– W jakiś szczególny sposób uczcił Pan sukces – brązowy medal Podhala w tym sezonie?
– Można tak powiedzieć. Zrobiłem sobie mały prezent.
– Mianowicie?
– Kupiłem sobie gitarę. Już wcześniej miałem dwie: klasyczną i elektryczną, ale zawsze marzyła mi się gitara dwunastostrunowa. I teraz nadarzyła się ku temu okazja, aby to marzenie się ziściło.
– Czyli mam rozumieć, że granie na gitarze to Pana druga, po hokeju, pasja?
– W jakimś stopniu na pewno. W wolnym czasie lubię sobie pograć. Jestem przykładem kompletnego samouka. Obrałem metodę prób i błędów. I choć jeszcze daleko mi do ideału, to jednak wydaje mi się, że czynię stałe postępy.
– Ma Pan jakiś popisowy numer?
– Może nie określiłbym tego w ten sposób, ale bardzo lubię grać „Dirt Road Diary” Luke’a Bryana.
– Wróćmy do hokeja. Rodzina pogratulowała medalu?
– Tak. Były gratulacje i od rodziny i od kolegów. Byłem też z wizytą w jednej ze szkół, w której moja mama jest nauczycielką. Spotkałem się z dzieciakami, pokazałem medal i trochę im poopowiadałem o sobie i hokeju.
– Jeszcze rozgrywki się nie skończyły, a kibiców już ucieszyła wiadomość, że zostaje Pan w Podhalu na nowy sezon. Wielu ta informacja zaskoczyła. Zazwyczaj po tak udanym roku przebiera się w ofertach i zwodzi się kluby do samego końca.
– Błyskawicznie doszliśmy do porozumienia z panią prezes Michalską. Nie było potrzeby tego przeciągać. W piątek podpisaliśmy umowę. Decyzję, że zostanę w Podhalu, podjąłem jednak dużo wcześniej. Mogła ją jedynie zmienić oferta z jakiejś naprawdę mocnej ligi zagranicznej. A na nią jeszcze za wcześnie. Opcji gry w innym polskim klubie nie brałem pod uwagę. W Nowym Targu czuję się bardzo dobrze.
– W Polsce więcej mówi się o tym waszym brązowym medalu, niż o wielkim finale...
– Bo każdy docenia to, czego dokonaliśmy. Nikt przed sezonem, wymieniając kandydatów do medali, nie brał nas pod uwagę. Zresztą my sami nie widzieliśmy się w gronie faworytów. Nic jednak nie bierze się z przypadku. Na ten sukces pracowało wiele osób. I nie tylko mam tutaj na myśli zawodników, ale i trenerów, działaczy i kibiców.
– Co było siłą tego zespołu? Ma Pan porównanie z innymi klubami w Polsce. Zanim trafił Pan do Podhala, grał Pan m.in. w Katowicach, Krakowie i Sanoku.
– Takie porównania nie mają sensu. Każda drużyna jest inna. W Nowym Targu stworzyliśmy zgrany kolektyw. Świetna atmosfera w szatni przekładała się na naszą grę i wyniki. Mieliśmy w składzie wielu młodych chłopaków, którzy dostali kredyt zaufania i chcieli go spłacić. Oczywiście, jak każdy zespół, mieliśmy kilka ciężkich momentów. Wspólnymi siłami udało się nam je przetrwać.
– Kiedy tak naprawdę po raz pierwszy uwierzył Pan, że stać was na to, aby sięgnąć po medal?
– Chyba dopiero po tym, jak awansowaliśmy do półfinału. A kiedy okazało się, że w rywalizacji o brąz naszym rywalem będzie zespół z Sanoka, to moja wiara jeszcze mocniej się umocniła. Sezon zasadniczy pokazał bowiem, że akurat z tym przeciwnikiem grać potrafimy.
– Na koniec słówko o reprezentacji Polski. Nie zagra Pan w kwietniowych mistrzostwach świata w Krakowie, na co jeszcze kilka dni temu bardzo Pan liczył.
– Niestety. Ze swej strony zrobiłem wszystko, aby była taka możliwość. Niestety, od pewnego momentu nie miałem już wpływu na to, kiedy i czy w ogóle, zostanie przyznane mi obywatelstwo. Trudno. Jak nie teraz, to może za rok się uda.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?