Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krwawy świt nowego mocarstwa

Paweł Stachnik
Wraki rosyjskich okrętów w Port Artur
Wraki rosyjskich okrętów w Port Artur Fot. Archiwum
8 lutego 1904. Japońskie okręty atakują rosyjską bazę w Port Arturze * Rozpoczyna się wojna rosyjsko-japońska * Powstanie po niej nowe światowe mocarstwo

Była noc z 8 na 9 lutego 1904 r., 28 minut po północy. Dziesięć japońskich niszczycieli, płynąc powoli (by hałas maszyn nie zdradził ich obecności), zbliżyło się do redy rosyjskiej bazy morskiej w Port Arturze na półwyspie Liaotung. Gdy od zacumowanych tam rosyjskich okrętów dzieliło je już tylko około 600 m, niszczyciele zaczęły wystrzeliwać torpedy. Stalowe cygara pomknęły w kierunku stojących na redzie siedmiu pancerników i pięciu krążowników – trzonu rosyjskiej floty Pacyfiku.

Wydawało się, że los tej eskadry jest przypieczętowany, bo śmiercionośnej salwy nie dało się w żaden sposób uniknąć, jednak szczęście sprzyjało Rosjanom: z 16 wystrzelonych torped do celu dotarły zaledwie trzy. Uszkodziły dwa pancerniki i jeden krążownik. Żaden z japońskich niszczycieli nie został trafiony, a napastnicy po dokonaniu ataku zawrócili i odpłynęli.

Tak oto, niespodziewanym atakiem na bazę w Port Arturze, rozpoczęła się wojna rosyjsko-japońska – konflikt, który doprowadzi do zmiany układu sił na Dalekim Wschodzie. Jak się później szybko okazało, w kolejnych starciach tej wojny szczęście nie będzie już sprzyjać Rosjanom.

Wszyscy chcą wojny
Na początku XX w. interesy intensywnie rozwijającej się gospodarczo Rosji i równie gwałtownie rosnącej Japonii zderzyły się na obszarze Dalekiego Wschodu. Oba państwa realizowały tam plan ekspansji, polegający na podporządkowaniu sobie całości lub części miejscowych słabych państw: Chin, Korei i Mandżurii. Japonia dopiero tworzyła swoją potęgę i do statusu mocarstwa potrzebowała zdobyczy terytorialnych.

W dodatku jej nowoczesna, budowana dużym nakładem środków armia domagała się użycia. Z kolei burzliwie rozwijająca się gospodarczo Rosja potrzebowała nowych surowców i rynków zbytu. W dodatku, ze względu na pojawiające się co jakiś czas wybuchy społecznego niezadowolenia, wśród elit rządzących zrodziła się częsta w takich sytuacjach myśl, której formę nadał minister spraw zagranicznych Wiaczesław Plehwe: „Aby uniknąć rewolucji, potrzebujemy małej zwycięskiej wojenki”… Tak więc wojny chciały obie strony i wcześniej czy później musiała ona wybuchnąć.

– Co ciekawe, ta wojna była zupełnie niepotrzebna, co okazało się już po jej zakończeniu, gdy oba kraje dosyć szybko doszły do porozumienia i nie wchodziły sobie w drogę przez następne dekady. Natomiast zwolennikiem polityki konfrontacyjnej, mogącej łatwo doprowadzić do wojny, była w Rosji klika dworska skupiona wokół Aleksandra Biezobrazowa, która upatrywała w podboju Dalekiego Wschodu (ich interesy dotyczyły przede wszystkim koncesji w Korei) szansy na wzbogacenie się i zbicie prywatnych majątków – wyjaśnia prof. Piotr Olender, historyk i badacz dziejów wojny rosyjsko-japońskiej. Strona rosyjska zupełnie zlekceważyła doniesienia o japońskich przygotowaniach do wojny, uważając że miną jeszcze dekady, zanim „armia japońska dorówna najsłabszej armii europejskiej”.

Jako pierwsza do działań przystąpiła Japonia. Bez wypowiedzenia wojny w nocy 8 lutego zaatakowała flotę rosyjską w bazie morskiej Port Artur. Następnie Japończycy wysadzili desant na kon- tynencie i przystąpili do działań lądowych. Rozbili wojska rosyjskie idące na odsiecz Port Artur, a pod Liaojangiem pokonali liczącą 180 tys. żołnierzy armię gen. Aleksieja Kuropatkina.

Oblegany przez nich Port Artur bronił się pięć miesięcy. Rosjanie zdemontowali działa z okrętów i wykorzystali je do obrony, podobnie zresztą jak marynarzy. Z kolei Japończycy zasypywali twierdzę gradem pocisków artyleryjskich, w tym wielkokalibrowych – 280 mm. Przypuszczali też zaciekłe szturmy, w których ponosili duże straty. Według szacunków w ostatnim miesiącu oblężenia na Port spadło 1,5 mln pocisków!

Napór przyniósł skutek – 2 stycznia 1905 r. komendant twierdzy gen. Anatolij Stössel podpisał kapitulację. Ostatnia duża bitwa lądowa w wojnie toczyła się od 19 lutego do 10 marca 1905 r. pod Mukdenem. Siły japońskie liczące około 270 tys. żołnierzy pobiły i zmusiły do odwrotu 290-tysięczną armię rosyjską.

Bić się do ostatka
Nie była to jednak ostatnia klęska Rosjan. W kierowniczych kręgach armii zrodziła się bowiem myśl wysłania z pomocą na Daleki Wschód Floty Bałtyckiej. Zwolennikiem tego rozwiązania był naczelnik Głównego Sztabu Morskiego kontradm. Zinowij Rożestwienski, którego mianowano dowódcą zespołu. Eskadra wyruszyła z portu w Libawie w połowie września 1904 r. Następnie przepłynęła przez cieśniny duńskie i kanał La Manche, okrążyła Afrykę i dotarła na Madagaskar, gdzie zatrzymała się na dwa miesiące, by przeprowadzić szkolenie załóg. Mniejsze jednostki popłynęły przez Morze Śródziemne i Kanał Panamski. Następnie zespół wyruszył dalej i przez Ocean Indyjski dotarł na Daleki Wschód. Tam drogę w Cieśninie Koreańskiej koło wysypy Cuszima zastąpiła mu flota japońska dowodzona przez adm. Togo Hei-hachiro. 27 i 28 maja 1905 r. doszło tam do jednej z największych bitew morskich XX w.

– Przejście z Bałtyku na Daleki Wschód było – wbrew temu, co się mówi – bardzo sprawnie przeprowadzoną operacją, a pomysł takiego przerzucenia eskadry istniał w Rosji już w latach 80. XIX w. Okręty rosyjskie przebyły tę liczącą kilkanaście tysięcy kilometrów drogę w dobrej kondycji – podkreśla prof. Olender.

Pod Cuszimą Rosjanie dysponowali 8 pancernikami, 3 pancernikami obrony wybrzeża, 8 krążownikami i 9 niszczycielami. Siły japońskie liczyły natomiast 4 pancerniki, 1 pancernik obrony wybrzeża, 8 krążowników pancernych, 18 krążowników, 21 niszczycieli i 43 torpedowce. Japończycy nie dość, że mieli przewagę ilościową, to w dodatku ich okręty były nowocześniejsze, a załogi – zdaniem niektórych badaczy – lepiej wyszkolone. Zespół japoński mający szybsze jednostki wyprzedził płynącą na północ eskadrę rosyjską, ustawił się przed nią, tworząc kreskę nad literą T, i rozpoczął ostrzał artyleryjski.

Eskadra rosyjska starała się wykonywać uniki, by wyjść spod ostrzału, jednak Japończycy dzięki szybkości zawsze potrafili ustawić się w dogodnej pozycji. Celnie rażone rosyjskie okręty jeden po drugim szły na dno. Adm. Rożestwienski został ranny i musiał zdać dowództwo. Gdy japońskie pancerniki zdemolowały rosyjskie okręty swoją ciężką artylerią, do akcji weszły torpedowce, które miały dokonać dzieła zniszczenia. Gdy dowódca pancernika „Imperator Nikołaj I” chciał poddać jednostkę, najmłodszy z oficerów, Polak miczman (chorąży) Jerzy Wołkowicki, wezwał, by bić się do ostatka, a potem zatopić okręt. Epizod ten, uwieczniony przez pisarza Aleksego Nowikowa-Priboja w powieści „Cuszima”, stał się później sławny w całej Rosji, a Wołkowickiemu uratował życie w 1940 r. w obozie w Kozielsku.

Nowe mocarstwo
Klęska była porażająca: Rosjanie stracili prawie całą Flotę Bałtycką. Większość ich okrętów została zatopiona lub zdobyta, w tym wszystkie 11 pancerników. Z pogromu udało się wyrwać niewielu, m.in. krążownikowi „Aurora”, który zyska sławę za 12 lat w zupełnie innych okolicznościach. W bitwie zginęło 5182 marynarzy, a 5917 (w tym adm. Rożestwienski) trafiło do niewoli. Japończycy stracili zaledwie 181 zabitych oraz 3 torpedowce. Kilka japońskich jednostek doznało poważnych uszkodzeń.

Mimo spektakularnych zwycięstw Japonia znajdowała się na skraju swych możliwości finansowych i ludzkich. Z kolei Rosja wciąż miała wielkie rezerwy, ale zmagała się z rewolucją społeczną, jaka wybuchła w 1905 r. m.in. na wieść o niepowodzeniach wojennych. W tej sytuacji obie strony przystały na amerykańskie pośrednictwo w rozmowach i 5 września 1905 r. podpisały traktat pokojowy w Portsmouth w USA. Rosja straciła swoje zdobycze w Chinach, Mandżurii i Korei. Przestała się liczyć na Dalekim Wschodzie, zwróciła więc uwagę na Europę, a zwłaszcza Bałkany, co miało później swoje skutki w 1914 r. Miejsce wśród światowych mocarstw zajęła Japonia.

–__Wojna rosyjsko-japońska była jakby preludium do I wojny światowej. Wykorzystano tam elementy stosowane później podczas Wielkiej Wojny. Mam tu na myśli np. nawały artyleryjskie czy zacięte falowe japońskie ataki na Port Artur, w których stracili oni ponad 50 tys. ludzi. Europejscy obserwatorzy byli zgodni, że tylko Japończycy mogą być zdolni do takiego poświęcenia, tymczasem za parę lat będą mieli u siebie dokładnie to samo – podsumowuje prof. Olender.

Piotr Olender, „Wojna rosyjsko-japońska 1904–1905. Działania na morzu”, PAU, Kraków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski