MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz Piotr Pochopień: Osobiście negocjuję warunki transferów

Redakcja
PIŁKA NOŻNA. Rozmowa z jedynym na świecie duchownym posiadającym licencję menedżerską FIFA.

- Skąd pomysł, żeby zostać licencjonowanym agentem FIFA?

- Sam nie mogłem się rozwijać piłkarsko i tak samo obserwowałem w swoich parafiach wielu utalentowanych chłopców, którym nikt nie podał ręki, nie polecił do klubów. Menedżer może to zrobić, bo jeśli zrobiłby to ktoś "z ulicy", to wtedy nic z tego. Postanowiłem, żeby iść w tym kierunku. Skończyłem seminarium, później podyplomowe studia z teologii. Następnie przyszedł czas na szkołę trenerów UEFA i studia z zarządzania, a na końcu na licencję FIFA. Chciałem pójść krok dalej, żeby pomagać młodym piłkarzom w rozwoju. Może jeden czy drugi nie skorzysta z tej pomocy, ale dziesiąty tak.

- To wszystko z pasji do futbolu?

- Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, jego kocham i jemu zawdzięczam to, co osiągnąłem do dzisiaj. Na drugim miejscu jest piłka nożna. To dwie pasje, które na co dzień się łączą i mogą funkcjonować obok siebie.

- Łatwo połączyć pracę agenta z rolą kapłana?

- To pochłania wiele czasu, ale ja łączę to z duszpasterstwem. Staram się rozmawiać z podopiecznymi, poznać ich rodziny. Zawsze w tym jest oddźwięk Pana Boga, udowadniam im, że on może pomóc. Talent to tylko 10 procent i trzeba go rozwijać. Kiedy pracuje się solidnie, to można zebrać całe 100 procent. Na samym talencie bazować można rok, dwa, czy pięć lat, ale później wszyscy pójdą do przodu, a ten ktoś zostanie w miejscu.

- Ksiądz nie dba więc tylko o ich interesy, ale jest i przewodnikiem życiowym.

- Chcę ukazać im, że warto być dobrym człowiekiem. Wielokrotnie zabierałem na mecz cały autokar młodzieży. Niektórym się to nie podobało, ale ja wiedziałem, że zabierając chłopców i dziewczęta na mecze reprezentacji nic nie może im się stać. Nasz wyjazd wyglądał tak, że odmawialiśmy różaniec czy koronkę. Mówiłem im o zachowaniu na stadionie i bezpieczeństwie, ponieważ mam też uprawnienia kierownika bezpieczeństwa stadionów. Połączone było więc wszystko: religia, savoir vivre kibicowania, etyka i świetna zabawa. Nie było marudzenia "o rany, jeszcze różaniec?". Modlitwa trwała 25 minut, a wyjazd na mecz 3 godziny.

- Ksiądz sam negocjuje z klubami? Jakie są reakcje działaczy? Dla nich agent-ksiądz to na pewno egzotyka.

- Zawsze osobiście negocjuję warunki transferu. Nawiązałem kontakty w wielu klubach - od ekstraklasy do III ligi. Nigdzie nie spotkałem się z negatywnym przyjęciem lub niewyszukanym żartem. Wręcz przeciwnie. Wiadomo, że nie pytam prezesa o religię, ale to czasem naturalnie wchodzi do rozmowy. Do tej pory nikt mnie niemiło nie potraktował.

- Jest ksiądz bliskim znajomym braci Brożków. Jak to się zaczęło?

- To było 17 lat temu. W seminarium kleryk musi zrobić praktykę w czasie wakacji. Każdy szuka we własnym zakresie tego, co mu odpowiada: jedni idą na pielgrzymkę, drudzy prowadzą zajęcia z niepełnosprawnymi, a inni biorą udział w wyjazdach z młodzieżą. Ks. Drapała wiedział, że interesuję się piłką, że mam na tym punkcie bzika i polecił mi wyjazd z PKS Polonia Białogon Kielce na obóz. Tam poznałem braci Brożków i tak zaczęła się nasza znajomość, która przetrwała do dzisiaj.
- Brożkowie trafili do Wisły w wieku 15 lat wraz z innymi zdolnymi nastolatkami. Wielu z nich nie wytrzymało presji i zeszło na złą drogę, ale Paweł i Piotr tego uniknęli. Ksiądz miał w tym swój udział?

- Od około 20 lat jestem związany całym sercem z Wisłą. Kiedy przyjeżdżałem do Krakowa, wpadałem do nich i rozmawialiśmy. Nie wiem, czy miałem w tym swój udział, bo nigdy o to ich nie pytałem i mnie to nie interesuje. To zależy od charakteru człowieka. Oni mieli cele: być numerem jeden w Wiśle, być w reprezentacji i rozwijać się. Ciężko było ich gdzieś wyciągnąć, wiedzieli swoje. Pamiętam, że kiedyś Wisła była na turnieju w USA (latem 2007 roku - przyp. MK) i ja w tym czasie odwiedzałem tam rodziców. Spytałem Brożków o jakieś wyjście po meczu, ale mówili, że wolą zjeść spokojną kolacyjkę. Mają cel, wiedzą, czego chcą od życia. Najgorzej, kiedy ktoś dostaje pierwsze większe pieniądze i szaleje, ale trwa to przez rok, nie dłużej. Talent jest jak diament - trzeba go oszlifować i dopiero wtedy na jaw wyjdzie całe piękno.

- Ksiądz udzielał ślubu i Pawłowi, i Piotrowi. Waszą relację można nazwać przyjaźnią?

- To zdrowa relacja, zdrowa przyjaźń, która trwa wiele lat. Mamy kontakt cały czas, nawet teraz, kiedy są w Turcji.

- Chciałem właśnie o Turcję spytać. Tam, w przeciwieństwie do Polski, nikt nie kryje się z religijnością. Ksiądz rozmawiał o tym z Brożkami?

- Rozmawiamy o tym, analizujemy to. Dla Polaka może być zaskoczeniem, że muzułmanin nie boi się pokazać swojej religijności. Polacy deklarują się jako naród wierzący, a wstydzimy się religii. Kiedy ktoś codziennie jest w kościele, kpi się z tego. Znam wielu piłkarzy, którzy grając mecz w niedzielę, gorączkowo szukają kościoła, żeby uczestniczyć we mszy świętej. U nas z boku kpi się z tego, a kiedy braknie Pana Boga w życiu, to jakie zostają wartości? W Stanach rozmawiałem z prezesami różnych firm i oni mówią, że w CV patrzą na to, czy kandydat do pracy jest człowiekiem wierzącym, nieważne, w jaką religię. Jeżeli jest, to przechodzi dalej. Dlaczego? Bo taki człowiek ma pewne zasady, ma hierarchię wartości, szanuje drugiego człowieka i będzie dążył do awansu, ale nie po trupach. Wie, co jest dobre, a co złe.

- Środowisko menedżerskie kieruje się jakimś systemem wartości? Powszechna opinia o nim nie jest najlepsza.

- Powszechna opinia faktycznie mówi o bezwzględności, ale twierdzę, że nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. Ktoś narobi syfu, a krytykuje się wszystkich z jego otoczenia. Ktoś powie, że nie chodzi do kościoła, bo ksiądz u niego w parafii mówi o polityce. Ja odpowiadam: jeżeli dentysta zepsuje ci zęba, to już do innego nigdy nie pójdziesz? Pójdziesz, ale będziesz szukał dobrego. Jeżeli jeden menedżer dał plamę, to nie znaczy, że wszyscy są tacy sami. Do tego wiadomo, że jeśli wchodzą w rachubę duże pieniądze, to nie brakuje złośliwości, krzywdzących komentarzy.
- Ksiądz spotkał się z takimi negatywnymi komentarzami?

- Na początku było wielkim zaskoczeniem, że poszedłem w coś takiego, właśnie przez tę opinię o menedżerach. Po pewnym czasie ludzie zaczęli podchodzić do tego z życzliwością. Działam już trzy lata i nie zdarzyło się, żebym kogoś zawiódł. Myślę, że opinia o mnie jest dobra. Zawsze sympatycznie jestem przyjmowany - i na zgrupowaniach kadry, i na Wiśle, gdzie przecież zmieniali się prezesi i trenerzy. Odwiedzam znajomych nie tylko wtedy, kiedy muszę coś załatwić. Ostatnio kadra była pod Warszawą i przyjechałem tam spotkać się z Kubą Błaszczykowskim, Pawłem Brożkiem i Darkiem Dudką, których dawno nie widziałem. Wypiliśmy kawę, pośmialiśmy się. Nie pytałem innych reprezentantów o to, czy mają menedżera, czy szukają klubu. Interesy rozdzielam od spotkań towarzyskich.

- Jacy zawodnicy są w księdza "stajni"?

- O to wszyscy mnie męczą, a ja chcę uniknąć takiej reklamy. Współpracuję i z reprezentantami Polski, i z juniorami. Nie chcę tego ujawniać, nie chcę robić szumu wokół nich. O jednym już zrobiło się głośno, więc mogę powiedzieć. To 15-letni bramkarz Dominik Dyk (z Moravii Morawica, drużyny świętokrzyskiej "okręgówki" - przyp.), który już ma za sobą sezon w seniorskiej piłce. W najbliższych dniach wyjedzie z kraju. Jest kilka propozycji, najbardziej korzystna dla jego rozwoju jest ta z Villarrealu.

- Współpracuje ksiądz z kolegami po fachu czy działa w pojedynkę?

- Zacząłem współpracować z innymi agentami, więc czasem zdarzy się, że zaproponuję "nie swojego" zawodnika do klubu. Na tym to polega, ponieważ nie da się samemu działać w Polsce i w Chorwacji, Hiszpanii, czy Francji. Poza tym w przyszłym roku wyjeżdżam na pięcioletnią misję do Brazylii. Mam już podpisane wszystkie dokumenty, od września rozpoczynam naukę języka w Warszawie.

- Lepszego miejsca dla księdza-menedżera chyba nie ma na świecie.

- W tym momencie trudno powiedzieć, czy będę kontynuował pracę menedżera, ponieważ nie wiem, jak odnajdę się w tym klimacie. Pragnąłem tego wyjazdu od 11 lat, kiedy nie byłem jeszcze ani trenerem, ani menedżerem.

- To pierwotne powołanie?

- To moje wielkie pragnienie serca. Może Pan Bóg chciał, żebym wyjechał tam dopiero teraz? Gdybym wyjechał 11 lat temu, wyjechałbym bez tych wszystkich szkół i uprawnień. Pewnie byśmy nawet teraz nie rozmawiali w tym kontekście. Może zawieszę "menedżerkę", może zajmę się pomocą przy trenowaniu tamtych chłopców? W Brazylii dysproporcje są ogromne. Są krezusi, a 70 procent ludzi przymiera głodem.

- Jak przełożeni patrzą na księdza drugi zawód?

- 27 czerwca zostałem bezrobotnym i bezdomnym (śmiech). Tego dnia odszedłem z parafii, a moje miejsce zajął kolega po święceniach. Mam dwumiesięczne wakacje, a od 1 września nauki. Moi przełożeni zawsze wiedzieli, że to pasja, której nie przedkładam jednak nad obowiązki duszpasterskie. Dlatego jeśli nigdy nie zawiodłem, to nikt nie widział przeciwwskazań do tego, żeby pobłogosławić tę działalność.
- Zdarzyło się kiedyś, że musiał ksiądz wybierać między pasją a obowiązkiem kapłana?

- To się nie zdarzyło, ale kiedyś miałem taką sytuację, w której Pan Bóg wiedział, co robi... Spowiadałem dzień przed ślubem parę narzeczonych. Wiedząc, że ja będę im udzielał ślubu, poprosiłem ich, żeby byli punktualnie o 14.45, byśmy podpisali wszystkie dokumenty i zaczęli o 15, bo o 18 był mecz Wisły, na który chciałem zdążyć. Niestety, przyjechali o 15.30 i zaczęliśmy o 16. Wiedziałem, że już nie zdążę na początek meczu, ale odprawiłem ten ślub najpiękniej jak potrafiłem, bo nie mogłem odstawić dziadostwa. Pomyślałem: "trudno, do Krakowa mam 120 km i może zdążę na II połowę". Kiedy wjechałem do miasta od strony Kielc, wszystkie światła miałem zielone. Wchodzę spóźniony na stadion i ochroniarz mówi mi, że wiedziałem, kiedy przyjść, bo mecz dopiero się zaczął - z powodu awarii. Może to jest zbieg okoliczności, ale nie wierzę w to.

- Wróćmy do piłkarzy. Patryk Małecki nie kryje się ze swoją religijnością, ale wypomina mu się, że robi to na pokaz.

- W 2005 roku pojechałem z Wisłą do Rzymu na turniej poświęcony Janowi Pawłowi II, Patryk miał wtedy 17 lat. Odprawiałem msze święte, na które przychodziła większość chłopaków, w tym zawsze Patryk, który przystępował do sakramentów. To było na pokaz? Nie. Przecież to było w hotelu, nikt tego nie widział. Wiele wtedy rozmawialiśmy, a dopiero tam się poznaliśmy. Tę religijność wyniósł z domu, tak wychowała go mama i dziadkowie. W wielu rozmowach z Patrykiem poruszamy temat Boga. W najbliższym czasie mamy się wybrać do Częstochowy. Religijność Patryka jest naprawdę uczciwa i szczera. Że jest wybuchowy i czasem popełni błąd? Każdy z nas jest grzesznikiem. Pan Bóg dał nam wolną wolę i sami wybieramy.

- Artur Boruc na tle religijnym prowokował protestanckich kibiców Glasgow Rangers...

- Nie da się ukryć, że to była prowokacja. Jednak z drugiej strony, kiedy ktoś jest cały czas pod olbrzymią presją, to chce odbić piłeczkę. Znam Artura, rozmawialiśmy kilka razy i wiem, że też jest człowiekiem głęboko wierzącym. Jeśli był "opluwany", to postawił się, zamanifestował swoje poglądy, co ich najbardziej zabolało. W Polsce robi się problem z religijności, a pamiętam, że Kaka kiedyś zadedykował zwycięstwo w Lidze Mistrzów Jezusowi.

- FIFA chce zakazać okazywania gestów religijnych na boisku.

- Ciekawe, w czym to przeszkadza? To zawodnicy teraz będą wychodzić na boisko i całować trawę? (śmiech) To prowadzi do skrajności. Proszę jechać do krajów muzułmańskich i spróbować narzucić tam neutralność. Pamiętam, że kiedyś Robert Korzeniowski po przekroczeniu linii mety uczynił widoczny znak krzyża. Co się okazało? W powtórkach stacje telewizyjne ucinały ten gest. Zrobił coś złego? Nie. Sam przyznał, że wiara w Boga dawała mu siłę do pracy nad sobą, żeby sędziowie nie mogli mu nic zarzucić, a pamiętajmy, że był krzywdzony na dużych imprezach. Takie zakazy są absurdem, są o wiele ważniejsze sprawy.
Rozmawiał MACIEJ KMITA

KSIĄDZ PIOTR POCHOPIEŃ

Urodzony w 1974 r. Jest jedynym na świecie duchownym, który posiada licencję menedżerską FIFA. Ukończył Wyższe Seminarium Duchowne w Kielce, święcenia kapłańskie przyjął w 2000 roku. Pełnił posługę w Staromieście koło Częstochowy, Książnicach Wielkich koło Krakowa i Morawicy koło Kielc. Licencję FIFA posiada od 2009 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski