pokoju, protestant sympatyzujący z katolikami w ruchu pacyfistycznym.
   To osoby nie ze scenariusza, ale autentyczne, do których widz kinowy na Wyspach Brytyjskich będzie mieć stosunek subiektywny. My, patrząc na ekran i przeżywając dramat, odchodzimy niejako od topografii, bohaterów, konkretów i skłonni jesteśmy widzieć pewne uogólnienie podobnych sytuacji w świecie, fanatyzmów religijnych, fundamentalizmów i nacjonalizmów, a także znanych nam praktyk w zakresie żmudnego i często beznadziejnego, bezowocnego dochodzenia prawdy o tym, kto posiał wiatr i kto zebrał burzę, kto wydał rozkazy i kto pierwszy zadał śmierć, kto więc jest winny i ponieść ma odpowiedzialność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski