Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krystyna Czaja kocha swoich pacjentów, oni ją. Zrobią wszystko, by nadal mogła ich leczyć.

Dorota Stec-Fus
Przychodnia Stare Miasto przy placu Świętego Ducha 3. To w niej przyjmowała dr Czaja
Przychodnia Stare Miasto przy placu Świętego Ducha 3. To w niej przyjmowała dr Czaja
Przez blisko 25 lat - jako lekarz z czterema (!) specjalizacjami - przyjmowała w przychodni Stare Miasto przy placu Św. Ducha. Pacjentów, o których niepokoiła się najbardziej, odwiedzała- po pracy - w domach a także w szpitalu. Jej tryb pracy nie podobał się jednak zwierzchnikom i została zwolniona.

WIDEO: Krótki wywiad

To był dla nas szok! Kiedy dowiedzieliśmy się, że dr Czaja już nie pracuje, poczuliśmy się jak sieroty po stracie najbliższego członka rodziny - żali się Krystyna Fijał, która wraz z rodziną leczy się u „swojej” lekarki od 20 lat. Opowiada, jak uratowała życie jej męża. - W poczekalni stracił przytomność. Czaja usłyszała nietypowe odgłosy i wybiegła z gabinetu. Natychmiast przystąpiła do masażu i dała zastrzyki - wspomina pani Krystyna, które nie wątpi, że gdyby nie ta błyskawiczna pomoc byłaby dziś wdową.

Również pan Włodzimierz, mieszkaniec Krakowa, zawdzięcza jej życie. Kiedy „dowlókł” się do przychodni nie zdawał sobie sprawy, że to zawał. A jego lekarza już nie było. - Kiedy zobaczyła mnie dr Czaja, poza kolejką przebadała mnie, choć nie byłem jej pacjentem i wezwała karetkę - wspomina wzruszony. „Judym w spódnicy” - tak mówi o lekarce Jerzy Topolnicki. On też przeżył szok na wieść o jej „odprawieniu”. - To nie tylko wspaniały lekarz, ale i wspaniały człowiek. Najpierw żona, potem ja trafiliśmy na kardiologię do szpitala Jana Pawła II. I ona nas odwiedzała! - mówi Jerzy Topolnicki. - Nie założyła rodziny, bo kochała swą pracę, pacjentów i poświęcała im całe życie - konkluduje nasz czytelnik.

Dlaczego została zwolniona? - Bo przyjmowała zbyt wielu pacjentów, bo zlecała zbyt wiele badań, bo miała zbyt wiele wizyt domowych u pacjentów obłożnie chorych, bo przyjmowała pacjentów zbyt długo, bo dbała przede wszystkim o ich dobro , a nie o pieniądze spółki - wylicza jednym tchem wzburzona Katarzyna Boś-Brózda, pacjentka dr Czai.

Zgoła inaczej rozstanie się z Krystyną Czają argumentuje prezes spółki Przychodnia Stare Miasto, Jolanta Danuta Gawłowska. - Sama ustalała godziny swej pracy nie informując nas o zmianie grafiku. To powodowało zamieszanie, przede wszystkim wśród zapisanych do niej pacjentów - przekonuje prezes Gawłowska. Zarzuca lekarce złą współpracę z pielęgniarkami, a nawet próby rozbicia ich spółki. Nasi rozmówcy są tymi argumentami oburzeni. - Pani doktor przychodziła do przychodni jeszcze przed rozpoczęciem rejestracji, przyjmowała pacjentów przez cały dzień i nigdy nikogo nie odprawiła z kwitkiem - podkreślają zgodnie.

Rozgoryczona dr Czaja mówi, że zarzucanie jej zmian w grafiku to absolutna nieprawda i ma na to dowody, które przedstawi w sądzie. A wyśrubowane, rzekomo, wymogi wobec pielęgniarek? - Ja po prostu bałam się o bezpieczeństwo chorych - odpowiada.

586 (!) osób w liście do prezydenta Jacka Majchrowskiego zaapelowało, by w rejonie placu Św. Ducha gmina wyszukała lokal na gabinet dla „ich” lekarki.

Apel, poparty przez radnego Tomasza Darosa nie pozostał bez odpowiedzi. - Przygotowujemy listę pomieszczeń w tej lokalizacji. A potem sprawdzimy, który z nich odpowiada wymogom gabinetu lekarza rodzinnego - zapowiada wiceprezydent Bogusław Kośmider. Liczy na pomyślny finał tej niecodziennej sprawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski