Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Cegielski: Niedowiarkowie przekonują się, że sport żużlowy w Krakowie może funkcjonować

Redakcja
W Krakowie jest zapotrzebowanie na żużel FOT. WACŁAW KLAG
W Krakowie jest zapotrzebowanie na żużel FOT. WACŁAW KLAG
Rozmowa z byłym żużlowcem, obecnie konsultantem prezesa Speedway Wandy Pawła Sadzikowskiego, a od tego roku także menedżerem Janusza Kołodzieja, uczestnika cyklu Grand Prix

W Krakowie jest zapotrzebowanie na żużel FOT. WACŁAW KLAG

- Czy rola oficjalnego menedżera Janusza Kołodzieja zabiera Panu więcej czasu, niż dotychczasowa nieformalna współpraca z Kołodziejem? - zapytaliśmy Krzysztofa Cegielskiego.

- Zakres obowiązków jest teraz szerszy, w zasadzie zajmuję się wszystkim. Dlatego bardzo dużo czasu spędzam przy sprawach Janusza. Zwłaszcza w związku z Grand Prix, doszło więcej przygotowań, większa liczba sponsorów, bowiem moje działanie stało się kompleksowe.

- Wystarczy Panu czasu, by nadal pozostać dobrym duchem Speedway Wandy?

- Tak, w tym temacie nic się nie zmienia. Zawsze byłem do dyspozycji i jeśli nadal w czymkolwiek mogę pomóc, to pomagam. Jednak działacze Wandy coraz lepiej radzą sobie w środowisku, płynniej się poruszają, więc i moja pomoc będzie pewnie coraz mniejsza. Taką mam nadzieję, ale zawsze będę służył wiedzą.

- W przygotowaniach do zeszłego sezonu, czyli pierwszego po reaktywacji sekcji, zarząd podkreślał Pana wkład m.in. w konsultację przy doborze zawodników. A jak to wyglądało w ostatnich tygodniach?

- Teraz dużo mniej dałem z siebie. Klub o wiele łatwiej poruszał się na rynku transferowym, mając dostęp do menedżerów, a nawet bezpośrednio kontaktując się z zawodnikami. Moja pomoc nie była aż tak bardzo potrzebna. Rozmawialiśmy oczywiście na temat składu i zawodników, ale bezpośrednio ja się tym nie zajmowałem. W jakiś sposób zaangażowałem się w sprawy skonstruowania kontraktów i kontaktu na zasadzie tłumaczenia z zagranicznymi zawodnikami. Gdy Paweł Sadzikowski był w potrzebie, po prostu pytał mnie o zdanie, ale w tym roku było to bardzo znikome, w porównaniu do poprzedniego.

- Kadra liczy 17 zawodników, w tym czterej to żużlowcy krajowi, a aż trzynastu jest obcokrajowcami. Czy taki dobór nie jest zachwianiem proporcji?

- Nie wiem, co to może znaczyć. Tak naprawdę taki jest rynek, bo wybierać z polskich zawodników nie jest prostą sztuką, jest ich mało. Czasami też ich oczekiwania są o wiele większe, nieproporcjonalne do umiejętności i nie są tak przygotowani, jak zagraniczni. Poza tym obcokrajowcy są mało konfliktowi. Przyjeżdżają na mecz przygotowani, z własnym transportem, motocyklami, więc nie trzeba ich tak bardzo obsługiwać. Z niektórymi Polakami bywa różnie, więc istnieje większa możliwość wyboru. Nie tylko młodzi krajowi zawodnicy, ale również bywają starsi, którzy od wielu lat nie pokazują niczego wielkiego, żądają sum nie z tej ziemi. To nie jest komfortowa sytuacja dla klubów, bo z jednej strony muszą oszczędzać, a z drugiej starać się podpisywać kontrakty, żeby, choć teoretycznie, była gwarancja w miarę dobrego wyniku.

- Wydawało się, że niezły skład udało się zakontraktować już w zeszłym sezonie. Skończyło się jednak ostatnim miejscem.

- Tak to jest z zawodnikami. Teoretycznie każdego z nich stać na wiele, ale na tym poziomie są bardzo nieprzewidywalni. Właśnie w ubiegłym roku skład był mocny, biorąc pod uwagę formę zawodników sprzed dwóch lat. Gdyby ją utrzymali, Wanda powinna być w czołówce tabeli. Miejmy nadzieję, że tym razem szczęścia będzie więcej.

- Lekcję odrobił też prezes Sadzikowski. W tym roku nie składa już odważnych deklaracji, a szanse ocenia ostrożnie.

- Prezes miał bardzo ciężki rok, pod względem nauki. Lepszą szkołę ciężko sobie wyobrazić. Na wynik, de facto, nie miał wielkiego wpływu, a wszystko musiał brać na swoje barki. Nieraz był w trudnej sytuacji, ale myślę, że mimo kłopotów, sobie poradził. Czasami zostawał sam, bez wielkiej pomocy. Wszyscy emocjonowali się sportowym aspektem, a jednak tych trudności było dużo, bo na przykład nie każdy dotrzymał obietnic. Rozkręcić coś takiego od początku to była trudna sztuka, ale jak człowiek rozezna się w funkcjonowania klubu, w drugim roku powinno być mu łatwiej. Dlatego mam nadzieję, że ten najcięższy okres prezes ma już za sobą. Niedowiarkowie przekonują się, że sport żużlowy w Krakowie może dalej funkcjonować.

- Przed poprzednim sezonem trafnie Pan przewidział, że gwiazdą Speedway Wandy zostanie Rosjanin Andriej Kudriaszow, obecnie żużlowiec GTŻ Grudziądz. Kto w nadchodzącym sezonie może zostać liderem zespołu?

- Liczę głównie na trzech zawodników zagranicznych, w tym dwóch doświadczonych, zwłaszcza Madsa Korneliussena i Jozsefa Tabakę. Poza tym żużlowcem, moim zdaniem, z dużymi umiejętnościami jest Duńczyk Kenneth Larsen. Na pewno powstała drużyna z dużymi możliwościami, bo łatwiej będzie krajowym zawodnikom, z których trójka startowała w Wandzie w zeszłym sezonie. Patrząc na skład – w porównaniu do innych drużyn, tę drużynę spokojnie stać na miejsce w pierwszej „czwórce”. Absolutnie nie ma się czego obawiać, czy wstydzić. Gorzej już być nie może, a ja uważam, że będzie zdecydowanie lepiej.

- Istnieją Pana zdaniem obawy, że działaczom nie uda się dopiąć oczekiwanego budżetu i powtórzy się sytuacja z zeszłego sezonu?

- Mam nadzieję, że tak nie będzie. Wydaje mi się, że zarząd i wszystkie osoby decyzyjne z większą ostrożnością podchodzą do wszystkich kwestii, w tym sprawy kontraktów. Z większą rezerwą odczytują obietnice ewentualnych sponsorów, więc wygląda to bardziej racjonalnie. Zawsze trzeba brać pod uwagę ten czarniejszy scenariusz. Na szczęście udało się przetrwać, wyjść na prostą, więc nie obawiam się aż tak bardzo sytuacji z zeszłego roku. Oczywiście kolejne wsparcie sponsorów pewnie jeszcze by się przydało, bo budżet wciąż jest pewnie gdzieś na granicy. Myślę, że Kraków stać na to, by klub żużlowy był na dobrym poziomie, zwłaszcza w kontekście kibiców, którzy są największym plusem klubu. Tak naprawdę, pod względem frekwencji na trybunach, tabela z zeszłego roku była odwrócona do góry nogami. To wielki kapitał i na bazie tego powinno się oferować coraz większy poziom sportowy.

- Niestety, w klubie ciągle nie ma trenera. Myśli Pan, że ta sytuacja, szczególnie na początku sezonu, może odbić się negatywnie na wynikach drużyny?

- Może tak być, jeśli nie byłoby osoby, która ogarnęłaby przygotowania zespołu, opracowała plany taktyczne i przypilnowała innych spraw, związanych z zawodami. Obojętnie - trener czy menedżer - ale taka osoba z umiejętnością przemawiania do zawodników, których przecież trzeba zmotywować, jest niezbędna.

Rozmawiał ARTUR GAC

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski