Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysiek to nie mój rywal, tylko kolega

Rozmawiał Jacek Żukowski
Mateusz Wdowiak jest współliderem klasyfikacji strzelców III ligi
Mateusz Wdowiak jest współliderem klasyfikacji strzelców III ligi fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa. MATEUSZ WDOWIAK jest najlepszym strzelcem Cracovii II w trzeciej lidze. W meczu z rezerwami Wisły zdobył dwa gole.

- Zdobył Pan dwie bramki w derbach, z pewnością te gole cieszą podwójnie wychowanka klubu?

- Na pewno jestem szczęśliwy z tego, że strzelam bramki. Tym bardziej cieszy wysokie zwycięstwo. Zwłaszcza w derbach, bo kibice żyją takimi spotkaniami.

- Poza zwycięstwem zapewne jest Pan zadowolony ze stylu, w jakim po nie sięgnęliście. Nie co dzień strzela się cztery gole, nie tracąc żadnego.

- Sytuacji było sporo, kibice nie mogli narzekać na nudę. Wisła II też miała trochę okazji, ale byliśmy stroną dominującą.

- Prowadzicie taką małą wewnętrzną wojnę z Krzysztofem Szewczykiem, jeśli chodzi o zdobyte bramki? Pan miał przed tym spotkaniem siedem trafień na koncie, kolega sześć. Teraz mu Pan „odjechał”.

- Wiadomo, że rywalizacja jest potrzebna w zespole. Gdyby jej nie było, nie byłoby takiej motywacji. Zawsze to mobilizuje. Ale nie jest najważniejsze strzelanie bramek przeze mnie, ważne, by drużyna wygrywała, a każdy musi coś dla niej dawać. Z Krzysiem jesteśmy dobrymi kolegami na boisku i poza nim. Ja się cieszę, gdy on strzela gole, a on zapewne raduje się też z moich bramek. Miał też kilka sytuacji, nie wyszło mu w tym meczu, ale na pewno jeszcze pokaże, że jest dobrym strzelcem, bo robił to już w niejednym meczu.

- Czy fakt, że graliście na głównym stadionie miał dla was jakieś szczególne znaczenie?

- Z pewnością tak, zwykle występujemy bowiem na boisku przy ul. Wielickiej. Tym razem otoczka była zupełnie inna, przyszło więcej kibiców, na pewno pomagał nam doping. Dlatego też posypały się bramki, jedna po drugiej. Widać było, że dążymy do tego, by wynik był okazały. Dawno nie grałem meczu przy ul. Kałuży, więc dla mnie miało to też dodatkowe znaczenie. Niektórzy z kolegów nie mieli jeszcze okazji zagrać przy Kałuży w meczu o stawkę.

- Pamiętał Pan o finałowym meczu mistrzostw Polski juniorów z Wisłą z 2014 r., który sromotnie przegraliście. Teraz chcieliście się zrewanżować rywalowi, w składzie którego było kilku piłkarzy z tamtej drużyny?

- Nie powiem, że nie. Jak padła druga bramka, to wszyscy nakręcali się, by zdobyć kolejne gole. Zresztą moglibyśmy stanąć na połowie i czekać na kontry, „dowieźć” wynik, a chcieliśmy strzelać. To miała być zemsta za to 0:10, które bolało. Trochę zmazaliśmy tamtą plamę.

- Ma Pan w drużynie Wisły kolegów?

- Z kadry Małopolski czy Polski. Nie jesteśmy jakoś bardzo zżyci, ale nie ma między nami zawiści. Podniosą się po tej porażce, gra toczy się dalej, jeszcze jest wiele spotkań przed nami.

- Przez dłuższy czas ten mecz był wyrównany, nie zanosiło się na deklasację.

- Zgadzam się. Derby zwykle są wyrównane. To są trochę szachy, bo nikt nie chce się otworzyć. Oddech dała nam dopiero druga bramka.

- Zapewne trenerowi Jackowi Zielińskiemu nie umkną kolejne gole w Pana wykonaniu i może wskoczy Pan do „18” na kolejny mecz w ekstraklasie?

- Liczę na to cały czas. Chcę dawać z siebie jak najwięcej w meczach, pokazywać się na treningach z jak najlepszej strony. Myślę, że moja forma jest na dobrym poziomie. Trener ma swoją koncepcję, zespół osiąga dobre wyniki, a ja czekam na swoją kolej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski