Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krytyka, porównywanie, klaps. Czego należy unikać w relacji z dzieckiem.

Redakcja
Krytyka, osądy moralne, oceny, porównywanie, zaprzeczanie uczuciom i wreszcie – nagrody, to narzędzia, które zrywają więź istniejącą między dzieckiem a rodzicem, oddalają ich od siebie. Z jednej strony negatywnie wpływają na poczucie wartości dziecka, z drugiej – dają rodzicowi złudne przekonanie o panowaniu nad sytuacją.

Kary i nagrody zrywają kontakt, ponieważ pomijają dziecko, jego uczucia i potrzeby, skupiając się na oczekiwaniach rodzica, jego pojmowaniu właściwego i niepożądanego zachowania.

„Jesteś leniwa” „Popatrz, Kasia już sama wiąże buty”, „To niestosowne”, „Tak nie możesz się zachowywać”, „Przestań płakać, już nie boli” „ W tej chwili przeproś brata, inaczej nie będziesz się z nami bawić”, „Stań spokojnie albo dostaniesz w pupę” – to zdania, które nazbyt często słyszę na placu zabaw, w szatni przedszkola czy w poczekalni u lekarza. To zdania, które klasyfikują dziecięce czyny w przeciwstawnych kategoriach, tworząc dwubiegunowy świat – świat zwycięzców i pokonanych, świat dominacji i uległości, i wreszcie – świat dobrych i złych.

Krytyka

Krytyka zamyka uszy na słowa a otwiera usta na obronę lub atak. Dzieci, które są krytykowane, najczęściej bronią się przerzucaniem odpowiedzialności na kogoś innego, wypieraniem się swoich działań lub stosują kontrkrytykę, mówiąc: „to jego wina, gdyby nie był taki uparty, nie musiałbym mu zabierać zabawki”. A w nieco późniejszym wieku z łatwością przychodzi im powiedzieć rodzicowi (czasem z ironicznym uśmiechem): „tak mnie wychowałaś”…

Osąd moralny

Osąd moralny to nasze stanowisko w danej sprawie, w którym chwalimy zachowania dobre, a ganimy złe. Nic takiego, prawda? Przecież dzieci muszą wiedzieć co jest dobre, a co złe. Prawda?

Nie, nieprawda. Dzieci muszą wiedzieć, co nam się podoba, a co nie. Co lubimy, a czego nie lubimy. Kiedy mały człowiek słyszy, że jest leniem, fajtłapą, kłamczuchem, zaczyna w te słowa wierzyć i coraz trudniej mu porozumieć się z rodzicem. Coraz trudniej mu rozeznać, czego on sam chce. Oczywiście mamy prawo zajmować stanowisko wobec oszustwa, kradzieży, przemocy itp. Mamy święte prawo mówić na temat cenionych przez nas wartości, bo one – moim zdaniem – wpływają na podniesienie jakości życia, mojego i twojego. Ale można to zrobić na dwa sposoby. Osądzając, mówiąc np. „rodzice, którzy biją swoje dzieci to dranie”, albo mówiąc o tym, co jest dla nas ważne, np: „Stosowanie klapsa jako metody wychowawczej budzi moje obawy, ponieważ chciałabym aby dzieci były bezpieczne w swoich rodzinach, a rodzice umieli znaleźć narzędzia, które nie będą krzywdziły (fizycznie i psychicznie) ich dzieci”. Jak myślicie, po którym zdaniu mam szanse na dialog z rodzicem dającym klapsy?

Porównywanie

Porównywanie, jakiekolwiek by nie było, nie mówi prawdy o człowieku. Chcecie się poczuć kiepsko – znajdźcie kogoś, komu się lepiej powodzi, kto ma lepszy samochód, większy metraż, spokojniejsze dziecko. Chcecie się poczuć lepiej, poszukajcie kogoś, kto ma starszy samochód, mieszka z teściami, a jego dziecko to “big monster”… Porównanie to nic innego jak osąd. Porównywanie dzieci to równia pochyła.

Klaps

W sprawie klapsa tylko jedno zdanie: dając dziecku klapsa uczysz go, ze bicie jest dopuszczalne. Dając mu klapsa, pokazujesz, co ma robić, gdy jest sfrustrowane

Nagroda

Nagroda z kolei to nic innego jak zapłata za to, co dziecko powinno robić samo dla swojego dobra i przyjemności, dla wzbogacenia życia własnego i drugiego człowieka. Nagradzając dzieci demoralizujemy je, uczymy materializmu i konsumpcyjnego podejścia do życia. Dodatkowo budujemy społeczeństwo rywalizacji, w którym ktoś jest zwycięzcą, a ktoś przegranym. Ktoś jest pierwszy, a ktoś ostatni. Ktoś jest mistrzem, a ktoś fajtłapą. I jak powszechnie wiadomo – ciągnie swój do swojego.

Pragniemy, aby dzieci zachowywały się w określony sposób nie dlatego, że liczą na nagrodę, tylko dlatego, że cenią i rozumieją wartości, jakie za tym zachowaniem stoją. Nagradzanie dzieci pozbawia je wewnętrznej motywacji do robienia rzeczy, za które je nagradzamy, a czasem uniemożliwia jej rozwinięcie się.

CZYTAJ DALEJ: Dlaczego to wszystko zrywa kontakt? >>

Dlaczego to wszystko zrywa kontakt?

Kary i nagrody niszczą wewnętrzną motywację. Choć przyświeca nam wzniosła idea – chcemy żeby dzieci zachowywały się w taki sposób, który nie rani – to środki do niej prowadzące już do wzniosłych nie należą. Dzieci zachowują się zgodnie z naszymi oczekiwaniami w obawie przed karą czy w nadziei na nagrodę, a nie dlatego, że cenią pewne wartości.

Karane dzieci nie wierzą w zapewnienia o rodzicielskiej miłości. Ten kto kocha, nie krzywdzi. Dzieci nie uwierzą, że robimy to dla ich dobra, w trosce o tym, by „wyrosły na ludzi”.

Karząc dziecko przypisujemy mu winę, za która idzie pragnienie wzbudzenia w nim poczucia winy (czyli, jak podaje encyklopedia, „stanu emocjonalnego powstającego w sytuacji uświadomienia sobie popełnienia czynu prawnie albo moralnie niedozwolonego”), a często i zadośćuczynienia. Co to oznacza? Uznajemy, że nasze dziecko świadomie chciało wyrządzić komuś krzywdę. Nie przesadzamy?

Karanie i nagradzanie godzi w poczucie wartości, narusza zaufanie jakie każdy z nas ma do siebie, podkopuje przekonanie o kompetencji.

Te metody uczą dzieci jak się nie zachowywać (kara) lub jak się zachowywać (nagroda), ale nie dają przestrzeni na refleksję nad podjętym działaniem.

Kary i nagrody to wysyłane do dziecka komunikaty typu: „sam nie potrafisz podjąć właściwej decyzji”, „nie wiesz co jest dla Ciebie dobre”, „nie nauczysz się żyć z drugim jeśli…”, „nie rozumiesz tego, co zrobiłeś”. I tak nasze dziecko myśli o sobie, ze jest złe, głupie, niewystarczająco dobre, niezbyt mądre.

Podstawowym celem kary i nagrody jest uzyskanie posłuszeństwa, co oznacza, że któraś strona musi ulec.

Ci, których karzemy, kochają coraz mniej.

Alternatywą dla kar i nagród jest kontakt i wychowanie oparte na tworzeniu bliskich relacji.

Bez obaw – jeśli przestaniemy stosować kary i nagrody, to nie będziemy piewcami przeklinanego co krok „bezstresowego wychowania”, w którym dziecko może wejść na głowę rodzicowi, a ten wciąż będzie się uśmiechał. Rodzicielstwo bliskości opiera się na przykładzie, nie słowie. Dzieci wychowujące się w rodzinach, w których istnieją bliskie relacje, są bardziej empatyczne, otwarte, kreatywne, uważne. Takie dzieci są bardziej wrażliwe na drugiego człowieka i zmotywowane do czynienia dobra ze względu na samo dobro, nie zaś przez wzgląd na rychłą nagrodę czy nieuchronną karę.

Monika Szczepanik

Inne artykuły na dziecisawazne.pl:
Kiedy twoja złość krzywdzi dziecko? Skąd się bierze złość i jak jej zaradzić
Ekorestauracje, czyli gdzie warto zjeść z dzieckiem poza domem
Dzieci lubią teatr

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski