Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto wygrał pod Grunwaldem

Włodzimierz Knap
Artur Orlonow, Chorągiew lwowska w bitwie pod Grunwaldem.
Artur Orlonow, Chorągiew lwowska w bitwie pod Grunwaldem. Fot. arkadiusz dembiński, archiwum
15 lipca 1410 Przez stulecia o wielkiej mazurskiej Bitwie mało kto pamiętał. Zapomniały narody, które w niej uczestniczyły. A gdy wróciła do łask, każda nacja tworzy własną jej wersję.

Od dziesięcioleci najbardziej znaną datą z dziejów Polski jest dzień bitwy pod Grunwaldem. Zapewne więc niektórych zaskoczy fakt, że przez kilka stuleci, od drugiej połowy XVI do pierwszych dekad XIX w., była ona wydarzeniem niemal zapomnianym. A przez niemal kolejny wiek, po obchody 500-lecia bitwy, też nie była zbyt mocno obecna w historiografii i tradycji polskiej. W II RP sytuacja nie zmieniła się. Grunwald znajdował się w głębokim cieniu wiktorii wiedeńskiej Sobieskiego, Racławic (1794 r.), powstania listopadowego i styczniowego. Również dla Litwinów i innych narodów, których przodkowie uczestniczyli w wielkiej bitwie, przez wieki niewiele ona znaczyła.

Więcej, do drugiej połowy XIX w. w Polacy, wzorem Niemców, częściej mówili o bitwie pod Stębarkiem, a nie Grunwaldem. To, że w polskiej tradycji zadomowiła się nazwa Grunwald, zawdzięczamy głównie monografii Karola Szajnochy „Jadwiga i Jagiełło” z lat 1855-1856. Ale on też na długo utwierdzał Polaków w przekonaniu, że głównym wodzem w lipcu 1410 r. był wielki książę litewski Witold, a nie Jagiełło. Jego śladem poszedł m.in. Jan Matejko, malując „Bitwę pod Grunwaldem”.

Zakon w cieniu Rzeszy
To zaś, że po wiekach zapomnienia o wielkiej bitwie zaczęto znowu pisać, zawdzięczamy nie polskim, ale niemieckim historykom. Lecz i oni dwa wieki temu zainteresowali się nie samą bitwą, co dziejami zakonu krzyżackiego. O Krzyżakach pisali źle (np. August von Kotzebue), bo taka w oświeceniu panowała moda informowania o średniowiecznych zakonach rycerskich. W przypadku Niemców, a precyzyjniej Prusaków, odwrót od negatywnej narracji zmienił się w czasie głębokiego kryzysu ich państwa, jaki nastąpił po rozgromieniu przez Napoleona. Wtedy o zakonie, ku pokrzepieniu serc, zaczęto w Prusach pisać jako o wzorcu militarnym i politycznym.

W drugiej połowie XIX w. niemieccy historycy, na czele ze słynnym wtedy Johannem Droysenem, interpretowali bitwę grunwaldzką jako „porażkę niemczyzny” zadaną przez „słowiańszczyznę”. Otto Bismarck, ojciec Niemiec, też dokonał takiego porównania. Jednak i wtedy, a także później dzieje zakonu niewiele zajmowały niemieckich mediewistów, a jeśli już, to głównym bohaterem był Henryk von Plauen, obrońca Malborka w lecie 1410 r., wielki mistrz w latach 1410-1413.

Niemcy przypomnieli sobie o bitwie z lipca 1410 r. po wielkim zwycięstwie nad wojskami rosyjskimi pod wschodniopruskim Szczytnem w sierpniu 1914 r. W rozkazie gen. Ericha Ludendorffa z 28 sierpnia 1914 r. pojawiła się nazwa Tannenberg na określenie miejsca obu bitew. Niemieccy dziennikarze wygraną z armią rosyjską odtrąbili jako rewanż za Grunwald. Kiedy jednak później, bo w 1927 r., nasi zachodni sąsiedzi upamiętnili triumf z 1914 r., stawiając pomnik bitwy pod Tannenbergiem, nie zawierał on odniesień do historii Krzyżaków.

Po II wojnie światowej bitwa pod Stębargiem-Tannenbergiem, jak i całe dzieje zakonu, nigdy, jak twierdzi Stefan Dyroff, szwajcarski historyk, w niemieckiej historiografii i pamięci zbiorowej nie znajdowały się w centrum zainteresowań. Krzyżacy, w tym wielcy mistrzowie, byli i są w głębokim cieniu cesarzy, królów i książąt Rzeszy.

Najważniejszy Witold
Jan Długosz napisał, że Litwini uciekli z pola bitwy (w 1963 r. szwedzki historyk Sven Ekdahl znalazł dokument, z którego można wnioskować, że ustąpienie wojsk litewskich było raczej zaplanowanym manewrem). Litwini na Długoszowski opis zareagowali ze sporym opóźnieniem. W kronikach z XVI w. zwycięzcami ogłosili Witolda i jego wojsko. Polakom przypisali rolę marginalną, bierną. Taki opis zawarty jest m.in. w „Kronice Bychowca” z XVI w.

W debacie przed zawarciem unii polsko-litewskiej obie strony odwoływały się do historii. W 1566 r. biskup wileński Walerian Protasiewicz na sejmie w Brześciu dowodził równości Polaków i Litwinów pod Grunwaldem.

Prof. Rimvydas Petrauskas, historyk z Uniwersytetu Wileńskiego, podkreśla, że po unii lubelskiej pamięć o Grunwaldzie na Litwie w zasadzie przestała istnieć. Kiedy w połowie XVII w. Wijuk Kołałowicz napisał historię Litwy, przejmując po Długoszu relację o Grunwaldzie, jego rodaków to nie ubodło.

Sytuacja na Litwie zmieniła się dopiero u schyłku XIX stulecia wraz z budzeniem się świadomości narodowej. Według Petrauskasa, dla litewskiej tradycji Grunwald stał się jednym z najważniejszych punktów polemiki z Polakami.
Od początku XX w. bitwa pod Żalgirisem, czyli zielonym lasem, dla wszystkich historyków litewskich - co przyznaje prof. Petrauskas - była wielkim triumfem Witolda. Według nich, to on odegrał decydującą rolę. Znaczenie Jagiełły, z którym na Litwie kojarzono początek polonizacji, umniejszano. Jonas Ycas, znany wtedy historyk litewski, przeciwstawiał zdyscyplinowaniu i umiejętnościom wojskowym Litwinów słabą dyscyplinę i nieudolność polskiego wojska. Tak to tłumaczył: „Polacy, przejąwszy kulturę i oświatę z zachodniej Europy, musieli szanować Krzyżaków”. Dlatego Jagiełło bał się występować zdecydowanie przeciw zakonowi. Inicjatywę przejąć musiał więc Witold i jego armia, pochodząca z prostego ludu. Ycas w takim rozumieniu nie był odosobniony. Litwini przez I wojną i w okresie międzywojennym często przeciwstawiali „polskich panów” litewskojęzycznemu drobnemu bojarstwu i chłopstwu.

Zaskakiwać może, że Litwini częściej niż o Grunwaldzie mówili i pisali o unii horodelskiej, zawartej w 1413 r. Zaskakiwać, bo tamta unia mocniej niż krewska wiązała Litwę z Polską w jeden organizm polityczny. W międzywojniu, gdy Litwa stała się niepodległa, ważniejszy dla Litwinów był dzień niedoszłej koronacji Witolda (8 września) niż 15 lipca.

Wielka wygrana. Ale nie wiadomo czyja...

15 lipca 1410 Polacy, Litwini, Białorusini, Niemcy mają odmienną pamięć o Bitwie pod Grunwaldem.

Osamej bitwie pod Grunwaldem Litwini przed II wojną światową napisali niewiele. A jeżeli już, to siły litewskie podawali jako 40-tys. armię, polskie wojsko oceniali na kilka tysięcy. Prof. Petrauskas zwraca uwagę, że w międzywojniu wrogiem dla litewskich historyków i większości społeczeństwa byli Krzyżacy, lecz jeszcze większym Polacy.

W okresie, gdy Litwa znajdowała się pod panowaniem Związku Sowieckiego, jej historycy musieli trzymać się oficjalnej linii Kremla. Kiedy jednak w 1960 r. na ekrany wszedł film „Krzyżacy” Aleksandra Forda, na Litwie spotkał się on z niezadowoleniem z uwagi na to, że wojsko Witolda zostało przedstawione jako ludzie odważni, lecz półdzicy, odziani tylko w skóry, a jego rola w bitwie wyraźnie pomniejszona. Remvy-das Petrauskas przypomina, że jego rodacy od ponad 20 lat zapowiadają własny film o bitwie. Nie wychodzi im też zbudowanie wielkiego „Parku Grunwaldzkiego” pod Kownem.

Białoruska Dubrouna
W historiografii białoruskiej od początku XX w. też mocno obecny był wątek antypolski, ale nie jest najważniejszy, jak u Litwinów. Białorusini starali się przekonać, że Wielkie Księstwo Litewskie było wspólnym dziełem Białorusinów i Litwinów. Vaclau Lastouski, historyk, premier rządu Białoruskiej Republiki Ludowej w latach 1919--1923 r., okres panowania Witolda na Litwie nazywał czasem „niepodległego państwa białoruskiego”. Sama bitwa nie miała dla Białorusinów istotnego znaczenia. Dymitr Dovgallo Grunwald opisywał jako zwycięstwo panslawizmu nad germanizmem. Historyków białoruskich przed II wojną interesowała głównie liczebność „armii białoruskiej” i jej rola w czasie bitwy.

Po upadku ZSRR białoruscy historycy podjęli własne badania, a zaczęli od prób zakorzenienia białoruskiej nazwy miejsca bitwy. Starali się wprowadzić do obiegu nazwę „Dubrouna” zaczerpniętą z XVI-wiecznej kroniki litewskiej. W ostatnim ćwierćwieczu w historiografii białoruskiej nadal przeważa pogląd, że Krzyżacy realizowali niemiecką politykę wobec narodów słowiańskich. Współcześni historycy z tego kraju kładą nacisk na decydującą rolę Białorusinów w czasie bitwy i zmieniają nazwy ruskich (smoleńskich) pułków na białoruskie.

Rosjanie wygrali
W ZSRR Grunwald pojawił się dopiero w drugiej połowie lat 30. W 1939 r. ukazała się broszura, której autorzy (Lapin i Turcinskij) dowodzili, że 15 lipca 1410 r. bitwę wygrali Rosjanie, ponieważ stanowili zdecydowaną większość mieszkańców Wielkiego Księstwa Litewskiego. To „Rosjanie, z pomocą narodu białoruskiego i ukraińskiego, zadali śmiertelny cios niemieckiej agresji”.

Po wybuchu wojny w 1941 r. Grunwald stał się jeszcze mocniej obecny w sowieckim piśmiennictwie. Różnica z wcześniejszym okresem polegała na tym, że udział w pokonaniu Krzyżaków przypisano też narodowi polskiemu, litewskiemu i ludom bałtyckim. Bitwa pod Grunwaldem stała się w ZSRR czymś w rodzaju presowieckiej mitologii. W książkach podkreślano, że pod Grunwaldem walczyły z Krzyżakami narody, a nie państwa.

Polskie wahnięcia
Polscy historycy i pisarze o Grunwaldzie przypomnieli sobie po tym, gdy ich koledzy po fachu z Prus zaczęli widzieć w państwie zakonnym wzór do naśladowania. Autorzy doby romantyzmu porównywali politykę Krzyżaków do działań Prus w XVIII w. wobec Polski. Joachim Lelewel twierdził, że zakon stanowił zagrożenie dla niepodległości Korony i Pogoni. Adam Mickiewicz w „Grażynie” i „Konradzie Wallenrodzie” demonizował Krzyżaków, choć osobiście ich cenił. Nie mógł jednak, jako poddany cara, w roli biesów przedstawiać Rosjan. W drugiej połowie XIX w. poza prof. Szaj-nochą bitwę grunwaldzką spopularyzował wśród Polaków Henryk Sienkiewicz, pisząc „Krzyżaków”, a wcześniej Jan Matejko, malując „Bitwę pod Grunwaldem”. Z okazji 500-lecia bitwy, zwłaszcza w Galicji, pamiętano o zwycięstwie.

W II RP tradycję bitwy pielęgnowano w zasadzie tylko w kręgach wojskowych. Wśród mas była w zapomnieniu, co zmieniło się krótko przed wybuchem II wojny. Po niej historiografia polska zajęła się nią dokładniej. Prof. Stefan Kuczyński napisał „Wielką Wojnę”, w której na piedestał wynosił Jagiełłę. Jego praca spotkała się z krytyką innych historyków, lecz do dziś poglądy Kuczyńskiego trzymają się mocno. Stanisław Herbst, Marian Biskup, Gerard Labuda czy Henryk Łowmiański dowodzili, że źródłem sukcesu było współdziałanie wojsk polskich i litewskich. Jagiełło w ich pracach przedstawiony jest jako wódz naczelny, ale w podejmowaniu decyzji taktycznych podkreślają jego ostrożność. O roli Witolda piszą z uznaniem, choć wykluczają jego przywództwo nad całością armii.

Warto zauważyć, że o ile nasi historycy niemal bez wyjątku nie zarzucają Jagielle niewykorzystania zwycięstwa pod Grunwaldem, przekonując, że nie mógł wiele więcej zrobić, to eseiści, dziennikarze, np. Paweł Jasienica, są innego zdania. I to ich negatywna ocena dokonań Jagiełły od wielu lat zdecydowanie przeważa. To pokazuje, że zawodowi historycy mają niewielki wpływ na myślenie społeczeństwa o przeszłości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski