Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Który Polak jest bogaty i ile winien oddać państwu i ZUS

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Mateusz Morawiecki, wicepremier:  Mamy w Polsce system degresywny, czyli taki, w którym obciążenia wraz ze wzrostem dochodów maleją. W większości krajów rozwiniętych stawka podatkowa dla tych, którzy zarabiają więcej, jest wyższa niż dla tych, którzy zarabiają mniej. W tym kierunku chcemy zmierzać. Moim zdaniem zarabiającym więcej nie powinna też przysługiwać kwota wolna od podatku.   Przedsiębiorca nie może być opodatkowany tak samo jak pracownik na etacie, bo inwestuje, ryzykuje całym swym majątkiem i pracuje 16 godzin dziennie. Nie rozważamy likwidacji podatku dla przedsiębiorców. Chcemy natomiast rozwiązać problem osób prowadzących drobną działalność gospodarczą. Dziś przy dochodzie 3 tys. zł muszą zapłacić 1,2 tys. zł na ZUS i 19 proc. podatku, przez co w kieszeni zostaje 1 tys. zł. To skłania do ucieczki w szarą strefę. Obniżając daniny dla nich, będziemy skłaniali tych ludzi do wyjścia z szarej strefy.
Mateusz Morawiecki, wicepremier: Mamy w Polsce system degresywny, czyli taki, w którym obciążenia wraz ze wzrostem dochodów maleją. W większości krajów rozwiniętych stawka podatkowa dla tych, którzy zarabiają więcej, jest wyższa niż dla tych, którzy zarabiają mniej. W tym kierunku chcemy zmierzać. Moim zdaniem zarabiającym więcej nie powinna też przysługiwać kwota wolna od podatku. Przedsiębiorca nie może być opodatkowany tak samo jak pracownik na etacie, bo inwestuje, ryzykuje całym swym majątkiem i pracuje 16 godzin dziennie. Nie rozważamy likwidacji podatku dla przedsiębiorców. Chcemy natomiast rozwiązać problem osób prowadzących drobną działalność gospodarczą. Dziś przy dochodzie 3 tys. zł muszą zapłacić 1,2 tys. zł na ZUS i 19 proc. podatku, przez co w kieszeni zostaje 1 tys. zł. To skłania do ucieczki w szarą strefę. Obniżając daniny dla nich, będziemy skłaniali tych ludzi do wyjścia z szarej strefy. fot. Marek Szawdyn
Podatki. Więcej progów? Wyższa kwota wolna? Rząd pracuje nad nowym systemem.

Biedniejsi Polacy oddadzą państwu nieco mniej niż teraz, a najbogatsi więcej - takie są założenia nowego systemu podatkowego, nad którym pracuje rząd. Dziś osoba zarabiająca brutto 3300 zł, czyli 750 euro (to najczęstsza płaca w Polsce) kosztuje pracodawcę 3860 zł, a na rękę dostaje 2295 zł. Państwo (w tym ZUS) zabiera 1565 zł.

We Francji, Niemczech czy Wielkiej Brytanii wcale nie płaci się od takiego dochodu podatku, a jedynie małą (ok. 60 zł) składkę na ubezpieczenie. Z drugiej strony polski etatowiec wyciągający co miesiąc 100 tys. zł odda państwu i ZUS 35 tys. zł, przedsiębiorca - 20 tys. zł. W RFN i Francji byłoby to ponad 50 tys. zł. - Mamy system degresywny, czyli taki, w którym obciążenia wraz ze wzrostem dochodów maleją. W większości krajów europejskich jest odwrotnie i ku temu chcemy zmierzać - tłumaczy wicepremier Mateusz Morawiecki.

WIDEO: Premier: Wyobrażam sobie, że wycofujemy się z pomysłu podatku jednolitego

Źródło: TVN24

Efektem zmian ma być system „spójny, odpowiedzialny i prorozwojowy”. W szeregach PiS dominuje opinia, że wyższe niż dotąd daniny powinny zapłacić osoby zarabiające powyżej 7,1 tys. zł miesięcznie. Czyli „bogaci”.

Mateusz Morawiecki, kierujący resortami rozwoju i finansów, tłumaczy, że z polskim systemem podatkowym trzeba coś zrobić, bo jest on niesprawiedliwy. Od niskich dochodów, poniżej średniej krajowej i w jej okolicach, płaci się relatywnie duże daniny (PIT i ZUS), a od wysokich i bardzo wysokich - relatywnie niskie.

Daria Gosek-Popiołek z krakowskiego zarządu Partii Razem uważa, że kierunek, w jakim rząd chce zmienić system, jest dobry. - Problem z PiS jest taki, że deklaracje miewa świetne, a wykonanie złe - uważa działaczka Razem.

Jej zdaniem główną bolączką polskiego systemu podatkowego jest to, że są w nim jedynie dwie stawki i ta górna jest bardzo niska: dla najlepiej zarabiających (dochód powyżej 85,5 tys. zł rocznie) wynosi 32 proc. W zachodniej Europie progów jest więcej, a najwyższy przekracza często 50 proc. Kilka lat temu francuscy socjaliści wprowadzili nawet 75 proc. (potem się z tego wycofali, bo bogatsi pouciekali do innych krajów).

- Mieliśmy wcześniej w Polsce trzy stawki podatkowe, a ta dla najlepiej zarabiających wynosiła 40 proc. Kto ją zlikwidował? Poprzedni rząd PiS, kierowany przez Jarosława Kaczyńskiego. Głównie dlatego system podatkowy dziś wygląda, jak wygląda - mówi Daria Gosek-Popiołek.

Drugim powodem relatywnie dużego obciążenia uboższych Polaków jest niepodnoszona od lat kwota wolna od podatku (niespełna 3,1 tys. zł) - zgodnie z zeszłorocznym wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego PiS musi ją zmienić - i to do końca listopada 2016 r. Zdaniem Mateusza Morawieckiego, nie powinna ona przysługiwać ludziom bogatym. Większość ministrów skłania się ku kwocie regresywnej: malejącej wraz ze wzrostem dochodów.

Rząd zastanawia się też, co począć z przyjętą przed laty zasadą, zgodnie z którą po zarobieniu 30-krotności przeciętnej płacy krajowej (czyli 121 650 zł w tym roku) przestaje się w Polsce płacić składki na ZUS. Pieniądze te zostają w kieszeni podatnika, powiększając zarobek „na rękę”, jednocześnie limitowana jest wysokość przyszłej emerytury takiej osoby. PiS rozważa likwidację „30-krotności”, co oznaczałoby obciążenie bogatszych wyższymi składkami na ZUS - ale bez podnoszenia im przyszłych świadczeń. Byłby to faktycznie ekstrapodatek.

Powód jest oczywisty: dziura w kasie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, z którego wypłacane są emerytury i renty, stale rośnie i za dwa-trzy lata, zwłaszcza po ostatnim obniżeniu wieku emerytalnego, czeka nas z tego powodu finansowa katastrofa. Rząd mógłby dziurę zmniejszyć, odbierając - pochłaniające miliardy złotych - przywileje różnym grupom, zwłaszcza górnikom i mundurowym, ale jest mało prawdopodobne, że zechce uderzyć w bastiony swego elektoratu. Alternatywą jest głębsze sięgnięcie do kieszeni „bogatych”.

Kim w ogóle oni są? Minister Kowalczyk zaliczył do tej grupy osoby zarabiające ponad 7,1 tys. zł miesięcznie, czyli wpadające w wyższy próg podatkowy (32 proc.). Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że dochody takie osiągnęło w zeszłym roku zaledwie 2,89 proc. z niespełna 25 mln podatników, czyli w sumie 722 tys. ludzi. W tym gronie ok. 20 tys. osób zarobiło w rok ponad milion złotych. Trzeba do tego doliczyć 500 tys. przedsiębiorców rozliczających się liniowo, według stawki 19 proc. Przeciętny dochód w tej grupie wyniósł nieco ponad 220 tys. zł. Dla porównania - Polak z pierwszej skali podatkowej zarobił przez cały rok średnio 28,2 tys. zł.

Problem w tym, że w największych miastach, zwłaszcza Warszawie, gdzie koszty utrzymania są dużo wyższe niż gdzie indziej, dochody rzędu 7-8 tys. zł nie symbolizują „bogactwa” lecz - średnią. Inna jest również sytuacja osiągających takie dochody osób samotnych, a inna mających na utrzymaniu liczną rodzinę. W Niemczech i innych krajach zachodnich podatników dzieli się z tego powodu na klasy podatkowe i obciąża różnej wielkości daninami, aby było sprawiedliwiej. Inne podatki płacą też mieszkańcy regionów bogatych, a inne - biednych. PiS analizuje te rozwiązania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski