Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Bodurka. Historia chłopaka, który wybiegał marzenia

Oliwia Korbiel
U nas środek lata i upały, ale Krzysztof biega też po śniegu
U nas środek lata i upały, ale Krzysztof biega też po śniegu Fot. facebook.com
Sylwetka. Góry pokochał od dziecka, ale biegać zaczął przypadkiem. Dzisiaj Krzysztof Bodurka jest reprezentantem Polski w biegach górskich i ma na koncie wiele sukcesów, m.in. ubiegłoroczne mistrzostwo kraju. Przed kilkoma dniami wrócił z mistrzostw świata

Ale lepiej go poznać, trzeba jednak tę historię zacząć od początku. Krzysztof urodził się w 1990 roku. Do dziś mieszka w Nielepicach. Miłość do gór zaszczepili w nim rodzice, z którymi co roku wyjeżdżał do Zakopanego, do rodziny. Od małego ciągnęło go do sportu. - Zawsze chciałem być sportowcem, choć wybijano mi to z głowy, tłumacząc, że to przecież nie zawód - wspomina.

Dopiął swego. Pół życia grał w piłkę, jednak bolesna kontuzja i trauma z nią związana wykluczyła go z tej dyscypliny. W 2011 roku na studiach na krakowskim AWF-ie przypadkiem trafił do sekcji lekkoatletycznej i został tam na dłużej. Poznał swojego pierwszego trenera i zaczął regularne treningi. Jak sam przyznaje, miał w sobie dużą chęć rywalizacji, ale szybko znudziło mu się bieganie w kółko. Wtedy postanowił wybiec wyżej. W góry.

Dzisiaj Krzysztof ma w swoim dorobku trzy wicemistrzostwa i mistrzostwo Polski w biegach górskich. Zapytany o emocje, jakie towarzyszyły mu po zdobyciu tytułu na Kasprowym Wierchu w 2016 r. stwierdza, że to spełnione marzenie, które popchnęło go do przodu i przekonało ostatecznie, że to co robi, ma sens.

Kiedy pytamy o kadrę, widać błysk w jego oczach. Bodurka przyznaje, że na mistrzostwach Europy w ubiegłym roku, na których w swoim debiucie w reprezentacji zajął 30. miejsce, nie lokata była najważniejsza, ale satysfakcja i duma z występu w barwach narodowych.

Krzysztof trenuje codziennie. Na tartanie ćwiczy szybkość, w terenie - wytrzymałość. W trakcie sezonu i przed większymi imprezami odbywa starty kontrolne. Nie inaczej było przed tegorocznymi mistrzostwami świata, które przed niespełna dwoma tygodniami zakończyły się we Włoszech. W debiucie na zawodach najwyższej rangi zajął 49. miejsce. Jak zapewnia, nie powiedział jeszcze w tych zawodach ostatniego słowa.

Biegi górskie, jak każdy sport, to również pasmo wyrzeczeń. - Ludzie patrzą na mnie czasami jak na wariata, ale to, co robię sprawia mi ogromną przyjemność, więc traktuję tego jako wyrzeczenia - podkreśla.

Determinacja i chęć ciągłego uprawiania ulubionej dyscypliny to jedno, ale jest też druga strona medalu - możliwości finansowe. Krzysztof Bodurka mówi wprost, że największe kłody pod nogami biegaczy znajdują się nie na trasie, lecz są rzucane przez związek. Ze strony Polskiego Związku Lekkiej Atletyki nie może liczyć na pomoc. Działacze wspierają głównie dyscypliny olimpijskie, a biegi górskie do ich nie należą, więc są odsuwane na dalszy plan. W związku z tym sportowcy muszą radzić sobie sami, a pozyskiwanie prywatnych sponsorów do najłatwiejszych nie należy. Biegi to nie piłka nożna. Krzysztof przyznaje, że nawet rekomendacja z gminy niewiele dała, a pierwszego poważnego sponsora pozyskał dopiero w tym roku.

Mimo to, Bodurka się nie poddaje, bo jest przekonany, że ciężką pracą i uporem można wiele osiągnąć. Żartuje nawet, że w wieku 25 lat zaczął poważną karierę. I ma nadzieję dać radę jeszcze niejednej górze, która się przed nim pojawi.

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 16

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski