Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kukulska: Mam szansę pokazać ludziom, jaka jestem naprawdę

Rozmawiał Paweł Gzyl
Natalia Kukulska: Podchodzę do roli trenera z dystansem
Natalia Kukulska: Podchodzę do roli trenera z dystansem fot. Sylwia Dąbrowa
Muzyka. Piosenkarka Natalia Kukulska jest nową trenerką w telewizyjnym talent-show „The Voice Of Poland”. Opowiada nam o swoich oczekiwaniach i pierwszych doświadczeniach w tym popularnym programie oraz o rozpoczęciu pracy nad nową płytą

- Zasiadasz właśnie w gronie jurorów „The Voice Of Poland”. Dlaczego zdecydowałaś się na udział w tym programie?

- Propozycja ta przychodziła do mnie już kilkakrotnie przed poprzednimi edycjami. Przyglądałam się więc temu programowi i zauważyłam, że najbardziej liczą się w nim sprawy merytoryczne.

Owszem: to jest program rozrywkowy o konkretnym formacie, wiele sytuacji opartych jest na dialogach między trenerami, ale punktem wyjścia jest głos uczestnika. Trenerzy nie mają okazji poznać jego mniej lub bardziej wzruszającej historii. Po prostu albo ktoś nas poruszy swoim głosem albo nie. To mi się bardzo podoba. Poza tym dla uczestników liczy się nie tylko wygrana. Czasem wystarczy, że ktoś się jedynie zaprezentował, a jego występ mogą potem na YouTubie obejrzeć miliony osób. Moim zadaniem jest więc sprawić, aby te prezentacje były jak najlepsze i poprowadzić młodego wykonawcę taką drogą, która go rozwinie.

- Podchodzisz do roli trenera z dystansem?

- Tak. Dzięki temu, że „The Voice Of Poland” to nie jest teraz cały mój świat. Oczywiście są emocje - i jak się zaangażuję, to już całym sercem, ale wiem, że nie mogę tego traktować śmiertelnie poważnie. Pomaga mi w tym to, że nie jestem wokalistką na emeryturze, która skupia się tylko na uczestnictwie w programie. Mam swój świat zawodowy i życie prywatne.

- Edyta Górniak raz za razem wzruszała się i płakała, słuchając kolejnych uczestników show. To ten element konwencji, który teraz Ty masz spełnić?

- (śmiech) Nie oglądałam tak uważnie tego programu, więc weszłam do niego spontanicznie. Nie mam wyrobionej wiedzy na temat zachowań trenerów. Zależało mi, żeby być naturalnym. Jak na razie częściej się śmiałam, bo atmosfera jest naprawdę wesoła. To dlatego, że dotychczasowi trenerzy bardzo dobrze mnie przyjęli jako nową w składzie i stale czuję ich wsparcie. Znamy się na tyle dobrze, że nikt się nie obraża na nikogo za drobne żarty i uszczypliwości. Ale faktycznie raz się wzruszyłam do łez. Nie było to jednak jakieś wyjątkowo smutne wykonanie - po prostu tak zadziałał głos jednej z wokalistek z mojej drużyny. Jednak to normalne: muzyka potrafi mocno człowieka poruszyć.

- Show sprawi, że znowu staniesz się celebrytką. A jak wiadomo unikasz zainteresowania plotkarskich mediów swoją osobą. Nie martwi Cię to?

- To, że będę się częściej pojawiać w telewizji, sprawi zapewne, że zwiększy się zainteresowanie moją osobą. Nie było to jednak celem mojego pójścia do tego programu i wcale mnie jakoś wyjątkowo nie cieszy. Popularność dla samej popularności, bycie znanym z tego, że jest się znanym, nie powoduje niczego dobrego. Sama uciekam od takich osób, które robią wokół siebie szum, a tak do końca nie wiadomo, czym się zajmują. Dlatego skupiam się na swojej płycie i koncertach - a program jest obok.

- Nie wiążesz więc żadnych nadziei dla siebie z tym show?

- Najbardziej pozytywną rzeczą, jaka może mi się wydarzyć przy okazji „The Voice Of Poland”, mogłoby być to, że uda mi się w telewizji pokazać moją prawdziwą naturę. To bardzo by mi się przydało, bo nieustannie walczę z różnymi „łatkami”, które mi się przyczepia czy z różnymi „szufladami”, w które się mnie wpycha. Bo to wpływa na odbiór mojej twórczości. Z czasem machnęłam już na to ręką i myślę: „A niech sobie mówią”. Toczy się więc to swoim torem. Teraz jednak ten program stwarza mi szansę, aby pokazać się ludziom taką, jaką jestem naprawdę. A to przecież przejawia się w tym, co piszę i śpiewam.

- Twoje ostatnie płyty były jednak skierowane do bardziej wyrobionego słuchacza. Nie obawiasz się, że telewizyjne show zmarnuje tę pracę, którą wykonałaś, aby zmienić swój wizerunek artystyczny?

- Ja i tak jestem ciągle w plotkarskich mediach, bez względu na to, czy tego chcę czy nie. Ale mnie to w ogóle nie interesuje. Skupiam się na muzyce - bo przecież nie mogę się gdzieś specjalnie ukrywać, żeby o mnie nie pisano. Robię to, co najbardziej istotne, nie rozdrabniam się. To się nie zmieniło. Teraz biorę jedynie udział w programie, który jest związany z muzyka, a nie z tym, że muszę zionąć ogniem. (śmiech)

- Justyna Steczkowska czy Piotr Rogucki wykorzystali swe jurorowanie w talent-show, aby zrealizować na własną rękę wymarzone projekty muzyczne. Ty też masz taki zamiar?

- Nie traktuję tego programu w ten sposób, bo już od dłuższego czasu jestem niezależna i robię to, na co mam ochotę. Zanim podjęłam decyzję o wzięciu w nim udziału, zaczęłam pracować nad nowym materiałem. Wyjechałam ze swoim zespołem w góry i tam powstało sześć nowych utworów. Poza tym - kiedy show się skończy, nie będę mogła spijać śmietanki i występować na sylwestrach i innych tego rodzaju eventach, bo będę zakopana w pieluchach. (śmiech) Jedyne co mogę uzyskać - to tak jak powiedziałam, pokazać swoją prawdziwą naturę: osobowość, temperament, poczucie humoru. Dzięki temu, kiedy ktoś mnie lepiej pozna, być może sięgnie po moją muzykę. Poza tym praca z młodymi i utalentowanymi ludźmi w programie poszerzy moje horyzonty i mnie rozwinie.

- Nowa płyta będzie kontynuacją „Ósmego planu”?

- Ponieważ materiał powstaje w kolektywie, to choć kręcą nas podobne rzeczy, będzie bardziej odważna i progresywna. Na pewno też mniej liryczna - będzie na niej więcej luzu i zabawy.

- Ostatnio zaprezentowałaś się w ciekawym projekcie Silent Electro: podczas koncertu widzowie słuchali muzyki wyłącznie na... słuchawkach. Ciągle szukasz nowych form wyrazu?

- Taki mam charakter. Nie lubię się gotować w tym samym sosie. Uciekam od rutyny, która strasznie zabija. Lubię wyzwania, szukam nowych dróg. Nigdy nie słyszałam, żeby w Polsce odbył się koncert Silent Electro. To było magiczne doświadczenie - a prawie by się nie udało. Pechowo trafiliśmy na sierpniowy dzień, kiedy od rana lało. Całe szczęście trzy minuty przed rozpoczęciem koncertu przestało i zamiast parasoli publiczność mogła założyć bezprzewodowe słuchawki. Dzięki nim uzyskaliśmy inny rodzaj skupienia. Kiedy się je zdjęło - właściwie słychać było tylko mój głos i akustyczną perkusję Michała. Bardzo chciałabym to powtórzyć, bo to wyzwanie - nie ma jak oszukać widza. Dostaje on bowiem dźwięk prosto do ucha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski