Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto z kim, kiedy i dlaczego

Redakcja
MACIEJ RADWAN-RYBIŃSKI: Felieton autorefleksyjny

   Człowiek nie może w dzisiejszych czasach niczego planować. To nie to, co za świetlanej pamięci komuny, kiedy wszystko było planowane. Był plan pięcioletni dla całego kraju i każdy obywatel też mógł sobie wszystko dokładnie zaplanować: w styczniu kupię kąpielówki, w lutym zjem kotleta, w marcu nabędę papier toaletowy, w kwietniu zrobię karierę. Felietoniści sporządzali sobie plan pracy: wychłostać kelnerów, biurokratyczną mitręgę na niskim szczeblu administracyjnym, imperializm amerykański, pognębić syjonizm, wyszydzić bumelantów i chochołów spod budki z piwem. Było łatwo. Jasno. Prosto.
   A dziś? Straszne. Codziennie coś nowego, ciągle się trzeba przestawiać, porzucać powzięte już plany, myśleć od nowa, reagować. Okropnie to się staje męczące. Poszedłem wczoraj spać z dokładnym planem felietonu, uzgodnionym nawet z redaktorem naczelnym i zatwierdzonym przez żonę. Bezpieczna sprawa. Przed zaśnięciem wymyślałem jeszcze puenty. Szczególnie jedna przyszła mi do głowy, palce lizać. Po prostu rewelacja. Było dobrze. Był plan, wszystko było przygotowane do realizacji, miałem poparcie większe nawet niż Hausner dla swojego planu.
   Budzę się rano niczym skowronek, a tu jak obuchem w łeb. Jest sensacja. Rada Nadzorcza TVP wybrała nowego prezesa i nie jest nim ani Pacławski, ani nawet Kwiatkowski. Trzeba się odnieść, trzeba zareagować. Trzeba myśleć od nowa. Pouczające jest to doświadczenie, bo jak tu, proszę Państwa, planować uzdrowienie finansów publicznych, skoro głupiego felietonu zaplanować nie można. Plan Hausnera sięga do roku 2015, kiedy Amerykanie będą lądować na Marsie, a mój plan był sporządzony na dobę przed pisaniem i też trzeba go było porzucić i zrewidować.
   No, więc w sprawie Hausnera zalecam wstrzemięźliwość, bo też może się okazać, że premierem zamiast Millera zostanie jutro Jaskiernia i cały plan trzeba będzie przepisywać na nowo.
   Prezesem TVP został Jan Dworak, który nawet nie zakwalifikował się do finału. Wyskoczył jak diabeł z pudełka. Wziął się nie wiadomo skąd, bo to ani Ordynacka, ani pampers, żadnej wyraźnej konotacji politycznej. Najgorsze jest to, że ja go znam od dziesięcioleci. Byliśmy razem na polonistyce. Obaj zaczynaliśmy od prasy sportowej. Janek był, zdaje się, na etacie korektora, sekretarzem redakcji w miesięczniku "Lekkoatletyka" za czasów redaktorstwa Jana Mulaka. W odnowie był sekretarzem redakcji tygodnika "Solidarność". Miły facet, trochę milczący i zdecydowanie za wysoki.
   Fajnie, że znajomy został prezesem. Jeszcze fajniej natomiast, że przez głowę nie przeszła mi normalna myśl każdego Polaka - co by tu ukręcić dla siebie, jak skorzystać z protekcji, może zadzwonić z gratulacjami i załatwić sobie przy okazji prowadzenie "Wiadomości". Nic z tych rzeczy.
   Mam jak najgorsze doświadczenia ze znajomymi na stanowiskach. W końcu byłego już prezesa, Kwiatkowskiego, też znam, też z nim piłem wódkę, a precyzyjniej mówiąc - ja piłem, a on się przypatrywał, ja gadałem, a on słuchał. Pomogłem mu w karierze, bo go poleciłem międzynarodowemu koncernowi reklamowemu na szefa oddziału polskiego, który potem prowadził kampanię prezydencką Kwaśniewskiego. I co ja z tego miałem? Ano, że w telewizji publicznej był, a właściwie nadal jeszcze jest, zapis na moją skromną osobę, na moje nazwisko i oblicze. Tadek Kozłowski, wspólny nasz, Dworaka i mój, kolega ze studiów, dziś realizator programu "Kawa czy herbata", zaprosił mnie parę lat temu nieopatrznie do tego programu i mało co nie wyleciał z roboty.
   Zresztą Kwaśniewskiego też znam i też nic z tego nie mam. Jako prezydent rozdaje ordery jakimś zupełnie obcym osobom, załatwia posady w rządzie i przy rządzie, a ja dalej muszę się utrzymywać z pisania felietonów.
   Nie dlatego to wszystko piszę, żeby się przechwalać parantelami. Po wyborze Dworaka poczułem się zagrożony, bo to nie jest wszystko, że Dworak został prezesem. Z relacji wynika, że zadecydował o niewybraniu Pacławskiego i wyborze Dworaka Marian Pilot, poeta i prozaik, w dawnych czasach zastępca naczelnego redaktora "Tygodnika Kulturalnego", o którym się pisze, że jest "związany z PSL". Otóż Marian to też mój kumpel z dawnych lat. Nazywam go nawet Ojcem Chrzestnym "Alternatywy 4", bo namówił mnie na serial, kiedy został szefem redakcji filmowej w TVP. To był chyba rok 1978.
   Te wszystkie zbiegi okoliczności budzą mój najwyższy niepokój. Zacząłem się nawet od rana zastanawiać, czy miałem jakiś wpływ na odejście Kwiatkowskiego i wybór Dworaka. Zacząłem też myśleć, czy to, że znam tych wszystkich ludzi, ma coś wspólnego z moją własną karierą i pozycją. No, bo pomyślcie Państwo, coraz częściej w prasowych relacjach na temat ludzi, którzy zrobili jakąś karierę, pojawiają się wątki ich osobistych znajomości i powiązań. Łatwo można sobie więc wyobrazić, że któregoś dnia i o mnie napisze jakaś bystra gazeta tak:
   Budzi zdumienie niezwykła kariera, jaką zrobił ten były dziennikarz sportowy. A także pobłażliwość, z jaką jego niewyszukane złośliwości przyjmowane są w kręgach zarówno władzy jak i opozycji. Wyjaśnieniem mogą być jego osobiste powiązania. W Warszawie krążą legendy na temat jego alkoholowych ekscesów z udziałem przyszłego prezydenta. Przez całe życie zabezpieczał się na wszystkie strony. Pracował na Ordynackiej, ale jego kolegą ze studiów był też między innymi Marek Barański, naczelny "Trybuny". Utrzymywał związki ze środowiskiem Konserwatorium "Doświadczenie i Przyszłość". Przyjaźnił się z Mirosławem Chojeckim, twórcą nielegalnego wydawnictwa "Nowa". Chodził do szkoły z Januszem Korwinem-Mikke. W stanie wojennym kontaktował się z mecenasem Olszewskim. Przebywał długo za granicą, gdzie nawiązał kontakty z rozmaitymi kręgami politycznymi Niemiec i Wielkiej Brytanii. Teraz mówi się, że miał wpływ na powołanie dwóch kolejnych prezesów telewizji. Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzej Barcikowski odmówił komentarza na ten temat, zasłaniając się tajemnicą służbową i interesem państwa.
   Nikt jeszcze nie wpadł na pomysł, żeby taki numer, który zrobiono już wielu osobom w ostatnim czasie, zrobić i mnie. Widocznie nie zalazłem jeszcze dostatecznie za skórę komu potrzeba. Mam zamiar się teraz rozbestwić, zaleźć i pognębić wszystkich. Dlatego na wszelki wypadek odwołuję wszystkie bruderszafty i amikoszonerie. Wszystkie stare znajomości i kontakty. Świat jest bowiem bardzo dla mnie niełaskawy, co chwila któryś z moich znajomych robi karierę i na końcu okaże się, że ja jestem wszystkiemu winny. A ja nie chcę.
   Dlatego - nie znam was, panowie. Co innego z paniami. Pań się nie wyprę nigdy. I jeśli już miałbym o coś zabiegać u prezesa Dworaka - to o prowadzenie audycji dla pań.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski