MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kuchnia jak Magnes

Redakcja
Fot. Maciej Lercel/ www.fotowy.pl
Fot. Maciej Lercel/ www.fotowy.pl
Wola Justowska to taka dzielnica Krakowa, w której nie brakuje zieleni i miejsc spacerowych, ale z całą pewnością brakuje miejsc, w których można dobrze zjeść.

Fot. Maciej Lercel/ www.fotowy.pl

Ani Starmach

Do tej pory mieszkańcy tych okolic mieli wybór między Chatą na Woli (z wybornym polskim jedzeniem) a Pomodorino (miejscem włoskim z doskonałą pizzą). Te dwie restauracje dorobiły się położonej nieopodal nowej konkurencji: restauracji Portobello. Wybrałam się więc tam od razu ciekawa tego, co nowe, co ponoć włoskie i według zapewnień właścicieli świeże i pyszne. Wybrałam się tam w dzień bardzo mroźny i śnieżny, więc zimowa aura tym bardziej zaostrzyła mój apetyt. Wchodząc do Portobello, nie wiedziałam, że wspomniany apetyt będzie tego dnia wystawiony na ciężką próbę...

Wystrój tej knajpki jest bardzo przyjazny: jasny, prosty, zdjęcia na ścianach nie pozwalają zapomnieć, że znajdujemy się w restauracji włoskiej. Tuż przy wejściu widać małe pomieszczenie dumnie nazywane Delikatesami. Produkty tu sprzedawane wyglądają na świeże i pachnące, a wielkie szynki przymocowane do sufitu tylko proszą o pokrojenie i do domu zaniesienie. Nie zrobiłam tego, w końcu przyszłam tu na kolacje, a nie na zakupy, a szkoda... Jako że ten dzień był dla mnie wyjątkowy (świętowałam wydanie książki kucharskiej), chciałam wraz z moimi współtowarzyszami posiłek w Portobello rozpocząć od kieliszka dobrego wina z bąbelkami. Okazało się to niemożliwe, bo wina takiego zabrakło, nie było też wybranego przez nas wina białego, nie było również wina przynajmniej minimalnie schłodzonego. Ale co tam, nie chciałam narzekać, licząc na to, że smakowite jedzonko wynagrodzi mi zaraz te niedociągnięcia. Na przystawki zamówiliśmy: bruschetty z szynką parmeńską i z mozarellą, była też zupa pomidorowa i Carpaccio z breasoli. Przystawki były poprawne, choć pajdom chleba towarzyszyły zbyt małe ilości świeżych warzyw, choć zupa niewiele miała wspólnego ze smakiem włoskich pomidorów i choć Carpaccio składało się z kilku kawałków bresaoli niedbale ułożonych na talerzu, ledwie skropionych oliwą i ledwie przystrojonych rucolą. Ale nie chciałam narzekać, bo wino zdążyło się już schłodzić, a ja coraz bardziej byłam ciekawa specjalności zakładu, czyli świeżego makaronu. Zamówiłam pastę carbonare, bo to najlepszy sposób na sprawdzenie poziomu kuchni. To danie bardzo proste, ale równocześnie bardzo trudne w przygotowaniu. To, co było na moim talerzu, z carbonarą nie miało nic wspólnego. Dostałam michę pełną posklejanego makaronu, z masą śmietany, nieprzysmażonego boczku w plasterkach, z dużą ilością pietruszki. To nie było złe, to było niejadalne. Trochę lepiej było w przypadku pizzy, choć sos pomidorowy smakował prawie jak koncentrat, a ciasto nie było dostatecznie przypieczone.

Deserów nie zamawiałam, bo fatalna pasta całkowicie odebrała mi apetyt. Nie chcę skreślać Portobello, bo to miejsce nowe, młode, a młodzi mają prawo do błędów. Mam jednak nadzieję, że zostaną one szybko naprawione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski