Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto wyłoży 320 mln zł na wstrząsane aferami centrum biznesowe

Zbigniew Bartuś
Fot. Wojciech Matusik
Kontrowersje. Ważą się losy pięciu tysięcy osób pracujących na terenie Kraków Business Parku. Ich przyszłość zależy od prokuratury i sądów.

Dwie firmy, w tym międzynarodowy fundusz First Property, chcą kupić zabierzowski Kraków Business Park, w którym od siedmiu lat trwa mordercza walka wspólników, a zarazem największe w Polsce prokuratorskie śledztwo gospodarcze.

Chodzi o duży majątek: nowoczesne biurowce wynajmowane koncernom i bankom oraz inne cenne nieruchomości, wyceniane w czasach globalnej hossy na 500 mln dolarów.

Najświeższa wycena opiewa na ok. 320 mln zł. – Wartość udziałów w spółkach KBP wynosi ok. 111 mln zł, ale nabywca musi wziąć na siebie również spłatę ponad 200 mln zł kredytu zaciągniętego na budowę – wyjaśnia Marcin Żurakowski, syndyk z Gliwic, który od pięciu miesięcy (czyli ogłoszenia upadłości spółki-matki KBP) zarządza biznesparkiem pod nadzorem krakowskiego sądu upadłościowego.

Największy bank strefy euro, francuski BNP Paribas, jako pośrednik znalazł co najmniej dwie firmy gotowe kupić KBP. Sprzedaż centrum biurowego poważnej spółce, niezwiązanej z konfliktem udziałowców, uspokoiłaby sytuację, dając nadzieję pięciu tysiącom zatrudnionych w Zabierzowie na stabilną pracę.

Dziś wielu z nich żyje w strachu, że konflikt i śledztwo prokuratury mogą zniechęcić najemców (czyli pracodawców), a wtedy ci przeniosą swe regionalne siedziby z dala od Krakowa. Niektórzy już to zrobili.

Potencjalni nabywcy są, ale szybką sprzedaż biznesparku komplikuje fakt, że jego działalność jest kontrolowana faktycznie przez nieogarnioną sieć spółek rozsianych po Polsce i kilku krajach świata (USA, Szwajcaria, Cypr…). Ich interesy i wzajemne zobowiązania są tak zapętlone, że nie wiadomo, kto jest komu winien, dlaczego – i ile.

– Procesów z tym związanych jest mnóstwo i potrwają zapewne latami – przyznaje syndyk, który dystansuje się od wojny wspólników, próbując zachować bezstronność i spokojnie zbadać gąszcz spółek oraz ich powiązań.

Mniej więcej tym samym zajmuje się krakowska Prokuratura Okręgowa, prowadząca śledztwo dotyczące nadużyć w KBP. Jej zdaniem, sieć spółek służyła (a może nadal służy) do wyprowadzania pieniędzy z biznesparku oraz innych przekrętów.

W lipcu 2008 roku śledczy postawili liczne zarzuty Adamowi Świechowi, ówczesnemu prezesowi i głównemu udziałowcowi spółki-matki KBP. Ich zdaniem, kierował on zorganizowaną grupą przestępczą, która okradała wspólników: Johna Domanusa i An­drew Kozlowskiego, Polaków z USA. Za sprawą manipulacji kosztami i podatkiem VAT w spółkach KBP ucierpieć miał również Skarb Państwa.

– Postępowanie jest prowadzone obecnie przeciwko 15 podejrzanym, a wartość wyrządzonej szkody w mieniu spółek z grupy kapitałowej KBP to ok. 90 mln złotych, wartość podatków narażonych na uszczuplenie to co najmniej 22 mln zł, zaś wartość wy­transferowanych za granicę środków z przestępstwa to około 10 mln zł – wylicza prok. Janusz Hnatko.

Śledztwo trwa już siódmy rok m.in. dlatego, że – jak tłumaczą prokuratorzy – do Polski wciąż nie dotarły ważne materiały z USA. Udało się natomiast uzyskać pomoc od Szwajcarów. – Chodzi o dokumenty, m.in. bankowe, bardzo istotne dla sprawy. Dzięki nim zabezpieczono rachunek Adama Świecha w banku Julius Bear na blisko pół miliona dolarów. Są to środki pochodzące z przestępstw na szkodę spółek KBP – twierdzi prok. Hnatko.

Teraz wszyscy z zapartym tchem czekają na decyzję Sądu Apelacyjnego w Krakowie, który na dniach rozważy uznanie amerykańskiego wyroku w sprawie KBP. W oparciu m.in. o materiały z krakowskiego śledztwa federalny sąd w USA orzekł, że Świech okradł Kozlowskiego i Domanusa i przyznał pokrzywdzonym 413 mln dol. odszkodowania.

Krakowski Sąd Okręgowy uznał ten wyrok, ale zaraz się z tego wycofał i odesłał sprawę do... Gdańska. Powód? Adam Świech przeprowadził się do Rumii. Na papierze. Bo naprawdę, twierdzą oponenci, ciągle przebywa w domu w Brzeziu. Ich zdaniem, o uznaniu wyroku z USA powinien więc decydować sąd pod Wawelem, a nie nad morzem.

Kto zajmie się ostrym amerykańskim wyrokiem w głośnej sprawie Kraków Business Parku?

Na dniach krakowski Sąd Apelacyjny zdecyduje, kto ma orzekać o uznaniu (lub nie) opiewającego na 430 mln zł amerykańskiego wyroku w sprawie KBP: sąd w Krakowie czy Gdańsku.

Adamowi Świechowi – byłemu szefowi KBP podejrzanemu w śledztwie dotyczącym nadużyć w biznesparku – wyraźnie zależy, by zajął się tym Gdańsk.

Przed kilkoma miesiącami zameldował się w Rumii. Nie odbiera korespondencji kierowanej na dotychczasowy adres domowy w podzabierzowskim Brzeziu, każe słać pisma na Wybrzeże, po czym... też ich osobiście nie odbiera. Robi to jego pełnomocnik. Czemu?

Świech prowadzi w Brzeziu z żoną gospodarstwo rolne, pracuje w firmie w Zabierzowie, osobiście składa pisma w krakowskim sądzie, leczy się w Krakowie i raz w tygodniu staje na policji w związku z nałożonym na niego przez prokuraturę dozorem.

– Wskazał adres zamieszkania i zameldowania w Rumii, jednak – jak oświadczył – nie przebywa tam przez okres powyżej 7 dni, a poza tym przebywa w dotychczasowym miejscu, czyli w Brzeziu. Wniósł, by dozór policyjny wobec niego dalej był realizowany w Zabie­rzowie – mówi prok. Janusz Hnatko.

O co w tym wszystkim może chodzić? Warto przypomnieć, czego dotyczy wspomniany amerykański wyrok i jakie mogą być konsekwencje jego uznania w Polsce.

– Sąd federalny w Illinois prowadził tę sprawę w oparciu o przepisy zakazujące działalności tzw. RICO, czyli „organizacji skorumpowanych lub pozostających pod nieuczciwym wpływem” – wyjaśnia mec. Mariusz Tomasik z Krakowa.

Przepisów tych używa się m.in. do walki z mafią, a przewidują one drakońskie kary, sięgające trzykrotności wyrządzonej szkody. I taką właśnie karę, oprócz odszkodowania, sąd wymierzył Adamowi Świechowi, jego bratu i współpracownikom (zrobił to m.in. w oparciu o materiały polskiego śledztwa, które wciąż się nie zakończyło, bo znalazł w nich dowody winy, a Świech się nie bronił) – w przeliczeniu wyszło 1,3 mld zł.

Ponieważ w polskim prawie taka kara nie występuje, pokrzywdzeni – Andrew Kozlowski i John Domanus – zwrócili się do sądu w Krakowie o uznanie tylko części wyroku mówiącej o odszkodowaniu. Na tej podstawie mogliby się od Świecha (i kompanów) domagać „drobnych” 430 mln zł. To więcej, niż – według ostatniej wyceny – warte są udziały Świecha w KBP oraz (prawdopodobnie) rodzinne posiadłości Świechów.

Dla Adama Świecha, który od początku trwającego siódmy rok śledztwa twierdzi, iż wspólnicy przy pomocy krakowskiej prokuratury i sądów próbują go ograbić z dorobku życia – jest to zatem gra o wszystko.

W kwietniu – na wniosek Domanusa i Kozlowskiego – krakowski Sąd Okręgowy uznał amerykański wyrok w sprawie KBP. Jednak miesiąc później, w ramach „samokontroli”, wycofał się z tego, stwierdzając swą „niewłaściwość miejscową”, bo... Świech mieszka w Rumii.

Teraz Sąd Apelacyjny musi wyjaśnić, czy tak faktycznie jest – i czy to dobry powód, by podrzucić tę gorącą, a niewdzięczną sprawę kolegom z Gdańska.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski