Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Świerzb: Wybili się, bo mieli poukładane w głowie

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Bartosz Kapustka jest dziś graczem Cracovii, ale zaczynał w Tarnovii
Bartosz Kapustka jest dziś graczem Cracovii, ale zaczynał w Tarnovii fot. Michał Gąciarz
Rozmowa. To spod jego ręki wyszli reprezentanci Mateusz Klich i Bartosz Kapustka. Krzysztof Świerzb, trener młodych piłkarzy w Tarnovii, opowiada, jak to się robi

– To przypadek, że dwóch Pańskich wychowanków, którzy trafili do reprezentacji Polski, to ofensywni, kreatywni pomocnicy? A może macie w Tarnovii na nich jakiś specjalny przepis?

– Jednak przypadek. Z tak młodymi zawodnikami nie prowadzi się przecież specjalistycznych zajęć, nie szkoli się od razu pod konkretną pozycję. Po prostu tak wyszło. Szczęście.

– Nie dzwonią do Pana teraz menedżerowie, albo trenerzy z klubów ekstraklasy z pytaniem, czy macie kolejnego Klicha i Kapustkę?

– [śmiech] Nieee. Ale w każdym roczniku mamy fajnych chłopaczków. Może coś z nich będzie. Zresztą nawet w juniorach Cracovii grają nasi wychowankowie: Hubert Król i Darek Żaba. Łukasz Siedlik poszedł do Ruchu Chorzów, wcześniej do Legii Kacper Ostrowski.

– Kuźnia talentów?

– Może nie kuźnia, ale miło jest czasem, gdy się przeczyta, że wychowanek Tarnovii trafia do klubu z ekstraklasy.

– Lub do reprezentacji.

– O tym to już nawet nie mówię. Satysfakcja jest wtedy ogromna, ale też nie stawiajmy sprawy tak, że to moja zasługa. Gdyby Mateusz czy Bartek zaczynali gdzieś indziej, to pewnie też by się wybili. Miałem szczęście, że mogłem z nimi pracować i z tego się cieszę. A najważniejsze, że nie zapominają o klubie, cały czas utrzymujemy kontakty. Mateusz tyle sprzętu już nam przysłał, nowiutkich butów, że parę drużyn moglibyśmy ubrać. Bartosz też cały czas jest blisko. To fajne, że nie zapominają, skąd wyfrunęli w świat.

– Teraz swoje pięć minut ma Kapustka. Od razu Pan widział, że to wielki talent?

– Przyszedł do nas, jak miał 9 lat, razem z o trzy lata starszym bratem. Wtedy nie było jeszcze takiego podziału na kategorie wiekowe jak teraz, że są skrzaty, orliki itp. Byli tylko trampkarze młodsi i starsi, więc Bartek grał nawet z 12-latkami. Dawał sobie radę, był sprytny, ambitny. Wiadomo, czasem coś nie wychodziło, bo kiwnąć starszego i silniejszego od siebie nie jest prosto, ale on się nie zniechęcał. Nie brał sobie do głowy, że coś się nie udało. Chwile słabości na pewno były, ale ja zawsze podkreślam, że w takich momentach kluczową rolę odgrywają rodzice. Porozmawiają, wytłumaczą, pocieszą. On miał w domu wielkie wsparcie, przecież jego tata grał w piłkę. Zresztą podobnie było w przypadku Mateusza.

– Między nimi są też inne podobieństwa. Obaj debiutowali w ekstraklasie bardzo wcześnie i świetnie dali sobie radę, a dziś niewielu jest piłkarzy w wieku 17–18 lat, o których można powiedzieć, że są dojrzali.

– Podejrzewam, że takie treningi ze starszymi również miały na to wpływ. Coś takiego hartuje, przygotowuje na wyzwania. Poza tym obaj zawsze byli bardzo ambitni i – co ważne – bardzo dobrze ułożeni przez rodziców. Nie było takich momentów, że się obrażali, czy wywyższali się. Otwarci, inteligentni chłopcy.

– Skazani na sukces?

– Tego akurat nie da się przewidzieć. Gdy zawodnik ma 15-16 lat, to nie ma wzoru, pod który można podłożyć zmienne i sprawdzić, co z tego będzie. Bardzo dużo zależy od samego piłkarza. My mieliśmy wielu zdolnych chłopaków, którzy odchodzili do innych klubów, a potem rozmienili się na drobne.

Trzeba wiedzieć, do czego się dąży, czego się chce. A oni obaj mieli i mają głowy na karku. Kiedy jednak odchodzili do Cracovii, to gwarancji, że tak to się wszystko potoczy, nie było. Choć utalentowani obaj bez wątpienia byli. Pamiętam, jak w Krakowie wygraliśmy halowe mistrzostwa Małopolski, a Bartek został uznany za najlepszego zawodnika turnieju. W internecie pojawił się artykuł, kto zainteresuje się Kapustką. Coś tam się pisało o Wiśle, Cracovii.

– Dużo klubów kręciło się wokół niego?

– Trudno mi powiedzieć, bo jeżeli pojawiają się oferty dla zawodnika w tym wieku, to zainteresowani raczej rozmawiają z rodzicami. A ja uważam, że jeżeli zawodnik jest zdolny, a gdzieś będzie miał lepsze możliwości rozwoju, to powinien odejść. Tak zrobił Mateusz, tak zrobił Bartosz. To poważna decyzja.

– Co Tarnovia miała z tego poza satysfakcją?

– Niewielki ekwiwalent za wyszkolenie rzędu kilkunastu tysięcy złotych. Być może w umowie jest jakiś punkt, że gdy Cracovia sprzeda Bartka, to wpadnie nam od tego jakiś procent, ale szczegółów nie znam, nie zajmuję się tymi sprawami.

– Przepisy transferowe sprawiedliwie traktują kluby takie jak wasz?

– Ten medal ma dwie strony. Na pewno, jeżeli uda ci się wychować jakiegoś fajnego zawodnika, to nie powinno się robić mu problemów, gdy chce odejść. Niech się rozwija. Ale jest też tak, że kluby, które chcą go pozyskać, chcą zapłacić jak najmniej, a najlepiej nic. Moim zdaniem powinno wyglądać to trochę inaczej, normalniej. Niech ten klub, który wychował zawodnika, coś z tego ma. Przecież u nas, tak jak w innych podobnych miejscach, nie przelewa się. Bez pomocy i współpracy ze strony rodziców nic by z tego nie było.

– Może na pocieszenie będzie taka rekompensata, że Kapustka zadebiutuje w kadrze w meczu z Niemcami?

– Chciałbym bardzo. Nadzieja jest, choć wiele zależy od tego, jaka sytuacja będzie na boisku i z jakiej strony pokaże się na zgrupowaniu. Czy dobrze się wprowadzi, czy się nie spali. Pierwszy raz będzie miał do czynienia z reprezentacją, początki są zawsze trudne. Ale wierzę w niego. Jak nie w pierwszym, to może zagra w drugim meczu z Gibraltarem. Ładnie się teraz wypowiada, że najważniejsze dla niego jest samo powołanie i to, że jest w tej kadrze, a czy zagra czy nie, to już ma mniejsze znaczenie. Na pewno chciałby zagrać, ale już sam fakt przebywania z takimi zawodnikami będzie dla niego dobrym doświadczeniem.

– Szkoda tylko, że Mateusz trochę utknął.

– Szkoda. Niedawno z nim rozmawiałem, mówił, że byłoby fajnie, gdyby razem z Bartkiem mogli zagrać w reprezentacji. Może kiedyś to nastąpi. Ma trochę pecha. Wydawało, że wszystko zmierza ku dobremu i będzie grał, a znowu siedzi na ławie. Okienko transferowe się zamknęło, znów przez pół roku nie ma ruchu. A bez regularnej gry w klubie drogę do kadry będzie miał zamkniętą. Dla mnie to byłaby pełnia szczęścia, gdybym zobaczył ich obu grających obok siebie w reprezentacji. Mimo wszystko myślę, że to realne. Wierzę, że Mateusz się odbuduje. Ale tak to jest: żeby się wybić, trzeba mieć trochę talentu i włożyć wiele pracy, ale przydaje się też szczęście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski