Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kuchnia premier Kopacz

Paweł Kowal
Od Krakowa do Brukseli. Polska straciła szansę, by zagrać na unijnym forum poważniejszą rolę w sprawie uchodźców. I nie jest w tej sprawie winna ani kanclerz Merkel, ani premier Orban - tylko my.

Machiny partyjne wspierane głosami świeckich autorytetów, a nawet biskupów porównujących przybyszów do Krzyżaków, zrobiły ludziom wodę z mózgu, lawinowo skoczyła w badaniach nieufność wobec imigrantów itd. Ktoś zapomniał powiedzieć Polakom, że kilkanaście lat temu przez Polskę przeszło ponad 70 tys. Czeczenów.

Muzułmanów, często także bojowników, których nikt nawet nie zauważył. Opinia publiczna w natłoku kłótni, czy mamy przyjąć 2 czy 12 tysięcy, nie dostała kluczowej informacji, że większość z tych ludzi wcale do Polski się nie wybiera - a nie ma zgodnego z prawem sposobu, by trzymać ich w polskich ośrodkach dla uchodźców, nie ma też technicznych możliwości, by w krótkim czasie zablokować granicę polsko-niemiecką, czy inne wewnątrz Unii. Polska opinia publiczna podnieciła się problemem dla naszego kraju teoretycznym i abstrakcyjnym jeszcze przez wiele lat.

Ale to rząd Polski powinien zwrócić w Brukseli uwagę, że plany władz Unii ws. uchodźców nie dotykają istoty rzeczy. To Ewa Kopacz powinna pytać, jak zmieni się nasza polityka w Syrii, Libii, ale też wobec państw, które dzisiaj goszczą uchodźców z wojennych stref. To polski rząd powinien dopytywać, jak rozumieć stanowisko Niemiec, skoro jeszcze niedawno czołowi politycy w Berlinie zapraszali do siebie uchodźców, którzy natychmiast skorzystali z okazji.

Każdy z nas postąpiłby w podobnych warunkach tak samo. To my powinniśmy byli zapytać, czy kolejne apele z zaproszeniami przedstawiciele rządów Unii będą wygłaszać we własnym imieniu czy całej wspólnoty. Bo co innego zająć się tymi, którzy już w Unii są, a co innego słać zaproszenie dla nowych imigrantów-uchodźców, bo - powiedzmy szczerze - to kolejna fikcja na użytek niezorientowanych wyborców, iż w tym przypadku te dwie kategorie można wyraźnie rozdzielić.

Tymczasem dzieciarnia jest wściekła na premier Kopacz. Nie za politykę wobec uchodźców, a za jagodzianki, których nie ma w sklepikach, za to, że w tornistrach musi być miejsce na ketchup, solniczkę i cukier. Pojawiły się złośliwe przeróbki starych szlagierów, w których główną bohaterką jest pani premier. Maluchy nie głosują, ale potrafią polobbować. Chyba i za sklepiki coś w wyborach odpadnie PO. Zbożny pomysł, by - jak to ujęła pani premier - dzieci nie były „grubaskami”, został popsuty nadmierną gorliwością. A teraz nie tylko kucharze w szkolnych stołówkach kombinują, jak tu usmażyć racuchy bez tłuszczu, bo Anna Lewandowska upiekła właśnie dla Lewego ciasto bez mąki, jajek itd. Słynne ciasto „5 w 9”! Można?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski