Nie da się za limit nawet 2 tys. zł oblepić całego miasta swoimi plakatami Fot. Anna Kaczmarz
Nie jest to fenomen tylko obecnej kampanii wyborczej, a mimo to nadal nie ma instrumentów, które wymusiłyby przestrzeganie przepisów w zakresie finansowania kampanii wyborczej. A przecież trudno uznać, że plakaty kandydata z bardzo dalekiego miejsca na liście wyborczej wiszą wszędzie i jest ich tak dużo, że chyba nie da się ich zliczyć. A do tego każdego dnia pojawiają się one w nowych miejscach, także takich, na których plakatów wieszać nie wolno.
Oficjalnie wszystko jest w porządku. Każda partia ma ustalony limit na wydatki związane z kampanią. Każda też znaczną część tego limitu pozostawia sobie na prowadzenie kampanii ogólnopolskiej, a resztę dzieli na regiony. Z kolei limit regionalny jest dzielony zwykle tak, że kandydaci z wyższych miejsc mają więcej pieniędzy do dyspozycji, a ci z dalszych - znacznie mniej. Liderzy mogą mieć do dyspozycji nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, limity kandydatów z czwartej pozycji nie przekraczają już kilku tysięcy złotych, a zamykający listę często muszą zmieścić się nawet w kilkuset złotych, a co najwyżej 2 tys. zł.
Z tego względu ci, którzy chcą się przebić do świadomości wyborców, bardzo często omijają te limity. Nie da się za limit nawet 2 tys. zł oblepić całego miasta swoimi plakatami. Wszystko wskazuje na to, że limit wydatków już dawno został przekroczony, a tu pojawiają się kolejne plakaty. I gołym okiem widać, że na taką kampanię potrzeba sporych pieniędzy. Tymczasem w ostatnich latach nie było chyba oficjalnego oskarżenia o przekroczenie limitu wydatków na kampanię czy procesu sądowego w takiej sprawie. Nie było, bo udowodnienie takiego złamania przepisów wyborczych jest w praktyce niemożliwe. Trzeba by każdego dnia tłumy policjantów kierować do liczenia plakatów i szukania miejsc, w których pojawiają się nowe. Nawet gdyby ktoś zdecydował o takim śledztwie, to trzeba pamiętać, że organy ścigania działają w takich sprawach po doniesieniu, a takie pojawia się zwykle po zakończeniu kampanii, kiedy zebranie dowodów jest już utrudnione, a często niemożliwe.
Można by w takiej sytuacji liczyć na to, że dowody na winę jakiegoś kandydata kompletować będzie ktoś z jego przeciwników politycznych. Tyle tylko, że praktycznie w każdej partii są osoby, które mniej lub bardziej omijają przyznane im limity, a więc uderzenie mogłoby rykoszetem trafić na pole oskarżającego.
Grzegorz Skowron
Ile kosztuje nasz głos
O skuteczności kampanii wyborczej świadczy liczba zdobytych głosów. Biorąc pod uwagę poniesione wydatki można ocenić, ile "kosztował" pojedynczy głos zdobyty w wyborach.
Cztery lata temu na pozyskanie jednego krzyżyka Platforma Obywatelska wydała 4,39 zł. O ponad złotówkę droższy (5,46 zł) był głos oddany na Prawo i Sprawiedliwość. Sojusz Lewicy Demokratycznej wydał na jednego przekonanego do siebie wyborcę 12,3 zł, a Polskie Stronnictwo Ludowe - aż 19,91 zł. PSL na kampanię wyborczą w 2007 r. wydało więcej niż PiS, ale na ludowców zagłosowało blisko cztery razy osób mniej niż na partię Jarosława Kaczyńskiego.
Oficjalne limity wydatków na kampanię
PiS - 20.281.682 zł 21 gr
PO - 30.226.580 zł 8 gr
SLD - 28.849.026 zł 80 gr
PSL - 28.849.026 zł 80 gr
PPP Sierpień 80 - 25.873.511 zł 73 gr
PJN - 25.818.409 zł 60 gr
Ruch Palikota - 25.102.081 zł 90 gr
Nowa Prawica - 14.357.166 zł 35 gr
Prawica - 12.610.402 zł 18 gr
Samoobrona - 6.167.978 zł 15 gr
Obywatele do Senatu - 1.653.063 zł 93 gr
Dla niezależnego kandydata do Senatu limit wydatków wynosi 55.102 zł 13 gr
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?