Tym razem obydwaj podjęli większe ryzyko. Mamed Chalidow trzykrotnie lądował na macie, ale były to dziwne uniki po szarżach Borysa Mańkowskiego. "Diabeł Tasmański" nie chciał jednak przenosić walki do parteru, w którym Chalidow czuje się przecież bardzo dobrze. To była runda bokserska, bo największe spustoszenie dokonywali uderzając pięściami.