Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Książki i saksofon, czyli ambitny program zespołu „50+”. I wszystko gra!

Barbara Rotter-Stankiewicz
Wanda Zegarlińska w swojej księgarni, w której ćwiczyła grę na saksofonie. Ale wtedy, gdy nie było klientów
Wanda Zegarlińska w swojej księgarni, w której ćwiczyła grę na saksofonie. Ale wtedy, gdy nie było klientów Fot. Barbara Rotter-Stankiewicz
Z WANDĄ ZEGARLIŃSKĄ, właścicielką księgarni w Gdowie - o tym, jakich książek szukamy najczęściej, o pierwszych dmuchnięciach w saksofon, po których dzieci uciekały przerażone i o garażu, który stał się za ciasny na próby nietypowego zespołu.

- Księgarnia w Gdowie jest w tym samym miejscu, za Urzędem Gminy, od niepamiętnych czasów…

- No, może nie od niepamiętnych, bo od 1984 roku. Zawsze marzyłam, żeby pracować w księgarni. Na początku była to księgarnia „Domu Książki”, ale gdy firma zaczęła się przekształcać, przejęłam ją na własność. Mieści się w moim domu, więc z lokalem nie było problemu - mieszkam na górze, a pracuję na dole...

- Czy realizowanie marzeń się opłaca?

- To zależy w jakim sensie. Jeśli chodzi o finanse, to nie bardzo, szczególnie w ostatnich latach, kiedy ludzie kupują coraz mniej książek, a jeśli już to często przez internet. Dotychczas ratowały nas podręczniki, ale i to się kończy. To jest walka o przetrwanie. Gdy jestem bliska zrezygnowania z tego „interesu”, do akcji wkracza mąż i deklaruje swoją pomoc.

- Pamięta Pani czasy, kiedy książki sprzedawano spod lady...

- Już prawie zapomniałam. Wtedy był duży popyt, a mało książek. Teraz odwrotnie. Dla nas, księgarzy, wszystkie problemy zaczęły się od roku 2008, a ostatnie 6 lat to prawdziwy kryzys. Przecież w Polsce zamknięto prawie połowę księgarń! Pisaliśmy w tej sprawie - my i hurtownie - petycje do rządu. O ile wiem, to np. w Niemczech i Francji sprzedaż podręczników odbywa się poprzez księgarnie - państwo dba o to, by one nie bankrutowały. A nas wyręcza nawet Biedronka albo Delikatesy - tam też są książki. I oczywiście rewolucję zrobił internet. Powiem szczerze, że jestem już zmęczona walką o przetrwanie, bo widzę, w jaką stronę to zmierza i brakuje mi czasem motywacji.

- Nic na plus?

- Ależ nie! Po pierwsze są naprawdę piękne książki. Jest też więcej możliwości ich dostania. Jeśli np. nie mamy jakiegoś tytułu, o który klient pyta, logujemy się do magazynu hurtowni i go zamawiamy, a dostawę mamy co drugi dzień. Głównie dotyczy to podręczników, bo nie mamy prawa zwrotu.

- Spędza Pani życie wśród książek. Co lubi Pani czytać najbardziej?

- Generalnie biografie, książki „mniej lekkie”. Interesuję się też psychologią. Może powinnam była ją studiować? Łatwo przychodzi mi porozumiewanie się z ludźmi, często do księgarni przychodzili klienci i po książki i po to, żeby mi się zwierzyć...

- Jakich książek szukają najczęściej?

- Najwięcej sprzedajemy książeczek dla dzieci, lektur szkolnych, książek kucharskich, artykułów papierniczych albo zabawek, bo trzeba było poszerzyć asortyment. Beletrystyka cieszy się zainteresowaniem tylko przed różnymi okazjami - popularnymi imieninami, Mikołajem, gwiazdką.

- Poza książkami ma Pani jeszcze inną pasję...

- I nawet dla mnie dość nieoczekiwaną: granie w rodzinno-przyjacielskim zespole. Mój mąż, który jest multiinstrumentalistą, na 50. urodziny podarował mi... saksofon.

- Jak rozumiem, nigdy Pani wcześniej na nim nie grała.
- Skądże! Nie umiałam grać na niczym, nawet nie bardzo znałam nuty. Najpierw uczył mnie gry Marek Suchoń, z którym miałam 10 lekcji. Próbowałam nawet grać etiudy, ale to nie było to. Rozpisałam sobie „Czarnego Cygana” po swojemu, czyli nuty nie na pięciolinii, ale ich nazwy i tak zaczęłam grać. Ćwiczyłam w księgarni, kiedy nie było klientów. Nigdy nie zapomnę tych pierwszych dmuchnięć w saksofon - dzieci uciekały przerażone. Nikt nie myślał, że będę grać na saksofonie i to jeszcze publicznie. Ale nie uważam się za zawodowca - muzycy, z którymi gram, są czasem na mnie źli, bo przed występem boję się i przepraszam za to, co się może zdarzyć. Oni takich obaw nie mają - są przekonani, że zawsze będą najlepsi. Nawet, jak się pomylą...

- Jak powstał zespół?

- Dom zawsze był pełen muzyki, a mąż, który sam nauczył się grać na akordeonie, saksofonie, instrumentach klawiszowych - bardzo mnie dopingował. On i jego koledzy spotykali się i grali... w garażu. Zaczęłam słuchać jak grają, okazało się, że słuch mam niezły. Zapisaliśmy się do kościelnego chóru i razem z Kazimierzem Kaletą (gitara), Piotrem Piotrowskim (perkusja) i Ryszardem Kowalskim założyliśmy zespół. Potem dołączył do nas Stanisław Kasprzyk (gitara basowa), a Rysiek Kowalski odszedł. Czasem śpiewa z nami moja córka - Kasia, absolwentka nie tylko filologii włoskiej na UJ, ale i gdowskiej szkoły muzycznej w klasie gitary.

- Jak nazywa się zespół?

- Teoretycznie „50+”, co nawiązuje do wieku większości z nas, ale ta nazwa jakoś nie może się przebić, może ze względu na skojarzenia z 500+. Nigdy nas tak nie zapowiadają...

- Gdzie ćwiczycie? Gdzie występujecie?

- Garaż i zaplecze księgarni było już za ciasne na próby, więc zaczęliśmy ćwiczyć w świetlicy w Fałkowicach, a potem w siedzibie Fundacji Osób Niepełnosprawnych w Podolanach. A gramy w różnych miejscach - np. ostatnio w Centrum Kultury w Gdowie na balu integracyjnym, w domach pomocy społecznej w Biskupicach, Wieliczce, regularnie w Środowiskowym Domu Samopomocy w Zagórzanach. Nie zawsze występujemy w pełnym składzie, ale to dla naszych słuchaczy nie ma zasadniczego znaczenia. Nasz repertuar opiera się na piosenkach biesiadnych, ludowych, chociaż mamy też trochę ambitniejszych, ze współczesnego, ale nie najnowszego repertuaru. Gramy piosenki naszego pokolenia, dla wielu pensjonariuszy domów pomocy społecznej to powrót do czasów młodości. Ludzie starsi i niepełnosprawni bardzo lubią nasze występy, świetnie bawią się przy wpadającej w ucho muzyce, tańczą, śmieją się. Po prostu warto dla nich grać.

- Księgarnia, rodzina, zespół - jak to wszystko pogodzić?

- Wszystko się wzajemnie uzupełnia. Dzieci są dorosłe, doczekałam się już nawet wnuków. Z mężem i córką dzielę pasję muzyczną, a w razie potrzeby w księgarni zastępuje mnie syn. A gra w zespole cieszy mnie tym bardziej, że mogę sprawiać radość sobie i innym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski