Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kryminalne historie z dawnego Krakowa zasługują na film

Paweł Stachnik
Krzysztof Jakubowski
Krzysztof Jakubowski Paweł Stachnik
-Najgorsze były pierwsze lata niepodległości. Masy wojennych rozbitków przemierzały wtedy Kraków. Wśród nich było wielu dezerterów, ciągle posiadających broń - mówi Krzysztof Jakubowski, autor książki „Kraków pod ciemną gwiazdą”

- Czy Kraków pod koniec XIX w. był miastem niebezpiecznym?

- Myślę, że nie odbiegał pod tym względem od innych podobnej wielkości miast, które - co ważne w tym kontekście - również miały dostęp do kolei. Pamiętajmy, że dogodna i szybka możliwość przemieszczania generowała duży ruch przyjezdnych i w jakiejś mierze mogła przyczyniać się do wzrostu przestępczości.

- A czy krakowska c.k. policja była skuteczna?

- Zdecydowanie tak. Mieliśmy dobrych policjantów. Wymieńmy choćby komisarza Engela, który na początku lat 70. XIX w. ścigał zabójcę znanego geologa prof. Ludwika Zejsznera. To była głośna sprawa, nie tylko w Krakowie. Godnym następcą Engela był komisarz Władysław Swolkień. On z kolei zasłużył się przy równie głośnej sprawie morderstwa Marianny Bałuckiej, matki znanego komediopisarza Michała Bałuckiego oraz przy rozwikłaniu zagadki zabójstwa niejakiego Słowika, dozorcy w Miejskiej Kasie Oszczędności przy ul. Szpitalnej.

- Czy zawirowania polityczne, prawne i gospodarcze związane z upadkiem Austro-Węgier i powstaniem niepodległej Polski w 1918 r. odbiły się jakoś na stanie przestępczości w Krakowie?

- Bez wątpienia. Najgorsze były pierwsze lata niepodległości 1919-1923. Masy wojennych rozbitków przemierzały wtedy, nie tylko przez Kraków, starając się wrócić do domów bądź znaleźć dla siebie nowe miejsce. Wśród nich było wielu dezerterów z rozmaitych armii, ciągle posiadających broń. Poza tym budowa struktur państwowości, nawet najsprawniej przeprowadzona, skutkuje zwykle pewnym chaosem, który starają się wykorzystać ludzie nieuczciwi. Ważnym elementem tamtego pejzażu była szybka dewaluacja ówczesnej waluty - marki polskiej. Wszystko to powodowało wzrost przestępczości, w tym także tej najpoważniejszej.

- A co możemy powiedzieć o krakowskiej policji w okresie międzywojennym? Była równie skuteczna jak jej c.k. poprzedniczka?

- Owszem, była skuteczna, choć nie ustrzegła się pewnych perturbacji. Jej struktura wyglądała następująco: na samej górze była Komenda Wojewódzka, podlegała jej Komenda Miejska sprawująca pieczę nad sześcioma komisariatami i trzema posterunkami. Przy Komendzie Wojewódzkiej istniał urząd śledczy sprawujący nadzór nad sprawami kryminalnymi, a przy komendzie miejskiej wydział śledczy, prowadzący bezpośrednio śledztwa i dochodzenia. Wydział ten mieścił się do 1933 r. przy ul. Kanoniczej 24 w słynnym Domu pod Telegrafem; dziś to siedziba urzędu konserwatorskiego. Przez 10 lat szefem wydziału śledczego był nadkomisarz Stanisław Polak, wtedy najbardziej znany chyba policjant w Krakowie. Jednym z jego zastępców był Wiktor Olearczyk, zajmujący się wszelkiej maści wywrotowcami, czyli przede wszystkim komunistami. Miał na sumieniu wiele wyroków na nich. Był pamiętany długo po wojnie przez rządzącą wówczas „elitę”.

- Na czym polegały owe perturbacje, o których Pan wspomniał?

- No cóż, przytrafiło się nieszczęście. W wydziale śledczym komendy miejskiej wykryto aferę starszego przodownika Jana Piskora. Był on skutecznym policjantem, w mojej książce pojawia się w dwóch sprawach. Wplątał się jednak w jakąś łapówkarską historię, która skończyła się procesem ciągnącym się w latach 1938-1939 i wyrokiem. Na skutek tej afery nadkom. Polak został przeniesiony na równorzędne stanowisko do Łodzi, a jego zastępca Michał Cygan trafił do Warszawy. Obydwaj zeznawali na procesie Piskora. To rzuciło pewien cień na krakowską policję.

- Działała ona dość skutecznie, jednak nie udało się jej zapobiec wzrostowi przestępczości w latach 30. ubiegłego wieku.

- Miał na to wpływ Wielki Kryzys i znaczne pogorszenie się sytuacji materialnej społeczeństwa. Nie bez przyczyny w 1932 r. wprowadzono w Krakowie i województwie sądy doraźne. Ponownie rozwiązanie takie rozważano jesienią 1937 r., kiedy doszło do dramatycznych wydarzeń związanych z pościgiem za bandytami na ulicach Krakowa. Pościg odbył się w sobotnie południe, w zachodnich dzielnicach miasta. Groźny przestępca umknął policjantom prowadzącym go do komendy na ul. Siemiradzkiego, zabijając jednego z nich, a następnie uciekał porwawszy konną platformę.

Ścigali go funkcjonariusze na rowerach, na motocyklu i wreszcie w zarekwirowanym aucie. Doszło do wymiany strzałów, a bandytę osaczono i zastrzelono dopiero pod Kopcem Kościuszki. Po tym wypadku postulowano ponowne wprowadzenie sądów doraźnych, lecz ostatecznie do tego nie doszło.

- Jakie głośne sprawy kryminalne przyciągały uwagę krakowian w latach 30.?

- Bardzo ciekawy, a zupełnie dziś nieznany był ostatni z wielkich procesów krakowskich - sprawa łapówkarza, ppłk Karola Dziekanowskiego. Mundur wojskowy był przed wojną bardzo szanowany, niemniej nierzadko zdarzały się, sprawy karne z niechlubnym udziałem wojskowych. Książka opisuje też sprawę kpt. Reicherta, który dopuścił się oszustwa asekuracyjnego. Ubezpieczył wysoko swoją fabrykę mebli w Płaszowie przy ul. Dworcowej, a następnie podpalił ją po kryjomu. Głośna była wielowątkowa sprawa zabójstwa studenta Lechowicza.

Śledztwo było trudne, poszlakowe i zmierzające w różnych kierunkach. Podejrzewano wątek homoseksualny, ale został on odrzucony. Jeszcze głośniejsze było rabunkowe morderstwo służącej zamożnego lekarza dr. Nüssenfelda, Anny Garncarzówny, przy ul. Potockiego (dziś Westerplatte). Dokonało go dwóch studentów ASP przy współudziale dorożkarza. Jeden z akademików, Kazimierz Schenkirzyk, po wojnie wyszedł zresztą na ludzi. Zmienił nazwisko, wyjechał do Gdańska i został tam szanowanym obywatelem. Działał nawet w Stronnictwie Demokratycznym.

- Pisząc teksty o krakowskich zbrodniach i przestępstwach ma Pan zwyczaj odwiedzania miejsc, w których się one zdarzyły.

- Moja przygoda z krakowskimi historiami kryminalnymi zaczęła się przed laty, gdy dostałem od ojca na 17 urodziny w 1974 r. słynny „Pitaval krakowski” profesorów Waltosia, Szwai i Salmonowicza. Pierwsze, co zrobiłem po przeczytaniu o sprawie małżeństwa Maliszów, którzy zabili listonosza przy ul. Pańskiej (dziś Curie-Skłodowskiej), to poszedłem pod drzwi tego mieszkania (była to przyjazna takim wizytom epoka przeddomofonowa). Potem zacząłem spisywać krakowskie historie kryminalne i rzeczywiście w miarę możliwości starałem się odwiedzać miejsca, w których się wydarzyły. W 1984 r. byłem np. w mieszkaniu wspomnianego dr. Nüssenfelda przy dzisiejszej ul. Westerplatte. W czterech pokojach mieściło się tam przedsiębiorstwo kierujące punktami skupu surowców wtórnych. Urzędnicy przekładali papiery, pili kawę, stukali na maszynach i nie mieli pojęcia, co wydarzyło się tam przed laty.

- Spotykał się Pan też z ludźmi, którzy pamiętają te wydarzenia lub nawet w jakiś sposób brali w nich udział.

- W 1986 r. miałem okazję rozmawiać z portierem Grand Hotelu Edwardem Wodniakiem (rocznik 1900), który niósł ciężkie walizy słynnej oszustki Marii Ciunkiewiczowej i twierdził - co pojawiło się na rozprawie - że był w nich węgiel, a nie kosztowności. Pan Edward miał zeszycik, w którym zapisywał sobie ciekawe zdarzenia z historii Grandu. W rozdziale „Magia X Muzy” opisuję grupę oszustów wyłudzających w Krakowie pieniądze od ludzi, którzy chcieli zrobić karierę filmową. Jednym z nich był Jan Czesław Sikorowicz, z którego córką mieszkającą w Katowicach korespondowałem w latach 80.

Wspominałem o morderstwie Anny Garncarzówny przy ul. Potockiego dokonanej przez dwóch studentów ASP. Spotkałem się z ich kolegą z uczelni, malarzem Alojzym Siweckim. Prof. Siwecki jeździł z nimi na plenery, a o samym Schenkirzyku bardzo dobrze się wyrażał. Opowiedział mi jak policja czekała pod gmachem ASP na wyjście obu podejrzanych, bo ze względu na autonomię uczelni nie mogła wejść do środka i tam ich aresztować. Rozmawiałem też z prof. Stanisławem Waltosiem, który przesłuchiwał słynnego mordercę - zabójcę i truciciela - Władysława Mazurkiewicza. Profesor jako młody prawnik dostał po studiach nakaz pracy i pełnił funkcję podprokuratora. Z tego tytułu uczestniczył w sprawie Mazurkiewicza. Przesłuchiwał także żonę mordercy, wobec której umorzył śledztwo. W Krakowie żyje też człowiek, z którym Mazurkiewicz przegrał w karty 1,5 mln ówczesnych złotych (było to tuż przed wymianą pieniędzy w 1950 r.). Dziś ma 97 lat.

- Wiedza o sprawie Mazurkiewicza przydała się Panu całkiem niedawno…

- Przypadek zrządził, że Krzysztof Lang kręci właśnie film fabularny oparty na sprawie Mazurkiewicza. Reżyser poprosił prof. Waltosia i mnie, abyśmy wspomogli go wiedzą o słynnym zabójcy. Zdjęcia kręcone były w domu, w którym mieszkał Mazurkiewicz przy ul. Biskupiej 14. Dowiedziałem się przy okazji, że dziadek Krzysztofa Langa był przed wojną współwłaścicielem kina „Wanda” w Krakowie. Inny kapitalny temat na film to sprawa zabójstwa prokuratora Martiniego, który tuż po wojnie prowadził śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej. Dorobiono później do tego kontekst polityczny, twierdzono, że Martini chciał odkryć niewygodną prawdę i dlatego został zlikwidowany. Tymczasem sprawa była inna. Martiniego zamordowało dwoje młodych ludzi: Jolanta Słapa i Stanisław Wróblewski. To dziewczyna - pochodząca z dobrego domu początkująca aktorka - domagała się zabicia i obrabowania prokuratora, który był zresztą jej kochankiem. Kobieta ta, dziś już w podeszłym wieku, odsiedziała wyrok i mieszka w Warszawie. W Krakowie słynna była też wielowątkowa sprawa Juliana Polana-Haraschina, niesławnej pamięci sędziego wojskowego, który skazywał po wojnie w procesach politycznych, a później tajnego współpracownika SB.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski