Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzyżem, pługiem i piórem

Rozmawiała Małgorzata Mrowiec
Tyniec. W br. mija 971 lat od powstania klasztoru i 76 od jego odnowy
Tyniec. W br. mija 971 lat od powstania klasztoru i 76 od jego odnowy Fot. Archiwum
Rozmowa z dr. hab. Michałem Gronowskim, benedyktynem. Benedyktyni byli wśród pionierów chrześcijaństwa. W Polsce obok religijnej mieli też misję cywilizacyjną. Przed wiekami było tu skryptorium, dziś jest wydawnictwo

– Jak benedyktyni zagospodarowywali wzgórze tynieckie, gdy zjawili się na nim prawie tysiąc lat temu?

– Kiedy w XI stuleciu przybyli tu pierwsi mnisi, rozpoczęto od budowy kamiennego kościoła. Był wznoszony od 2. połowy wie- ku XI do początku XII. Przez cały wiek XII kontynuowano prace, kawałek po kawałku budując zespół klasztorny, który w kolejnych stuleciach powiększano. Jeśli dzisiaj odwiedza się nasz klasztor, wchodzi się w obszerny kompleks budynków. Natomiast pierwszy zespół (jego relikty archeolodzy odkryli podczas wykopalisk w okresie powojennym) zajmował mniej niż połowę obecnej przestrzeni klasztoru, sam kościół też był znacznie mniejszy.

– Skąd przybyli pierwsi mnisi i co ze sobą przywieźli?

– O tym trwa wielka dyskusja historyków: skąd byli i, na dobrą sprawę, kiedy klasztor został założony. Prawdopodobnie pierwsi benedyktyni trafili do Tyńca z dzisiejszych Niemiec, z Kolonii. Stamtąd pochodziła Rycheza, żona Mieszka II, matka Kazimierza Odnowiciela, który w tradycji jest uważany za fundatora klasztoru w latach 40. XI w. Zapewne mnisi przybyli właśnie w otoczeniu Rychezy. Część mogła też pochodzić z pierwszego, jeszcze nie w pełni samodzielnego, klasztoru założonego na Wawelu w samych początkach XI w.

Rozmawiamy w przededniu 1050-lecia chrześcijaństwa w Polsce, więc warto przypomnieć, że benedyktyni to w dużej mierze ci, którzy przynieśli nam chrześcijaństwo. Bo i pierwsi biskupi polscy, Jordan i Unger, i pierwsi misjonarze na ziemiach polskich, czyli św. Wojciech i św. Brunon – byli benedyktynami. Pierwsze klasztory, które powstały w Polsce, to były właśnie klasztory benedyktyńskie (w Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu). To są istotne ślady naszego wkładu w dzieło chrystianizacji Polski.

– Oprócz wiary – co zawdzięczamy benedyktynom?

– Papież Paweł VI powiedział o benedyktynach, że przyczynili się do chrystianizacji Europy w trojaki sposób: krzyżem, pługiem i piórem. To oddaje sedno naszego wkładu w tradycję i cywilizację. Krzyżem – bo zakładano klasztory i udawano się na tereny misyjne. Pługiem – ponieważ klasztory były także miejscami, gdzie zajmowano się uprawą. Piórem – dlatego że w prowadzonych szkołach benedyktyni uczyli czytania, pisania, a na potrzeby edukacji oraz liturgii zajmowali się przepisywaniem ksiąg i gromadzeniem księgozbiorów.

– Do Tyńca przyjechały z Kolonii sadzonki winorośli i nasiona ziół?

– Takich opisów nie znam, ale jest to możliwe. Wiemy, że mnisi, wyruszając na misje, zabierali ze sobą różne rzeczy. Najczęściej były to przedmioty liturgiczne, czasami księgi. W Tyńcu dwóch pierwszych opatów pochowano z pastorałami, złotym kielichem i pateną, z krzyżem – prawdopodobnie ci pierwsi mnisi przywieźli je ze sobą. Być może dzięki nim znalazł się tu także XI-wieczny sakramentarz tyniecki, najstarsza zachowana w Polsce księga liturgiczna.

– Co zatem wiemy o historii ogrodów tynieckich?

– Pierwsze informacje przekazuje dopiero Jan Długosz w XV w. Pisze o winnicy, sadach, warzywniku i o ulach. Do dziś wzgórze obok nas nazywa się Winnica. Tam od średniowiecza uprawiano winorośl – na zboczu od strony wzgórza klasztornego. Nie wiemy, kiedy ogrody tynieckie zaczęto urządzać i jak pierwotnie wyglądały, możemy jednak poszukać analogii. I tak najstarszy rysunek opactwa benedyktynów w Sankt Gallen, z lat 30. IX w., pokazuje: ogródek z ziołami leczniczymi, warzywnik, sad. A wymienione na planie nazwy roślin, ziół czy drzew owocowych pokrywają się z tymi, które kilka lat później, przed 840 r., opisał w księdze o uprawie ogrodów niemiecki benedyktyn Walafrid Strabo. W Tyńcu mogło być podobnie. Z kolei w XVIII w. została tu zorganizowana oranżeria. Mamy źródła wspominające o drzewkach cytrynowych i pomarańczowych.

– Nie ma takich teraz w klasztorze.

– Po kasacie klasztoru (w XIX w.) wszystkie zostały albo podarowane, albo rozkradzione. Natomiast zaczęliśmy niedawno dyskusję o rewaloryzacji naszego ogrodu. Wymaga to przemyślanej koncepcji i pieniędzy. Jednym z pomysłów jest przywrócenie herbularium, czyli ogródka ziołowego, a nawet stworzenie miejsca, gdzie te zioła parzyłoby się i serwowało.

– Dziś nic z ogrodów nie trafia do sklepiku klasztornego.

– Nie. Nie ma w nim też robionych przez nas serów, choć kilka lat temu były takie pomysły. Wytwarzane na miejscu produkty musiałyby mieć wszelkie atesty, dopuszczające do sprzedaży, a tymczasem nasza infrastruktura nie spełnia norm unijnych, trzeba by ją zburzyć i wybudować na nowo, co jest nierealne. Produkty benedyktyńskie są robione na nasze zamówienie, mamy wpływ na recepturę i na jakość.

– Mnisi zajmowali się niegdyś również hodowlą?

– Prawdopodobnie dziełem naszych braci były – po jego stronie południowej – trzy stawy rybne. Wiemy o nich z XVI- i XVII-wiecznych opisów. Działały także młyn i browar. Woda ze stawów przepływała przez młyn i uchodziła do Wisły. Istniały poza tym dwie karczmy. To był klucz dóbr przy samym klasztorze. Z kolei wsi tynieckich była – w najlepszym okresie – prawie setka, plus pięć miast (w tym np. Skawina).

– W przeszłości na wzgórzu klasztornym leczono?

– Był tu rodzaj szpitalika działającego na potrzeby domowe, ale – sądząc po zapiskach w księgach rachunkowych – także dla najbliższej okolicy. Od końca XVI w. funkcjonował jeszcze drugi taki szpitalik benedyktyński, niedaleko klasztoru, po którym nie zachował się ślad, ale pozostała nazwa miejscowa: góra Szpitalka.

– Wiadomo, że w średniowieczu było skryptorium, w którym zakonnicy przepisywali księgi i dokumenty. Opactwo miało bogatą bibliotekę.
– Po kasacie uległa rozproszeniu. Najstarsze średniowieczne rękopisy, które ocalały, są w Bibliotece Narodowej w Warszawie. Największa część zbiorów drukowanych została wywieziona do Tarnowa, jest przechowywana w bibliotece seminarium duchownego. My na miejscu mamy ok. 400 druków, które zwrócono nam po wojnie, w tym XV-wieczne inkunabuły i trochę książek XVI- i XVII-wiecznych.

– A czy była tutaj kiedykolwiek zakonna szkoła?

– Tak. W XVIII w. było tu studium dla zakonników, natomiast jeden z ostatnich mnichów, ostatni przeor przed kasatą i także proboszcz tyniecki, o. Ignacy Tomaniewicz, na początku XIX stulecia założył szkołę dla okolicznej ludności, dla dziatwy tynieckiej. Jej budyneczek istnieje do dziś, mija się go w drodze do opactwa.

– Później już nie chciano do tego wrócić?

– Był taki projekt. Odnowa Tyńca w 1939 r. jest związana z klasztorami belgijskimi, opactwem św. Andrzeja w Bruggi. Te klasztory prowadzą od XIX w. duże i dzisiaj też bardzo renomowane szkoły. Opatem, który zajął się odbudową Tyńca, był właśnie Belg. Kiedy wygłaszał 30 lipca 1939 r. przemówienie na dziedzińcu, kreśląc program życia dla mnichów, którzy wracali na wzgórze tynieckie, wymienił pośród zadań: kształcenie i wychowanie młodzieży.

Niestety, miesiąc później wybuchła wojna, a po wojnie żyliśmy w określonej sytuacji politycznej, klasztor tyniecki w latach stalinowskich miał bardzo ograniczone kontakty z macierzystym klasztorem w Belgii – wszystko to sprawiło, że myśl związana z edukacją nie została podjęta. Zresztą pilniejsze było odbudowanie ruin, do jakich wrócili benedyktyni. Wymagało to ogromnej pracy, przecież cała odbudowa zakończyła się dopiero w 2008 r. Można natomiast powiedzieć, że wracamy teraz do idei edukacji, prowadząc Instytut Kultury, muzeum opactwa, organizując wystawy, a także warsztaty dla dzieci i dla dorosłych.

– Chyba każdy praktykujący katolik w Polsce ma w domu Biblię Tysiąclecia. Ale zapewne niewielu wie, że to przekład z Tyńca...

– Tysiąclatka czy Biblia Tysiąclecia to przekład Pisma Świętego z języków oryginalnych. Akurat w tym roku przypada 50 lat od pierwszego jej wydania. Przygotowywał ją, już nieżyjący, o. Augustyn Jankowski z grupą współpracowników. Dziś różnych tłumaczeń Pisma Świętego mamy wiele, ale to Biblia Tysiąclecia ukształtowała naszą wyobraźnię biblijną, bo przez wiele lat była jedyną, którą się czytało, zresztą do dziś właśnie ona jest wykorzystywana w kościołach. Poza Biblią rodził się też w Tyńcu w XX w. mszał.

– Mszał, czyli księga, według której odprawia się mszę św.

– I która stoi na każdym ołtarzu w każdym kościele i kaplicy w Polsce. Ten właśnie mszał, opracowany po II Soborze Watykańskim, był tłumaczony z łaciny tutaj przez naszego o. Franciszka Małaczyńskiego. Zresztą przygotowywał on także inne księgi liturgiczne (liturgię godzin, lekcjonarze). Jeśli mówimy o książkach, trzeba wspomnieć, że od 1991 r. mamy własne wydawnictwo. Książki wydajemy różne, zarówno popularyzatorskie, jak i bardziej poważne (np. tłumaczenia w serii Źródła Monastyczne). Piszemy, tłumaczymy, redagujemy, drukujemy i oprawiamy.

– Współczesna historia Tyńca to również o. Leon Knabit.

– O tak, występy w mediach czy programy o. Leona sprawiły, że jego twarz stała się rozpoznawalna. Prowadzi blog. Ewangelizacja w mediach to jeden z nowszych akcentów misji benedyktynów.

– Ważną częścią tej misji od wieków jest gościnność. Po 2008 r., po zakończeniu odbudowy tzw. Wielkiej Ruiny, tyniecki Dom Gości stał się bardzo obszerny.

– Gościnność jest zapisana w naszej regule: gości przychodzących do klasztoru należy przyjmować zawsze jak Chrystusa. Tradycja domów gościnnych przy klasztorach jest bardzo długa, sięga średniowiecza. Dziś do klasztoru przyjeżdżają bardzo różne osoby. Jedni na dni skupienia, inni, bo mają problemy sami ze sobą albo z Kościołem... Coraz częściej pojawiają się amatorzy pobytów jak w hotelu, chcący spędzać wakacje w klasztorze – jeszcze 10 lat temu nie było to w modzie. Sprawa gościnności staje się jednym z aktualnych wyzwań. Myślę, że klasztor może być wciąż takim miejscem, gdzie ludzie przychodzą, aby odnaleźć podstawowe wartości i odkryć na nowo istotę spotkania: z dziedzictwem historii, kulturą, pięknem krajobrazu, ale też z własną przeszłością, z drugim człowiekiem, a ostatecznie z samym Bogiem.

***

Dr hab. Tomasz Michał Gronowski, historyk, kustosz Muzeum Opactwa Benedyktynów w Tyńcu, redaktor naczelny wydawnictwa Tyniec, wykłada na Uniwersytecie Śląskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski