Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krystyna Guzik: Nie ma recepty na dobre strzelanie

Tomasz Bochenek
Kanadyjskie refleksje biathlonistki Krystyny Guzik, która w piątek zajęła 2. miejsce w sprincie.

Czuła Pani w piątek na trasie, że to najlepszy występ od dwóch lat? Że może skończyć się na podium?
Nie myślałam o tym. Startowałam z numerem 25., po mnie biegło jeszcze wiele zawodniczek. Do końca nie było pewne, czy zostanę na podium, bo pogoda poprawiła się - przestało wiać i dziewczyny zaczynały strzelać coraz lepiej. Na trasie wiele osób informowało mnie, jak biegnę. Myślałam tylko o tym, by jak najszybciej dostać się na metę. Kiedy do niej dotarłam wiedziałam, że będę wysoko, ale nie sądziłam, że to będzie podium.

Długa podróż, wysokość, zmiana czasu - widać, że poradziła sobie Pani z tym świetnie. Zawsze aklimatyzacja przebiega tak gładko?
Nie. Czasami przeciąga się i w pierwszych startach biega mi się ciężko. Jestem mile zaskoczona tym, że tutaj czuję się całkiem dobrze. Chyba forma zaczyna przychodzić, bo coraz lepiej radzę sobie na trasie.

„W zeszłym sezonie byłam podobnie przygotowana, jednak przez moje narty nie byłam w stanie walczyć z najlepszymi. W tym roku jest inaczej, mam dobre narty” - ma Pani na myśli przygotowanie nart przez nowy serwis naszej kadry?
Mam na myśli same narty. Dobór nart do danych warunków. W zeszłym roku był z tym problem. Wszystkie nowe narty sobie leżały - że niby „nie rozbiegane”, a startowałam na starszych, które nie należały do najlepszych. W tej chwili testuję narty z Rafałem Lepelem, który potrafi wybrać dla mnie deski najlepsze na dane warunki. Nasz serwis za pracę w tym roku muszę pochwalić. Większość startów miałyśmy z bardzo dobrym smarowaniem, czasami jednym z najlepszych w stawce.

Po piątkowym sukcesie powiedziała też Pani: „Cały czas jeździ ze mną mój mąż i mam komfort w przygotowaniach. Mogę spokojnie pracować, bo dom jest cały czas ze mną”.
Mogę tylko to powtórzyć. Przygotowania bywają bardzo ciężkie i czasami przychodzą trudne chwile. Dobrze wtedy mieć obok siebie kogoś bliskiego. Ja mam Grzegorza. Dzięki temu jest mi łatwiej w takich momentach. Ponadto wyjazdy bywają długie i uciążliwe. Z reguły zawsze chce się jak najszybciej wracać do domu. Ja tak nie mam. Mam dom ze sobą i mogę spokojnie trenować. Czasami zaczynam też wymyślać, jak to kobiety mają w zwyczaju, i komplikuję sobie przez to swoją pracę. Wtedy Grzegorz delikatnie, ale stanowczo wybija mi niepotrzebne rozmyślania z głowy i stawia mnie do pionu.

Po udanym sprincie mówiła Pani, że starała się wstrzelić w momenty między powiewami wiatru. Dzień później w biegu ze startu wspólnego zarobiła Pani na strzelnicy sześć karnych rund. Warunki były jeszcze trudniejsze?
W piątek się udało, wykorzystałam moment. W sobotę od pierwszych strzałów miałam problem. Po dwóch „pudłach” (w pierwszym strzelaniu) celowałam delikatnie pod wiatr i resztę udało mi się trafić. W kolejnym strzelaniu podmuch wiatru nasilił się w momencie oddania przedostatniego strzału. „Zwiał” mi też ostatni, nie byłam w stanie nic zrobić. Pierwsza próba w postawie stojąc była bezbłędna, starałam się łapać chwile pomiędzy podmuchami - udało się. Natomiast na ostatniej „stójce” musiałam ryzykować, bo wiedziałam, że tylko tak mogę coś urwać. Jednak dwa strzały poszły z wiatrem. Szkoda, ale taki jest biathlon. Na strzelanie nie ma recepty - albo „siądzie” albo nie. Trzeba próbować ryzykować i być pewnym podczas strzelania.

W ubiegłym sezonie długo jechała Pani na hamulcu, dopiero w końcówce sezonu, podczas mistrzostw świata, zaczęła szybko biegać. Teraz czuje Pani jeszcze jakieś rezerwy w biegu czy to już ten topowy poziom?
W zeszłym roku odpoczęłam przed mistrzostwami świata i nabrałam ochoty do biegania. Wcześniej byłam przybita startami, które ciągle mi nie wychodziły. Podczas mistrzostw w Kontiolahti miałam też bardzo dobrze przygotowane narty - czułam, że jadę, a nie walczę o każdy metr trasy. A teraz? Uważam, że to nie jest maksimum tego, co mogę biegać. Czuję potencjał w sobie, tylko nie potrafię się przełamać. Myślę, że takie starty jak w piątek pomogą mi w tym. Muszę uwierzyć w siebie, czasami mi tego brakuje. Teraz zaczynam jednak czuć, że biegowo mogę walczyć z najlepszymi. Głównym „motywatorem” do biegu jest bezbłędne strzelanie. A kluczem - dobre narty.

Małżeński mikst
W sobotnim biegu ze startu wspólnego wszystkie Polki poległy w walce z wiatrem.
Krystyna Guzik po sześciu karnych rundach zajęła 24. miejsce, Magdalena Gwizdoń po pięciu - 26., a Monika Hojnisz, która spudłowała 7 razy - 28. - Dla mnie wiatr w czasie startu jest największą przeszkodą i wyzwaniem. Jednak kiedy się uczyć, jak nie podczas zawodów? Niestety, kosztem wyniku, ale to najlepsza lekcja - skomentowała Hojnisz. Bieg wygrała Włoszka Dorothea Wierer.
Krystyna Guzik, najwyżej notowana z Polek w klasyfikacji PŚ - na 13. pozycji - wczoraj w Canmore wystąpiła razem z mężem w rywalizacji mikstów.
Guzikowie zajęli 14. miejsce (Grzegorz miał 2 karne rundy). Triumfowali Francuzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski