18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzyż i sygnet

Redakcja
Wśród pamiątek jedna jest szczególnie cenna - wstążka Krzyża Walecznych. Naddarta, wyciągnięta ze śmieci. Odznaczenie przepadło, może leży gdzieś w byłym Związku Radzieckim, w szufladzie, w pudełku, wraz z innymi trofeami. Może też stało się pamiątką - po dziadku - funkcjonariuszu NKWD.

Andrzej Kozioł

Andrzej Kozioł

Wśród pamiątek jedna jest szczególnie cenna - wstążka Krzyża Walecznych. Naddarta, wyciągnięta ze śmieci. Odznaczenie przepadło, może leży gdzieś w byłym Związku Radzieckim, w szufladzie, w pudełku, wraz z innymi

trofeami. Może też stało się pamiątką - po dziadku - funkcjonariuszu NKWD.

   Jan Wiesław Olesiński gromadzi wszystko, co związane jest z jego wujem, Janem Kantym Lasotą, podpułkownikiem, szefem Sztabu Okręgu Krakowskiego Armii Krajowej. W zbiorach znajdują się zdjęcia - przedwojenne, rodzinne fotografie i współczesne, przedstawiające tablicę pamiątkową wmurowaną w ścianę krakowskiej kamienicy, i grobowiec, symboliczny, bo niekryjący szczątków pułkownika Lasoty. Dokumenty - z Instytutu Pamięci Narodowej, rosyjskiego Czerwonego Krzyża i NKWD. W zbiorach pana Olesińskiego znajduje się sygnet - nie do końca oryginalny, bo złoto zostało przejedzone w ciężkich powojennych czasach, ocalała tylko tarcza - wyryty w kamieniu krzyż z numerem pułku. Później sygnet został zrobiony na nowo - złożyły się na niego obrączki - też rodzinne pamiątki.
   Znajduje się wśród pamiątek także list, który młody oficer napisał do swojej przyszłej żony - bardzo osobisty, ale jednocześnie ogromnie ogólny, bo dotyczący sposobu, w jaki należy w życiu postępować. List pryncypialny, jakby napisany przez ojca dla córki, przez nauczyciela dla ucznia. Bije z niego coś, czego już nie znamy - wielka powaga, wierność zasadom, których przestrzeganie jest najważniejsze, ważniejsze niż wszelkie inne dobra, ważniejsze niż życie.
   Wśród pamiątek jedna jest szczególnie cenna - wstążka Krzyża Walecznych. Naddarta, wyciągnięta ze śmieci. Odznaczenie przepadło, może leży gdzieś w byłym Związku Radzieckim, w szufladzie, w pudełku, wraz z innymi trofeami. Może też stało się pamiątką - po dziadku - funkcjonariuszu NKWD rozniecającym w Polsce ogień wszechświatowej rewolucji, walczącym z polskim reakcyjnym podziemiem, które chciało sypać piasek w tryby parowozu dziejów.
   Wtedy, w kwietniu 1945 roku, w domu trwał kocioł. Wpadali weń przypadkowi ludzie, piętnaście osób, wśród nich nawet kobieta, która zostawiła syna na ulicy. Dzieciak, przestraszony, bo matka nie wracała godzinami, przyszedł z uzbrojonym w karabin milicjantem. Milicjant też trafił do kotła. Rozbrojono go i wraz z innymi chodził w kółko po kuchni, wraz z innymi jadł tylko w nocy, kiedy dyskretnie dowożono posiłek. Zatrzymanych pilnowali Polacy i Rosjanin, może Białorusin, bo na pytanie, skąd pochodzi, odpowiedział: "Z Moskwy, ale bliżej Białegostoku". Zabawiał się wykłuwaniem oczu ze zdjęć Hitlera w niemieckim wydawnictwie "Feldzug in Polen". Po kilku dniach mieszkanie nie mogłoby już pomieścić wszystkich, którzy je odwiedzili. Ktoś, zapewne ludzie podziemia, dał do prasy ogłoszenie o mieszkaniu do wynajęcia. Zaczęli zgłaszać się chętni, tak wielu, że trzeba było zlikwidować kocioł. Funkcjonariusz pochodzący z Moskwy, "ale bliżej Białegostoku" wyszedł z mieszkania, unosząc trofiejną pamiątkę - Krzyż Walecznych Jana Kantego Lasoty, który nosił także inne nazwiska: Kazimierz Lasota, Jan Kolasa, Jan Gryziecki.
   Pod ostatnim z tych trzech nazwisk służył w 1914 roku w 3 Pułku Piechoty Legionów, kiedy przydając sobie lat, uciekł z domu. Dowódcy stosunkowo szybko połapali się, że legionista Gryziecki jest zbyt młody i zbyt słaby na wojenne trudy. Jan Kanty Lasota zamiast w okopach, znalazł w Krakowie, w Gimnazjum św. Anny, czyli w Nowodworku. Na krótko, na kilka miesięcy, po których historia znów się powtórzyła - Lasota zamienił szkolny mundurek na legionowy mundur, aby po trzech miesiącach ponownie wrócić do szkolnej ławki. W 1917 roku upomniała się o niego monarchia. Jan Kanty Lasota został cesarsko-królewskim żołnierzem i na Woli Justowskiej wprawiał się w żołnierskim rzemiośle, aby walczyć za cesarza, Boga i austrowęgierską ojczyznę. Wkrótce odkomenderowano go do szkoły wojskowej w Hercegowinie, podczas czterotygodniowego urlopu, tuż przed Bożym Narodzeniem, zdał maturę w Gimnazjum św. Anny. Dwukrotny, aczkolwiek krótkotrwały, legionista, austriacki żołnierz, uznany został za całkowicie dojrzałego i ze świadectwem dojrzałości pojechał na front. Nie walczył długo, wielka wojna wkrótce się skończyła, ale nie dla niego i nie dla Polski. 21 listopada 1918 roku na ochotnika wstąpił do wojska, stając się członkiem załogi pociągu pancernego "Piłsudczyk".
   Wojna 1919-1920 roku także, przynajmniej przez pewien czas, toczyła się dla niego w rytmie kół pancernych pociągów - "Śmiałego" i "Lisa Kuli". A później - aż do chwili aresztowania na ulicy Zyblikiewicza w Krakowie - życie Jana Kantego Lasoty biegło od placówki do placówki, od awansu do awansu. Pan Jan Wiesław Olesiński, zafascynowany postacią swojego wuja, sporządził dokładny rejestr zajmowanych przez niego stanowisk, pełnionych funkcji - w przedwojennej armii i armii lat wojny - w podziemnym wojsku, w Lublinie, Tarnowie, Krakowie.
   Pan Olesiński pamięta wuja wyruszającego na wojnę z Lublina. Ciotka przygotowała walizę, ogromną solidnie wypchaną, tak wielką, że uginał się pod nią koński grzbiet. Dla Lasoty wojna skończyła się szybko, został ranny, a kiedy wydobrzał, szybko wpadł w wir konspiracji. Kiedy trafił do Krakowa, historia zaczęła się powtarzać. Jan Kanty Lasota, który podczas I wojny światowej rwał się do walki, teraz wstrzymywał przed nią swojego powinowatego. Pan Olesiński urodził się w 1927 roku, a więc kiedy wybuchła wojna, miał zaledwie dwanaście lat. Kiedy podrósł, koniecznie chciał walczyć, jednak wuj przekonywał go, że walka nie musi oznaczać strzelania. Znalazł dla niego zadania bardziej bezpieczne, a jednocześnie podniecające młodzieńczą wyobraźnię - wywiad. Wyglądało to na zabawę, w rzeczywistości było działaniem przynoszącym korzyści nie tylko naszemu podziemiu, ale także alianckim wywiadom. Młody Olesiński spisywał numery wojskowych samochodów przejeżdżających przez Kraków, wiedział, do jakich należą jednostek. A kiedy wśród monotonii mundurów feldgrau mignęła czerwień generalskich wyłogów - był szczęśliwy. Generał stanowił łup nad łupy, coś w rodzaju grubego zwierza wśród szaraków. Eskortował na dworzec - z uśmiechem, z bukietem kwiatów - łączniczki. Był ładnym chłopcem, więc dziewczęta nie miały trudności z udawaniem, że są po uszy zakochane, że w głowie im tylko damsko-męskie gruchanie.
   A później przyszły powojenne czasy. Weszli Rosjanie, a podziemne struktury, które ciągle trwały, miały nowego przeciwnika, kto wie, może bardziej skutecznego w działaniach niż Niemcy. W kwietniu 1945 roku Jan Kanty Lasota, dysponujący w Krakowie kilkoma konspiracyjnymi lokalami, został aresztowany. Przypadkowym świadkiem zatrzymania wuja był pan Olesiński, który tak napisał we wspomnieniach, pisząc o sobie w trzeciej osobie: Ppłk Jan Kant aresztowany został przez NKWD w dniu 17 kwietnua 1945 roku w Krakowie na ul. Zyblikiewicza, koło Kasyna Oficerskiego po pościgu, w czasie którego został postrzelony. Przypadkowym świadkiem tego aresztowania był J. W. Olesiński, Dzięki przekazaniu przez niego informacji o aresztowaniu Szefa Sztabu, aresztowania uniknęła żona Michalina, która w tym samym dniu uciekła do Lublina. Jej siostrzeńcy zostali aresztowani w kotle zorganizowanym przez NKWD w miejscu zamieszkania, podczas oczyszczania lokalu.
   Jan Wiesław Olesiński dotarł do raportu w sprawie arsztowania wuja. Raport skierowany był nie do byle kogo, bo do trzech ludzi z samej góry sowieckiej wierszinki. W nagłówku, maszynowymi wersalikami, napisano: Tawariszczu Stalinu J.W., tawariszczu Mołotowu W. M., tawariszczu Malienkowu G. M. Pod spodem krótki tekst, który w polskim tłumaczeniu brzmi tak: Grupy operacyjne NKWD na terytorium Polski aresztowały:
   Naczelnik sztabu Krakowskiego Okręgu "AK" Lasota Jan, lat 46, Polak z wyższym wyształceniem prawniczym, podpułkownik armii polskiej, pseudonim "Przyzba".
   Od 1940 do 1942 roku Lasota pełnił obowiązki naczelnika wywiadu i kontrwywiadu Okręgu, a od marca 1944 został mianowany na stanowisko naczelnika sztabu Okręgu "AK".
   Kilka dni później pan Olesiński spotkał się z wujem - w szczególnych okolicznościach, przymusowo, w obecności pułkownika NKWD (sowiecki funkcjonariusz odnosił się do aresztowanego z pełną rewerencją, tytułując go pułkownikiem). Oddajmy zresztą głos Janowi Olesińskiemu:
   W dniu 23 kwietnia 1945 roku doszło do spotkania J.W. Olesińskiego z jego wujem i ojcem chrzestnym J.K. Lasotą, który to w obecności pułkownika NKWD pytał o losy żony, wręczając mu krótką notatkę do niej, prosząc o kontakt. Nie jest wiadomym, w jaki sposób wymuszono na J.K. Lasocie jej sporządzenie, ale forma, w jaki sposób została ona wręczona J.W.Olesińskiemu, wskazywała na fakt, iż nastąpiło to pod presją. Przekazując notatkę, zwrócił się do niego słowami: "Jasiu, daj ten list cioci Michalinie". J.W. Olesiński nigdy nie używał imienia Jan - dla rodziny zawsze był Wiesławem, a do żony J.K. Lasota zwracał się zawsze imieniem Misia. W czasie tego spotkania doszło do spotkania Szefa Sztabu z pułkownikiem NKWD, który zwrócił się do niego o podjęcie współpracy z Rosjanami, wydanie rozkazu ujawnienia się podległych mu członków AK i wstąpienie do wojska, a wtedy "pójdziemy bić germańców". Otrzymał na to odpowiedź, że jest to niemożliwe, ponieważ mimo tego, że jest aresztowany, nadal podlega Wodzowi Naczelnemu WP w Londynie.
   O co chodziło? Czy tropem młodego Olesińskiego miały ruszyć psy gończe NKWD? I skąd taka serdeczność, tytułowanie pułkownikiem, rycerskie zachowanie niczym z czasów I wojny światowej? Cel był zapewne taki sam - uśpienie czujności...
   Malutką karteczkę, skrawek kartki z kratkowanego, "rachunkowego" zeszytu, może z arkusza kancelaryjnego papieru, pan Olesiński przechowuje ze szczególnym pietyzmem. Jest ostatnią pamiątką po wuju, którego pod koniec maja odtransportowano samolotem do Moskwy. Znalazł się na osławionej Łubiance. Ostatnia pewna wiadomość o nim pochodzi z moskiewskiego wydania na temat "Procesu 16" (...), na którym zeznawał jako świadek - _napisał pan Olesiński w biogramie wuja.
   Dalszy los pułkownika Lasoty można odczytać z rosyjskojęzycznych dokumentów, już nie z sierpem i młotem, nie z gwiazdą, ale z dwugłowym orłem. Federalna służba bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, Urząd Rejestracji i Zbiorów Archiwalnych stwierza:
   _W związku ze zwróceniem się o udzielenie pomocy w ustaleniu losu obywatela polskiegi Jana Kantego Lasoty syna Józefa powiadamiamy:

   Lasota Jan, syn Józefa urodzony w 1899 roku we wsi Stary Borek, powiat Rzeszów, województwo Kraków, Polak, obywatel polski, podpułkownik wojska polskiego(obszaru) Krakowskiego Armii Krajowej, aresztowany 18 kwietnia 1945 r. "za prowadzenie pracy wywrotowej na tyłach (...) Armii Krajowej decyzją Specjalnej Narady przy NKWD ZSRR z dnia 12 listopada 1945 został uwięziony w O(bozie) P(racy) P(oprawczej: na okres 8 lat.
   Tłumacz przysięgły wyjaśnia w odnośnikach, że Specjalna Narada - to "Osoboje sowieszczanije", zaoczny sąd administracyjny organów bezpieczeństwa państwowego.
   W obozie pułkownik Lasota żył do maja 1950 roku. Zmarł, jak stwiedza dokument, z powody zakrzepicy naczyń krezkowych z następową zgorzelą jelita cienkiego i zapaleniem otrzewnej.
   Nikt nie wie, gdzie został pochowany.
   W czerwcu 2001 roku został przez Rosjan zrehabilitowany.
   A smutno-śmieszne jest to, że - jak twierdzi pan Olesiński - pułkownik Lasota był przez polską Służbę Bezpieczeństwa poszukiwany po zsyłce, nawet po śmierci...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski